sobota, 29 czerwca 2013

"... i nne drobne zlecenia."

Śniły mi się straszne głupoty. Po przebudzeniu nawet nie pamiętałam dokładnie co, ale w snach widziałam młodego Jr, biegającego za mną dokoła basenu, w którym pływał teraźniejszy Jr, śmiejąc się sam z siebie, że nie potrafi dogonić uciekającej laski. W tym wszystkim najgorsze było to, że byłam całkiem goła, bo za każdym razem, gdy złapałam w biegu ręcznik, żeby się nim zakryć, on wyślizgiwał mi się z palców i upadał na ziemię, a ja nie mogłam po niego wrócić, żeby nie dać się złapać. Wiedziałam, że gdy młody Jr mnie dorwie... Musiałam obiec basen i dopiero podnieść ręcznik po raz kolejny.
Usiadłam na łóżku, jeszcze niezbyt przytomna, otworzyłam oczy i zamknęłam je od razu, porażona blaskiem wpadającego oknem słonecznego światła. A byłam pewna, że po wieczornej kąpieli opuściłam rolety właśnie po to, żeby rano nie oślepnąć. Może z przejęcia wstałam w nocy i je podniosłam?
Z zamkniętymi oczami zsunęłam się z posłania, ręką osłaniając twarz przed porażającą jasnością, która nawet przez powieki dawała mi do wiwatu. Taka nadwrażliwość była u mnie z rana czymś normalnym, jeśli miałam ciężką noc. A ta była ciężka: najpierw nie mogłam zasnąć, miotałam się w pościeli, nasłuchując tego, co działo się za drzwiami, u Jr. Znów ubzdurałam sobie, że przyjdzie do mnie, rozochocony tym, co zrobił. Nie przyszedł. Gdy zasnęłam wreszcie, nie wiem, o której godzinie, zjawiły się te idiotyczne sny...
A teraz czułam się, jakby przejechał po mnie walec, trzy razy cofając po własnych śladach.
-Nienawidzę takich poranków.- Burknęłam pod nosem, obchodząc łóżko w drodze do łazienki.
-A ja nie mam nic przeciwko nim. Dzień dobry.
Krzyknęłam, przestraszona, i w jednej chwili oprzytomniałam, patrząc szeroko otwartymi oczami w stronę, z której dobiegł mnie rozbawiony głos Jr. Miałam gotową odpowiedź na pytanie: kto podniósł rolety. On. Siedział sobie na parapecie, i choć ledwie widziałam go na tle okna, byłam pewna, że uśmiecha się z satysfakcją.
Miałam ochotę wygarnąć mu i powiedzieć, co myślę o straszących mnie w ten sposób durniach, i jak mało zabawne są jego żarty, ale powstrzymałam się przed tym. Jeszcze przyjdzie moment, żeby wszystko mu powiedzieć, i zrobię to z ogromną radością, gdy będę się z nim żegnać, bogatsza o parędziesiąt tysięcy. Dokąd nie dostanę kasy, wolę siedzieć cicho.
-Żałuję, że nie spałam do południa, może byś przyrósł do miejsca.- Przywitałam się oschle, nerwowo naciągając w dół kusą koszulkę. Nie miałam pod nią bielizny i w myślach panikowałam, czy wstając, nie miałam jej podciągniętej za wysoko, i czy Jr widział mój goły tyłek.
-Już jest południe.- Jared zeskoczył z parapetu.- Mam nadzieję, że spanie do tej godziny nie jest u ciebie czymś normalnym?- Obszedł mnie, zatrzymując się za moimi plecami.
-Nie.- Skuliłam się, czekając, pewna, że znów będzie mnie obmacywał, i rzeczywiście poczułam po chwili jego dłoń, odgarniającą mi rozsypane na plecach włosy.
-Masz pół godziny, żeby się zebrać, potem jedziemy na spotkanie. Śniadanie zjesz na miejscu. Ubierz coś stosownego do okoliczności.- Pocałował mnie w kark, jakby podobne powitanie było u nas na porządku dziennym.
-Spotkanie? Jakie spotkanie?- Przestraszyłam się, że o czymś zapomniałam, ale byłam pewna, że wczoraj o niczym takim nie wspominał.
-Z Emmą. O szczegółach powiem ci, jak będziesz gotowa.- Przesunął się w bok, zaglądając mi w twarz.- Co się tak trzęsiesz, boisz się mnie?- Spytał, przechylając głowę.
Nie bałam się, ale fakt, drżałam. Wystarczyło, że przed oczami stanął mi widok, jaki miałam w szybie okna salonu. Znów widziałam siebie, z ręką Jr znikającą w moich szortach, i poczułam wstyd, bo stojąc teraz przy nim spodziewałam się, że znów zrobi coś podobnego, a ja nie będę mogła zaprotestować. Byłam w samej koszulce, wystarczyło, żeby podniósł ją odrobinę, i mógłby...
Na samą myśl poczułam dziwne, ciepłe i niepokojące mrowienie tam, gdzie wczoraj mnie dotykał, i nagle zrozumiałam prostą, ale okrutną prawdę o sobie.
-Mogę iść?- Przestąpiłam z nogi na nogę, wskazując głową drzwi łazienki.
-Nawet powinnaś. Czekam na dole.- Odsunął się.- Podobasz mi się taka... zawstydzona.- Dodał, znikając w swoim pokoju.
Pół godziny to niezbyt dużo, a zarazem masa czasu na to, żeby myśleć. A ja miałam nad czym. Biorąc szybki prysznic, wycierając się, ubierając w "coś stosownego", potem czesząc się i nakładając prowizoryczny makijaż, próbowałam dojść do porozumienia z samą sobą.
Nie wiedziałam na czym to polegało, ale czułam, że zaszła we mnie jakaś zmiana. Coś działo się w głębi mnie, i nie mogłam tego określić inaczej, jak zdrada. Tak. Czułam, że zdradza mnie moje własne ciało, jakby chciało odejść od ideałów, którymi się kierowałam, i zacząć własne, obce mi życie. Dało mi znać, przesłało sygnał, że pewne rzeczy są mu mile widziane, i zrobiło to na przekór wszystkiemu, co było dla mnie ważne. Pokazało, że tłumienie pewnych potrzeb nie sprawi, że one znikną. Wręcz przeciwnie: ukryte, przyczajone, niewidoczne - nagle obudzone zaatakują ze wzmożoną siłą.
Pojęłam to już wczoraj, gdy kontakt z Jaredem odebrałam jako coś, co sprawiło mi przyjemność, a czego zarazem nie chciałam. JA nie chciałam, moje ciało zaś pragnęło. Było mu obojętne, czy dotykające mnie palce należaly do mnie, czy do kogoś innego.
Zrozumiałam to, ale udawałam, że tego nie ma. Teraz jednak nie mogłam być głucha i ślepa na to, co działo się we mnie. Musiałam unikać podobnych sytuacji. Pilnować się. Nie chciałam... przegrać ze swoim zdradzieckim ciałem.
Czy gdyby na miejscu Jr był ktoś inny, zareagowałoby tak samo? Jeśli, przykładowo, moim klientem okazałby się ktoś bardziej niecierpliwy, kto chciałby dostać mnie od razu, w ten sam dzień, i dotykałby mnie, czy i wtedy czułabym to, co wczoraj?
I, co ważniejsze, dlaczego tak się stało? Czy działała w tym momencie jedynie fizjologia, czy wmieszał się w to również mój umysł, zwolniony obecnie od większości zmartwień i skupiony tylko na jednym, czyli czekającej mnie inicjacji seksualnej? Byłam spięta, skrępowana, chwilami przestraszona wszystkim, co działo się ostatnimi dniami, ale też rozluźniona i świadoma, że mam gdzie mieszkać, co jeść, i w co się ubrać. No, co do tego ostatniego, to czekałam dopiero na przesyłki z zamówionym ciuchami, ale wiedziałam, że je dostanę.
Obrzuciłam ostatnim spojrzeniem całą swoją postać, z zadowoleniem widząc, że w wąskich dżinsach, luźnej koszulowej bluzce, z włosami związanymi w kucyk z kilkoma puszczonymi luzem pasmami, wyglądam młodo, świeżo i ładnie.Wciąż byłam trochę zbyt chuda, ale i tak nie mogłam powiedzieć, że nie prezentuję dobrze.
Z obuwiem nie miałam kłopotu ani wielkiego wyboru: musiałam nałożyć na bose stopy tenisówki, bo jedynie w nich nie było widać trzymających opatrunek plastrów. Ale pasowały do reszty stroju, więc...
Przez ostatnie miesiące nie zwracałam na swój wygląd aż takiej uwagi, nie licząc momentów, gdy szłam na rozmowę o pracę. Teraz też czułam się tak, jakby czekało mnie kolejne opowiadanie o tym, co potrafię, i do czego się nadaję. W duchu chciało mi się śmiać, bo przecież nie powiem tej całej Emmie, że w sumie jestem tu tylko z jednego powodu, i nie chodzi o wożenie pana Leto po mieście.
Zbiegłam na dół akurat w chwili, gdy Jr otwierał drzwi, łączące dom z garażem.
-Wzięłaś dokumenty?- Spytał, oglądając mnie z góry na dół.
-Tak.- Poklepałam się po tylnej kieszeni spodni: miałam w niej wszystko, co mogło się przydać, czyli prawko, paszport, karteczkę z numerem ubezpieczenia...
-Nie masz torebki?
-Mam, ale jest stara i...- Wzruszyłam ramionami, zrównując się z nim.
-Coś kupimy po drodze. Trzymaj.- Podał mi kluczyki od merca.- Możesz chyba prowadzić?
-Mogę. Już nie boli.- Stwierdziłam, dla udowodnienia stając całym ciężarem na zranionej stopie.
-Boleć to cię dopiero będzie, Ellie. Dziewczynę zawsze boli.- Powiedział, wpatrując się we mnie intensywnie.
Oczywiście, natychmiast oblałam się rumieńcem, nie tyle ze wstydu, ile przez to, że musiał mi przypomnieć. To było wkurzające, jakby napawał się tym, co miał zrobić, i musiał dawać mi do zrozumienia, że cholernie go to rajcuje.
-A ty, jak sądzę, bardzo byś chciał, żeby tak było.- Odparłam z przekąsem, siadając za kierownicą.
-Zbyt wielkiego na to wpływu miał nie będę.- Uśmiechnął się pięknie, zajmując miejsce z tyłu.
-Tak? A ja czytałam, że owszem, facet może zrobić to szybko i tak, żeby...- Zamknęłam się w pół zdania, widząc jego minę. Co prawda nie patrzył na mnie, ale szczerzył się radośnie, jakby bawiła go nasza rozmowa.- Wkręcasz mnie, prawda?
-Ja? Skąd!- Roześmiał się, wesolutki.
Pierwszy raz widziałam go takiego promiennego, można powiedzieć-szczęśliwego. Przez dobre parę minut, gdy jechaliśmy ulicą między rezydencjami bogaczy, Jr patrzył za okno z miną kogoś, kto trafił główną wygraną na loterii. Podejrzewałam, że jego wieczorna kąpiel w basenie nie miała na celu ochłodzenia rozgrzanego temperamentu, raczej to, żeby mógł w spokoju i bez świadków ulżyć sobie rączką.
Nie było innego wytłumaczenia. Nie chciało mi się wierzyć, że to ja mogłabym być powodem jego euforii. Ach, nie tyle ja, ile moje dziewictwo. Facet o jego statusie, na dodatek artysta, musiał mieć możliwość zaliczenia dziesiątek, jeśli nie setek dziewic wszelakiej maści. I to takich które, w przeciwieństwie do mnie, oddałyby mu się z największą ochotą, piszcząc przy tym z radości. Ja miałam zrobić to z konieczności, dla kasy, nie dla jego pięknych oczu.
Mężczyźni to przewrotne istoty. Czy możliwe było, że Jr kręci właśnie mój opór, niechęć, to, że wcale nie kryłam się ze swoim podejściem do niego? Że nie widziałam w nim bożyszcza i nie robiło mi się słabo na jego widok? Może właśnie tym napędzałam jego... podniecenie?
Przestań o tym myśleć, debilko.
-O czym mam rozmawiać z tą Emmą?- Zmieniłam temat.
-Z Emmą, nie z "tą Emmą".- Poprawił mnie.- Jest moją prawą ręką, jeśli chodzi o sprawy biznesowe. Zajmuje się praktycznie wszystkim. Przedstawi ci warunki, na jakich będziesz u mnie pracowała, i da umowę do podpisania.
-Umowę? Przecież miało nie być żadnych papierów? O co chodzi?- Zaniepokoiłam się.
-Rozmawiałem z nią rano. Powiedziała, że były pewne problemy z załatwieniem ci rezerwacji w hotelach, więc musiała włączyć cię do ekipy, która z nami leci. Dlatego musisz mieć pisemną umowę o pracę. Nic wiecej. Dostaniesz angaż na miesiąc, na próbę. To tylko kilka dni dłużej, niż umówiliśmy się między sobą. Poza tym, za ten czas dostaniesz pełne wynagrodzenie, nie wliczone w to, co mam zapłacić za ciebie.
-Rozumiem.- Kiwnęłam głową, choć pojęłam z tego tylko tyle, że będę legalnie pracować u Jr.- A co po miesiącu?- Spytałam, chcąc wiedzieć, co potem. Jeśli mieliśmy jechać w trasę, mogło to potrwać dłużej, niż kilka tygodni. Może, kurcze, dostanę pracę na cały ten czas?
-Przypuszczam, że po miesiącu rozliczymy się i wrócisz do domu. Chyba nie spodziewasz się niczego innego?- Jr wyglądał na zdziwionego moim pytaniem.- Teraz najważniejsze: musiałem zmyślić historię o tym, skąd u mnie nagle pomysł zatrudnienia kierowcy, do tego młodej laski. Powiedziałem Emmie, że twój ojciec jest moim dawnym znajomym, że dzwoniłem do niego i dowiedziałem się, że jego córka jest w LA. Gdyby coś, dostałaś pracę właśnie dzięki tej rozmowie. Chciałem pomóc dzieciakowi starego kumpla, nic więcej.
-Dobra. Jakby co, nie znam szczegółów.- Powiedziałam po chwili namysłu.
-Tak właśnie będzie lepiej.- Jr zgodził się ze mną od razu.- Jak ma na imię twój ojciec?
-Walter. Walter Swift. Mama to Marie, brat Roland. Tato ma 46 lat, mama 45, Rollie 26. Jest kierowcą ciężarówki. Mama pracuje w szkolnej bibliotece, tato w markecie...- Zawahałam się i przerwałam.- Słuchaj, to nie za bardzo naciągane? Niby taki gość jak ty ma znać pakowacza zakupów z zadupia w Indianie?
-Nie zawsze byłem 'takim gościem', poza tym znam sporo ludzi w różnych miejscach. Emma nie będzie się dopytywać.- Poderwał się i klepnął mnie w ramię.- Zatrzymaj się na chwilę.
Posłusznie zjechałam do krawężnika i znalazłam miejsce, żeby zaparkować.
-I?- Odwróciłam się do niego.
-Idź i kup sobie torebkę czy coś.- Wręczył mi kilka banknotów i wskazał sklep z damską konfekcją. Byliśmy już prawie w centrum, a szczerze powiedziawszy, nawet nie wiedziałam, dokąd mamy jechać. Nie spytałam o miejsce docelowe, a Jr albo zapomniał mi powiedzieć, albo nie robił tego specjalnie. Cóż, spytam, gdy wrócę z zakupów.
Weszłam do sklepu z określonym zamiarem, ale gdy wpadłam między półki, moje "ja" dostało szału. Miałam przy sobie 300 dolarów. Mogłam za nie kupić... Niewiele. Na widok cen szczęka osunęła mi się na ziemię i nie chciała wrócić na miejsce. Było mnie stać na dwie, może trzy rzeczy, jeśli nie przesadzę.
Torebka? Fakt, przydałaby się, i to jakaś konkretna. Ale jaką przypasować do tenisówek, dżinsów i koszuli? Którą bym nie wybrała, wyglądałabym jak idiotka.
Wybrałam plecaczek. Niewielki, w kolorze łagodnego brązu, z dwoma kieszonkami. Był zrobiony z mięciutkiej, dobrej gatunkowo skóry, i kosztował ponad stówę. Boże, za tyle mogłabym żywić się przez pół miesiąca, i to wcale nie za skromnie.
Z nowym nabytkiem wróciłam do samochodu, grzecznie oddałam resztę kasy i paragon swojemu, hm, sponsorowi, przełożyłam dokumenty do plecaczka i rzuciłam go na siedzenie obok siebie.
-No to gdzie mam jechać?- Obejrzałam się w tył, czekając na wytyczne.
Jr podał mi adres: szybko wyszukałam w pamięci odpowiednią dzielnicę i ruszyłam, planując najkrótszy dojazd. W drodze rozmyślałam o umowie, którą miałam dostać. Powinnam ją przeczytać przed podpisaniem, czy nie? Miała być tylko "papierem", nie czymś naprawdę ważnym. Czy studiując ją dokładnie nie wyjdę na zbyt nieufną? I co powie Emma?
Dziwne, ale trochę się jej bałam. Wyobrażałam ją sobie jako ostrą, dociekliwą babę, która będzie wypytywać mnie o wszystko i mieć przez cały czas na oku. Może nawet będzie myśleć, że jestem jedną z tych młodych cwaniar, które raz dostawszy się w pewne kręgi, próbują się w nich utrzymać. Jeśli tak, szybko wyprowadzę ją z błędu.
-Jared, czy przy Emmie i innych nie powinnam mówić do ciebie per "pan"?- Spytałam niepewnie.
-Nie, to by było śmieszne. I tak wystarczy, że co chwila robisz się czerwona.- Zmierzył mnie w lusterku wstecznym rozbawionym spojrzeniem.
-Będzie tylko Emma, czy ktoś jeszcze?- Dopytywałam, zjeżdżając na parking przy budynku, w którym mieliśmy spotkanie.
-O ile wiem, tylko Emma.- Wysiadł, gdy tylko się zatrzymałam, i rozciągnął ręce, trzaskając kośćmi palców.- Chodź, Ellie, siądziemy sobie, załatwisz, co masz załatwić, potem zjemy lunch. Głodna jesteś?- Objął mnie ramieniem, przycisnął do swojego boku i puścił.
-Nie.- Pokręciłam głową. Faktycznie nie czułam głodu, ale byłam zbyt zdenerwowana, żeby myśleć o jedzeniu. Nie wiem dlaczego wcześniej wybrażałam sobie, że mimo spędzonych z Jr tygodni nie będę musiała widywać nikogo z jego otoczenia. Tak, jakbyśmy mieli zamknąć się gdzieś sami, we dwoje, a reszta świata w ogóle by nas nie obchodziła. Tymczasem czekały mnie różne atrakcje, na które nie byłam przygotowana, i w duchu bałam się, że w konfrontacji z ludźmi, którzy będą widzieć mnie na oczy pierwszy raz, zginę marnie. Że zdradzę się, wygadam przed kimś przypadkowo, albo zrobię coś, co odsłoni prawdę. Jak zareagują, gdy dowiedzą się, o co w tym naprawdę chodzi i dlaczego Jr zabrał mnie w podróż?
Nim skończyłam roztrząsać temat, Jr zaprowadził mnie do windy i wcisnął guzik 16 piętra. Z przerzuconym przez ramię plecaczkiem stanęłam w kącie, patrząc na swoje odbicie w lustrzanej ścianie kabiny. Potem spojrzałam na niego, zamyślonego nad czymś tak, jak ja chwilę wcześniej. Może on też zastanawiał się, czy postępuje mądrze? Może miał jakieś wątpliwości, albo nawet żałował, że nie załatwił ze mną wszystkiego od razu? Byłam dla niego obca, nie znał mnie praktycznie wcale, wiedział o mnie tylko tyle, ile mu powiedziałam. Dlaczego mimo to mi zaufał? Nie miał gwarancji, że nie zrobię czegoś głupiego, na przykład nie okradnę go, a potem nie ucieknę gdzieś w trakcie naszego wyjazdu. Przecież mogłam kłamać, mieć lewe dokumenty, być kimś zupełnie innym, niż mu mówiłam, że jestem.
Przez chwilę czułam coś w rodzaju współczucia dla Jr, biorącego na siebie ryzyko tego, że moja obecność w jego załodze zmieni się w pasmo kłopotów. Ale, co natychmiast przyszło mi do głowy, miał ku temu bardzo przyziemne, wręcz egoistyczne powody. Ich też nie rozumiałam. Nie mieściło mi się w głowie, że facet gotów jest zrobić coś głupiego tylko po to, żeby zrealizować swoje erotyczne fantazje, czy co tam tłukło mu się po głowie. Może Shannon miał rację mówiąc, że jego brat zaczął myśleć nie tą częścią ciała, którą powinien?
Mimo tego...
-Jared...- Dotknęłam jego dłoni, zwracając na siebie uwagę. Spojrzał pytająco, wbijając we mnie wzrok.
Staliśmy niecały metr od siebie, dwoje obcych, a zarazem w pewien sposób bliskich sobie ludzi, którzy mieli spędzić razem najbliższy miesiąc w imię czystego biznesu. Być może patrzyliśmy na sprawę z dwóch różnych perspektyw, powstałych w wyniku odmienności naszych zachowań i podejścia do życia, ale cel mieliśmy wspólny. Każde z nas chciało tego, co miało to drugie. Byłam jednak pewna, że ja dostanę więcej, niż on.
-Dziękuję.- Powiedziałam. Tylko tyle, i aż tyle. W jednym słowie zawarłam wszystko: wdzieczność za to, że nie obszedł się ze mną tak, jak zrobiłby to inny facet, i nie przeleciał mnie beznamiętne, jak gumową lalkę, po czym nie rzucił kasy na moje obolałe, być może krwawiące ciało, jakby rzucał świni resztki z obiadu. Choć wcześniej chcialam pośpiechu, teraz byłam mu wdzięczna za jego brak. Dziękowałam też za to, że fatygował swoich współpracowników w mojej sprawie. Za to, że przeżyję być może niezapomnianą przygodę w miejscach, o których nigdy nie czytałam. Nawet, jeśli robił to tylko dla siebie, i nawet, jeśli płaciłam za to sobą, wspomnienia tego, co przeżyję w najbliższych tygodniach miały zostać we mnie na zawsze.
Jr podszedł krok bliżej. Patrzył na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy, z której nie umiałam niczego wyczytać. W oczach za to miał coś ciepłego, przyjaznego.
Pochylił się odrobinę, chwycił mnie pod brodą i... pocałował lekko w usta. To było jak muśnięcie, delikatny, krótki dotyk ciepłych warg, od którego zrobiło mi się gorąco i zimno zarazem.
-Ja też dziękuję.- Powiedział cicho w chwili, gdy winda zatrzymała się na 16 piętrze.- A teraz chodź, moja słodka dziewico.
Poszłam za nim, jeszcze pod wrażeniem pieszczoty, którą mnie obdarował całkiem niespodziewnie. To było jak uśmiech w pochmurny dzień, bo przecież nie od dziś wiedziałam, że nikt nie całuje dziwek. To było sprzeczne z niepisanym kodeksem, jakim kierowali się ludzie. One też nie całowały swoich klientów. Skąd to wiedziałam? Z filmów i z życia. Widywałam na ulicach mnóstwo "kurewstwa" i słyszałam toczone przez tanie dziwki rozmowy, miałam więc jako takie pojęcie, czego nie robią.
Idąc za Jr do stolika, przy którym czekała na nas Emma, patrzyłam na jego plecy, przez co omal nie władowałam się na nie, gdy się zatrzymał. W ostatnim momencie zrobiłam krok w bok i wdzięcznie wyhamowałam na krawędzi blatu, aż zadzwoniła łyżeczka, położona na spodku filiżanki z kawą. Siedząca na jednym z trzech miejsc blondynka, wyglądająca na starszą ode mnie o jakieś dziesięć lat, podniosła się i ucałowała Jr w oba policzki. Potem spojrzała na mnie, badawczo i z dystansem, ale przyjaźnie.
Uśmechnęłam się do niej i wyciągnęłam rękę.
-Eleanor Swift, miło mi panią poznać.- Przywitałam się grzecznie.
-Emma Ludbrook. Mów mi po imieniu. W pewnym sensie będziemy razem pracować, więc nie twórzmy niepotrzebnego dystansu.- Uścisnęła mi dłoń i usiadła, więc i my zajęliśmy miejsca.
Jr podsunął mi kartę z menu, więc zaczęłam ją przeglądać, głównie po to, żeby zająć się czymś i nie siedzieć jak kołek. Wciąż nie byłam głodna, ale jeśli oni coś zamówią, będę musiała pójść w ich ślady. W razie czego upatrzyłam sobie jajka na grzankach, z serem i ziołami, do tego kilka kawałków melona i świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy.
-Jared zapewne powiedział ci, dlaczego musimy się spotkać?- Emma ruszyła do ataku.
-Tak. Wiem, że muszę podpisać jakieś papiery, żeby z wami lecieć.- Odpowiedziałam, odkładając kartę.
-Właśnie. Zanim zamówimy lunch, chcę, żebyś przejrzała umowę, na podstawie której zostajesz zatrudniona.- Mówiąc, wyjęła z przepastnej torebki teczkę z dokumentami.- Oba egzemplarze zawierają te same punkty. W wolnych miejscach muszę wpisać opowiednie dane, takie jak numer twojego ubezpieczenia, adres, numer telefonu...
-Nie mam telefonu. Zgubiłam.- Wzięłam od niej złożony z trzech zadrukowanych drobno kartek dokument, ale Jr wyjął mi go z rąk i zaczął przeglądać.
-To zwykła umowa, taka, jaką dostaje każdy nowy pracownik. Wyszczególniono w niej kilka warunków, jak na przykład to, że jako kierowca musisz być dyspozycyjna przez całą dobę i nie wolno ci pić alkoholu, o ile nie wyrażę na to zgody jako twój bezpośredni przełożony.- Powiedział, patrząc na mnie znad papierów.- Umowa zobowiązuje cię też do zachowania w tajemnicy wszystkiego, co widzisz i o czym mówię ja, lub ktokolwiek z zespołu i moich współpracowników. Nie wolno ci udzielać żadnych informacji mediom, a także osobom prywatnym.- Uśmiechnął się.- Rozumiesz, muszę jakoś chronić swoje życie osobiste.
-Jakoś nie widzę siebie, biegającej po ulicach i krzyczącej do wszystkich, że pracuję u Leto.- Wtraciłam.
-Ten warunek jest nieodłączną częścią każdej umowy, jaką zawieramy, a jego złamanie pociąga za sobą odpowiedzialność przed sądem, radzę więc uważać, co będziesz robić po jej podpisaniu.- Emma włączyła się do rozmowy.- Gdybyś przyjmowała się do pracy w jakimkolwiek przedsiębiorstwie, czy nawet zwykłej firmie, tam również natrafisz na podobne warunki, więc nie uważaj tego za brak zaufania z naszej strony. Tak więc: jeśli podczas wypełniania swoich obowiązków przytrafi cię coś dziwnego, jak choćby zobaczenie któregoś z chłopców w niezbyt korzystnej sytuacji, nie będzie ci wolno powiedzieć o tym komukolwiek spoza ekipy przez okres pięciu lat od dnia, w którym podpiszesz umowę, czyli od dziś.
-Poza tym w umowie jest też punkt, który mówi o twoim wynagrodzeniu za pracę, płaconym w tygodniówkach. Nie odlicza się od tego kosztów przelotów i noclegów w hotelach. Dodatkowo będziesz ubezpieczona od nieszczęśliwych wypadków, musisz tylko wskazać beneficjenta, któremu towarzystwo wypłaci odszkodowanie na wypadek twojej śmierci. Wiesz, w razie, gdyby samolot spadł, czy coś. Ja wskazałem matkę.- Jared nie dał mi ochłonąć po jednym, natychmiast dodając drugie.
Słuchałam ich, mówiących na zmianę, przedstawiających mi kolejne punkty umowy. Miałam wrażenie, że chcą zarzucić mnie informacjami szybciej, niż dam radę je przyjąć i zrozumieć. Czy to był jakiś rodzaj testu, który powinnam zdać, żeby być przyjętą do ich grona? Wyglądało to, jakby chcięli mnie ogłupić, ale po co mieliby to robić, skoro dali mi umowę do przeczytania? Nie mogło ukrywać się w niej nic, żaden haczyk na mnie, bo od razu bym go zauważyła. Może chcieli sprawdzić, czy jestem naiwna i podpiszę bez czytania, zdawszy się na to, co mówią? Jeśli tak...
-Cicho.- Podniosłam dłoń, urywając rozmowę. Odebrałam Jr papiery i zagłębiłam się w lekturze.
Tak, jak się spodziewałam, wszystko napisane było językiem prawniczym, dla laika w połowie niezrozumiałym. W niektórych punktach podpierano się nawet jakimiś paragrafami, nic mi nie mówiącymi odnośnikami do odpowiednich ustępów w jakimś kodeksie, większa część jednak była łatwa do zrozumienia. Nie podobał mi się co prawda punkt, który mówił o konsekwencjach zerwania przeze mnie umowy bez szczególnych przyczyn, ale nie zamierzałam odejść z pracy przed czasem, więc w zasadzie ów punkt mnie nie dotyczył.
-Wszystko jasne?- Emma uśmiechnęła się do mnie, gdy tylko podniosłam głowę znad swojej kopii umowy.- Jakieś pytania?
-Nie mam żadnych pytań.- Sięgnęłam do plecaczka i podałam jej dokumenty, by mogła wpisać moje dane na obu egzemplarzach. Potem, czując się tak, jakbym dokonywała czegoś wzniosłego, złożyłam podpisy we wskazanych przez nią miejscach. Jr zrobił to samo i po chwili trzymałam w dłoni swój pierwszy w życiu poważny kontrakt. Schowałam go, starając się nie pozaginać rogów, i myśląc, że zostawię go sobie na pamiątkę, żeby kiedyś, w przyszłości, móc wyjąć go z zakamarków szuflady i przypomnieć sobie dzisiejszy dzień.
Siedzieliśmy w restauracji jeszcze przez dobrą godzinę, najpierw przy lunchu, potem popijając kawkę. Niewiele się odzywałam, nie będąc w większości tematów, jakie poruszali Emma i Jr. Przyglądałam im się, jak rozmawiali z sobą, i nie mogłam nie zauważyć, że byli jak para doskonale z sobą zgranych przyjaciół, a nawet partnerów. Nie tylko biznesowych.
Zastanawiające było to, jak się do siebie odnosili. Miałam wrażenie, że między nimi istnieje jakiś rodzaj więzi, o której ludzie tacy jak ja nie mają pojęcia. W ich słowach nie było żadnych podtekstów ani dwuznaczności, a jednak wyglądało to tak, jakby byli z sobą bliżej, niż wydawało się to na pierwszy rzut oka.
Śmieszne, ale poczułam się zazdrosna. Nie wiem nawet, z jakiego powodu, bo nie uważałam Jareda za człowieka, z którym mogłoby łączyć mnie coś więcej, niż interes, jaki mieliśmy do załatwienia. I ewentualnie sympatia, jaką mogę obdarzyć obojętnego mi poza tym faceta. Wiedziałam, byłam pewna, że nigdy się w nim nie zakocham, i że on również nie zapała do mnie gorącym uczuciem. To było po prostu niemożliwe przy różnicach, jakie między nami istniały. Mniejsza o wiek, o to, że byłam prawie o połowę od niego młodsza. Mniejsza o to, że on był bogaty i sławny, a ja biedna i nieznana nikomu. Chodziło o to, że nie widziałam w nim obiektu, w którym mogłabym ulokować swoją miłość. Nie, zdecydowanie Jr nie był mężczyzną dla mnie. Jak i ja nie byłam dziewczyną dla niego. Ta świadomość nie sprawiała mi przykrości, wręcz przeciwnie: dzięki niej mogłam spokojniej i trzeźwiej patrzeć na wszystko, co miało się stać. Zgodzić się z tym, że dokonawszy pewnego wyboru muszę być przygotowana na związane z nim konsekwencje.
Podpisanie umowy, choć samo w sobie nie było raczej niczym szczególnym, zmieniło odrobinę moje podejście do siebie. Wciąż byłam dziwką, ale teraz awansowałam we własnych oczach o jeden szczebelek na drabinie, której się uczepiłam. Miałam legalną pracę w miejscu, którego zazdrościłoby mi wiele osób. Miałam przebywać w towarzystwie ludzi, którzy stali na szczycie. W pewnym stopniu musiano się ze mną liczyć. Ale najważniejszą sprawą stało się to, że dla Jr byłam pierwszą dziwką, z jaką miał się zadać. Niemal o tym zapomniałam, zajęta robieniem sobie ciągłych wyrzutów. Tymczasem nie tylko ja miałam swój debiut, ale i facet, który mnie kupił.
Musisz mieć w sobie coś naprawdę wyjątkowego, na co się skusił.
Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? Z jakich powodów nie uświadamiałam sobie, że skoro nigdy wcześniej nie płacił za seks, musiał zobaczyć we mnie coś, co nie dało mu przejść obok mnie obojętnie? Mówił, że to moje nogi, ale czy dla nich zrobiłoby coś, czego nie robił do tej pory?
Spojrzałam z ukosa na zajętego rozmową Jareda. Siedział blisko, jego krzesełko prawie stykało się z moim. Odchyliłam się na oparcie i zerknęłam w dół, rozważając w myślach, czy mogę…
Poprawiłam się i siadłam tak, by moje kolano dotykało uda Jr. Niemal wbiłam je w jego ciało, co musiał zauważyć, jeśli nie cierpiał na znieczulający go od pasa w dół paraliż.
W pierwszej chwili nie zareagował. Dalej rozmawiał z Emmą tak, jakby nic się nie stało. Potem jednak i on odchylił się w tył, siadając szeroko z rękami opuszczonymi w dół. Lewa po kilku sekundach znalazła się na mojej nodze i zaczęła od niechcenia masować ją i uciskać lekko, pełznąc powoli na wewnętrzną stronę uda i w górę. Co ciekawsze, gdy zawędrowała do jego połowy, Jared wyraźnie stracił koncentrację i wyglądał na nieco rozkojarzonego. Kilka centymetrów wyżej i zaczął zerkać na wyświetlacz telefonu, po czym stwierdził, że ma jeszcze do załatwienia kilka spraw i powinniśmy się zbierać.
Ja, oczywiście, przez cały ten czas wyglądałam niewinnie, a nawet pokusiłam się o minę osoby znudzonej, nie będącej w temacie i marzącej tylko o znalezieniu się w każdym innym miejscu, ale w środku buzowało we mnie jedno: to działa!
Boże, czyżbym przez przypadek odkryła, że mam swego rodzaju władzę nad Jaredem i jego zachowaniem, a także to, że mogę wpływać na niego, używając do tego metod niezbyt wzniosłych, ale jakże skutecznych?
Oczywiście, że wiedziałam, jaki efekt może wywołać dziewczyna, jeśli posłuży się swoim ciałem, jego pokazywaniem, ale do głowy mi nigdy nie przyszło, by samej próbować to robić. Nigdy nie zjawiłam się w szkole z olbrzymim, eksponującym piersi dekoltem, ani w bardziej wyzywającej spódniczce. Nie nosiłam legginsów, opinających pośladki i prawie wbijających się szwem między uda. Po prostu nie robiłam tych wszystkich rzeczy, które robiły inne, bardziej śmiałe i pozbawione hamulców dziewczyny. Może dlatego ja na swoje oceny musiałam pracować ciężej, niż one?
Nieważne. Nie zamierzałam wykorzystywać tego, że podobałam się Jr. Czułabym się z tym źle. We własnych oczach stałabym się dziwką o sto procent większą, niż byłam. Nie chciałam tego. Chciałam wyjść z całej sytuacji z sumieniem tak czystym, jak tylko mogłam. Miało zostać skalane, ale nie potrzebowałam gnoić go jeszcze bardziej.
Dlaczego tak ciężko przychodziło mi pogodzić się z tym, że pierwszy raz pójdę do łóżka po to, żeby wyciągnąć z tego materialne korzyści? Po co wracałam do myślenia o tym, i nie dawałam sama sobie spokoju, tylko dręczyłam się i dręczyłam, jakby miało mi to pomóc? Ot, głupie wyrzuty wobec siebie, niepotrzebne tak naprawdę ani trochę. Bo skoro powiedziałam „A” i podpisałam umowę…
Pożegnaliśmy się z Emmą koło trzeciej i ruszyliśmy „w miasto”. Jared rzeczywiście miał coś do załatwienia: okazało się, że musiał odebrać z poczty pierwsze przesyłki z zamówionymi przeze mnie ciuchami. Adresowane były na niego, nie na mnie, więc sama nie mogłabym ich podjąć. Chciałam iść po nie razem z nim, ale pokręcił głową.
-Zostań. I nie wysiadaj z samochodu.- Zakomenderował, nim wyszedł na chodnik.- Chyba że chcesz, żeby jakiś ciekawski przechodzień zrobił ci ze mną kilka zdjęć, a potem dociekał gdzieś na jakiejś stronie w internecie, kim jest młoda, seksowna blondynka, towarzysząca Jaredowi Leto, i dlaczego on niesie paczki z nalepką sklepu wysyłkowego dla pań. W mig zrobiliby z nas parę i musiałbym dementować plotki.
-Chyba nie powiedziałbyś, że…- Mój zapał od razu ostygł i odechciało mi się wytykać nos za drzwi Merca.
-Nie wiem, co bym powiedział, a co oni sami by sobie dośpiewali. O ile się nie mylę, nie chciałaś, żeby coś dotarło do twojej rodziny?- Otworzył portfel, czegoś w nim szukając.
-I to jak nie chcę.- Westchnęłam zrezygnowana.
Faktycznie nie chciałam ryzykować, że moje zdjęcia z Jr ukażą się gdzieś i ktoś z moich znajomych je zobaczy. Po moim powrocie zaczęliby się dopytywać, i przypuszczam, że gdybym nawet pokazała im umowę o pracę, podejrzewaliby mnie o to, że spałam z Leto. Tym bardziej, że wyjeżdżałam z miasteczka jako zatwardziała dziewica, a wrócę… Pierwszy chłopak, z którym kiedyś pozwoliłabym sobie na seks, tylko utwierdziłby się w przekonaniu, że dałam Jaredowi, a przecież kiedyś musiałam związać się z kimś na stałe.
Czekanie na Jareda upłynęło mi na rozmyślaniach o przyszłości. Nie planowałam niczego szczególnego. Nie marzyłam już o cudach. Pobyt w LA skutecznie oduczył mnie marzyć i pokazał, że lepiej nie nabijać sobie głowy głupotami. Chciałam tylko wrócić do domu, do rodziców, odłożyć zarobione pieniądze na czarną godzinę, znaleźć pracę, znów mieć znajomych, z którymi będę spędzać weekendowe popołudnia… Kiedyś spotkać kogoś, przy kim moje zimne serce obudzi się i zabije mocniej, potem, o ile wszystko pójdzie dobrze, stworzyć z tym kimś rodzinę. Nie za wcześnie, dopiero za kilka lat, gdy dojrzeję i do końca ustalę swoje życiowe priorytety. Bo o tym, że już nigdy nie zachce mi się wyruszać w poszukiwaniu szczęścia, wiedziałam doskonale.
Z myśli wyrwał mnie widok Jareda, wychodzącego z poczty z kilkoma paczkami, niesionymi pod pachą i w rękach. Wyglądał z nimi śmiesznie, taki chudy i niepozorny, z łopoczącymi na wietrze połami cienkiej koszuli, którą zarzucił na wycięty nisko podkoszulek. Dobrze, że włosy miał związane, bo pewnie nie widziałby nic przed sobą, nie mając czym odgarnąć ich z twarzy.
Pogubi paczki, czy doniesie je do wozu bez przygód? Znając pokrętną logikę, jaką kierowało się życie, wiedziałam, że gdyby zgubił jedno pudełko, reszta posypałaby się od razu, gdyby chciał podnieść pierwsze.
Jakoś doczłapał do samochodu, udało mu się nawet otworzyć tylne drzwi i wrzucić pakunki na siedzenie. Właśnie miał wsiąść z przodu, gdy gdzieś w pobliżu rozległ się przejmujący do kości pisk i jakaś dziewczynka, w wieku może dwunastu lat, wrzasnęła na całe gardło „JARED!”. Zanim Jr drgnął, mała dopadła go i uwiesiła się na nim jak rzep. Przez dobre parę minut nie chciała dać mu spokoju, trzymała go w uścisku, jak w imadle, a odciągana przez rodzicielkę, płakała. Przysięgam, że łzy płynęły jej po policzkach, jakby doświadczyła czegoś nieziemskiego, co zmieni jej życie w pasmo ciągłych sukcesów.
Jared wskoczył na siedzenie z szybkością, o jaką go nie podejrzewałam, i mocno zatrzasnął za sobą drzwi wozu. Był potargany, po prostu wyglądał, jakby przeszło po nim lokalne tornado. Włosy wymykały mu się spod gumki, koszula wisiała krzywo, zdjęta z jednego ramienia, podkoszulek pod nią przekrzywił się, przez co na wierzch wylazły mu żebra i lewy sutek.
Zaczęłam się śmiać i chichotałam, jadąc w stronę „naszej” dzielnicy. Jr nie odzywał się słowem, ale nie opieprzył mnie, więc chyba nie czuł się urażony moją wesołością. Znalazł sobie inne zajęcie i pisał coś w wyjętym ze schowka notesie.
-Zajedziesz do hipermarketu.- Powiedział, wyrywając zapisaną kartkę.- Zrobisz zakupy, przygotowałem ci listę. Zapłacisz kartą, na dole masz do niej PIN.
-Ok.- Zgodziłam się bez oporów, słysząc stanowczość w jego głosie. Najwyraźniej nie spodziewał się sprzeciwu, więc go nie napotkał. Być może mocowanie się z fanką wyprowadziło go z równowagi, albo to, że się z niego śmiałam trochę go zdenerwowało, dlatego wolałam nie drażnić go wykłócaniem się o to, czy chce mi się łazić po sklepie, czy nie. Tak czy tak, jego uprzedni dobry nastrój przeszedł do historii i pomyślałam nawet, parafrazując znane powiedzonko, że „Leto zmiennym jest”.
Zatrzymałam Merca w cieniu przy bocznej ścianie najbliższego marketu, wzięłam kartę i listę, i poszłam wypełnić wolę swojego pracodawcy. Praktycznie rzecz biorąc, zrobienie zakupów było pierwszym prawdziwym zadaniem, jakie mi zlecił od chwili podpisania umowy. Chodząc między pełnymi towarów półkami i wrzucając do koszyka kolejne produkty, zarabiałam na życie. Dziwnie było zdać sobie z tego sprawę, ale przecież sama podpisałam zgodę na bycie do dyspozycji Jareda przez całą dobę, by móc go wozić i by „wypełniać inne drobne posługi”.
Wypełnienie pierwszej zajęło mi nieco mniej niż godzinę. Gdy wróciłam do wozu, pchając przed sobą wypełniony zakupami wózek, Jr siedział w otwartych drzwiach z kubkiem kawy w jednej i telefonem w drugiej ręce. Znów wyglądał jak człowiek, włosy miał nienagannie ulizane i ściśnięte gumką, koszulę zapiętą.
-Długo.- Mruknął na mój widok.
-Kolejki.- Wyjaśniłam, otwierając bagażnik.
Nie ruszył się, żeby mi pomóc, siedział sobie, popijał kawkę i klepał w klawiaturę telefonu. Karał mnie za opieszałość, czy tylko był sobą i nie fatygował tyłka, mając kogoś, kto odwali za niego robotę? Mniejsza z tym, pakowanie zakupów nie było aż takim wyzwaniem, żebym nie mogła temu podołać. Poza tym ZARABIAŁAM, robiąc to, co być może robiłabym w zwykły dzień, będąc w domu.
-Już wszystko, czy jeszcze jest coś do załatwienia po drodze?- Spytałam, gdy odwiozłam pusty kosz i siadłam za kierownicą.
-Wszystko. Możemy wracać.- Jr usiadł prosto i zapiął pas, nie odrywając wzroku od przyklejonego do dłoni Blackberry. Z ciekawości zerknęłam na wyświetlacz, chcąc wiedzieć, co tak bardzo absorbuje jego uwagę, i zdumiałam się, widząc, że mój szef siedzi na Twitterze. Tylko tyle zdążyłam zauważyć, nim przykrył telefon drugą ręką.
-Co to za zaglądanie?- Spytał, posyłając mi sójkę w bok, aż zwinęłam się w pół.
-Weź, to łaskocze.
-Masz łaskotki? Uwielbiam dziewczyny z łaskotkami.- Jr rozpromienił się nagle. Odłożył telefon, najwyraźniej tracąc zainteresowanie rozmową z kimś tam w sieci.
-Mam. Cholerne przekleństwo je mieć. Nie cierpię, gdy ktoś zaczyna mnie łaskotać i robi to specjalnie. Po czasie to zaczyna boleć, że nie powiem już, jaki człowiek robi się słaby od śmiechu.- Powiedziałam, chcąc od razu dać mu do zrozumienia, żeby nawet nie próbował. I tak wiedziałam, że to zrobi, jego mina mówiła o tym wystarczająco jasno. Cóż, w takim razie muszę być czujna, zwarta i gotowa odeprzeć atak.
O ile będzie mi się chciało, bo czułam się zmęczona po kilku godzinach „pracy”. Najnormalniej w świecie marzyłam o powrocie do domu, ciepłej kąpieli i możliwości odpoczynku, a nawet o drzemce. Nic tak by mnie nie uradowało, jak godzinka albo dwie błogiego nicnierobienia.
Dotarliśmy do chaty po piątej. Z ulgą wysiadłam z samochodu i odetchnęłam pełną piersią, z niechęcią myśląc o tym, że trzeba jeszcze wnieść do domu wszystkie zakupy, łącznie z moimi ciuchami.
Na szczęście Jr wziął z sobą większość tego, co było w bagażniku, zostawiając mi zaledwie trzy niewielkie torby. Zawlokłam je do kuchni, z radością zostawiając je na stole. Jr chował już to, co przyniósł, więc nie zamierzałam odbierać mu tej przyjemności. Już miałam wyjść, gdy coś zwróciło moją uwagę: niewielka czerwona plama na jego koszuli, na wysokości lewej łopatki. Wyglądała jak świeża krew.
-Jared, uderzyłeś się w plecy?- Podeszłam do niego, dotykając plamy. Była mokra.- Krwawisz.- Pokazałam mu umazane opuszki.
-Nie, ale chyba ta dziewczynka mnie podrapała.- Kręcił głową, próbując chyba zobaczyć, co mu jest.
-Jeśli chcesz, mogę to obejrzeć.- Zaoferowałam pomoc.
-Byłoby miło. Nie chcę dostać zakażenia.- Nim skończył mówić, zdążył rozebrać się do pasa.
-Fuj, musiała mieć ostre pazurki, rozorała ci skórę na parę centymetrów.- Stwierdziłam, widząc długie zadrapanie, ciągnące się od szczytu łopatki w stronę kręgosłupa.- Często zdarzają ci się takie sytuacje?- Byłam ciekawa. Mówił, że jego życie nie wygląda tak pięknie, jak wydaje się przeciętniakom, ale dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo ma przerąbane.
-Bywa.- Wzruszył ramionami.
-Aż dziwne, że cały nie jesteś w bliznach.- Mruknęłam, przemywając okolice rany wyjętą z apteczki wodą utlenioną.- Może zaboleć.- Ostrzegłam, nim polałam samo zadrapanie, trzymając pod nim zwitek gazy, by zakrwawiona ciecz nie poplamiła mu spodni.
Robiąc to, przyglądałam się jego plecom, mając je tuż przed oczami. Czułam nawet zapach, jaki wokół siebie roztaczał, nie słodką woń kosmetyków a tę, którą wydzielało jego ciało. Była przyjemna. Zaskakująco przyjemna i niepokojąca. Odsunęłam się, nie chcąc jej czuć, bo budziła we mnie obce, dziwne odczucia i tęsknotę za czymś nieznanym.
Pamiętasz, jak cię dotykał?
Miałam ochotę mocno się uszczypnąć, zła o to, że pamięć podsuwa mi niechciane wspomnienia. To było złośliwe i nieuczciwe. Znów zdradzałam sama siebie?
Pospiesznie nałożyłam opatrunek na zadrapanie i schowałam apteczkę na miejsce.
-Gotowe. Idę do siebie, jestem zmęczona. Nie chce mi się nawet mierzyć ubrań, w ogóle nie chce mi się wynosić ich na górę. Później to zrobię.- Oznajmiłam, wychodząc z kuchni. Nawet nie fatygowałam się sprawdzić, co na to Jr. Chciałam tylko znaleźć się u siebie. Sama.
Nie wiem, kiedy zasnęłam, leżąc w łóżku po szybkiej kąpieli i pozwalając myślom szybować we własnym tempie i szyku. Obudziłam się, gdy było prawie ciemno. Przespałam całe popołudnie? Życie w luksusie naprawdę potrafi człowieka rozleniwić.
Dom był cichy, światła wszędzie pogaszone. Najwyraźniej Jr też wolał zaszyć się u siebie, biorąc przykład ze swojej nowej pracownicy. Może nawet spał już i jutro zerwie mnie o świcie, każąc zawieźć się gdzieś, gdzie ma swoje sprawy do załatwienia? Wygodny się zrobił. Już to, że siadł dziś w samochodzie z tyłu, było dla mnie wystarczająco jasne.
Zdjęłam koszulkę, w której spałam, i narzuciłam inną, po czym zeszłam na palcach na dół, chcąc po cichu zrobić sobie coś do jedzenia. Mimo późnej pory byłam głodna i wiedziałam, że nie zasnę, jeśli nie zjem kolacji.
Zadowoliłam się dwoma kanapkami z pomidorem, kiwi i kawałkiem arbuza. Wciąż jeszcze jadałam mało, więc starałam się, żeby moje posiłki były w miarę zdrowe, zaspokajając zapotrzebowanie na witaminy.
Najedzona ruszyłam na górę, ale cofnęłam się, widząc smużkę światła w niedomkniętych drzwach jednego z pomieszczeń na parterze. Nie wiedziałam, co w nim jest, ale postanowiłam zajrzeć tam, mając ku temu okazję. Podeszłam na palcach i przystanęłam, zerkając jednym okiem do środka. Niewiele widziałam. Fragment białej ściany i kawałek oszklonej szafki, w której leżały jakieś książki. Panowała cisza, jakby w pokoju nie było nikogo, więc pchnęłam odrobinę drzwi, chcąc zobaczyć więcej.
Pomieszczenie wyglądało na gabinet, i chyba nim było. Kilka szafek, biurko, fotel... Na biurku sterta papierów. I rzeczywiście, nikogo w środku. Może Jr siedział tu, potem poczuł się śpiący i poszedł do siebie, zapominając o zgaszeniu światła? Zaciekawiona podeszłam do biurka, patrząc na leżące na nim papiery. To były jakiś rachunki, wydruki z elektrowni czy coś. Odsunęłam ten, który leżał na wierzchu, potem następny... Widziałam na każdym kolejnym nazwisko Leto. Pochodziły z różnych miejsc i dotyczyły różnych spraw. Opłata za energię elektryczną, za wodę, podatek od gruntu, ubezpieczenie domu, wpłata na polisę. Rachunek, wystawiony przez firmę, która sprzątała dom Jr. Rachunek z pralni. Rachunek z firmy, zajmującej się pielęgnacją zieleni wokół posiadłości. Lista wypłat dla pracowników. Pomijając sprzątaczki i ogrodników, były to zwykłe sprawy, jakie mieli wszyscy inni, zwykli ludzie.
Złożyłam papiery tak, jak leżały, nie chcąc zostawiać po sobie śladów, i zaczęłam oglądać wiszące na ścianie zdjęcia. Na każdym był Jared, różniąc się na poszczególnych wiekiem i wyglądem. On z Shannonem. On z tym drugim facetem z zespołu. Z kimś, kogo nie kojarzyłam. I z Emmą.
Na kilku fotografiach oboje byli młodsi, ale już wtedy widać było, że dobrze się czują w swoim towarzystwie. Na jednym Jr całował ją w policzek. Na innym stali objęci. Dopiero na tych, na których byli starsi, trzymali się bardziej na dystans. Przyjaciele, współpracownicy czy...
Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia gabinetu i zamarłam. W drzwiach stał Jr, patrząc na mnie z uniesioną nieco lewą brwią. Miał na sobie tylko bokserki, nic poza tym. Gdzieś przez głowę przemknęła mi znów myśl, że jako jedyna w tej chwili mam okazję zobaczyć go prywatnie, że tak powiem: w cywilkach.
-Myślałam, że śpisz, i zapomniałeś zgasić tu światło.- Bąknęłam, czerwieniąc się.
-Byłem w toalecie.- Wszedł, zamykając za sobą drzwi.- Oglądałaś zdjęcia?
-Tak.- Zerknęłam na to, na którym czulił się do Emmy.- Wybacz ciekawość, ale czy wy kiedyś...?
-Nie. W którymś momencie było blisko, ale stwierdziliśmy, że albo razem pracujemy, albo...- Wruszył ramionami.- Emma wybrała pracę. Nie mam jej tego za złe, prawdopodobnie wyszło to nam na dobre. Nie mam ani czasu, ani głowy do stałych związków. Lepiej, że zostaliśmy przyjaciółmi. Ona robi karierę, ja mam doskonałą asystentkę.
-Byłeś w niej zakochany?- Nie wiem, dlaczego o to spytałam. Nie powinno mnie to interesować, ale skoro on otwarcie o tym mówił, szłam za ciosem.
-Nie.- Rzucił niedbałym tonem. Kłamał?- Skoro już tu jesteś, możesz zerknąć na to zadrapanie? Mam wrażenie, że spuchło. Dobrze je odkaziłaś?- Odwrócił się, wstawiając do mnie plecy.
Odkleiłam kawałek opatrunku.
-W porządku, nie spuchło. Zrobił się strupek, więc nie ma infekcji.- Przykleiłam plaster na miejsce.- Pójdę już lepiej...- Wyminęłam go, kierując się do wyjścia.
-Nie.- Złapał mnie w pół i przyciągnął do siebie, cofając się o krok do biurka. Przycisnął mnie mocno, opierając mi brodę o ramię.- Nie pójdziesz. Jeszcze.- Trzymając mnie jedną ręką, drugą położył mi na udzie i przesunął w górę, podciągając mi koszulkę. Niemal błogosławiłam to, że miałam na sobie majtki, choć dla niego nie były pewnie wielką przeszkodą, skoro poradził sobie z szortami.
-Jared, chcę iść do łóżka.
-Tak ci się do tego spieszy?- Mruknął mi do ucha.- Pójdziemy, ale nie dziś i nie jutro. Wcześniej możemy trochę się zabawić, prawda?
-Wiesz, że nie o to mi chodziło.- Złapałam go za rękę, zatrzymując ją tuż pod piersią.- Źle się wyraziłam. Chcę iść spać.
-Nie wyspałaś się?- Bez trudu oswobodził dłoń i odwrócił mnie twarzą do siebie.- Powiedz mi, Ellie, czego tak naprawdę chcesz?- Zmrużył odrobinę oczy, patrząc na mnie.- Wiesz, z czym łączy się twoja obecność w moim domu. Wiesz, dlaczego dostałaś pracę. Więc, do diabła. po co strugasz aż tak niewinną?
-Nikogo nie  strugam!- Szarpnęłam się, urażona jego zatrzutem. Zrobiło mi się przykro, bo zostałam oskarżona o udawanie, choć byłam z nim szczera.
-Jasne. Nie pieprzyłaś się nigdy, co potwierdził lekarz. Dobrze. O to mi chodziło. Ale po co przesadzasz?
-Jared, niczego nie udaję.- Opuściłam wzrok, ale zaraz podniosłam go, nabierając odwagi.- Nikt wcześniej nie widział mnie nago, Nikt mnie nie dotykał. Ja też nigdy nie dotykałam żadnego mężczyzny. Moje doświadczenia są praktycznie zerowe. Umiem się całować, ale to wszystko, co potrafię. Resztę znam tylko z teorii, i nie dlatego, że nie miałam okazji poznać tej sfery życia, ale z własnego wyboru.- Czułam napływające do oczu łzy. Było mi wstyd, że musiałam mu to wszystko powiedzieć, ale nie miałam wyjścia. Zmusił mnie do tego swoimi słowami. Nie chciałam, żeby uważał mnie za oszustkę. Wolałam się ośmieszyć, niż zasłużyć na miano kłamcy.- Czy teraz mogę pójść do siebie?
Jared długo mi się przyglądał. Patrzył na mnie jak na obiekt, który ogląda się pod mikroskopem, podziwiając jego inność. Jakby widział kosmitkę, podszywającą się pod ludzką istotę.
-Nie wiem czemu, ale ci wierzę.- Powiedział w końcu, opuszczajac ręce.- A skoro jesteś aż tak zielona...- Uśmiechnął się przebiegle.- Znasz określenie "kumulacja"? Oznacza trafienie wyjątkowo wysokiej wygranej w grze losowej. Dodatkowy bonus. Chyba właśnie trafiłem kumulację.- Objął mnie, pocałował w policzek i starł mi kciukiem wilgoć spod oczu.- Idź spać.
Poszłam. Z ogromną ulgą, szczęśliwa, zawstydzona, pełna żalu. Wszystko naraz. Najgorsze jednak było to, że czułam się też zawiedziona.
Szkoda, że ustąpił, prawda?


                                                                   *****

Nie bijcie. Skrytykujcie, ale nie bijcie, bo od byle czego dostaję siniaki a nie chcę wyglądać jak ofiara przemocy domowej.
Wiem, że miałam zamieścić rozdział parę godzin wcześniej, ale nie miałam pojęcia, że familia wymyśli mi tyle różnych atrakcji. Od teraz nie będę już zapowiadać się z rozdziałami na daną porę. To mija się z celem, jeśli z przyczyn odgórnych nie mogę wywiązać się z obietnicy. 
Wybaczcie też brak zapowiadanej sceny dla dorosłych. W ostatniej chwili postanowiłam zastąpić ją czymś innym, co będzie mi potrzebne do dalszej akcji. Teraz bez problemów będę mogła seksić Ellie na rózne sposoby, dając Jr pole do popisu. 
No dobrze, oddaję się Waszej krytyce.
Yas.

18 komentarzy:

  1. Jak mozey bic tak kochana osobke jaka jest Yas? No jak? Nie da sie.
    Emma! Nie wiedziec czemu bardzo ja lubie, i jesli to nie jest tylko przykrywka (w sensie sposob w jaki ja teraz przedstawilas) to twoja tez polubie. :3
    no i oczywiscie ubolewam nad przesunieciem TEJ sceny. :D Ale jak mus to mus, poczekam.
    Pozdrawiam,
    Lidka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie lańska, uff...
      Nie, to żadna przykrywka. Pierwsze spotkanie z Emmą pokazało, że to rzeczowa, konkretna osoba, z poczuciem humoru. Taka zostanie, choć może chwilami nieco ostudzić gorącą głowę młodej. Ale ktoś musi to zrobić, wiadomo, jacy są młodzi.
      Scenę przesunęłam, bo chciałam wyjaśnić Jr, co i jak. Teraz chłop ma, jak sam powiedział, kumulację, a co za tym idzie, zabawa będzie jeszcze smakowitsza.
      Miłej niedzieli :)
      Yas.

      Usuń
  2. No wlasnie tak czytam i czytam a tu nic. Szkoda, ale poczekam :D Ellie to chyba sie zaczyna podobac, to jak w tej knajpie prowokowala go no no. Chyba sie rozkreca. A ona juz zaczela brac te tabletki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jacy nienasyceni ;)
      Ellie ma trochę pod górkę. Odkryła, że może mieć swój wpływ na Jr, ale boi się używać swoich "mocy". Wciąż jeszcze gnębi ją sumienie. Może, jeśli Jr postąpi mądrze, dziewczę pozbędzie się wyrzutów, i pójdzie na całość. Tak czy inaczej, czeka ją teraz edukacja z jego strony.
      Nie, jeszcze nie bierze, może zacząć dopiero, jak dostanie okres. Prochy zawsze zaczyna się brać od pierwszego dnia. A Ellie ma do tego jeszcze około dwóch tygodni, więc siłą rzeczy będzie gotowa do konsumpcji dopiero w Europie.
      Sama jestem ciekawa, co Jared wymyśli na tę szczególną okazję i gdzie weźmie to, co kupił :)
      Yas.

      Usuń
  3. Stwierdzenie „moją prawą ręką” tylko mi jakoś dziwnie się skojarzyło porównując do wcześniejszych rozmyślań Ellie o tym, co Jr. robił w basenie? Przez to opowiadanie mam skojarzenia z rzeczami, w których normalny człowiek ich nie dostrzega. Co ze mną nie tak?
    Ten Jared i tak wydaje mi się lekko zboczony przez fakt, że jestem w podobnym wieku co Ellie i wizja przystawiającego się do mnie faceta w wieku mojego ojca jest dla mnie troszeczkę obleśna. Ale i tak to czytam. Powtarzam; co ze mną jest nie tak :P?
    Krótko, nie treściwie, ale przeczytałam już dawno i choć jestem zalatana, a kot odgryza mi stope, to wyskrobałam to coś żeby później nie zapomnieć, że nie skomentowałam.
    - Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dzięki. Już myślałam, że wszyscy poobrażali się na mnie o to, że w tym rozdziale nie ma seksu. Będzie w następnym.
      Skojarzenia same przychodzą do głowy, nic się na to nie poradzi. Ile musi ich mieć biedna Ellie, to szkoda mówić. Wszędzie Jared :)
      Yup, rzeczywiście jest w tym coś obleśnego, w myśli o różnicy wieku między nimi. I w tym, że w zasadzie Jr osacza ją swoją osobą, nawet gdy nie ma go w pobliżu. Ze mną też musi być coś nie tak, skoro mnie to kręci :)
      Yas.

      Usuń
  4. Właśnie przeczytałam rozdział, miałam skomentować dopiero jutro, ale jednak wolę na świeżaka:)
    Zdrada. Ciało Ellie zdradziło ją, bo ewidentnie pragnie dotyku Jareda, chociaż umysł myśli zupełnie coś innego. Ta dziewczyna jest pełna sprzeczności. „Sprzedaje się”, ale jednocześnie chce korzystać z tego, co daje jej los. Nie mam jej tego za złe, wręcz przeciwnie, na jej miejscu pewnie sama bym próbowała wyciągnąć jak najwięcej możliwych korzyści z sytuacji, w której bym się znalazła. Ciężka noc, a tu Jared na parapecie. Uwielbiam to jego „podglądactwo”. Uwielbiam, jak ją obserwuje, jak z chwili na chwilę potrafi zawstydzić. Pradopodobnie jest znudzonym gwiazdorzyną, ale zrobiłaś go tutaj takim, że nie sposób go nie lubić ( przynajmniej ja tak czuję). Jeszcze nie pokazałaś nam go całego ( w sensie z zachowaniem itd.), ale to co już widzę, bardzo przypada mi do gustu. Niektóre jego zachowania mnie bawią, ale to akurat u gwiazd jest normalne. Co mnie zaskoczyło to to, że Jared nie próbował odtrącić tej dziewczynki ( to by było takie podobne do niego). Na miejscu Ellie zabiłabym go śmiechem, więc Jared powinien się cieszyć, że ona jedynie cicho chichotała. Moim zdaniem to, że Jared usiadł z tyłu samochodu, jest jedynie pokazaniem, kto jest na jakim miejscu i kto jest panem zaistniałej sytuacji. Bardzo chciałabym poznać jego wnętrze, sposób myślenia Jaya. Na razie jest w wielu momentach bardzo tajemniczy i zagadkowy, ale to właśnie jest cały jego urok.
    A „jego dziewica” po raz pierwszy wykorzystała coś, dzięki czemu chociaż trochę mogłaby zapanować nad Jaredem. Swoją kobiecość i fak, że podoba mu się. Obawiam się tylko, żeby koniec końców nie ucierpiała na tym. Ellie jest jakby nie patrzeć delikatną kobietą, w sensie nie tyle cielesnym, co psychicznym. Nie chcę, żeby Jared ją „złamał”. A może to jednak ona złamie Jareda? Wiem, że pradopodobnie mnie zaskoczysz, już nie raz to zrobiłaś:) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i na zapowiadaną scenę dla dorosłych:d
    Anonimowa od MH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thx :)
      Muszę powiedzieć, że Jr, jakiego tu kreuję, i mi przypadł do gustu. Obserwowany oczami Ellie rzeczywiście wydaje się tajemniczy i skryty, ale, jak wiadomo, z czasem odsłoni się nieco więcej.
      Jego zaczajanie się na dziewczynę, zjawianie się nagle za jej plecami, wszystko to bardzo mnie bawi. Jest takie... kocie? Drapieżne? Jakby podchodził ofiarę.
      To, dlaczego jest taki, jaki jest, gdzieś tam się wyjaśni. Zapewne na końcu, i być może z wielkim "oooo" z Waszej strony. Ale to jeszcze kawał drogi do przebycia, sporo słów do napisania, i wiele gorących scenek później. Awww, jak pomyślę, że za tydzień (najpóźniej) poczytacie o tym, jak podtatusiały (bo po 40-tce) Jared zacznie edukować młodą Ellie.... XD
      Pozdrawiam.
      Yas.

      Usuń
  5. Siedziałam wczoraj do późna, za bardzo wciągnęłam się w książkę i już w chwili, kiedy miałam kłaść się spać, weszłam na bloga, a tu co? Rozdział! :D Ale nie miałam już siły komentować, wybacz :D
    Ellie... Zasmakowała co nieco, a ciało chce więcej, więcej, więcej. Cóż, niewyżyta jest, ciało się domaga zaspokojenia, hahaha :D. Za niedługo się okaże, że będzie się tego bardziej domagać niż Jared i biedny on nie będzie jej wstanie zaspokoić. Okej, poniosło mnie trochę :D.
    Swoją drogą ludzie pewnie tak czy siak będą mówić, że taka młoda,a robi za szofera, że na pewno jest coś na rzeczy. To tak jakby bez echa nie może przejść, zbyt nierealne. Historyjka niby ułożona, ale ploty zawsze będą chodzić.
    No i tak, Jared z Emmą byli blisko. Jestem ciekawa, czy to kiedyś na powrót się w nich odezwie. Byłoby ciekawie :D.
    I miło ze strony Jaya, że traktuje Ellie tak łagodnie, tak normalnie, a nie robi z niej od razu nie wiadomo jakiej dziwki.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ellie ma, albo będzie mieć, ciężko. Właśnie przez to, że jej fizjologia ma swoje potrzeby, z którymi umysł dziewczyny się nie zgadza. Ona ich nie chce w sytuacji, w jakiej jest. Nie w tych okolicznościach. A Jared... z korzyścią dla siebie wkorzysta słaby punkt młodej. On dobrze będzie widział, co się dzieje, a że cwany jest, i doświadczony, nie będzie miał większych problemów z nakłonieniem jej do pewnych rzeczy. Poza tym on tu szefuje, tak?
      Z Emmą i ich przeszłością nie wiążę szczególnych planów. Nie chcę komplikować akcji.
      Haa, zaraz trzeba zbierać się do pracy, więc biorę tyłek w troki.
      Yas.

      Usuń
  6. Moja chęć wiedzy co będzie dalej będzie powodować moją bezsenność :D Wrzuciłaś rozdział tuż przed moim pójściem spać i czytałam go ostatecznie rano w drodze do pracy ;p Skoro umowa będzie trwała troszeczkę dłużej... To ciekawa jestem jak to będzie dalej :D I czekam na ponowne spotkanie Ellie z Shannonem. Nie powinna w sumie narzekać, bo dostaje dodatkową kasę za bycie kierowcą, a równie dobrze mógłby wielki pan Jay zażyczyć sobie, żeby bez tego siedziała za kółkiem, żeby on mógł wyciągać swoje kończyny na tylnim siedzeniu. Czekam na pierwszy koncert, który Ellie będzie mogła obejrzeć i ciekawa jestem jaka będzie jej reakcja, ale to wszystko zależy od ciebie. Życzę zajebistej weny!

    PS I mimo braku sceny dla dorosłych moim zdaniem dobrze to rozwiązałaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Scenę przełożyłam, żeby Ellie mogła powiedzieć Jaredowi, jak bardzo jest zielona, i żeby on mógł się nad tym zastanowić i opracować taktykę dalszego postępowania. Poza tym, wolę trzepnąć coś porządnego, mając na pisanie kilka dni, niż wrzucić seksik praktycznie pisany na chybcika. A do pisania biorę się już dziś :)
      Co do Shannona, to już myślę nad tym, jak przebiegnie ich drugie spotkanie. Może nie w tym najbliższym rozdziale, ale przecież później, na wyjeździe, będzie go pełno.
      Tak, Ellie obejrzy koncert, ale, kurrteczka, ja też będę musiała go obejrzeć, cnie? Żeby wiedzieć mniej więcej, o czym pisać ;)

      Usuń
  7. kurde, miałam być wcześniej, ale niestety - wakacje = więcej wolnego czasu i mniej mnie jest w domu. (;
    zaczne od początku, Emma! fajna z niej babeczka, widać, że konkretna i zna się na robocie. Polubiłam ją, nie jest jakaś przerysowana. Idealna asystentka. Szkoda, że nie wyszło J z nią. ^^ Fajny mógłby być wątek :), no ale co ja tam wiem...
    Powiem Ci, że też lekko byłam zawiedziona, że nie ma scenki erotycznej, ale może to i lepiej... Większego smaka narobisz ludziom :D w każdym razie mi zrobiłaś, jakkolwiek to brzmi ;)
    Czekam na Shannona i jego oferty, w końcu jest dziwką.. i będzie musieć go znosić..
    Czekam na kolejny, jak zawsze. ❤
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale trafiłaś w sedno, pisząc o Shannonie. Właśnie tak, Ellie będzie musiała go znosić.
      Jak łatwo się domyślić, Emmy, Shannona, Tomo i pewnie jeszcze paru osób będzie później sporo, bo przecież wybierają się w trasę razem.
      No i wreszcie dam Wam trochę seksu :)
      Pozdrawiam. Yas.

      Usuń
  8. To takie dziwne, że Jared od Van mnie tak wkurzał, a ten mnie tak ciekawi. Czasami jego zachowanie mnie wkurza i irytuje, a czasami mam uśmiech na twarzy i nie mam nic przeciwko ani jego odzywkom ani zachowaniu. Jestem ciekawa jak to będzie dalej wyglądało z kolejnymi rozdziałami. Na jego korzyść, czy wręcz odwrotnie.
    Zaoferowanie jej pracy, mimo iż jest tylko przykrywką, też jest fajne z jego strony. W końcu daje to jej możliwość i zarobienia i pozwiedzania świata. Jeszcze jak dojdą do tego te strzelające iskrami sceny to podejrzewam, że ta podróż będzie jeszcze ciekawsza. Szkoda, że nie było nic już teraz, ale jak to się mówi 'najlepszą przyprawą jest głód' więc podejrzewam, że im dłużej będziemy czekać, tym z większym smakiem będziemy czytać każde słowo :D
    Fajnie też, że pokazujesz go ze strony normalnego faceta, który ma też swoje problemy i uczucia. I uszanował jej zdanie, mimo iż przecież może wymagać od niej co tylko chce.
    Jeśli mam się spodziewać podobnych zwrotów akcji co w 'It's not my way' to obiecuję Ci kobieto, że mnie do grobu wpędzisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi nie mów o "tutejszym" Dziadu, bo chciał, nie chciał, muszę więcej się o nim dowiedzieć, niż przy poprzednim blogu. Wymogi autorskie, hehe. Tak więc czeka mnie dokładne prześledzenie obecnej trasy, a nawet setlist, może nie dokładnie, ale częściowo. No i obejrzenie przynajmniej kawałka jakiegoś koncertu... Już się boję ^^
      Pisanie o Jr, jak o zwykłym człowieku, nie jest wcale takie trudne. W domowych kapciach jest przeciętnym facetem ze stertą rachunków. Staram się pokazać, że mimo, iż jest kim jest, ma też normalne, ludzkie sprawy do załatwienia i umie być szaraczkiem we własnym domu.
      A Ellie przeżyje niejedno. Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału, mam weekendzik, i zaraz zaczynam tworzyć, korzystając z wolnego czasu.
      Nie, nie zamierzam wprowadzać tu takiego zamętu, jak u Van. Tamta historia była inna, ta będzie lżejsza.
      Yas.

      Usuń
  9. Daje tylko znac,ze przeczytalam.Brak sceny dla doroslych totalnie mi nie przeszkadza.Jak dla mnie moze ich nie byc wogole albo moga byc w domysle.xD
    Rozdzial fajny, latwo sie go czyta chociaz w pewnych momentach zaczelam miec podejrzenia ze opowiadanie skonczy sie w iscie hollywodzki sposob I bedzie pretty woman 2;)
    Zdumiewa mnie to, jak wokol praktycznie braku historii potrafisz trzymac uwage czytelnika I nie zanudzac. To sztuka.
    Ide sobie poczytac V+S. Skonczylam na tym jak J dostal w morde od S.

    Ciasto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scena dla dorosłych jest w następnym. Kolejny dopiero piszę, i też będzie w nim coś niegrzecznego. Chyba w większości rozdziałów będzie, mniej lub więcej.
      V+S :) Jak ja się cieszę, że zrobiłam z tego e-booka, bo cięzko mi było siedzieć przed PC i klikać kolejne rozdziały, a tak mogę sobie poczytać choćby na tel.
      Oli.

      Usuń