piątek, 27 marca 2015

Niespodzianki, niespodzianki....

Życie nie jest bajką, choć czasami może wydawać się, że właśnie zaczęło się w nią zmieniać a los chce wynagrodzić wszystkie dotychczasowe niepowodzenia i usłać dalszą drogę płatkami róż.
Tak właśnie myślałam jeszcze dwa dni wcześniej, wysiadając z samolotu i czując trzymającą mnie mocno dłoń Jr. Teraz miałam wrażenie, jakby ta sama ręka wymierzyła mi siarczysty policzek. Kara nieadekwatna do moich ewentualnych przewinień, choć...
Zaczęłam znajomość z Leto w sposób, który teraz się na mnie mścił i miał pozostawić po sobie niedający się zmyć ślad. Być może Jared nie mówił o tym jawnie, ale czułam, że zawsze będę dla niego kimś mniej, niż rzekomo miałam być. A jeśli nawet nie, to dzięki jego porannemu wystąpieniu nigdy nie pozbędę się wrażenia, że tak jest. Nigdy.
Propozycją, którą mi złożył, odebrał mi więcej, niż zdawałam sobie sprawę, że mam. Dopiero teraz, ochłonąwszy, umiałam to zauważyć, i na samą myśl nieświadomie zaciskałam zęby.
Cokolwiek bym nie zrobiła, jak się nie zachowała, wszystko przemawiać będzie przeciw mnie. Jeśli wyjadę, zaprzeczę własnym zapewnieniom, że nie chcę i nie zamierzam tego robić. Być może, znikając z LA po raz kolejny, zapewnię sobie spokój choć w części, ale czy dbając o siebie nie skrzywdzę Jamiego? Sporadyczny kontakt z ojcem nie jest tym, czego mu trzeba i na co zasłużył.
Jeśli zostanę... Westchnęłam, uświadamiając sobie w jakiej sytuacji się znalazłam. Wszystko wywrócone było do góry nogami i jakbym się nie zachowała, wyląduję z przyklejoną do czoła kartką z napisem "Głupia Ellie". Bo na taką wyjdę bez względu na podjętą przeze mnie decyzję.
Miałam ochotę gryźć i kopać, jednocześnie marząc o zaszyciu się w ciemny kąt i przeczekaniu najbliższych paru dni w całkowitym odosobnieniu. Musiałam jednak wziąć się w garść, choćby ze względu na przyjazd babci. Nie chciałam pokazać jej, że wylądowałam na tyłku, boleśnie obijając sobie pośladki. Musiałam grać... Po raz kolejny odtwarzać wyznaczoną rolę u boku bawiącego się wszystkim i wszystkimi Jr.
Ale tym razem ja też dopiszę swoją część scenariusza, nie będę tańczyć do każdego kawałka, jaki Leto mi zagra, jego muzyka nie jest aż tak porywająca.
Nie podobało mi się, że próbuje układać mój grafik, jakbym sama nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia. Oburzałam się w środku na wspomnienie sposobu, w jaki oznajmił mi, co mam robić w ciągu kilku najbliższych dni. A może nie miałam ochoty po raz kolejny znosić Emmy i jej pełnej wyższości miny? Może nie kusiła mnie perspektywa bycia ignorowaną w pokoju pełnym ludzi?
Nie chciałam przyznawać sama przed sobą, że pragnęłam poczuć się "u siebie" i móc wyprawić urodzinowe przyjęcie Jareda tu, w jego domu. Nie chciałam o tym myśleć, bo fakt, że nawet mnie o to nie spytał, był bolesny. Nie liczyłam się dla niego, nie byłam warta tego, by pozwolić mi na samodzielność? Wszystko miało być tak, jak zawsze, jakbym w rzeczywistości nie istniała, lub była tu tylko na chwilkę, przez przypadek, i miała zniknąć równie szybko, jak się pojawiłam.
Być może tak się stanie, ale nim to nastąpi, niektórzy na własnej skórze przekonają się, że nie jestem manekinem, którego można przestawiać i układać w pożądane pozy. Ja też umiem i mam prawo powiedzieć "nie".
- Prawda, malutki?- Spytałam, nie oczekując od Jamiego odpowiedzi i nie próbując w żaden sposób interpretować jego łagodnych kopnięć.- Nie dam się zagłuszać ani spychać do kąta, szczególnie tej zołzie Emmie. Też jej nie lubisz, co? Obiecuję, że nie pozwolę, by ktoś kazał ci ją nazywać ciocią Emmą.
Zaśmiałam się, słysząc własne słowa: brzmiały tak, jakbym była pewna, że zostanę wbrew wszystkiemu, co staje mi na drodze, choć tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze, jak postąpię. Przeszkód było wiele, a największą z nich był Jr. Nie wiedziałam co w nim siedzi, nie miałam pojęcia, dlaczego był taki... jaki był.
Zmienny? Nie. Ani raz nie zachował się inaczej niż wcześniej, nawet biorąc pod uwagę to, że chwilami na mnie zlewał. Może to śmieszne, ale przy wcześniejszym pobycie u niego jakoś zdążyłam się do tego przyzwyczaić, choć było to drażniące. Sam na sam ze mną sprawiał wrażenie żywo zainteresowanego.
Fałszywy? To było bardziej prawdopodobne. Wciąż brałam pod uwagę Emmę i wszystko, co mówiła. W końcu ona i Jr znali się od lat, kiedyś byli parą, więc co mogłam wiedzieć o sprawach, łączących ich w tej chwili? Mogli odnowić związek, ukrywając go, udając przede mną, że nic się nie dzieje i czekając na narodziny Jamiego. Mogli bawić się moim kosztem...
Mogli to, mogli tamto. Nie należałam do ich świata, nie wiedziałam więc czy nawet to, że Jr ze mną sypia, w jakikolwiek sposób coś zmienia. Bogaci bawią się na różne sposoby, a wiele z nich nie mieści się w głowach takich przeciętniaków, jak ja.
Myśląc nad tym wszystkim zaczęłam czuć się zagubiona, a to była ostatnia rzecz, jakiej chciałam. Nie podobała mi się perspektywa, w której zmieniam się w rozglądającą się niepewnie dziewczynkę, nie wiedzącą co z sobą zrobić i jak się zachować. Ten etap miałam już za sobą a ostatnie miesiące uodporniły mnie na wiele spraw. W głębi duszy czułam się silna i chciałam, żeby inni to zauważyli. Szczególnie Jared. I to zaraz, teraz, nim mój zapał i buntowniczość wyparują.
- Trzeba ruszać do boju, jeśli nie chce się wszystkiego stracić.- Mruknęłam, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego myśląc o stracie mam przed oczami Jr a nie własną osobę?
Nadstawiłam uszu, próbując znaleźć jakieś źródło dźwięku i móc je zlokalizować. Dom, choć nie wydawał się wielki, dla dwóch osób wystarczał na to, by się w nim szukać. Tym razem jednak nie miałam z tym większych problemów: schodząc na parter usłyszałam dochodzące zza otwartych drzwi studia brzdąkanie gitary, przerywane niezrozumiałym z tej odległości mamrotaniem. Akordy powtarzały się, za każdym razem z drobną zmianą, domyśliłam się więc, że Leto coś tworzy. Czy powinnam mu teraz przeszkadzać?
Wydęłam usta: on zapewne nawet by się nie zawahał, choćbym komponowała dzieło swojego życia.
Mimo to wchodząc do studia poczułam się odrobinę niepewnie, gdy tylko na mnie spojrzał. Przerwał grę, odrzucił do tyłu puszczone luzem włosy i przekrzywił głowę, patrząc pytająco.
Skręciłam się w środku ze złości na siebie o to, że pod jego wzrokiem znów tracę pewność siebie, i dla pozbycia się durnej słabości uszczypnęłam się mocno w udo, aż zapiekło.
- Chciałabym ci coś powiedzieć.- Zaczęłam.
- Tak się domyślam, że nie przyszłaś sobie na mnie popatrzeć.- słowom towarzyszyło ciche brzdąknięcie gitary.- Słucham cię, Ellie.
- Przede wszystkim nie zamierzam... nie podoba mi się... nie dam się po raz kolejny ignorować jak wczoraj.
- Rozumiem.
- Poza tym nie będę wykonywać twoich poleceń, już u ciebie nie pracuję.
- Jakich niby poleceń?- Brwi Jr uniosły się w górę.
- Na przykład dotyczących sposobu, w jaki mam spędzić święta.- Podparłam się pod boki, nabierając wreszcie odwagi.- Właśnie przez to, że twoi znajomi traktują mnie jak powietrze a Emma przy każdej okazji mówi to, co mówi, zgodzę się gościć u twojej mamy w Wigilię, ale wracam do domu wieczorem i nie ruszam się nigdzie przez następne dwa dni. Ty możesz, jak zawsze, imprezować w stałym gronie i w tym samym miejscu, ale mnie do tego nie zmusisz. Wolę towarzystwo babci, przynajmniej będę miała z kim porozmawiać. Co do babci...- Kontynuowałam.- Mam nadzieję, że Emma nie nagada jej czegoś o czym wie, bo jeśli to zrobi, to przysięgam, że natychmiast wychodzę i więcej nie wrócę. Jeśli więc możesz, to nałóż swojej cudownej asystentce kaganiec, zanim zacznie za dużo szczekać.
- Znam Emmę i wiem, że nie zrobiłaby czegoś takiego. Może cię nie lubić, ale nie jest...
- Dupa.- Przerwałam ostro, wkurzona tym, że znów jej broni.- Jest, i nie tyle mnie nie lubi ile nienawidzi. Jeśli uważasz że przesadzam to jesteś ślepy i głupi jak każdy facet. Chyba, że...- Uśmiechnęłam się drwiąco.- Chyba, że stajesz po jej stronie bo to, co o was mówi, jest prawdą.
- Nie jest, ile jeszcze razy mam ci to powtarzać?
- Ani raz, bo jakoś przestałam ci ufać. Nie wierzę już w twoje bajki o zakochaniu, zresztą sam mnie upewniłeś, że najzwyczajniej w świecie chcesz mieć pod ręką naiwniaczkę do, jak to mówisz, zapinania.
- Masz rację.- Leto przesunął palcami po gryfie gitary, wydobywając z niej dziwnie jękliwy ton, potem odłożył instrument i wstał.- Masz świętą rację, Ellie: jestem głupi. Dałem dupy na całego i teraz nie wiem, jak naprawić to, co dziś rano spieprzyłem. Podejrzewam, że samo "przepraszam" to za mało, choć naprawdę bardzo mi przykro.
Spodziewałam się usłyszeć coś innego i zamarłam, zaskoczona. Po jego pierwszych słowach byłam pewna, że potwierdzi moje przypuszczenia co do knowań z Emmą, dałabym sobie rękę uciąć, że dowiem się tego, o czym nie chciałam nawet myśleć, a tymczasem...
Przyjemnie by było, gdyby Leto mówił teraz serio, ale wszystkie niemiłe sytuacje, jakie miały między nami miejsce od początku znajomości, szczególnie te ostatnie, podkopały moją wiarę w jego szczerość. Wiedziałam przecież, że jest też aktorem, dlaczego więc nie miał by przede mną grać?
- Bolesne to, ale sam sobie jestem winien.- Jr wzruszył ramionami, po czym wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą do wyjścia.- Powinienem był powiedzieć ci, skąd wzięły się problemy w ekipie, zamiast trzymać to dla siebie.
Słuchałam z zaciekawieniem i pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że chodzi o Shannona i Tomo. O to, że, jak widziałam, mają coś w rodzaju... romansu?
Boże.
- Widzisz, Ellie... Zdecydowałem, że to moja ostatnia trasa i najprawdopodobniej po niej w ogóle skończę z muzyką. Pozostanę przy grze w filmach, a i to będę ograniczał do minimum.- Przyciągnął mnie do siebie niespodziewanie, pocałował w policzek i puścił.
- Nie rozumiem...
- Zanim przyjechałaś, ale już po tym, jak zdecydowałaś się ze mną być, oznajmiłem ekipie, że chcę spędzać czas z moją nową rodziną, nie zaś jeżdżąc po całym świecie, jak było do tej pory. Koncerty, które już mamy zakontraktowane, odbędą się, ale nie będzie następnych. Kazałem Emmie zerwać wszelkie rozmowy na ich temat. Mówiąc krótko: za kilka miesięcy zespół praktycznie przestanie istnieć a ekipa straci pracę.
- O kurde...- Wyrwało mi się w pierwszej chwili, opanowałam się jednak szybko.- Aha, no to świetnie, bo jeśli dotąd Emma była po prostu zazdrosna, to teraz dałeś jej nowe powody do tego, żeby chcieć się mnie pozbyć.- Podsumowałam to, co przyszło mi do głowy. Nie dodałam tylko, że teraz nawet groźba wyrzucenia z pracy nie będzie dla niej przeszkodą w tym, by obsmarować mi tyłek gdzie popadnie i upublicznić wieść o tym, jak poznałam Jr.
- Miło mi słyszeć, jak bardzo cieszysz się z tego, że rzucam dla ciebie robotę.- W głosie Jareda dało się zauważyć rozczarowanie.- Cóż, domyślam się, że za wiele do mnie nie czujesz, mam tylko nadzieję, że z czasem to się zmieni. Przynajmniej będę się o to starał.
- Nie o to chodzi, po prostu jestem zaskoczona.- Wyjaśniłam szybko.- To wszystko w ogóle jest dziwne i nie wiem, co mam myśleć.- Przyznałam po chwili.
Czułam się zakręcona jak po zjeździe kolejką górską, nie umiałam odnaleźć się w tym, czego właśnie się dowiedziałam. Leto kończy karierę? Dla mnie?
Wydawało mi się to nieprawdziwe. Może od dawna miał zamiar spocząć na laurach i znalazł sobie we mnie pretekst, zarazem zrzucając na mnie "winę"? W końcu to na mnie skupia się teraz wrogość ludzi, którzy wiązali swoją przyszłość z zespołem. To ja odciągnęłam Jr od pracy i sprawiłam, że niebawem zostaną na lodzie. To właśnie im zasugerował.
Słodki Boże, w co ja mam w końcu wierzyć? Dlaczego jedna kobieta i jej zachowujący się bardzo niezrozumiale szef mogą sprawić, że człowiek nie jest w stanie racjonalnie podejść do żadnej sprawy i we wszystkim wietrzy podstęp? Czy to ja mam manię prześladowczą, czy moja podejrzliwość oparta jest na mocnych podstawach?
- Jeszcze jesteś na mnie zła?
- Głupie pytanie.- Prychnęłam. Byłam wyprowadzona z równowagi i miotałam się między radością a wątpliwościami. Chciałam mu wierzyć, ale nie mogłam, czy raczej: nie umiałam. Nie od razu.- Postaw się na moim miejscu: poznajemy się w sposób, o którym wolałabym zapomnieć, traktujesz mnie dziwnie, kłamiemy wszystkim dokoła na mój temat i wreszcie rozstajemy się burzliwie. Zjawia się Jamie, na wieść o którym obsypujesz mnie wyzwiskami.- Zamilkłam na chwile, czekając na jakąś reakcje, ale Jr się nie odezwał.- Potem przyjeżdżasz i nagle jesteś inny, nagle ci zależy. A teraz znów chcesz mi płacić za towarzystwo. Dodaj do tego Emmę i jej sensacyjne wyznania, które swoim zachowaniem doskonale potwierdzasz, i wtedy spytaj, czy jestem zła.
- Zmieniam dla ciebie swoje życie, czy to nie dowód?
- Skąd mam wiedzieć, czy od dawna nie miałeś na to ochoty i nie wykorzystujesz mnie jako ofiary, na której skupią się reakcje ludzi? Że niby to moja wina?
- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
- Po tym, co zafundowałeś mi rano, nie jestem tego taka pewna.
- Ellie, od dwudziestu lat prawie nie mam do czynienia z normalnymi kobietami, takimi jak ty, więc popełniam błędy. Dziewczyny, z którymi byłem, są inne i nauczyły mnie, bym traktował je tak a nie inaczej.
- Sam takie wybierałeś.- Wzruszyłam ramionami. Dla mnie jego słowa nie były usprawiedliwieniem.
- Moje poprzednie związki bardziej przypominały kontrakty z wzajemnymi korzyściami, niż to, czym powinny być: pokazywanie się w pewnym towarzystwie i wzmianki w mediach pomagają w karierze. A co do nas... Jak sama powiedziałaś, poznaliśmy się w niezwykłych okolicznościach, które w połączeniu z moimi doświadczeniami dały taki a nie inny efekt. Po prostu, Ellie, do dziś tkwiłem w mylnym przekonaniu, że wszystko można kupić. Ale skoro dotąd zawsze mi się to udawało...- Urwał, wyglądając na zawstydzonego.
- Nie mów, że swoim byłym proponowałeś to, co mi.
Sama myśl, że każdej eks lasce podtykał pod nos papier z obietnicą comiesięcznej wpłaty na konto, była zabawna, i to tak, że zaczęłam się śmiać. Nawet nie próbowałam się powstrzymać, było mi całkowicie obojętne, co Jr sobie pomyśli. Nie odzywał się, mierząc mnie wzrokiem, w którym ciężko było wyczytać coś poza konsternacją i zmieszaniem, a ja śmiałam się, aż rozbolały mnie boki. W końcu mi przeszło.
- Jeśli było tak, jak mówisz, to jesteś emocjonalnie...- Omal nie powiedziałam "wykastrowany", ale w ostatniej chwili znalazłam inne słowo.- okradziony.
- Jesteś pod tym względem bardziej doświadczona ode mnie?- Jr wyglądał na zdziwionego.
- Nie, ale przynajmniej nie mam wypaczonego spojrzenia na sprawy uczuć.- Czułam z tego powodu satysfakcję, choć pewnie nie powinnam.
- A skąd wiesz, czy zdesperowana nie próbowałabyś zrobić wszystkiego, co możliwe, żeby nie stracić chłopaka?
Pytanie było logiczne. Nie miałam pojęcia, czy będąc na miejscu Leto też nie walnęłabym czegoś równie głupiego, jak próba przekupstwa. Sam widziałam, co z zazdrości robi Emma, i bałam się, że babsko posunie się dalej.
- Nie wiem, mam tylko nadzieję, że nigdy nie narobię bałaganu, przez który chciałbyś mnie zostawić.- Odpowiedziałam bardziej intuicyjnie, niż z namysłem, i chyba trafiłam w sedno, odwracając sytuację. Z jakiegoś powodu, który dla mnie samej był zagadkowy, chciałam, żeby Jr poczuł się pewniej, stanął na twardym gruncie. W głębi duszy trochę mu współczułam, poza tym całe nerwy, wywołane poranną awanturą, całkiem odpuściły i pragnęłam już tylko spokoju.- Możemy się już więcej nie kłócić, Jay?- Dodałam cicho, nie tyle pytając, ile dając mu odczuć, że chcę puścić w niepamięć jego niefortunną propozycję.
- Proponujesz zawieszenie broni na czas świąt?
- Proponuję zacząć od początku... o ile naprawdę ci zależy.
Sporo razy czytałam w powieściach, jak to czyjeś oczy rozszerzyły się z jakiegoś powodu, ale pierwszy raz mogłam to zobaczyć.
- Kurwa, Ellie.- Wulgarnemu słowu przeczyła delikatność, z jaką Jr przyciągnął mnie do siebie i objął.- Kurwa, dziewczyno, przerastasz mnie we wszystkim o głowę.
Odebrałam to jako należny mi komplement i z lekkim uśmiechem oparłam policzek o ramię faceta, który był mój, bo tego chciał. Instynkt podpowiadał mi, że to była prawda a każde słowo, które wypowiedział, każde wyznanie, kosztowało go trochę wysiłku. Nie mogłam tego nie docenić.
Nie mogłam też udawać przed sobą, że to jedyne powody, dla których wolałam zaprzestać sporów i ulec niewątpliwemu urokowi Leto. Nie jedyne, choć ważne, ale był jeszcze Jamie i... Wstyd powiedzieć, ale wygoda życia w luksusie, którego posmakowałam, kusiła. Kusiły widoki na podróże, poznawanie miejsc, o których dotąd mogłam jedynie przeczytać, na brak lęku o to, czy zapłacę rachunki. Teraz to ostatnie było na głowie Jr, ja miałam jedynie dać mu to, czego wcześniej nie poznał i czego nigdzie nie kupi.


                                                                      ****

Witam.
Znów długo czekaliście, ale to już ostatni raz, gdy przerwa między rozdziałami trwała dłużej, niż powinna. Sprawy osobiste... Ale już mi się wszystko poukładało, unormowało, wyszło na prostą, i teraz nic mnie nie przygniata, odbierając ochotę do czegokolwiek.
Rozdział jest jakby kontynuacją poprzedniego, dopiero w następnym zacznie się dziać więcej. Chwilowo muszę go przemyśleć, bo mam parę pomysłów i nie wiem, jak je z sobą pogodzić lub które wybrać.

Na deser mam dla Was coś innego: w sprzedaży pojawiła się niedawno moja debiutancka książka, pierwsza część opowieści, która kilka lat temu funkcjonowała jako blog o tytule "Soul on fire". Z tego co wiem, można mnie kupić/ zamówić w Empikach i w sprzedaży wysyłkowej.
http://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=dusza_w_ogniu_zauroczenie,druk

Pozdrawiam wszystkich i życzę wesołych, jajcarskich świąt, oraz sporych opadów śniegu w lany poniedziałek ;)
Yas.