wtorek, 11 czerwca 2013

Jr.

Miejsce mojego spotkania z... klientem... było żartem. Przynajmniej dla mnie, zmuszonej telepać się przez całe miasto z mapą w ręce. Dotarcie do celu zajęło mi prawie dwie godziny, po ktorych czułam się, jak zwłoki: przepocona, wymięta, zmęczona i głodna.
Sam klub mieścił się na terenie, który spokojnie mógł pomieścić moje rodzinne miasteczko, gdyby trochę ciaśniej je upchnąć. Na dodatek nie miałam pojęcia, w którym miejscu mam czekać. Znalazłam kawałek cienia niedaleko głównej bramy ośrodka i zaczęłam obserwować przejeżdżające samochody, mając przy tym nadzieję, że tkwiący przy wjeździe strażnik mnie nie przegoni. W takim miejscu musiałam wyglądać jak żebrak, czekający na datki. Miałam na sobie swoje najlepsze ciuchy, a i tak czułam się w nich strasznie biednie.
Siedząc tak i czekając, zaczęłam zastanawiać się, kim jest tajemniczy JR. Skrót, który dla mnie oznaczał "junior", świadczył, że to ktoś młody. Może nawet w moim wieku? Ale też, co zaraz sobie uświadomiłam, pod nickiem mógł kryć się ktoś zupełnie inny, na przykład stary oblech, śliniący się na samą myśl o tym, co mi zrobi. Niski, o wytrzeszczonych oczach i z ogromnym brzuchem, skutecznie zakrywającym to, co mężczyźni mają między nogami.
Wyobrażenie sobie kogoś takiego nie było z mojej strony zbyt mądre: zaczęłam się bać. Nie tego, że mogę cierpieć, ale tego, że ryzykowałam pierwszy w życiu prawdziwy seksualny kontakt z kimś, kogo widok mógł przyprawić mnie o mdłości.
Co ja najlepszego zrobiłam? Od wczoraj przekonywałam siebie, że nie miałam wyjścia, że to było jedyne, co mogłam zrobić. Gdy w to uwierzyłam, zaczęłam napawać się fortuną, jaką dostanę za jednorazowe rozłożenie nóg. 40 tysięcy w zasadzie już było moje, cieszyłam się nimi, jak głupia. W myślach już jechałam z pełną forsy kieszenią na drugi koniec Stanów, byle dalej od LA, wyobrażałam sobie, że zostawiając za sobą znienawidzone miasto, zostawię też tę część siebie, która sprzedała się za grubą kasę.
Nieprawda. Nigdy nie zgubię tego fragmentu swojego "ja". Zawsze będzie gdzieś tam w środku, być może skulony, ściśnięty w kącie, ale obecny i przypominający mi o tym, co zrobiłam. To chyba nazywało się "wyrzuty sumienia", coś, czego, jak wiedziałam, nie pozbędę się przez długie lata.
Nie chciałam tego. W jednej chwili przeraziłam się konsekwencji bezmyślego czynu, jaki planowałam, i byłam gotowa się wycofać. Właściwie nawet byłam przekonana, że to jedyne słuszne wyjście, a to, które dotąd za takie miałam, było idiotyzmem. Dlaczego do teraz tego nie widziałam? Dopiero perspektywa leżenia pod tłustym staruchem otworzyła mi oczy i pokazała, że nigdy, do końca życia nie widziałabym siebie inaczej, niż jako tę, którą rozdziewiczył jakiś stary pierdoła. Co z tego, że miałam puścić się tylko raz? Właśnie ten moment powinien być dla mnie najważniejszy, a ja chciałam zrobić z niego...
Oderwałam się od otaczającego teren klubu muru, z mocnym postanowieniem ucieczki. Wrócę do siebie, napiszę do niedoszłego klienta mail z wyjaśnieniem, dlaczego się wycofuję, przeproszę. Mam nadzieję, że zrozumie. Nie zapłacił mi jeszcze, więc nie muszę mu niczego oddawać. Szczególnie siebie.
Zrobiłam kilka kroków w stronę, z której przyszłam. Ledwie kilka, bo prawie natychmiast tuż przede mną zatrzymał się biały samochód, wjeżdżając przednimi kołami na chodnik.
O Jezu. O kurwa, proszę, niech to będzie ktoś, kto chce tylko spytać mnie o drogę.
-Hej, ty pewnie jesteś Eleanor?- Usłyszałam z wnętrza pojazdu.- Wskakuj.- Drzwi po mojej stronie uchyliły się odrobinę.
Miałam ochotę odwrócić się i uciec, puścić się biegiem przed siebie i nie oglądać, dokąd nie znajdę się o setki mil dalej, ale zamiast to zrobić, potulnie sięgnęłam do klamki. Nie wiem czemu, ale byłam pewna, że facet wyjdzie i zacznie mnie gonić, więc wsiadłam, nie mając śmiałości podnieść wzroku. Patrzyłam na swoje dłonie, trzęsące się okropnie, i czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
-Długo czekałaś?- Pytanie zadane było luźnym tonem, w którym słyszałam nutę rozbawienia.
-Nie.- Odpowiedziałam drętwym, nieswom głosem. Kątem oka widziałam rękę faceta, szczupłą, opaloną, sprawnie zmieniającą biegi. A także kawałek jego uda, opiętego jasnymi, spranymi dżinsami. Przynajmniej wiedziałam już, że nie jest gruby, i choć za to mogłam podziękować niebu. Jednak ani trochę nie zmniejszało to strachu, szarpiącego mi wnętrzności. Czułam, że zaraz zrobi mi się niedobrze.
-Naprawdę jesteś dziewicą?- Kolejne pytanie sprawiło, że zatrzęsłam się jeszcze mocniej.
-Tak.- Odparłam krótko, siedząc wciąż ze wzrokiem wbitym w podłogę.
-Czystą, czy z odzysku? Wiem, że teraz laski robią sobie operacje plastyczne nawet tego.
-Wyglądam na kogoś, kogo stać na podobne rzeczy?- Warknęłam. We wnętrzy luksusowego wozu musiałam wyglądać jak sierota boża, w swoich tanich, byle jakich ciuszkach z drugiej ręki.
-Więc czysta, tak? Mogę wiedzieć, dlaczego? Masz 22 lata, trochę dużo, jak na cnotkę, jesteś ładna, pociągająca.
-Jakoś się nie złożyło.- Mruknęłam, oblewając się rumieńcem.
Facet zaczął się śmiać. Tak po prostu walnął śmiechem, jakbym opowiedziała mu kawał. Chichotał i chichotał, coraz bardziej mnie tym denerwując, i gdyby wreszcie nie przestał, pewnie powiedziałabym mu, żeby się zamknął.
-No to chyba powinienem się cieszyć, że jakoś ci się nie złożyło.- Stwierdził filozoficznie.- Dawno już nie miałem dziewicy.
Chciało mi się płakać. Słuchałam go i myślałam, jak głupio i naiwnie postąpiłam, wierząc, że przypadkowy kontakt z obcym człowiekiem nie będzie dla mnie niczym trudnym. Byłam pewna, że nie będzie się różnił od krótkiej rozmowy w sklepie, przy zakupach, od wymiany grzecznościowych formułek o pogodzie, od spytania kogoś "która godzina". Myliłam się, już to wiedziałam. Próbowałam jeszcze wmawiać sobie, że co tam, po prostu rozbiorę się, położę, pozwolę mu zrobić swoje, zainkasuję piękną sumkę i wyjdę, mówiąc mu "adieu".
Niestety, rozum podpowiadał mi, że tak nie będzie. Wiedziałam, że wychodząc z pokoju, w którym się sprzedam, będę połykać łzy sama nad sobą. Potem, przez jakiś czas, będę siebie nienawidzić, prawdopodobnie nawet nie będę chciała patrzeć sobie w oczy w lustrze z obawy, że zobaczę w swoim odbiciu kpinę i nieme pytanie: warto było?
Chcąc odpędzić paskudne myśli podniosłam głowę i spojrzałam w okno, na przesuwającą się za nim panoramę miasta. Rozpalonego słońcem, pięknego, i zabójczego dla podobnych mi idiotów.
-Warto.- Powiedziałam pod nosem, myśląc o tym, co zyskam, tracąc coś innego.
-Co warto?- Facet natychmiast zareagował, jakby siedział na nasłuchu.
-Gdybyś chciał wiedzieć, dlaczego to robię, od razu ci wyjaśnię.- Stwierdziłam, że najlepiej będzie powiedzieć mu szczerze o powodach, dla których pozwolę mu się dotknąć.- Chcę stąd wyjechać, nienawidzę tego miejsca. Duszę się tu. Muszę... Muszę coś zrobić, albo umrę w środku. Ty pewnie gówno o tym wiesz, bo masz kasę, ale mnie nie stać na nic.- Wydęłam pogardliwie usta, wgapiona w okno, choć teraz nie widziałam już LA, tylko inne, dobrze mi znane miejsce: rodzinną Indianę. Moją ulicę, mój dom, domy sąsiadów, wszystko to, co tak lekko porzuciłam, pchana w świat dziecinnymi marzeniami.
-Skoro tak mówisz...- Usłyszałam, a w chwię później poczuałm, jak facet kładzie mi dłoń na kolanie.
Miałam ochotę ją zepchnąć, ale jeśli powiedziało się A... Zacisnęłam zęby, starając się nie myśleć o tym, że właśnie w tej chwili jadę pięknym, drogim samochodem gdzieś, gdzie obcy mi człowiek, przypadkowy mężczyzna, przez chwilę będzie ze mną bliżej, niż którykolwiek z moich byłych chłopaków. Pocieszałam się jedynie tym, że później już nigdy nie będę musiała go oglądać.
Opalona dłoń przesunęła się w górę, do połowy uda, ścisnęła moją nogę, i puściła.
-Podobasz mi się.- Głos wyraźnie złagodniał.- Jesteś bardzo seksowna i wydajesz się miła.
-Nawet mnie nie znasz, i lepiej, żeby tak zostało.- Odparłam, znużona całą sytuacją.- Słuchaj, nie mam ochoty rozmawiać. Chcę mieć już to wszystko za sobą, wrócić do domu, i jeszcze dziś stąd wyjechać. Nie wiem, gdzie chcesz to ze mną zrobić, ale...
-Hej, nie tak szybko.- Przerwał mi, tym razem ostrym tonem.- Zanim cokolwiek zrobię, chcę mieć pewność, że z tobą wszystko w porządku. Nie będę ryzykował, a na słowo na pewno ci nie uwierzę. Pierwsza rzecz, że nie zamierzam płacić za cnotę z odzysku. Druga, że nie chcę zrobić ci przypadkiem dzieciaka, a nie ufam gumkom. Mogą pękać. Chcesz zarobić? Dobrze. Dostaniesz kasę, po wszystkim, ale najpierw obejrzy cię lekarz.
-Ty chyba sobie...- Spięłam się, oburzona insynuacjami, i odwróciłam się w jego stronę.
Nie dokończyłam rozpoczętego zdania, i nie powiedziałam, co on sobie. Zatkało mnie, gdy zobaczyłam, kogo właśnie miałam zamiar pięknie podsumować.
Musiałabym być ślepa, głupia i ograniczona, żeby nie rozpoznać twarzy, widniejącej na setkach zdjęć, plakatów i reklam. Co prawda z bliska wyglądał nieco surowiej, ale nie mogłam się pomylić.
-To jakiś żart, prawda?- Wykrztusiłam, z trudem odrywając wzrok od jego niebieściutkich oczu. Obejrzałam go całego, od czubka głowy, po drogie, wyglądające na zniszczone buty. Robił dobre wrażenie, owszem, ale i tak nie mieściło mi się w głowie, że akurat TEN facet miałby bawić się w zakupy w sieci. W takie zakupy.
-Dlaczego?- Odpowiedział pytaniem, uśmiechając się z rozbawieniem.- Chcesz zarobić?
-No tak.- Przyznałam.
-To nie wybrzydzaj, mogłaś trafić gorzej.- Spoważniał. Jego oczy, dotąd po prostu niebieskie, zmieniły się teraz w dwie kulki lodu.- Tak, jak powiedziałem, nie będę ryzykował. Masz dwa wyjścia: albo robisz, co mówię, albo do widzenia. Nie mam zamiaru tracić czasu na próżne pogaduszki, więc decyduj się szybko, zanim się znudzę.- Mówiąc, przesuwał po mnie wzrokiem, jakby oceniał, czy opłaca się w ogóle ze mną targować.
Musiałam przemyśleć wszystko jeszcze raz, od początku. I musiałam zrobić to szybciutko, widziałam, że jego cierpliwość się kończy. Tak więc... Z sobie tylko znanych powodów przebił oferty innych zainteresowanych mną facetów, rzucając niebotyczną sumą. Z tego wnioskowałam, że musiał mieć sporą ochotę właśnie na mnie. Powiedział, że mu się podobam, i chyba miał na myśli mój wygląd.
Dalej... Nie mogłam mieć pewności, czy jeśli się wycofam, ktoś inny również nie każe mi poddać się jakimś badaniom, albo udowodnić, że nie sypiałam z kimś wcześniej a teraz nie udaję zielonej, żeby zarobić. Albo czy po prostu nie zabierze mnie do przydrożnego motelu, nie przeleci brutalnie, byle jak. Czy inny klient serio nie będzie zaślinionym prosiakiem w wieku mojego dziadka.
I jeszcze... Byłam zdecydowana, zdesperowana, i wiedziałam, że jednak się sprzedam. Więc czemu nie facetowi, który przynajmniej z wyglądu mnie nie odpychał?
-Dobrze, więc co chcesz, żebym zrobiła? Mam iść do ginekologa? Ile to potrwa? Potrzebuję kasy jak najszybciej.- Powiedziałam jednym tchem.
-Dostaniesz to, czego chcesz, jak ja dostanę to, czego chcę. To może przeciągnąć się o parę dni, ale ci się opłaci.- Jr wyraźnie się rozluźnił, a nawet lekko uśmiechnął.- Brałaś kiedyś pigułki?- Spytał niedbałym tonem.
-Nie wiesz, po co?- Odpaliłam, myśląc, że faceci jednak bywają czasami tępi.
-Rozumiem.- Mruknął.- No to zaczniesz brać.
-Bo nie ufasz gumkom.- Wtrąciłam. Cała ta sytuacja powoli zaczynała mnie śmieszyć.
-Jak jasna cholera.- Przyznał.
-Masz pojęcie, że najpierw będę musiała iść po receptę, potem poczekać, aż dostanę okres, i dopiero wtedy mogę brać pigułki? To potrwa ze trzy tygodnie!- Prawie krzyknęłam, nie rozumiejąc jego wymagań.
-Mam czas. Jak mówiłem, tobie też opłaci się czekać.
-Za trzy tygodnie umrę z głodu, na ulicy, bo wywalą mnie z mieszkania.- Naburmuszyłam się, rozczarowana.- Chyba lepiej dajmy sobie spokój i...
-Jak wolisz.- Zatrzymał się przy krawężniku.- Mam ci życzyć powodzenia z następnym chętnym? Może ci się przydać.
Zerknęłam na chodnik, potem przed maskę merca, na falujące od gorąca powietrze nad asfaltem. Nie chciało mi się wysiadać, tym bardziej, że nawet nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, co to za dzielnica.
-Dobra, wygrałeś.- Mruknęłam zrezygnowana.- Ale serio potrzebuję kasy już.
Jr przewrócił oczami, wyjął ze schowka portfel i podał mi banknot, stówę.
-Tyle dostaniesz za każdy dzień zwłoki.- Sięgnął znów do schowka, potem spojrzał na mnie i schował portfel do tylnej kieszeni.- Płacę i wymagam, proste.
-A co, jeśli będę chciała mieć pewność, że nie zarazisz mnie jakimś paskudztwem?- Spytałam, dopiero teraz biorąc taką opcję pod uwagę.- Nie mam pojęcia, z kim się wcześniej zadawałeś, a wolałabym nie umrzeć gdzieś w szpitalu na AIDS.
-Badam się regularnie, mam w domu ostatnie wyniki, sprzed paru tygodni. Poza tym nie korzystam z usług dziwek. Ty jesteś pierwsza, możesz czuć się wyróżniona.- Zaśmiał się.
-Nie jestem dziwką. To tylko jeden raz, i dlatego, że muszę. Albo to, albo będę żebrać i do końca życia gotować się w przebraniu kurczaka. I nigdy nie wyjadę z tego pieprzonego miasta.
-Nie jesteś dziwką.- Spojrzał na mnie z ukosa.- Jedna jaskółka nie czyni wiosny, a ty nawet nie wyglądasz na dziwkę.- Westchnął.
Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Jak niby ma wyglądać dziwka? Jest coś, co odróżnia ją od reszty społeczeństwa? Pomijając te "rasowe", z wyzywającym makijażem i w równie wymownym stroju, jak powinna wyglądać dziwka?
Ruszył powoli, już bez słowa. Przyglądałam mu się spod oka, próbując przyjąć do wiadomości, obok kogo siedzę. Nie, żebym czuła z tego powodu euforię, albo żebym miała ochotę lecieć między ludzi i się tym chwalić. Dla mnie to był po prostu facet, bogaty facet, od którego dostanę to, na czym mi zależało. To, że był sławny, to tylko przypadek. Wszystko w tym było jednym, wielkim przypadkiem. A jednak...
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam opanować nagłej wesołości. Siedziałam, wpatrując się w profil gościa, z którym zaliczę swój łóżkowy debiut, i rżałam jak idiotka, nawet nie próbując się powstrzymać. Musiałam odreagować, a to było o wiele lepsze, niż płacz.
Jr zerknął na mnie kilka razy, przy każdym wywołując u mnie kolejny wybuch śmiechu.
-O co chodzi?- Nie wytrzymał wreszcie i spytał ciekawskim tonem.
-Bo jak pomyślę...- Wykrztusiłam.- Bo jak... Bo to śmieszne.- Chichotałam.- Zostanę rozdziewiczona przez Jareda Leto.- Zgięłam się w pół, trzymając się za obolały brzuch.
Jr chyba nie było do śmiechu, może nawet poczuł się moimi słowami urażony, bo zacisnął usta w wąską kreskę i wbił wzrok w drogę przed sobą. Moja wesołość ulotniła się niemal tak szybko, jak się pojawiła, i po chwili siedziałam spokojnie, udając, że nic nie mówiłam. Dopiero wtedy znów zwrócił na mnie uwagę.
-Taaak.- Powiedział, przeciągając głoski.- Kto by pomyślał, że zrobi to Jared Leto. A zrobi to porządnie, długo tego nie zapomnisz. Będziesz pewna, że dobrze zapracowałaś na każdego centa.- Kąciki jego ust wygięły się w górę w tajemniczym uśmieszku. Sięgnął ręką, i nim się spostrzegłam, wyjął mi z dłoni ofiarowany wcześniej banknot.- Zmieniłem zdanie. Całą kasę dostaniesz dopiero po wszystkim.
-Ale...- Zgłupiałam, nie wiedząc nawet, jak zareagować i co powiedzieć. Musiał się naprawdę wkurzyć.
-Do tej pory pomieszkasz sobie u mnie, i trochę sobie poimprezujemy w kameralnym gronie. Obiecuję, że będzie wesoło.- Na sekundę wsunął mi dłoń między nogi, potem odwrócił się do mnie z uśmiechem, od którego przeszedł mnie dreszcz niepokoju.

                                                                      ****

Oto pierwszy rozdział. Krótki, wiem. Następny będzie dłuższy i, mam nadzieję, ciekawszy. 
Obiecuję, że będzie wesoło.
Yas.

16 komentarzy:

  1. *le glos Alexa z Madagaskaru* no czeeeeeesc! Jestem, czytam, komentuje. Lubie to jak piszesz, wiesz. Podoba mi sie pomysl. Jarek jak zawsze boi sie zarazkow i musi miec wszo perfekcyjne... Ale to fanie :D Lubie go, tak. Mam slabosc do skurwieli a on bedzie takim fajnym skurwielem, ze 'ojapierdole!'.
    Czekam na wiecej,
    ja.
    Xox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Madafakagaskaru zdecydowanie wolę Juliana :)
      Tak, Jr będzie skurwielem, ale takim... że niech go diabli. Już mam na niego pomysł :)
      Yas.

      Usuń
    2. no ja tez, ale od rana chodzilo mi po glowie to 'czesc' i nie moglam nie napisac :D
      skurwiel - nie wazne w jakiej postaci - jest fajny :D

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawie, ogólnie bardzo oryginalny pomysł z fabułą. Myślę, że nie raz będziemy zaskakiwani przez Ciebie :). Polubiłam główną bohaterkę, jest trochę taka zagubiona, aczkolwiek oddanie się za kase... No, cóż... Jared zaś jest taki... Czy ja wiem? Tajemniczy? Bo z jednej strony mówi, ale mało konkretnie. Tak o wszystkim i o niczym. Z jednej strony to fajne, bo potem miło czytać jak dana postać się otwiera i poznajemy więcej szczegółów z jej życia.
    Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Powiedziałabym, że nie wiem skąd u mnie taki pomysł, ale to byłoby kłamstwo. To opowiadanie praktycznie mi się przyśniło, musiałam wszystko jedynie wygładzić, poukładać, i dodać parę rzeczy.
      Tak, zaskakujących chwil może być sporo, a to dzięki relacjom między parą głównych bohaterów. Te będą ciężkie, zagmatwane, nie raz coś będzie szło dobrze, a potem, nagle, cofną się do momentu sprzed jakiegoś tam czasu, żeby ruszyć od nowa. Nie planuję pisać tego bloga jako historię miłosną Kopciuszka i Księciunia. Jeśli coś tam wyjdzie gdzieś w późniejszym czasie, to czysto przypadkowo :)
      Również pozdrawiam. Yas.

      Usuń
  3. ojeju, kocham to opowiadanie. :D kochana, pisz już następny odcinek, bo uschnę ^.^
    tego jeszcze nie grali!
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie grali, i serio jestem cholernie zadowolona, że jestem z tym pierwsza :)
      Tu nie bęzie mi tak łatwo pisać, jak w tamtym blogu. Muszę mieć na uwadze sporo tego, co dzieje się u batonów, trzymać się ich trasy, kolejnych wydarzeń. Może nawet cytować ich słowa, kto wie ;) I, przede wszystkim, dać się Jr pobawić, zanim weźmie od młodej to, co kupił :) On dopiero odkryje nowe lądy, jeśli chodzi o pewnego rodzaju przyjemności.

      Usuń
    2. Bdsm? ;D nie no, nie podejrzewam Cie o coś takiego.
      Wchodze jak głupia tutaj, zamiast się uczyć do egzaminów, które mam od poniedziałku, ale kurcze... Jedno z nielicznych opowiadań, co mnie tak wciągnęło po 1 odc i prologu ;)
      Pozdrawiam,

      Usuń
  4. No no... Boski żigolo dba o swoje mniemanie. Chyba musiała go na serio wkurzyć, bo kto śmie obrażać wielkiego Jareda Leto? Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, wgl jak akcja sie potoczy. W sumie El. mogła gorzej trafić, chyba bym rzygła, gdyby był to jakiś stary, obleśny dziad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że się wkurzył. W zasadzie mógłby wywalić ją z samochodu, rzucić stówę i niech spada. Tyle, że niezła z niej dupcia, a jemu hormony szaleją, jak to w wieku średnim. Poza tym, przecież właśnie ją kupił :)
      Chyba odrobinę sugerujesz się Jaredem z tamtego bloga :) Tu będzie zupełni inny. Owszem, nadęty chwilami i "co to nie ja", ale nie będzie takim krętaczem i chamem.
      Zresztą, zobaczysz później.
      Yas.

      Usuń
  5. Dzień Dobry i Dobry Wieczór gdziekolwiek teraz jesteśmy.
    Dawno nie było mnie w blogowej sferze. Wracałam kilkakrotnie starając się wczuć w jakieś opowiadania rodem z wenezuelskich telenowel, czy takie które od a do z przesiąknięte były problemami aż do porzygu. Nie wychodziło mi to. Wałkowałam i miętoliłam w podświadomości słowa, które uciekały mi natychmiast nie wnosząc żadnych emocji. W sumie, będąc szczerą straciłam jakąkolwiek nadzieje, co do tego, że ktoś może mnie czymkolwiek zainteresować.
    Nie wiem jak na Ciebie trafiłam. Z bloga na bloga. Z podstrony do nowego okna. Przez linki u znajomych znajomych.
    Stało się. Pochłonęłam to. Połknęłam jak pigułkę. Zachłysnęłam się. I zamarłam na moment jak widz, który po obejrzeniu ostatniego odcinka ulubionego serialu nie ma co począć ze swoim marnym, groteskowym życiem. Siadłam przed tym pulsującym monitorem gapiąc się na małe, krzywe literki. Drugi i trzeci raz. Bez oddechu. Cholercia. Tylko tyle zaświtało w mojej wypaczonej psyche. Jak Ty to robisz, że czarujesz? Bo omamiasz niewątpliwie. Jakbyś rzucała jakiś paskudny czar 'i obiecaj mi, że nie opuścisz mnie aż do śmierci' Chciałam to potrafić. Zachęcić kogoś do tego by ze mną został na dłużej, by zapragnął moich bohaterów.
    Ja pragnę tych Twoich.
    Dziad od wieków jawił mi się jako postać podstępnego sukkuba, który wysysa z Ciebie energię delikatnie, ledwie zauważalnie, utrzymując się tym samym przy życiu. Tutaj jest taki nienaturalnie rzeczywisty. Jakby się go znało. Jakby stało się gdzieś obok. Cwaniaczek, który może tak wiele tylko przez wzgląd na to, że mu się udało. Podziwiam go za mózg ale czasami nie mogę na niego patrzeć z bliżej nieokreślonych powodów.
    A ona? Zagubiona. Tylko to przychodzi mi aktualnie do głowy. Tylko to i aż tyle. Bo co można powiedzieć więcej? W zasadzie chyba zrobiłabym coś podobnego do niej. Gdybym miała co sprzedać lub czymś się podzielić. Dziwka? ktoś kiedyś mi powiedział, że dziwka to zawód a kurwa to charakter, lepiej więc być szmatą niż bezwzględną francą. Nie wiem. Nie ufam ludziom zanim ich nie poznam. Nie znamy historii wszystkich. Nie można poznać książki po okładce.
    Wiem, że będzie ciekawie. Jestem tego pewna. Chciałam tylko napisać, że zyskałaś czytelnika. A aktualnie z wywieszonym jęzorem wracam do It`s not my way. bo jestem tak makabrycznie w tyle z rozdziałami a chciałabym już wiedzieć wszystko albo jeszcze więcej.
    Uważaj na siebie uważnie.
    Pozdrawiam. Young

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Wiele dla mnie znaczy to, że podobają Ci się moje opowieści. Z radością witam każdego nowego czytelnika, jak zresztą zapewne i inni autorzy blogów.
      Nie wiem, dlaczego pisanie wychodzi mi w taki sposób, chyba przez to, że jest moim ulubionym zajęciem. Poświęcam tej przyjemności każdą wolną chwilę, i gdybym mogła, przestałabym sypiać, bo czasami mam wrażenie, że tracę na sen mnóstwo czasu. Szczęściem, mam pracę, która, choć wymaga precyzji i skupienia, pozwala mi na odpływanie myślami do śwata fantazji. Mogę w jej trakcie obmyślać nowe wątki blogów, układać dialogi, szukać nowych rozwiązań. Większość akcji ci orawda wymyślam "na bieżąco", podczas pisania, ale jakiś plan mieć zawsze muszę, więc głowę mam wiecznie zajętą bujaniem w obłokach.
      Świetnie określiłaś Dziada :) Właśnie tak widzę go w tym opowiadaniu. Robi to, co robi, bo może. Bo (być może) to polubi, albo mu się to spodoba. Może czyimś kosztem, a może nie. Jemu nie zależy.
      Ellie. Z nią mam maleńki kłopot, dopiero kształtuję jej postać. Myślę, że sama nada sobie charakteru w trakcie rozwoju akcji, choć zgadzam się, że przez jej większość będzie pogubiona i... uzależniona. Od Jr i jego kaprysów. Oboje będą prowadzić grę, ale jej zasady będzie określał Jared.
      Cóż jeszcze mogłabym dodać? Chyba tylko to, że mam już kawałek następnego rozdziału, i, co może śmieszne, wiem, jak prawdopodobnie cała opowieść się zakończy. Kiedyś tam.
      Pozdrawiam :) Yas.

      Usuń
  6. Jejuś, strasznie podoba mi się to jak piszesz! I uwielbiam Twoje dialogi, niby teraz nic się nie wydarzyło, ale cholera, byłam taka tępa, że nie poznałam, że "Jr" to skrót od "Jared", brawa dla mnie! :D
    Byłam ciekawa jak masz zamiar odegrać akcję, skoro miał być to tylko jeden raz i to szybko jak chciała główna bohaterka, a tu się okazuje, że sobie trochę pomieszkają razem... ;)
    Jared zaskoczył mnie tym, że najpierw ją przepada i postara się nie zrobić jej dzieciaka. Wow, się troszczy, żeby kasy płacić potem nie musiał xD
    Rozdział wydawał mi się długi, ale kiedy się skończył to zaczęłam się zastanawiać co tak krótko. Zaciekawiłaś mnie tym wszystkim, lubię Twój styl i żałuję, że wcześniej nie zaczęłam czytać innych Twoich tworów, bo widać, że są inne od wszystkich i akcja na pewno nie będzie się powtarzać. No, i podejmujesz się czegoś odważnego, cholernie odważnego, cała akcja praktycznie wokół seksu... jestem ciekawa jak długo to pociągniesz zanim będzie "po wszystkim" :D Ah, I Ellie będzie musiała jeszcze poznać Shanniego i resztę, prawda? Będzie ciekawie jak wszyscy dowiedzą się, że Dziadu korzysta z takich usług. ;) Chyba, że będą się kryć... jejuś, wymyśliłam już chyba milion scenariuszy do kolejnego rozdziału. :D
    No nic, pędzę czytać dalej. I tutaj jest ten moment, kiedy cieszę się, że tak często dodajesz rozdziały. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie :)
      Co do innych moich blogów, to ostał mi się ino jeden, marsowy. Tam masz co czytać, 37 rozdziałów i niebawem ostatni, jak tylko ogarnę myśli i poskładam w całość to, co chcę napisać.
      Z tym częstym dodawaniem rozdziałów mam problem, bo, cholercia, za szybko wtedy bloga kończę. Choć bo ja wiem, czy tego akurat nie da się pociągnąć dłużej, skoro rozpisuję każdy dzień osobno?

      Usuń
  7. Kocham Cie. Ozen sie ze mna. Wyjdz za mnie. Zostan moja konkubina, dochodzacym facetem, przyjacielem I wszystkim czym tylko mozesz:)
    Nie mam pojecia co napisac, zeby sie nie powtarzac, wiec napisze powtarzajac sama siebie. Co mi tam. UWIELBIAM Twoj sposob pisania, wyobraznie i to, ze nawet jak czlek nie lubi bohaterow/ra to chce czytac dalej.
    Napisalas mi w odpowiedzi do ktoregos komentarza, ze nie lubisz opowiadan ktore maja sto rozdzialow I sa pisane na sile. Zadne Twoje opowiadanie, ktore czytalam do tej pory nie ma tej wady.
    Fajnie, ze Ellie nie zahiperwentylowala sie z zachwytu I nie rozlozyla od razu tak jak stala, na chodniku, w swietle dnia, kiedy zobaczyla kto kupil jej uslugi. Wiem, ze dla wielu dziewczyn i wielu facetow Jr jest zajebiscie seksowny I przystojny. Jednak dla mnie jest totalnie odpychajacy. Na sama mysl, ze mialabym miec jakis blizszy cielesny kontakt, mam ochote zwrocic obiad. Wszystkie obiady do miesiaca wstecz. Nie wiem czemu on tak na mnie dziala. Kiedys jak byl mlodszy byl nawet ladniutki, ma bardzo ladny usmiech pod warunkiem ze usmiecha sie szczerze I przyjemny ton glosu. Jednak jego osobowosc zabija wszystko. Chyba jestem poza wiekiem, kiedy do zachwytu nad kims wystarcza ladna buzia i spora wyobraznia.
    Poza tym, pierwszy raz z gwiazda pop rocka I disco- polo z przytupem, nie moze byc milym doswiadczeniem. Szkoda mi Ellie ale sama wybrala taki sposob zarobienia, wiec niech teraz wypije piwo ktore nawarzyla.
    Scena gdzie zaczela sie smiac byla swietna I dosc zaskakujaca. Chyba nawet dla samego Jr. Wyczuwam urazone ego I pomniejszona meskosc:D
    Ciekawa jestem jaki okaze sie Jr w tym ff.
    Na razie mam do niego chlodny stosunek przemieszany z lekka pogarda. Taki znudzony nowobogacki z roznymi twarzami w zaleznosci od sytuacji.
    Dobrze, ze rozdzialy sa krotkie bo wyrabiam na przerwie w pracy.
    Ciasto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem króciutko: jeśli to miały być oświadczyny, to je przyjmuję ;)

      A to, jaki okaże się Jr, będzie różne. Tak czy tak, jakiś tam będzie, mieszaniec różnych cech, dobrych i złych.
      Oli.

      Usuń