niedziela, 7 lipca 2013

Pokaż, jak całujesz.

Niepotrzebnie spałam po południu. Równie niepotrzebnie kładłam się do łóżka po rozmowie z Jr. Obudziłam się po 4 rano, rześka i wypoczęta.
Pierwsze, co zauważyłam, to tańczące na suficie cienie rosnących za oknem palm i drzew. Drugie, to łagodne smugi światła na ścianie. Aha, więc mój szef znowu podniósł mi rolety w oknie. Uniosłam głowę, pewna, że zobaczę go siedzącego na parapecie i ucieszonego tym, że po raz drugi udał mu się ten sam kawał. Ale nie, Jr nie było.
Westchnęłam przeciągle, kładąc się jeszcze na chwilę. Nie musiałam się nigdzie spieszyć , ani nie miałam nic do zrobienia. Nic, poza czekaniem, aż za oknem zrobi się jasno. Już widać było pierwsze, blade oznaki bliskiego wschodu słońca. Gdzieś tak koło 5 pierwsze promienie padną na tę ścianę domu, potem słońce podniesie się na tyle wysoko, by świecić mi prosto do pokoju.
Może Jr doszedł do wniosku, że to byłaby dla mnie dobra forma pobudki? Jeśli tak, to dziś ja go przechytrzyłam, choć niemal pewne było, że po południu zacznę padać z niewyspania. Oby nie wymyślił sobie wtedy jakiegoś wyjazdu na miasto, bo nie ręczę, czy nie narażę się na wyrzucenie z pracy, odmawiając siedzenia za kółkiem.
No to co, pomachasz nogami i zmięknie.
Ha, pomysł sam w sobie dobry, ale nie miałam zamiaru sięgać po tego typu metody obłaskawiania kogokolwiek. Uważałam je za broń ostateczną, taką, której użyć można tylko wtedy, gdy wszystko inne zawiedzie. A ja nie miałam zamiaru dopuszczać do sytuacji, w której będę zmuszona obnażać się lub uwodzić Jr dla uniknięcia konsekwencji swojego postępowania. Jak zapewne powiedziałoby moje sumienie: miałam zamiar być dziwką tylko w pewnych, ściśle przeze mnie określonych granicach.
„Być dziwką”. Nieprzyjemnie mi było o tym myśleć, choć teraz, po dwóch dniach, już nie dostawałam przy tym emocjonalnej czkawki. Co to za dziwka, która nigdy nie trzymała w ręce tej szczególnej części ciała chłopaka? Powinnam mówić o sobie „udawana dziwka”. To już było bardziej prawdziwe, i bardziej znośne.
Zastanawiałam się, czy to dobrze, że powiedziałam Jaredowi o swoim braku doświadczenia. Mogłam podarować sobie dzielenie się z nim tego typu wiadomościami. Ale, gdybym nic nie powiedziała, upewniłby się w przekonaniu, że gram. Miałam dwa wyjścia: przyznać się, albo udawać, że udaję. Z tym drugim łączyło się to, że musiałabym bez protestów pozwalać mu na różne rzeczy i robić to, czego by ode mnie chciał. Podejrzewałam, że na wzór brata, myślałby, iż umiem i robiłam sporo, więc może poużywać sobie ze mną bez naruszenia tego, co kupił. W sumie, choć najadłam się wstydu, lepiej, że byłam szczera.
Może jakoś to będzie, i wiedząc o moim nieistniejącym życiu erotycznym Jr trochę się uspokoi? Nie będzie natrętny? Wciąż miałam masę obaw co do przyszłych wydarzeń, w głowie roiło mi się od potencjalnych sytuacji, ale moja niedorosła część zagłuszała tę dojrzalszą i cieszyła się na wyjazd do Europy, widząc w tym prawdziwą gratkę. To było coś na osłodę, jak łyżeczka cukru, zjadana po wypiciu paskudnego w smaku syropu. W tym wypadku zjadana wcześniej.
Oby syropek nie stał się przez to jeszcze bardziej gorzki.
Miałam nadzieję, że stanie się wręcz przeciwnie i kontakt z Jr nie będzie dla mnie zbyt przykry. Jeśli zdążę go do tej pory polubić, może nawet nie zapamiętam tego źle? Ale nie ma co wybiegać myślami zbyt daleko, przede mną jeszcze ponad tydzień z nim tutaj, w luksusach, a potem trzy tygodnie w drodze. Grunt, to przyzwyczaić się do niego. I do myśli, że właśnie on pierwszy wciśnie mi się między nogi.
Czy to będzie wyglądało tak samo, jak na filmie, który oglądałam?
-Boże, co mi przychodzi do głowy?- Sapnęłam, oburzona na siebie. Usiadłam na posłaniu, przeciągnęłam się i… zastygłam ze zdumienia.- Kiedy on to zrobił?- Szepnęłam.
Drzwi, łączące mój pokój z pokojem Jareda, zniknęły. Nie było ich, choć widziałam je, kładąc się wieczorem. Ba, nawet je domykałam, żeby nie zostały na noc uchylone.
Jakim cudem spałam tak mocno, że nie usłyszałam, że Jr demontuje ciężkie drewniane drzwi, a potem je wynosi? Jakim cudem ten chudzielec miał tyle sił, żeby sobie z tym poradzić? Przecież nie pomagałam mu przez sen?
I, co najważniejsze: po co to zrobił?
Opuściłam stopy na dywan i wbiłam wzrok w widoczne w drugiej sypialni łóżko. Wyraźnie widziałam kształt leżącego w nim Jr, przykrytego do połowy prześcieradłem. W ciszy, jaka panowała, słyszałam jego miarowy, głęboki oddech. Spał.
Przeszłam na palcach przez pokój, zatrzymując się w progu, potem bardzo ostrożnie weszłam do sąsiedniego pokoju i stanęłam nad Jaredem.
Więc teraz ja podglądam ciebie, pomyślałam, patrząc z góry na jego odkryty tors. W dzień, gdy łaził bez koszulki, albo w tym cudacznym podkoszulku, nie bardzo chciałam się na niego gapić, żeby sobie nie myślał, ale teraz mogłam przyjrzeć mu się lepiej. Widywałam wcześniej facetów po czterdziestce, nie powiem, że nie, ale na żadnego nie patrzyłam inaczej, jak z obojętnością. Niektórych nawet nie zauważałam. Jareda musiałam zauważać, i musiałam zwracać na niego uwagę, oswajać się z jego widokiem, nauczyć się go tak, jak dziecko uczy się odróżniać kształt stanu, w którym mieszka, od innych.
Przesunęłam wzrokiem wzdłuż unoszącej się w oddechu piersi Jr, jego ramienia, aż do dłoni, której palce lekko drżały, jakby śniło mu się, że coś w niej dzierży. Może w jego śnie łaziliśmy gdzieś po którymś z europejskich miast, trzymając się za ręce, jeszcze przed tym, jak… Albo roił przyjemne marzenia o tym, co mi robi, i właśnie teraz miał w dłoni swojego…
Zasłoniłam usta, tłumiąc chichot: jeszcze tego mi było trzeba, żebym obudziła Jareda, stojąc nad jego łóżkiem i śmiejąc się z własnych myśli. Jakie miałby wtedy on, nie chciałam nawet przypuszczać. Bałam się też tego, że widząc mnie, w nocnej koszulce, może zechcieć wprowadzić w czyn swoje ewentualne sny. Jakoś nie było mi spieszno do powtarzania tego, co zrobił mi przedwczoraj.
Serio?
Wydęłam usta i na palcach wróciłam do siebie, starając się jak najciszej zachowywać w łazience i pokoju. Mimo to każdy najmniejszy hałas, jaki powodowałam, sprawiał, że z lękiem zerkałam do sypialni Jr. Musiał jednak spać naprawdę mocno, bo ani drgnął.
Śniadanie zjadłam bez pośpiechu, potem, z kubkiem kawy, rozsiadłam się w ogrodzie, delektując się poranną ciszą i leniwie przyglądając się przelatującym samolotom, kreślącym znaki na bezchmurnym niebie. Było już całkiem jasno, ale tak spokojnie, jak może być tylko z samego rana, nim miasto obudzi się i zacznie żyć w swoim hałaśliwym rytmie.
Zastanawiałam się, kiedy ostatnio mogłam pozwolić sobie na podobną beztroskę i całkowite nie myślenie o przyszłości. Kiedy nie musiałam walczyć o przetrwanie. Chyba naprawdę dawno, jeszcze jako dziecko, nie obarczone żadnymi prawdziwymi problemami prócz tych, jakie mają wszystkie kilkulatki: żeby mama i tata żyli wiecznie, żeby zabawki się nie psuły, żeby zawsze było szczęśliwie.
Teraz też byłam prawie że szczęśliwa. Nie musiałam kłopotać się o dach nad głową, mając do dyspozycji piękny dom i cudowną sypialnię. Jadłam, kiedy i ile chciałam, piłam wspaniałą gatunkowo kawę, woziłam się dobrej klasy samochodem. Miałam pracę, którą już zdążyłam polubić, oczywiście tę, która widniała na mojej umowie. Ta druga… Nawet nie można było nazwać jej „pracą”, choć dzięki niej dostałam tę legalną. Poniekąd otworzyła mi drogę do tego, po co tu przyjechałam, i pozwoli wrócić do domu nie jako spłukanej, przegranej idiotce, a jako komuś, kto przez chwilę był prawie na szczycie.
Ciekawe, czy moje dawne przyjaciółki wiedzą, kim jest Jared Leto, i czy uwierzyłyby, gdybym powiedziała im, że u niego pracowałam i mieszkałam. Oczywiście nie miałam zamiaru im tego mówić. To musiało pozostać w najgłębszej tajemnicy. Zamknięte środowisko, w którym każdy znał każdego, z miejsca przykleiłoby mi łatkę z napisem „kurwa”. Mogłabym na kolanach przysięgać, że siedziałam za kółkiem jego wozu, mogłabym pokazywać umowę o pracę, a i tak mówiono by, że dawałam mu tyłka. Naraziłabym się na odrzucenie, chamskie żarty, zaczepki z propozycjami łatwego zarobku. Naraziłabym najbliższych na wstyd i wytykanie palcami. I nigdy nie znalazłabym chłopaka ani w rodzinnej pipidówce, ani w jej pobliżu, bo żaden nie chciał by mieć dziewczyny, za którą ciągnie się smród moralnej zgnilizny.
Planowałam nakarmić małomiasteczkową społeczność bajką o pracy w reklamie balsamu do stóp, dzięki czemu zarobiłam trochę grosza. Poza tym, stworzyłam w myślach historię o krótkim związku z poznanym tu chłopakiem, niespełnionym artyście, długowłosym i niebieskookim jak Jr. W mojej bajce mieszkałam z nim przez kilka miesięcy, po czym przyłapałam go na zdradzie, zerwałam, i wróciłam do domu leczyć złamane serce. To było piękne usprawiedliwienie dla porzucenia możliwej kariery fotomodelki i dla nienawiści do miasta, w którym przeżyłam zawód miłosny. Chciałam otworzyć sobie konto, na które wpłacę 45 tysięcy z tego, co da mi Jared, i nie przyznawać się do posiadania takiej „fortuny” nawet rodzicom. Wszystko miałam obmyślane i tego zamierzałam się trzymać. Mój grzech nigdy nie wyjdzie na jaw.
-Dostaniesz zmarszczek od wystawiania się na słońce.- Rozległo się nad moją głową, nagle i bez ostrzeżenia.
-Jezusie!- Krzyknęłam, podrywając się i oblewając sobie rękę chłodną kawą.- Znaczy, Jared.- Poprawiłam się natychmiast, widząc go, wyglądającego z rozpuszczonymi włosami właśnie jak Jezus.
-Dziękuję za śniadanie.- Stanął przede mną tak, że znalazłam się w jego cieniu.- Miło z twojej strony, że je dla mnie przygotowałaś.
-Nie ma za co.- Bąknęłam, wycierając rękę w połę koszulki.
-Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć: chciałbym, żebyś nie ruszała produktów, leżących w lodówce na drugiej półce od dołu. Są przeznaczone tylko dla mnie.
-Dobrze.- Zerknęłam na niego niepewnie: szykując śniadanie, poczęstowałam się kawałkiem dziwnie pachnącego sera z jego zapasów, co na pewno od razu zauważył.
-Możesz jeść wszystko, poza tym, co moje, chyba, że ja sam ci pozwolę cos brać.
-Dobrze.- Powtórzyłam zgodnie.
-Dawno wstałaś?
-Przed 5.- Zmarszczyłam lekko brwi.- Gdzie podziały się drzwi?- Spytałam.
-Wyszły.- Wzruszył ramionami.- Przeszkadza ci to, że ich nie ma?- Ton, jakim zadał mi pytanie, wskazywał, że powinnam zaprzeczyć.
-Nie.- Skłamałam gładko, patrząc mu w oczy.- I tak nie miały zamka, to raz, a dwa, że skoro przychodzisz posiedzieć u mnie na parapecie, to równie dobrze możesz sobie patrzeć, leżąc w łóżku.
-Właśnie.- Zatarł ręce, rozglądając się po okolicy.- Byłem w garażu i zauważyłem, że nie zabrałaś jeszcze z samochodu paczek z ubraniami.
-Nie chciałam hałasować, nosząc je do pokoju.- Kłamstwo numer dwa. W ogóle zapomniałam o leżących w wozie ciuchach.- Zaraz po nie pójdę.- Podniosłam się z zamiarem naprawienia winy, jaką w oczach Jr zapewne było nie sprzątnięcie swoich rupieci z jego ślicznego Merca.
-Już je zaniosłem.- Jared spojrzał na mnie, potem na wyciągnięty z kieszeni telefon i znów na mnie.- O 9.30 jedziemy do centrum, mam od załatwienia parę spraw. Będziesz miała wolne dwie godziny między 11 a 1, zjedz sobie w tym czasie lunch czy porób co tam chcesz. W pół do drugiej mam spotkanie z prawnikiem, zawieziesz mnie na nie i poczekasz w samochodzie. Potem, gdzieś tak koło trzeciej, muszę odebrać parę rzeczy, potrzebnych w trasie. Przyjedziemy z nimi do domu i zawieziesz mnie w jedno miejsce, po czym wrócisz tutaj, bo to może trochę potrwać. Zadzwonię po ciebie, żebyś przyjechała, jak skończymy.- Wyłożył mi plan na cały dzień, pomijając większość szczegółów.
-Sporo tego.- Przyznałam.- Myślałam, że gwiazdy, o ile nie grają koncertu, nie robią nic, tylko się lenią. Serio.
-Niektóre gwiazdy tak, ale ja nie zamierzam spoczywać na laurach. Poza tym za kilka dni zaczynam trasę, więc chyba nie dziwi cię, że muszę przygotować się do niej odpowiednio?
-No.- Kiwnęłam głową.- A, nie zadzwonisz do mnie, nie mam telefonu. Możesz za to przysłać mi mail, albo zagadać na Skype.
-Przypomnij mi, żebym kupił ci jednorazówkę, wystarczy ci na miesiąc, o ile nie będziesz dzwonić na prawo i lewo.
-Jeśli, to będę dzwoniła tylko do domu i do ciebie.
-To ja będę dzwonił do ciebie, nie myślisz chyba, że dam ci swój prywatny numer?- Uniósł lewą brew, zdziwiony, że w ogóle wpadłam na podobny pomysł.
-A co, boisz się, że rozdam go swoim znajomym albo napiszę kredą na murze, żeby każdy mógł go poznać?- Prychnęłam.- A co, jeśli będę musiała pilnie się z tobą skontaktować, bo na przykład coś mi się stanie?
-Zakładam, że nie będzie żadnych alarmowych sytuacji.- Ruszył w stronę domu.
-Dobra, ale jeśli, to gdzie mam dzwonić, na policję?- Drążyłam temat, idąc za nim.
-Nie będziesz zostawać sama w domu ani nigdzie, więc nie twórz niepotrzebnych teorii.
-Dziś mam zostać sama, tak?- Zaczęłam się wkurzać: gadanie do jego pleców, okraszone spławiającymi odpowiedziami, nie było niczym przyjemnym. Zdawałam sobie przy tym sprawę, dlaczego tak naprawdę nie chce dać mi swojego numeru. Nikt o jego statusie nie da go dziewczynie, którą trzyma u siebie tylko po to, żeby ją później przelecieć.- Nie boisz się, że zwędzę coś drogiego i ucieknę?
-Brałem taką możliwość pod uwagę, ale to by ci się nie opłaciło.- Jr zatrzymał się zaraz za drzwiami i odwrócił do mnie. Zrobił to tak niespodziewanie, że wpadłam na niego z rozpędu i złapałam go za ramiona, żeby nie odbić się i nie usiąść na tyłku.
-Tak uważasz?- Zmrużyłam oczy, patrząc na niego wyzywająco.- Masz tu sporo całkiem fajnych bibelotów, widziałam też jakieś wyglądające na drogie antyki i obrazy. Mogłabym buchnąć parę drobiazgów, trochę kasy, zwiać z miasta i tyle byś mnie znalazł. To duży kraj, a nie sądzę, żebyś tracił czas na szukanie drobnej złodziejki.- Mówiłam, dając się ponieść emocjom, ale było mi przykro, że pozwalał sobie na ryzyko zostawienia mnie samej w swojej bogatej chałupie, a nie mógł dać mi numeru do siebie.
-Wiem, że taką biedną dziewczynę jak ty może korcić, żeby coś zwinąć.- Jr objął mnie w pasie, uśmiechając się dobrotliwie, czym zbił mnie z tropu.- Wiem, że pewnie łatwo by ci było mnie wystawić i zniknąć z, jak to powiedziałaś, paroma drobiazgami. Wiem też, że byłbym wkurwiony i pewnie bym cię szukał, co nie byłoby łatwe właśnie dlatego, że to duży kraj. Z tego względu pewnie wolałbym najpierw skontaktować się z twoimi rodzicami, powiedzieć im, co się stało i zapytać, czy wiedzą, gdzie jest ich córka, która prócz tego, że mnie okradła, jest mi winna drobną rzecz, jaką od niej kupiłem.
-Nie zrobiłbyś tego.- Powiedziałam cicho, wiedząc, że owszem, właśnie to by zrobił.
-Sprawdź mnie.- Pochylił się i cmoknął mnie w czoło.- Wystarczy, że nie odbierzesz wieczorem telefonu a gdy wrócę, nie zastanę cię tutaj.
-Wiesz, że to szantaż?- Wysunęłam ostatni argument. W sumie nie wiem nawet, po co, bo nie miałam zamiaru ani kraść, ani znikać, a cała rozmowa wynikła z tego, że byłam wkurzona i czułam się poniżona jego brakiem zaufania. Ale, co po chwili zrozumiałam, musiał być nieufny, znając mnie ledwie kilka dni, i nie miało to nic wspólnego ze mną, jako osobą. Celebryci raczej nie rozdają swojego numeru wszystkim, których znają, inaczej musieliby ciągle go zmieniać.
-Wiem, że to brzmi, jak szantaż. I wiem, że za chuja nie chcesz, żeby twoi bliscy dowiedzieli się, że się sprzedajesz, więc wieczorem odbierzesz po pierwszym sygnale. Prawda?- Uśmiechnął się jeszcze milej, po czym pocałował mnie w szyję. Polizał mnie pod uchem, chwycił lekko zębami jego płatek i ssał go delikatnie przez kilka sekund, potem puścił.- Po co wszczynasz zbędne dyskusje, Ellie? Widzę po tobie, że nie należysz do dziewczyn, które byłyby zdolne okraść kogoś, kto daje im więcej, niż oczekiwały.- Szepnął.
-Nie należę.- Zgodziłam się, zmieszana tym, że mnie rozszyfrował, i tym, co robił.- A jeśli zasnę wieczorem i nie usłyszę telefonu?
-Usłyszysz.- Ścisnął mnie mocniej i puścił.- Czekam w samochodzie o 9.30.
Patrzyłam za nim, jak idzie przez kuchnię, i w myślach klęłam sama na siebie. Czy ja zawsze muszę się wygłupić i palnąć coś, co może mi zaszkodzić?

„Pewne miejsce” okazało się być jednym z modnych klubów LA, lokalem, przed którym ustawiały się kolejki młodych ludzi, mających nadzieję, że dostaną się do środka dzięki temu, że wyglądają bogato, lub są wystarczająco urodziwi, by móc zaistnieć w towarzystwie lepszych od siebie.
Gdy zajechałam przed klub i czekałam, aż Jr wysiądzie, widziałam jak facet, będący w grupie wpuszczanych przez ochronę osób, odwraca się, przesuwa wzrokiem wzdłuż czekających na to najwyraźniej dziewcząt, potem wskazuje na jedną, śliczną brunetkę mniej więcej w moim wieku, i przywołuje ją gestem. Weszli razem. Zapewne wyjdą też razem, potem pojadą gdzieś, gdzie ona odwdzięczy mu się w naturze za otrzymaną szansę. Ilu ludzi pozna, będąc w lokalu? Kogo sobą zainteresuje? W myślach życzyłam jej szczęścia, żeby nie musiała więcej posuwać się do wystawania pod klubami jak pierwsza lepsza.
Koleżanka po fachu, co nie? Trzymasz za nią kciuki, bo przecież, jak mawia przysłowie, kurwa kurwie łba nie urwie.
-Nie jestem nią.- Szepnęłam, żeby Jr mnie nie usłyszał. Od razu też straciłam sympatię dla brunetki, przestając zazdrościć jej tego, że gdy ja będę siedzieć sama, czekając na wezwanie swojego pana, ona będzie bawić się w najlepsze. Przestałam obserwować klub i spojrzałam na Jareda.
Gramolił się i gramolił, szukał czegoś po kieszeniach, na siedzeniu, nawet na podłodze. Patrzyłam na to w lusterku wstecznym: wyglądał, jakby zgubił gdzieś sens życia.
-Co się stało?- Spytałam.
-Chyba zostawiłem w domu telefon. – Sapnął, zginając się w pół i grzebiąc pod fotelem.
-Z tyłu. Chowałeś go do tylnej kieszeni, widziałam.
-Tak? To czemu go tam nie ma?- Odparł niemal z pretensją, jakbym to ja wyciągnęła mu zabawkę i gdzieś ją schowała.
-A patrzyłeś za plecami?
Zsunął się w przód na siedzeniu i odwrócił, od razu rozpromieniony.
-A, tu jest. Dzięki.- Zaczął wysiadać.- Myślę, że zadzwonię koło północy, nie wcześniej.
-Miłej zabawy.- Mruknęłam ponuro.
-Wybacz, że cię z sobą nie zabieram, ale nie chcę plotek.- Trzasnął drzwiami i w minutę później zniknął w klubie.
Odjechałam, skręciłam w pierwszą przecznicę, zjechałam na bok i zatrzymałam się, bębniąc palcami w kierownicę. Mimo tego, że wstałam wcześnie, nie byłam zmęczona ani śpiąca. Mogłam wrócić do domu, zrobić sobie coś do jedzenia, i obejrzeć jakiś film z Jaredem. Mogłam też pojeździć z godzinę po mieście, szpanując furą. Jr dał mi w dzień trochę kasy, żebym mogła „coś sobie kupić”, więc nadal miałam przy sobie parę dolców, miałam też kartę, którą płaciłam za paliwo na stacji.
Dlaczego miałabym nie wykorzystać okazji i nie urządzić sobie własnej imprezki na czterech kółkach?
Pojadę zatankować i przy okazji kupię sobie coś do przegryzienia, potem przejadę się tam, gdzie miałam ochotę. Na przykład nad ocean, żeby posiedzieć sobie w spokoju na piasku czy pospacerować po brzegu, mocząc stopy w falach. Albo pojadę na autostradę, otworzę okno i będę gnać przed siebie przez godzinę, potem zatrzymam się w pierwszym dogodnym miejscu, zjem kolację i wrócę.
Mogłam też zrobić jeszcze coś: pojechać do domu, przebrać się w coś seksownego, upiąć włosy, zrobić makijaż i tak wrócić do klubu. Zajechać drogim Mercem, podać kluczyki łebkowi, który parkował wozy gości, i wejść do lokalu. Na pewno wpuściliby do środka laskę, która wozi się takim cackiem i ma na sobie ubranie za parę setek.
Przez kilka minut walczyłam z sobą, raz będąc za, potem zdecydowanie przeciw.
Jr może się wkurzyć, jeśli zobaczy mnie w klubie. Może kazać mi natychmiast wyjść i wracać do domu. Może pomyśleć, że go szpieguję.
Ale nie musiałam do niego podchodzić, mogłam trzymać się od niego z daleka, nie ryzykując niczego. Mogłam nawet udawać, że go nie znam. W końcu nie powiedział, że nie wolno mi wyjść i trochę się zabawić. Miałam wolne do północy, całe cztery godziny dla siebie.
-A pieprzyć to.-Warknęłam, poddając się, włączyłam silnik i zawróciłam, kierując się do domu.
W niecałą godzinę później z uśmiechem odebrałam od parkingowego numerek i bez przeszkód weszłam do klubu, odprowadzana zazdrosnymi spojrzeniami dziewczyn, zmuszonych czekać przed wejściem na swoją szansę. Pewnie miały mnie za szukającą rozrywki córeczkę bogatych rodziców.
Idąc wgłąb lokalu rozglądałam się z obawą, szukając wzrokiem tego, którego wolałam jednak nie spotkać. Miałam nadzieję, że siedział gdzieś dalej, może nawet w innej części klubu, wyglądającego na całkiem spory. Ten jednak miał tylko jedną, wielką salę, składającą się z umieszczonego na środku parkietu i okoloną trzema poziomami, na których stały stoliki dla gości.
Gdzie mógł siedzieć Jr? I z kim się tu umówił? Nie powiedział na ten temat ani słowa. Może miał na oku jakąś dziewczynę "na poważnie" i nie chciał, żebym o tym wiedziała? Ich znajomość mogła być na wczesnym etapie, dopiero się poznawali, dopiero zaczynał czarować ją swoją osobowością...
-Zatańczysz?- Usłyszałam i poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Spojrzałam na gościa, w pierwszej chwili spodziewając się, że to Jared. Na szczęście był to jakiś chłopak, młodszy ode mnie, obwieszony złotem jak manekin na wystawie u jubilera. Nawet przystojny, ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Tacy jak on najczęściej uważają, że wszystko im wolno.
-Nie, dziękuję. Szukam kogoś.- Uśmiechnęłam się, odsuwając jego rękę.
-Już znalazłaś.- Przypiął się z powrotem.- Taka dupa jak ty nie powinna spędzać wieczoru sama.
-Nie jestem sama, umówiłam się z przyjaciółmi. Ty na pewno do nich nie należysz, dzieciaku, więc spływaj, zanim się wkurzę.- Syknęłam, wbijając mu paznokcie w przedramię.- Mama wie, że urwałeś się z domciu?
-Spoko, nie tak ostro.- Młody natychmiast podkulił ogon i zwiał, nim się obejrzałam.
Pewnie był nieletni, być może wszedł tu na lewych papierach i szpanował, szukając dziewczyny, z którą zaliczy nockę? Cóż, ja nią nie będę. Gdyby pomyślał, mógłby zgarnąć jedną z tych, które ślęczały przed klubem, ale widać intelekt nie był jego mocną stroną, a ja nie zamierzałam gonić go i dawać podpowiedzi. Miałam zamiar namierzyć Jr, żeby wiedzieć, gdzie jest, i trzymać się z dala od niego. I owszem, chciałam trochę potańczyć, nawet solo. Szczególnie solo. Ale to później, choć muzyka już robiła swoje, dudniąc mi basami w uszach i sprawiając, że moje ciało samo zaczynało poruszać się w jej rytm.
Przeszłam jeszcze kawałek i zatrzymałam się, widząc z daleka jezuskowate włosy i rażącą w oczy biel koszuli Jareda. Chwała niebiosom, że siedział tyłem do mnie, tak samo jak Shannon, który właśnie poklepywał go po plecach. Zajmowali jeden ze stolików na półpiętrze, bawiąc się w gronie około 10 osób, bo tyle dałam radę zauważyć. Więc to nie randka z ewentualną przyszła panią Jaredową, a zwykła imprezka z przyjaciółmi. Na tę myśl poczułam ulgę, nawet nie wiem, czemu. Obojętne mi było, co Jr robi ze swoim życiem, skąd więc to śmieszne uczucie szczęścia, że nie kręci z kimś innym? Nie pałałam do niego niczym szczególnym, i nie zapałam. Nie był w typie facetów, na widok których drżały mi kolana, i nie chodziło tu tylko o jego wygląd. Po prostu był dla mnie za stary, i za poważny. Najwyraźniej szło mi o to, żeby przez najbliższy miesiąc jego uwaga skupiona była tylko na mnie. Genetycznie zakodowany pęd do wyłączności na osobę, z którą ma się, lub będzie miało, kontakty intymne.
Zawróciłam, rozejrzałam się i poszłam zamówić coś do picia po drugiej stronie sali. Z trzech barów wybrałam ten, który był najdalej od Jr. Wzięłam szklankę z drinkiem, jedynym, na jaki miałam zamiar sobie pozwolić, i siadłam na wolnym stołku, kiwając nogą w rytm muzyki. Nie bałam się, że Jr mnie zauważy: musiałby mieć sokoli wzrok, żeby dojrzeć mnie w tłumie dziesiątek innych ludzi, i jeszcze mnie z takiej odległości rozpoznać. Ubierając się na wyjście starałam się wyglądać inaczej, niż mnie widywał: włosy upięłam wysoko, pozwalając kilku pasmom zwisać po bokach twarzy, zrobiłam sobie makijaż, dzięki któremu moje oczy nabrały nieco orientalnego wyglądu, spódniczkę zamieniłam na krótkie spodenki, koszulkę na czarny top, wiązany na karku. Stałam się jedną z dziesiątek nierozpownawalnych dziewczyn, przemierzających klub w tę i z powrotem.
I czułam się dzięki temu jak agent, kryjący się pod maską kogoś innego po to, żeby mieć na oku śledzoną ofiarę. W sumie cała ta sytuacja była nawet zabawna: wkradłam się podstępem w miejsce, które dla mnie było tak naprawdę niedostępne, udawałam kogoś, kim nie jestem, i wszystko tylko po to, żeby udowodnić samej sobie, że mogę to zrobić. Mogłam obserwować Jr, który pewnie myślał, że siedzę w domu, czekając na telefon od niego. Mogłam nawet przejść tuż przed nim, obojętnie, nie zwracając na niego uwagi, jakby był nikim. Ale to byłaby już jawna demonstracja, na którą nie miałam ochoty. Co innego przypadek, a co innego kuszenie losu i sprawdzanie, jak daleko mogę się posunąć. Zważywszy na czas, jaki spędziłam z Jaredem, nawet nie powinno mnie tu być. Kusiłam los, kusiłam jak jasny gwint. Ale co ryzykowałam? To, że dostanę wymówienie z pracy? To, że Jared przyspieszy swoje plany i załatwi sprawę od razu? To, że nie polecę z nim do Europy? Wciąż nie do końca wierzyłam, że w ogóle gdzieś pojadę, choć cieszyłam się na czekającą mnie przygodę. Była jakaś taka... nieprawdopodobna. Teoretyczna. Istniała w innej rzeczywistości.  W tej...
Zostawiłam rozmyślania na inną okazję i poszłam się bawić. Drink, choć słaby, przyjemnie rozgrzewał i dodawał mi lekkości, rozluźniał, pozwalając lekceważyć wszystko i wszystkich. Tańczyłam, śmiałam się, nie przejmowałam się nawet tym, że ktoś mnie czasem obejmował i tańczył ze mną. To była pora na szaleństwo, nie na rozsądek. Potrzebowałam tego, i nawet nie wiedziałam, jak bardzo. Czułam się świetnie, całkiem wolna, szczęśliwa, bogata, beztroska.
Do chwili, gdy czyjeś ramiona nie zamknęły się wokół mnie i ktoś stojący za mną nie chuchnął mi wódczanym oparem w policzek.
-A kogo ja tu widzę? Pączuszek wpadł trochę poskakać?- Shannon zachichotał, przycisnął się do mnie i zakołysał mną lekko.- Nieźle tańczysz, nawet Jared patrzył z zaciekawieniem.
-Boże...- Miauknęłam, przestraszona.- Puść mnie, Shannon.
-Zaraz. Brat kazał mi powiedzieć, żebyś zebrała seksowną dupcię i szła po samochód.
-Już północ?- Zdziwiłam się. Zupełnie straciłam poczucie czasu.
-Ano północ, Kopciuszku. Czas zwijać się, zanim twoje łaszki zmienią się w uniform szofera.- Puścił mnie i klepnął w pośladek.- Za pięć minut będziemy, muszę się jeszcze wyszczać.
Gdy odszedł, obejrzałam się, z miejsca napotykając wzrok Jareda. Podniósł rękę i wskazał mi wyjście z klubu. Kiwnęłam, że rozumiem, i szybko przepchnęłam się przez tłum, po czym prawie wybiegłam na zewnątrz.
Drżącą dłonią podałam numerek parkingowemu i czekając na wóz nerwowo oglądałam się w tył, śląc do nieba modlitwy, żeby bracia nie zjawili się właśnie teraz. Najwyraźniej jednak góra miała wolne, bo nim Merc zajechał przed klub, obaj Leto wyłonili się z lokalu i stanęli obok mnie.
-Jared, przepraszam, ja...- Zaczęłam od razu, chcąc uprzedzić jego ewentualny wybuch.
-Później.- Przerwał mi ostro.- Odstawimy Shannona do domu i wtedy porozmawiamy.
-Dobrze.- Skinęłam energicznie, trzęsąc się już na zapas ze strachu. Podejrzewałam, że dostanę zdrowy opieprz za to, co zrobiłam. Przecież Jr powiedział, że nie chce plotek, a teraz staliśmy razem na ulicy, obserwowani przez kłębiących się przed klubem ludzi. Mimo pory wciąż było ich niemało, i wgapiali się w obu Leto, zapewne zastanawiając się, kim jestem i dlaczego im towarzyszę. Boże... Zapewne sądzili, że jestem jakąś kurewką, z którą braciszkowie zabawią się w trójkącik.
Skuliłam się w sobie pilnując, żeby nikt z tyłu nie zobaczył mojej twarzy: na pewno robili zdjęcia, nie ma bata, że pstrykali nam fotki i zamieszczą je w internecie.
Ale ty głupia jesteś...
Tak, musiałam zgodzić się z tym, co podpowiadało mi sumienie: byłam głupsza, niż ustawa przewiduje.
Wóz wreszcie podjechał: niemal wyrzuciłam parkingowego zza kierownicy, tak spieszyło mi się schować za ciemnymi szybami Merca. Chciałam zniknąć z oczu całego świata, zmyć makijaż, przebrać się, rozpuścić włosy i dopiero wtedy znów się pokazać. Może nikt by mnie nie rozpoznał i nie skojarzył z młodą laską, towarzyszącą Leto.
-Eleanor, co ty robiłaś w klubie?- Jared zaatakował od razu, gdy tylko ruszyliśmy pod podany przez Shannona adres.
-Tańczyłam.- Odparłam zgodnie z prawdą.- Bałam się siedzieć sama w domu.- Dodałam, kłamiąc.- Nie miałam zamiaru zdradzać, że się znamy, chciałam zaraz po twoim telefonie wyjść i czekać w samochodzie.- Znów prawda.
-Wiem, że tańczyłaś, i to całkiem zgrabnie. Ładnie też z twojej strony, że zachowywałaś się, jakbyśmy byli dla siebie obcy, ale co do telefonu, to nawet nie słyszałaś, że dzwoniłem kilka razy.
-Mam ustawione wibracje.- Niepewnie sięgnęłam do kieszeni po aparat i zerknęłam na wyświetlacz: siedem nieodebranych połączeń z zastrzeżonego numeru.- Ale...
-Nie chciałem, żeby ktoś widział nas razem w takim miejscu, Ellie, bo nie życzę sobie plotek, w których będę posądzany o kontakty z młodocianymi. Dlatego kazałem ci zostać w domu.
-Przepraszam.- Strasznie nie chciałam mówić tego przy wlepiającym we mnie oczy Shannonie, ale musiałam przełamać się i zapomnieć o wstydzie.
-Co dadzą mi twoje przeprosiny, jeśli jutro przeczytam w plotkarskiej rubryce, że prowadzam się z dziewczyną, która wygląda, jakby mogła być moją córką?- Głos Jr brzmiał nieprzyjemnie, prawie wrogo.- Wystarczy kilka zdań, Eleanor, i ludzie zasypią mnie pytaniami, na które nie chcę odpowiadać. To coś, czego wręcz nienawidzę, szczególnie przed trasą. Wyobraź sobie, jakie wnioski mogą wyciągnąć inni z tego, że jedziesz z nami. Pracujesz u mnie, do cholery, powinnaś wypełniać moje polecenia, a nie robić to, co ci się zachce. Nie życzę sobie, żeby mój kierowca pokazywał się w moim towarzystwie wyglądając tak, że niektórzy zaczynają się ślinić.
-Ej, ja się nie ślinię.- Shannon wtrącił się, chichocząc.
-Pewnie, że nie. A teraz wyjmij grzecznie chusteczkę i wytrzyj sobie brodę.
-Spierdalaj, sam się wytrzyj.- Chamskiej odpowiedzi towarzyszył śmiech.- Hej, pączuszku, wiesz, jak mu oczy wyłaziły, jak kręciłaś kuprem? Musiałem trzymać stolik, bo go na chuju podnosił. Wiesz, że Jar ma wielką pytę? Stoliczek przewróciłby nią bez kłopotu.
-Zamknij się, Shan.- Jared też zaczął się śmiać, potem spoważniał.- Ellie, jeszcze jeden taki wyskok, i skończy się twoja kariera szofera.- Powiedział.- Tym razem ci podaruję, ale na przyszłość jeśli coś powiem, masz słuchać.
-Jar, jak pączuszek coś nabroi, podeślij ją do mnie.
Spojrzałam w lusterko wsteczne, mierząc Shannona lekceważącym wzrokiem. Może i był przystojny, może miał śliczne oczy, ale i tak go nie lubiłam za to, co powiedział o mnie przy pierwszym spotkaniu. Jego obecne zachowanie wcale nie poprawiało zdania, jakie o nim miałam.
Przesunął się w przód, pochylił do mnie i szepnął, znów wionąc mi w twarz alkoholem.
-Hej, zielonooka dziewico, co powiesz na to, żebym cię porządnie wylizał? Zdzwonimy się, co?- Powiedział i wrócił na miejsce, nie czekając na odpowiedź.
Nie spodziewałam się czegoś takiego i z miejsca oblałam się rumieńcem. Czułam się zażenowana i poniżona. Do końca, dokąd nie zajechaliśmy pod dom Shannona, nie powiedziałam słowa, ale przez cały czas czułam na sobie palący wzrok niższego z braci. Widziałam też w lusterku, że na mnie patrzy. Chwila, w której pożegnał się i wysiadł, była dla mnie najpiękniejszą tej nocy i odetchnęłam z ulgą, gdy znikł za bramą swojej posiadłości.
-Zatrzymaj się.- Jared trącił mnie w ramię.
Zjechałam na pobocze i spojrzałam na niego pytająco.
-Coś się stało?- Zdobyłam się na zadanie pytania, czując nawrót lęku.
-Wysiądź.- Powiedział i otworzył drzwi po swojej stronie.
Wyszłam z wozu, nabierając pewności, że już do niego nie wrócę. Pewnie przez drogę Jr przemyślał wszystko i doszedł do wniosku, że jestem dla niego zbyt kłopotliwa, a teraz każe mi spadać. Stałam obok samochodu, starając się oddychać spokojnie i nie rozpłakać, choć gdzieś pod czaszką zakołatała mi myśl, że widok moich łez mógłby zmiękczyć serce Jareda.
-Chodź tu, Ellie.- Mruknął, zatrzymując się przed maską i wyciągając do mnie rękę.
Podeszłam z opuszczoną głową, pewna, że zaraz usłyszę "Przykro mi, ale uznałem, że nie chcę narażać się na kolejne kłopoty, które możesz mi sprawić, więc..." I na to, że klapsem nada mi kierunek, z którego przyjechaliśmy, czyli do bramy Shannona, i powie, żebym tam szukała zarobku.
Jeszcze wczoraj, słysząc, że Jr rezygnuje, czułabym coś w rodzaju ulgi, ale dziś, z nieznanych mi powodów, ta myśl mnie przeraziła. Po prostu... przyjęłam za pewnik, że to Jared będzie pierwszy, i chciałam, żeby tak zostało.
-Ja poprowadzę, widzę, że jesteś trochę roztrzęsiona. Prawie nie piłem.- Jr popchnął mnie lekko w stronę drzwi po prawej a sam usiadł za kierownicą.- Czemu płaczesz?- Spytał, przechylając głowę.
-Ja nie...- Wytarłam oczy, zdziwiona, że miał rację.- To od powietrza.- Nie miałam zamiaru powiedzieć mu, że z powodu ulgi, jaką czułam.
-Rozumiem.- Kiwnął głową, ruszając. Przez chwilę się nie odzywał, potem położył mi dłoń na kolanie i ścisnął je lekko.- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego, jak tańczyłaś. Masz świetne ciało i pięknie się poruszasz. Miałem ochotę zejść tam do ciebie i poczuć, jak twoje pośladki ocierają się o mnie. To były kurewsko podniecające wyobrażenia.
Przełknęłam ślinę, nie patrząc na niego. Dłoń, którą przesunął wyżej, wydawała mi się gorąca. Jak zawsze zresztą. W ogóle wnętrze samochodu nagle stało się dziwnie rozgrzane i ciasne.
-Tak podniecające, że dostałem erekcji.- Usłyszałam po chwili.- Pomyślałem, że ta seksowna, giętka w ruchach dziewczyna na parkiecie jest moja, że nigdy nie miała do czynienia z mężczyzną, w żaden sposób, i krew we mnie zawrzała.
Choć to co mówił było żenujące, omal nie parsknęłam śmiechem, bo gdy mówił o wrzącej krwi, w mojej głowie pojawiła się myśl, że facetowi w jego wieku prędzej przyjdzie poczuć, jak mu się wapno w kościach lasuje.
-Uśmiechasz się.- Jr nadal mruczał swoje.- Podoba ci się myśl, że mnie podniecasz? Powiedz, Ellie, to dla ciebie miłe?
-Tak, Jared.- Wymamrotałam, rzucając krótkie spojrzenie na jego spodnie, niemal pewna, że ta rozmowa strasznie go kręci. Ale nie, niczego nie zauważyłam.
-To dobrze. Chcę, żeby to ci się podobało.- Pogłaskał mnie po udzie i zabrał rękę.- Mówiłaś, że ze wszystkiego umiesz się tylko całować.- Wspomniał o moich wstydliwych wyznaniach z ubiegłej nocy.
-Bo tak jest.- Westchnęłam.
-Chciałbym, żebyś mi pokazała, jak to robisz.
-Teraz?- Popatrzyłam na niego, zaskoczona.
-W domu.
-Dziś?
-Tak.- Dodał gazu, mając dla siebie pustą drogę, i zahamował ostro przed bramą, jakby strasznie spieszyło mu się do tego, żeby mnie przetestować w językowych zapasach.
-Ale jak to tak...- Jęknęłam. Ciężko mi było wyobrazić sobie, że tak z marszu, po prostu, zaczynam się z nim całować. To było zupełnie oderwane od normalności.
Cholera, poczułam się jak przed egzaminami. Ustnymi, żeby było śmieszniej. Trema, że nie zdam a Jr stwierdzi, że nie umiem nawet tego, rzuciła się na mnie jak wściekła.
-Znów się rumienisz, Ellie. Nawet nie wiesz, jak uroczo wyglądasz, gdy się wstydzisz.- Jared zajechał przed dom i wysiadł, zabierając kluczyki. Otworzył mi drzwi, podał rękę i pociągnął za sobą do wejścia. W środku od razu oparł mnie o ścianę przy drzwiach i przysunął się blisko, z delikatnym uśmiechem patrząc mi w oczy.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, tak się bałam, a z drugiej strony coś we mnie wiło się z niecierpliwości, każąc mi zrobić coś, co wprawiało mnie w konsternację: objąć Jr, dotknąć jego pleców, wsunąć dłonie pod jego koszulę.
-No więc, Ellie, pokaż mi, jak całujesz.- Jr podparł mi zgiętym palcem brodę, unosząc moją twarz, potem pochylił się i...
Zamknęłam oczy, czując pierwszy ostrożny dotyk jego ust ma swoich. Potem drugi, mocniejszy, trzeci naprawdę stanowczy, na koniec poczułam jego język. Nie pchał mi go do ust, jak robili to niekiedy chłopcy, z którymi nabierałam doświadczenia w całowaniu, i czego bardzo nie lubiłam. Musiałam przyznać, że Jr robił to subtelnie, a zarazem bez wahania, z pewnością siebie. Nie wiem, jak inaczej mogłam to określić. Po prostu całował dobrze, i domyśliłam się, że oczekuje po mnie, iż będę mu w tym dorównywać.
Po jakiejś minucie przerwał i odsunął się.
-Strasznie jesteś spięta, Ellie. Stoisz jak kołek. Może wyobraź sobie, że jestem twoim chłopakiem, czy coś? Milej by było, gdybyś mnie choć objęła.- Powiedział i wrócił do całowania.
Cóż, objęłam go, jak chciał, ale przez to, co powiedział, budzący się nastrój intymności prysł, jakby w ogóle nie istniał. Znów czułam się jak zdająca egzamin uczennica, i choć pocałunek mi się podobał, nie czerpałam już z niego takiej przyjemności, jak przedtem. Ta część mnie, która chciała poczuć więcej, zamilkła. Nie powiem, żebym była o to zła, ale przez chwilę naprawdę zaczęłam chcieć Jareda, i to było rozkoszne.
-Całkiem dobrze, Ellie. Trochę nerwowo, ale całkiem dobrze.- Jr odsunął się znów, przejechał kciukiem po moich ustach i poszedł na górę.
Ruszyłam jego śladem, starając się zostać z tyłu na tyle, żeby się na niego nie natknąć, ale przypomniałam sobie, że i tak będę narażona na widzenie się z nim, bo przecież nie ma tych cholernych drzwi między naszymi pokojami. Kurcze, będę musiała przebierać się od teraz tylko w łazience.
Weszłam do sypialni, starannie omijając wzrokiem to, co działo się w drugiej, choć słyszałam, jak Jr trzaska cicho drzwiami szafy i otwiera czy zamyka szuflady. Pewnie się rozbierał...
Ciekawość jednak bywa silniejsza od rozsądku i rządzi człowiekiem, jak kotem. Nie wytrzymałam i zerknęłam prosto w wejście. O tak, Jared rzeczywiście się rozbierał, a nawet już się rozebrał. Do naga. Spojrzał na mnie, stojącą z otwartymi z zaskoczenia ustami, i od niechcenia zasłonił się dłońmi, choć wcale się z tym nie spieszył. Choć nie patrzyłam bezpośrednio TAM, i tak miałam przed oczami obraz jego penisa, wcale nie wiszącego smętnie, a dumnie uniesionego. Nie wydawał się wielki, Shannon chyba trochę koloryzował, ale i tak przeraziła mnie świadomość, że TO COŚ ma wkrótce znaleźć się we mnie, w środku. Chyba jak każda dziewica zaczęłam mieć wątpliwości, czy to w ogóle da radę się tam zmieścić.
Zaczerwieniłam się po uszy, złapałam szybko nocną koszulkę i uciekłam do łazienki, wciaż nie mogąc pozbyć się widoku, jaki ujrzałam przez własne wścibstwo. Miałam wrażenie, że golizna Jr odbiła mi się na źrenicach i nigdy z nich nie zniknie.
Zrzuciłam ubranie, wyregulowałam temperaturę wody, weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć, jakbym wraz z majikażem, potem i kurzem zmywała z siebie wstyd, którego się najadłam. Przez głowę przelatywały mi fragmenty rozmowy z Jr, to, co mówił o nim Shannon, to, co sama myślałam. Zaczęłam też odczywać zmęczenie i to, że wstałam prawie dobę temu i nie spałam od tamtej chwili ani minutki. Z tego ostatniego bardzo się ucieszyłam, bo wiedziałam, że dzięki temu zasnę od razu, gdy się położę.
Oparłam się ręką o ścianę i odkleiłam od stopy niepotrzebny już opatrunek. Na mokro odczepił się od razu i nie zerwał strupka.
Stanęłam tak, by woda oblewała mi plecy. Lubiłam spędzać tak pod prysznicem kilka minut, grzejąc tył i chłodząc przód ciała. Nie wiem czemu, ale dzięki temu uspokajałam się, wyciszałam, pozbywałam złych emocji. Taka moja forma oczyszczania się przed snem. Albo łagodne zasypianie na stojąco, a potem przenoszenie się w stanie półprzytomności do łóżka, bo na to zanosiło się dzisiaj.
-Wyglądasz jak piękna rzeźba w deszczu.- Rozległo się za mną i równocześnie poczułam dotyk dłoni na biodrach.- Jesteś piekielnie ponętna, Ellie.
-Jared?- Spytałam, jakby dziwne było, że to on.
-Jared.- Przytaknął, popychając mnie bliżej ściany.- Przecież nie Shannon. Chyba, że wolisz Shannona?
-Nie...- Powiedziałam, kuląc się, skrępowana jak nigdy.
Boże, po co on tu przyszedł? Co mam robić? Chciałam, żeby zostawił mnie w spokoju, ale bałam się powiedzieć, żeby sobie poszedł. Już raz go dziś wkurzyłam.
-Więc wolisz mnie, Ellie?- Mruczał, przysuwając się do mnie, aż przycisnął się do moich pleców. Od razu poczułam, że TAM nadal jest w takim stanie, w jakim go widziałam.
Boże, ratunku!
-Tak, wolę ciebie.- Mówiłam jak na przesłuchaniu, zła na siebie o to, że nie umiem powstrzymać się przed gadaniem. Bałam się, nie wiedziałam, czego się spodziewać, a to, co miałam wbite w pośladek kazało mi myśleć, że prawdopodobnie czeka mnie jedno. Nagle bardzo zapragnęłam, by Jr się nie spieszył, choć wcześniej to mnie było spieszno dopełnić z nim transakcji.
-Śliczna jesteś.- Jedna z jego dłoni przesunęła się na przód i zaczęła zjeżdżać w dół mojego brzucha. Znów odruchowo zacisnęłam uda, więżąc między nimi palce Jr. Wydał dźwięk, przypominający nerwowe warknięcie, więc rozluźniłam uścisk, pozwalając mu się dotykać.
Bardzo nie chciałam, by i tym razem moje ciało odebrało pieszczotę pozytywnie, ale ono znów rządziło się swoimi regułami, zdradzając mnie. Tak, jakby mnie nienawidziło i chciało ukarać za to, czego tak długo mu odmawiałam. Było głodne wrażeń, jakich dostarczał mu Jared, i czułam, że tracę władzę nad sobą. Miałam dreszcze, czułam między nogami łagodne, przyjemne mrowienie, i chciałam, żeby tym razem trwało do końca. Za każdą cenę.
Nie, nie mogę, nie dam się pokonać głupim instynktom i popędowi.
-Jared, nie chcę...- Jakimś cudem znalazłam w sobie siłę, by się odezwać.
-Nie chcesz?- Zachichotał. Zabrał dłoń, chwycił moją i pociągnął w dół, po czym bez ceregieli wsunął ją tam, gdzie przed chwilą myszkowały jedo palce.- Nie chcesz, a jesteś śliska od soków. Co za sprzeczność. Zobacz.- Podniósł moją rękę, zmuszając mnie, bym przyjrzała się lśniącej bezbarwnej wydzielinie, oblepiającej mi opuszki.
Ten widok był jednocześnie nieprzyjemny i fascynujący, śmieszny i niepokojąco interesujący. Żywy, prawdziwy dowód tego, co robiło moje ciało bez mojej zgody.
-Widzisz, jak bardzo nie chcesz?- Jr odwrócił mnie twarzą do siebie. Przyciągnął moją dłoń do twarzy, wdychając zapach, który też czułam: specyficzną, dziwną, przyjemną i nieprzyjemną równocześnie. Wiedziałam, że to ja tak pachnę, znałam to nie od dziś, ale nigdy nie odbierałam tego tak, jak w tym momencie: jako swoistą ciekawostkę. – Sama słodycz.- Jared jęknął, uśmiechając się do mnie drapieżnie. Potem…
 Boże, nie, proszę.
…po prostu wziął moje palce do ust i ssał je przez chwilę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Nie mogłam przestać na to patrzeć, byłam jak urzeczona wyrazem jego twarzy. Malowała się na niej rozkosz, prawdziwa ekstaza, jakby kosztował wspaniałej potrawy, a nie zlizywał z moich palców to, co wydzielało moje podniecone ciało. Wiedziałam, że mężczyźni lubią robić podobne rzeczy, teoretycznie miałam sporą wiedzę na ten temat, ale inaczej jest czytać lub oglądać coś, a inaczej widzieć, być tego częścią.
-Pięknie smakujesz, Ellie.- Jr puścił mi rękę, oblizując się.- Pięknie. Chodź tu.- Wymruczał.
Nim zdążyłam pomyśleć, gdzie i po co mam iść, objął dłońmi moją twarz i pocałował mnie mocno, głęboko i z takim żarem, że zastygłam w bezruchu. Czułam swój smak na jego języku i wargach, i coś we mnie rozpaczliwie protestowało przeciw nagłej pieszczocie. Coś innego, wredna, zdradziecka połowa mnie, przeciągała się leniwie, prężyła, jak kot pogłaskany po grzbiecie, i prosiła o więcej.
Nie miałam pojęcia, że tak mało o sobie wiem, że nie znam siebie na tyle dobrze, by w takiej sytuacji nie sprawiać sobie samej przykrych niespodzianek. Czułam się jak obserwator, przyglądający się z boku temu, co robię. Wiedziałam, że obejmuję Jr i dotykam jego pleców, potem pośladków, ale to nie byłam ja. Wiedziałam, że biorę jego dłoń i kieruję ją tam, gdzie chciałam ją jeszcze raz poczuć, ale to też nie byłam ja. To była dziwka we mnie. Głodna wrażeń, czekająca na zaspokojenie dziwka. To ona rozsunęła nogi, robiąc palcom Jr lepszy dostęp, i ona jęczała przy każdym ich poruszeniu.
-Stań na palcach.- Jared przysunął się bliżej, szepcząc mi do ucha.
Posłusznie spełniłam jego żądanie. Byłam rozpalona, brakowało mi tchu i chciałam już tylko jednego: żeby dał mi przyjemność, w jakikolwiek sposób, jaki wybierze. Już nie byłam Ellie, byłam jego dziwką i chciałam nią w tej chwili być. Później… zapewne będę płakać nad swoim upadkiem.
Stojąc tak patrzyłam ponad ramieniem Jr na wciąż lecące strugi wody, potem spojrzałam na jego włosy, częściowo mokre i przylepione do policzka, na zarost na nim, na usta, uchylone tak, że widziałam śnieżnobiałe zęby.
Czułam, że znów mnie dotyka, ale w inny sposób. Tym razem obiema dłońmi. Rozsunął mi szerzej uda, patrząc w dół, potem włożył między nie penisa i chwycił mnie za biodra, ciągnąc je do przodu.
-Przyjemnie ci, Ellie?- Spytał, poruszając się kilka razy tam i z powrotem.- Bo mi bardzo.
Nie odpowiedziałam, ale nie musiałam tego robić. Było mi równie dobrze, jak przedtem, może nawet lepiej, bo ta przewrotna dziwka czuła większą rozkosz wiedząc, co teraz ślizga się między jej udami, docierając aż do pośladków. Cieszyła się, mając tam zamiast palców coś o wiele grubszego, do tego gorącego i twardego jak kawałek skały. Jęczała głośno, pchając biodra jeszcze bardziej do przodu, ściskała dłońmi ramiona Jareda, potem przyciągnęła do siebie jego głowę i pocałowała go, tłumiąc jego ustami przeciągły jęk, gdy miała swój pierwszy prawdziwy, podarowany przez klienta orgazm.
Nienawidziłam jej.
-Jesteś niesamowita, Ellie. Skurwysyńsko mnie podniecasz.- Jr odsunął się ode mnie, patrząc rozpalonymi, a zarazem pociemniałymi oczami.- Nie doczekam się dnia, w którym cię rozdziewiczę, kiedyś nie wytrzymam i zrobię to wcześniej. Kurwa, ledwie się teraz powstrzymuję.
Zagryzł wargi, potem uchylił je i tak pozostał. Widziałam, jak drżą mu nozdrza, z dziecięcą ciekawością przyglądałam się jego twarzy i odbijającej się na niej ekstazie. Więc tak wygląda, gdy kończy. Półprzymknięte oczy, zamglone odrobinę i jakby nieobecne, lekkie skurcze mięśni prawego policzka, urywany oddech i chrapliwe, ciche pomruki. Jared orgazmuje w całkiem sympatyczny sposób, pomyślałam.
-Masz w sobie spory potencjał, Ellie.- Odezwał się po minucie czy dwóch, uśmiechając się miło.- Bardzo się cieszę, że będę miał okazję go odkryć.- Cofnął się i stanął pod strumieniem wody, obmywając sobie dłonią podbrzusze.- Szczerze ci powiem, że gdybyś chciała, mogłabyś zbić na tym prawdziwe kokosy. Takie gorące dziewczyny zawsze mają niezłe wzięcie, Shan mówił, że drogo biorą, ale warto wydać na taką parę kawałków.
-Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z dobrego ulokowania swoich pieniędzy.- Powiedziałam chłodno, wymijając go i uważając, żeby przypadkiem go nie dotknąć. Zaspokojona dziwka zasnęła i znów byłam tylko ja, ale tym razem nie zażenowana czy zawstydzona, ani chętna do wylewania łez, a wkurzona. Głównie na siebie, ale też na niego, bo wykorzystywał mnie dla swoich przyjemności.
-Bardzo.- Zawołał za mną, gdy wyszłam z łazienki, wycierając się.- Poza tym to był komplement.
Nałożyłam koszulkę i wróciłam do łazienki.
-Wolałabym, żebyś nie prawił mi komplementów tego typu. Dziewczynie mówi się, że jest ładna, że ładnie wygląda, a nie, że świetnie się pierdoli i może w ten sposób zarabiać.- Ze złości rzuciłam w niego ręcznikiem, trafiając go w pierś.
-Dziwne, że właśnie ty to mówisz.- Prychnął, zakręcając wodę.- Bardzo dziwne, skoro właśnie tym zarabiasz na bilet do mamy.
-Nienawidzę cię.- Syknęłam, w tej chwili naprawdę czując to, co powiedziałam.
-Nie powiem, żeby nie było mi z tego powodu przykro, chciałbym, żebyś mnie lubiła. Może jak pozbędziesz się tego głupiego wstydu będziesz mnie lubić. Oby. Nie chcę zapinać laski, która wkurwia się na mnie o to, że zrobiłem jej dobrze.- Owinął biodra innym ręcznikiem i stanął przede mną, mierząc mi palcem w twarz.- Powinnaś cieszyć się, że jestem spokojnym facetem, bo inny po tej rozmowie zerżnąłby cię, wywalił za drzwi i nie zapłacił centa. Dobrze to sobie przemyśl i w ogóle zastanów się, czego chcesz.- Skończył i wyszedł, zostawiając mnie tak jak stałam.
Miał rację, może nie we wszystkim, ale w jednym na pewno. Musiałam zastanowić się, czego chciałam. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka, nie można sprzedać się facetowi i pozostać nietkniętą. Znów udawałam przed sobą że to, co niemożliwe, w moim przypadku jest jak najbardziej realne.
Pogasiłam światła i położyłam się, mając w głowie gonitwę myśli i ciało dziwnie ociężałe, rozleniwione. Szybko poczułam się senna, aż zaskoczyło mnie, że po takim wieczorze i usłyszanych słowach przegrywam z opadającymi powiekami w chwili, gdy chciałam przemyśleć parę spraw.
Chyba zrobię to, co robiła Scarlett o`Hara: pomyślę o tym jutro.

                                                                    *****
Wiem, znów niezbyt obszerny fragment z seksem, ale w miarę pisania będzie tego więcej. To dopiero początki, więc…
Ogólnie podobało się Wam, czy do bani?
Pozdrawiam :)
Yas.








24 komentarze:

  1. Mimo iż Shannon w ostatnim swoim wystąpieniu mi nie zaimponował, a wręcz nieco zraził do siebie, tak w tym rozdziale śmiać mi się chciało przez niego. Taki typowy zbok, któremu w głowie jedno. Ale tekstami to rzucał dobrymi, nie powiem, że nie :D. Że tak się wyrażę: pękałam ze śmiechu :D.
    I bardzo lubię te początkowe przemyślenia Ellie, kiedy tak stała nad łóżkiem Jareda. Swoją drogą jestem ciekawa, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do swojej sytuacji. No i nie sądziłam, że w końcu uda się do klubu. Obstawiałam, że jest na to zbyt grzeczna, a tu proszę... Mam wrażenie, że jeszcze nie raz pokaże taką stronę, w której zrobi coś wbrew Jaredowi.
    Ogólnie, to BARDZO się podobało, toż to oczywista oczywistość, jak to się niepoprawnie mawia :D. Jak dla mnie to bardzo dobrze, że tak dawkujesz te erotyczne fragmenty.
    Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Może gazety będą się rozpisywać o tajemniczej kobiecie w towarzystwie braci Leto? :>
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shannon xD W każdej postaci jest do strawienia, nawet tępawego jebaki.
      Ellie owszem, przywyknie do tego, co się dzieje i przestanie mieć wieczne problemy z dostosowaniem się do sytuacji. Jeszcze ze dwa dobre orgazmy... Hehe.
      Ellie jest onieśmielona i zagubiona, ale to nie znaczy, że taka z niej grzeczna panienka. Może jeszcze zaskoczyć :)
      Yas.

      Usuń
  2. Ja pierdzielę. Myślałam, że padnę po tym co Shannon powiedział. Świetne ma te gadki, taki mały zboczek z niego :D powiem Ci, że ja też nie sądziłam, że Ellie pójdzie do tego klubu, żeby nie zrazić do siebie Jareda. Jednak ja nadal go nie lubię, to jak zakazuje wszystko Ellie, mógłby być troche milszy, chociaż on ją tylko traktuje jako dziwkę. A co do tej scenki, to dobrze, że z czasem będzie ich więcej. Tutaj była jako pierwsza, więc nie ma co się dziwić, że była krótka. I rozdział ogólnie też był fajny, nie masz się co martwić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teksty Shannona będą właśnie mniej więcej takie, jak tutaj. Facet mówi, co myśli... o ile myśli. Ale bywa, że wychodzi z niego kawałek sukinsyna. Życie. I to on bardziej ma Ellie za dziwkę, niż Jared, który jest chwilami ostry, ale to daltego, że musi ją "ustawić".

      Usuń
  3. Ten Shannon jest zajebisty ;D Zboczony, z początkiem kryzysu wieku średniego, ale jest świetny. Chociaż mógł darować sobie wiedze na temat anatomii brata. Wie z doświadczenia,że tak wychwala?
    Zależy z czego były te drzwi, jak ze zwykłej płyty to nawet i Ellie by je wyniosła, a jak z np. dębu to Jarek musiał być naprawdę mocno zawzięty, ze to mu się udało. Chociaż łatwiej raz wywlec drzwi, niż męczyć się co noc z wleczeniem w te i wewte, bo, jak ujęła to Ellie, facet w tym wieku to już blisko do reumatyzmu. Dobra, coś pokręciłam i wyszło bez sensu.
    To w końcu nie tanie porno dla gospodyń domowych (chociaż… :D), a krótkie fragmenty +18 to taki urok tego opowiadania, by powolutku zwiększać dawki, a nie zarzucić czytającego od początku samym erotykiem, bo by się to znudziło, a tak jest na co czekać.

    - Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że seks w tym opowiadaniu będzie dawkowany, poza tym to nie porno, choć trochę nawymyślam. Jak już Ellie przywyknie do zabaw Jareda, zrobi się trochę ciekawiej. Póki co, eksperymentuje w domu ;)
      Ellie w pewnej chwili pomyślała, że w wieku, w jakim jest Jared, zamiast buzującej krwi słyszy lasujące się w kościach wapno. Widać uważa Letosia za dziadka xD
      Shann i wiedza o anatomii brata, hee hee. Albo widział, albo tak gadał, żeby przestraszyć młodą. Ma z niej ubaw i tyle.
      Yas.

      Usuń
  4. No jestem!
    Serio ta Szynka to taka pusta Ci wyszła, ale i tak go lubię. XD Może i zachowuje się jak skończony cham, ale to chyba moja wrodzona miłość do niego tu przemawia. :D
    Ej, a ja wiedziałam, że ona tam polezie. Po prostu byłam pewna, że zrobi coś czego nie powinna *Lidka medium*.
    Powiem Ci, że takie fragmenty, nawet krótkie, dobrze się czyta na rozbudzenie. XD Dobrze, że krótko, bo jak byś na wstępie dała jakieś pornolidło to nie wyszłoby to jakoś sensownie.
    Dobra, tym razem chyba bardziej skłądnie mi to wyszło,
    *chcę więcej, więcej więcej!*
    Lidka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szynka na solankach, dlatego ma małą zawartość szynki w szynce ;)
      Ellie jest jak dziecko: wie, że nie powinna czegoś robić, ale próbuje sprawdzić, co jej ujdzie płazem. Chce sama dociec, jakie są granice, wyznaczone przez szefa.
      Nie będe pisała tu pornolidła, choć to, co Jared będzie czasami wymyślał, na pewno nie podchodzi pod normę, a raczej trochę ją przekracza. Jak pisałam gdzieś tam kiedyś, on też debiutuje w niektórych sprawach z Ellie, a że to chłop, to strasznie kręcą go takie improwizacje. Zakład, że przed snem obmyśla, co by tu jeszcze...
      Yas.

      Usuń
  5. O mamusiu wyobraziłam sobie gołego Jareda i wcale nie była to przyjemna myśl. O_O
    Rzuciło mi się w oczy i jakoś tak gryzł z całością słowo 'orgazmuje'. Bardziej subtelnie by zabrzmiało 'dochodzi' czy coś. Taka moja mała czepialskość :P
    Biedna Ellie czuje się za zagubiona przez swoje własne ciało. Jak ją będą tak za każdym razem gryzły wyrzuty sumienia to dziewucha się jeszcze w jakąś depresję wpakuje. Nie mówiąc o całkowitym skrzywionym obrazie seksu i przyjemności. Bo mimo iż ją odczuwała to tak jakby miała o to do siebie pretensje.
    Shannon jest bezbłędnym chamem i prostakiem :D Jego chyba w każdej postaci da się lubić. Za to Jared na zmiane wciąż i wciąż to irytuje to wzbudza jakiś szacunek, jeśli mogę to tak nazwać. Raz traktuje ją jak normalną dziewczynę, a po chwili wypomina jej, że za nią zapłacił. Zgłupieć idzie. Ale faceci to dziwne stworzenia.
    Fragment erotyczny krótki, ale dobrze. Powolutku nas oswajasz, jakbyś od razu poszła na całość, to nie byłoby takiej frajdy, no i Ellie musi się zapoznać ze swoim ciałem, jego reakcjami i w końcu się z tym pogodzić.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zgodzić się z Tobą: wyobrażenie sobie golutkiego Dziada ze sterczącym interesem nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej.
      Ale prznajmniej wiadomo, dlaczego "drzwi wyszły".
      Ellie ma problem z samooceną, dlatego odrzuca siebie w roli namiętnej kochanki. Dziewczyny z małych miasteczek są wychowane nieco mniej nowocześnie, niż te z dużych miast. Dla takich dziewcząt jak Ellie bycie dziwką to coś bardzo złego, więc jej kłotnie z sobą nie powinny dziwić. Są mniej śmiałe w pewnych sprawach.
      I mają w swoim zasobie najróżniejsze dziwne słowa, będące częścią miejscowej gwary, stąd jej "orgazmuje". W zasadzie, mówiąc prościej, to dziewucha z wiochy, tylko trochę bardziej ogarnięta i czegoś tam nauczyła się, żyjąc przez prawie rok w LA. Zauważ, jak się czasami odzywa: "no" i "co" zamiast "tak" to u niej zwykła reakcja na pytanie.
      Jared raz jest milszy, raz ostrzejszy, bo zdaje sobie sprawę, że Ellie trzeba w pewnym sensie wychować, inaczej wlezie mu na głowę. Jest młoda, musi poznać zasady, jakimi powinna się przy nim kierować. Wypomina jej to, że się sprzedała, bo nie chce, żeby uznała ich relacje za związek i zaczęła zachowywać się jak jego dziewczyna. To, że chwilami on postępuje właśnie jakby byli w związku, jakoś mu umyka, lub będzie umykało w przyszłości.
      Prawdopodobnie w nastęnym rozdziale czeka ich dłuższa rozmowa, bo jak stwierdził Jr, ona nie bardzo wie, czego chce. Może potrzebuje podpowiedzi i paru słów, mogących pomóc jej oswoić się z tym, czego pragnie fizycznie?
      No i, oczywiście, przed Ellie pierwsze macanko TEGO ;)
      Yas.

      Usuń
  6. hehehehe, Ellie poniosła się zmysłom! tak trzymać.;)
    komentarze i ogólna osoba Shannona mnie trochę irytuje, ale rozbawił mnie moment, kiedy musiał trzymać stołu. :D uwielbiam jego sprośne żarciki, w ogóle jest taki bezpośredni i fajny. mogę powiedzieć, że mimo to iż mnie irytuje, to go lubię.
    Jared niby groźny, niby zły, ale i tak mu się podobało, jak kręciła tyłkiem w klubie. no, w końcu facet. im wystarczy pomachać albo się troche obetrzeć i już miękną ;)
    scenka erotyczna, którą mieli pod prysznicem bardzo fajna. serio mi się podobała. ta strona cielesna Ellie dała o sobie znać! a sumienie, cóż, musiała je zagłuszyć, jak chciała mieć orgazm. ogólnie ich relacja nie wygląda na typowo klient-dziwka, bo się całują, on jest dla niej dobry i o nią dba, chociaż może to pozory, ale fajni z nich partnerzy.
    już się nie mogę doczekać, co się będzie działo w Europie ;)
    pozdrawiam i ściskam,
    u mnie też nowy: najtrudniej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy mówiąc o ocieraniu się o faceta nie lepiej stwierdzić, że wtedy raczej twardnieją ;)
      W europie będzie się działo, to pewne. Co, jak i kiedy, to zobaczę, pisząc. Raczej nie robię planów na kolejne rozdziały, idę za żywioł, mając jedynie ogólny zarys, co chcę w danym fragmencie umieścić. Reszta powstaje sama, z własnej woli. Moi bohaterowie robią, co chcą i mówią, co chcą, przynajmniej przeważnie tak jest.

      Twój rozdział przeczytam jutro po pracy, albo rano przed, przy kawce. Późno już, ledwie patrzę na oczy, do tego kota mnie miętoli łapami, bo chce mi spać na kolanach :)
      Yas.

      Usuń
  7. Ok, właśnie przeczytałam:) Komentarz naskrobię w wolnej chwili:)))
    Anonimowa od MH

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłam dzisiaj chwilkę wolnego czasu, który zamierzam poświęcić na napisanie stosownego komentarza, bo w weekend na pewno nie dam rady. Let's get start this party!
    Chciałabym zobaczyć minę Ellie ( łapię się na tym, że chcę napisać Vanji:P), kiedy spostrzegła się wreszcie, że nie ma drzwi dzielących jej i Jareda pokój. A jeszcze bardziej chciałabym zobaczyć, jak Jared te drzwi ściąga w środku nocy i wynosi tymi swoimi chuderlawymi rękami. Na samo wyobrażenie chce mi się masakrycznie śmiać:D Ogólnie muszę Ci powiedzieć, że postać Jareda jest taka jakby przystępna. Nie jest on jakimś pozytywem, w którym zakochuje się główna bohaterka, ale też nie jest skończonym chujem ( chyba nie przeszkadzają Ci przekleństwa w komach?), jakim był w poprzednim opowiadaniu. Jest taki zróżnicowany, raz wydaje się być miły, za chwilę pokazuje, kto tu jednak naprawdę rządzi i to właśnie jest fajne. Twoja postać nie jest nudna. Jakkolwiek o Ellie też nie można powiedzieć, że przynudza. Dziewczyna nadal nie umie pogodzić się z tym, że się „sprzedała”. Tak to trzeba nazwać, bo właśnie to przecież zrobiła. A Jared jak wytrawny znawca win, zanim skosztuje „przysmaku”, chce go dobrze , że tak powiem poczuć.
    Ok, trochę zeszłam z tematu rozdziału. Pierdolnęłam takim śmiechem, że prawie zaplułam swój monitor, kiedy przeczytałam, że Jared nie życzy sobie, by ktoś jadł jego rzeczy. Ale muszę przyznać, że to pasuje mi do realnego Jaya. Nie ruszaj, bo nie. Taka zasada pana Leto. W sumie mógłby ją sobie wytatuować na czole. Pasowałaby mu. W momencie, gdy Jay wprowadza Ellie w plan swojego dnia, pomyślałam sobie, że ja musiałabym to zapisać, bo za nic w świecie bym nie spamiętała. Ale to jest wina mojej kiepskiej pamięci. Najwidoczniej Ellie ma o wiele lepszą:d
    Za to w chwili, kiedy Ellie zdecydowała się wrócić do klubu, wiedziałam już, że coś się stanie i nie pomyliłam się. Shannon jest tak bosko wredny w tym opowiadaniu, że po prostu koleś wymiata. I mam wrażenie, że bardzo podobny do pana realnego Leto. Chociaż nie powiem, kocham nad wszystko Shannona z poprzedniego opowiadanka.
    O dziwo, wybuch Jareda nie był aż taki straszny. Po części go rozumiem, jeśli chodzi o rozpisywanie się prasy na jego prywatne tematy. Ale to jest właśnie cena sławy i niestety to Jay musi brać ciągle pod uwagę. Na szczęście nie przemienił się w jakiegoś potwora.
    Sceny pod prysznicem chyba nie muszę komentować. Była świetna, chociaż jak dla mnie mogłaby się nie kończyć. Ale wiem, że jeszcze nie raz uraczysz nas mocną dawką takiej pikanterii, więc nie będę Ci stękać i marudzić:)
    Jeszcze jedno, o czym chciałam wspomnieć, zanim skończe. Mam mocne przeświadczenie, że Jared zaczyna się podobać Ellie, tylko dziewczyna albo nie jest jeszcze tego świadoma, albo nie chce tego przyznać przed samą sobą.
    To by było chyba na tyle:) Moje komentarze zaczynają wracać do długościowej formy, ale to tak jest jak mi się włącza słowotok. Aż żal przerwać:) Życzę mnóstwa wytrwałości do tego opowiadania, weny, a sobie by dni między odcinkami mijały nieco szybciej:P Pozdrawiam:)
    Anonimowa od MH
    Ps. Przepraszam za ewentualne literówki, ale nie chce mi się już tego sprawdzać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Uwielbiam długie komentarze, więc sobie nie żałuj ;)
      Jeśli chodzi o postać Jareda i Shannona: patrzę na nich, przyglądam się, i wyciągam wnioski z tego, co widzę. I czytam, głównie ich własne wypowiedzi. Tak więc Jr widzę mniej więcej właśnie takiego, jaki jest u mnie, pomijam oczywiście jego pazerność na kasę. Tak samo jest z Shannonem: w tamtym blogu zrobiłam z niego naioła, a tak naprawdę widzę go właśnie jako totalnego dupka z nastawieniem na rżnięcie wszystkiego, co ma dziurę i na drzewo nie ucieka. Widząc go wiem, że jest chamski, lekceważący i uważa siebie za symbol seksu. No, że w tym ostatnim ma częściowo rację to inna sprawa.
      Ellie, jako jedna, jest postacią, którą muszę wymyślać od początku do końca. I muszę stopniowo ją zmieniać w trakcie pisania historii, bo przecież nie będzie przez cały czas zażenowaną panienką z zadupia. Z czasem będzie musiała pogodzić się z rolą, jaką sobie narzuciła, i przyznać przed sobą, że zabawy z Jr nie są wcale takie fuj. Zasmakuje w nich, odkryje o sobie parę rzeczy, przyjmie je i...
      Nie sądzę, żeby Jared jej się podobał. Może odrobinę, ale musi jej się podobać i koniec. Nie, żeby to w siebie wmawiała, ale, jak sama mówi w rozdziale, szuka w nim tego, co przypadnie jej do gustu.
      Przerwy między rozdziałami postaram się utrzymać nie dłuższe, niż tygodniowe. Pracuję, więc nie mam za wiele czasu na pisanie, za to siedząc w pracy mam czas, żeby wymyślać różne kolejne epizody. Tak więc, następny rozdział najprawdopodobniej w sobotę, lub w niedzielę.
      Pozdrawiam i życzę cierpliwości.
      Yas.

      Usuń
  9. Witaj! Jeśli chcesz poznać tajniki trudnej przyjaźni damsko-męskiej, zapraszam na mój blog. Pierwszy rozdział już jest. Pozdrawiam :) www.mallory.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. tematyka zupełnie mi obca ale całkiem ciekawe to opowiadanie, prawdopodobnie będę śledził kolejne wpisy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam kolejnego nowego czytelnika. Cieszę się, że moja historia Ci się podoba, i mam nadzieję, że pozostaniesz przy niej do samego końca.
      Yas.

      Usuń
  11. Tak kilka razy się zbierałam do przeczytania, ale zawsze coś mi przeszkodziło, a to mi się nie chciało, a to ktoś coś chciał, ale w końcu przeczytałam i przypomniałam sobie o komentarzu, a raczej wreszcie mam humor, żeby go napisać. :D
    Początek się fajnie czytało, tak się zaczytałam, że nie zorientowałam się, że niezły kawałek zapisałaś opisami i przemyśleniami Ellie. Uwielbiam przemyślenia. <3
    Jak dla mnie to dobrze, że Ellie "przyznała się" do braku doświadczenia, bo jeszcze ten stary pedofil posunie się za daleko i dopiero będzie kiepsko. Tak, mowa o Jaredzie, w długich włosach kojarzy mi się z pedofilem, wybacz. :D
    Haha, niezły jest, że sam wystawił drzwi, do tego taki chuderlak. :D
    Jay na wpół przykryty kojarzy mi się z Hurricane, kiedy tak sobie spokojnie spał. :)
    Okaaay, Jared ma własne produkty, no tak, weganin się znalazł. xD To, że drzwi "wyszły" i czy ci to "przeszkadza" mnie rozwaliło. Ellie mogła się z nim podroczyć i powiedzieć, że przeszkadza, chociaż mogłoby się to źle skończyć... :P
    Laczu kupi jej najnowsze Blackberry, bo go stać albo iPhone'a. :D Taka tam "jednorazówka" xD Gawd, do szantażu się menda posunęła... Kocham rozmowy Ellie i Jareda, oni tak fajnie sobie dyskutują, a jak on ją przytula to jest asdfghjkl. :3
    Ellie widzę odważna, yolo, raz się żyje! :D Shannon taki zboczony, jezu, nie lubię go tutaj ;_; A kiedy Dziadu kazał jej wysiąść to myślałam, że ją zostawi, albo zacznie całować, ale tego, że on zacznie prowadzić się nie spodziewałam. W ogóle po alkoholu? Nieodpowiedzialni są, pfff. xD
    Scenka w łazience... wow. Podoba mi sie to, że Ellie jest ładna i tak jakby mogłaby robić z Jaredem co chce. Czemu ona tego nie wykorzysta? Ta scenka poprzednio, gdzie zdekoncentrowała go kilkoma ruchami była genialna, więc.. w razie kłopotów wie, co robić. :D
    Czekusiam na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thx :)
      Laczu pedofil, haha! Nie no, tu nie jest tak źle, Elie jest dorosła. Od niedawna co prawda, ale zawsze jednak ma papier, że jest pełnoletnia. A to, że czasem zachowuje się, jak dzieciak, można jej wybaczyć.
      Praktycznie kończę nowy rozdział, został mi jeszcze kawałek do napisania, więc możliwe, że dziś go zamieszczę. Będą przemyślenia, muszą być. I będzie klejna scenka, wymyślona przeze mnie wczoraj w pracy, a dziś wygładzona... że się tak ładnie wyrażę.

      Usuń
  12. Miałam odpuścić sobie komentowanie, bo jestem człowiekiem nie mającym na nic czasu, ale trudno. Poniekąd postać Ellie i prostactwo Shannona mnie do tego zmusiły.
    Przyznaje, że zajrzalam tu z nieukrywana ciekawością. Po prologu spodobał mi się sposób w jaki piszesz, prosto, luźno, niezbyt sztywno i wyrafinowanie jak to mają niektórzy w zwyczaju i postanowilam zostac na dluzej. Nie brakuje soczystej kurwy, którą przecież (nie oszukujmy się) kazdy z nas od czasu do czasu lubi rzucić.
    Postać Jareda jest właśnie taka, jaką sobie wyobrażam w życiu realnym. Jak to sam powiedział może robić co mu się żywnie podoba i widzę, że korzysta z tego pełną piersią. To moje i tego nie ruszaj na wypadek gdyby ten akurat gatunek sera przestał być produkowany w tej właśnie chwili.
    Shannon napawa mnie i obrzydzeniem i sympatią na przemian, prostolinijny, chamski i z trudem myślący facet nastawiony na 'zapinanie' wszystkiego co jeszcze żyje. Podobają mi się te jego niezbyt wyszukane żarciki.
    Ellie poza tym, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia (choć może tylko ona innego sposobu ratowania własnej dupy nie widziała i sama takie wrażenie odnioslam) i czuje się z tym wszystkim zagubiona, postawa Jareda i wszystkie jego arcyważne zasady zapewne nie pomagają jej w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości, choć wydaje mi się, że powoli zaczyna się oswajać i wie do jakich granic może się zbliżyć i na ile może wystawić cierpliwość Jr. Poza tym wie już co na niego działa i ja tej broni uzywalabym przy każdej możliwej okazji (jeśli ma mi to życie ułatwić chociażby w najmniejszym stopniu to czemu nie?)
    Na zakończenie dodam, że czekam na wybuch namietnego romansu z szoferem.
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału :)
    Sonne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę tego, jak piszę. To bardzo miłe słowa :)
      Shannon to knur, więcej nie trzeba dodawać. Tak go widzę, i tak go opisuję. Ma to w oczach, hee hee.
      Romans z szoferem, hmm, siłą rzeczy coś w tym stylu być musi, skoro Jared postanowił spędzić czas oczekiwania w bardzo przyjemny sposób. Ale czy można to nazwać romansem, to już sprawa dyskusyjna. Wszystko wyjaśni się z czasem. Mając w głowie gotowe zakończenie, muszę odpowiednio wymodelować środek.
      Ellie sobie poradzi. Częściowo dzięki temu, że pobyt w LA nieco ją zahartował, częściowo dzięki pomocy Jr. Dziwne, że ktoś, kto ją kupił, będzie starał się, żeby przeszła przez to bez większej szkody, ale Jr sam z siebie jest dziwny.
      Również pozdrawiam :)
      Nowy dziś lub jutro, zależy, czy rodzina będzie mi przeszkadzała, czy dadzą mi spokojnie pisać.
      Yas.

      Usuń