środa, 1 stycznia 2014

Emma.

-Pomyliłem się co do ciebie, Eleanor.- Głos przebił się przez opatulające mnie resztki snu i rozbudził do końca. Usiadłam na łóżku, w którym spędziłam samotną noc. Jr krążył po pokoju, zbierając swoje rozrzucone dzień wcześniej rzeczy, i chował je byle jak do walizek. Wyglądał tak obco, że bardziej nie można, a gdy na mnie spojrzał, przeszedł mnie zimny dreszcz: w oczach miał tyle wrogości...
-Przepraszam.- Powiedziałam, nie mogąc znaleźć żadnych innych słów.- Ona mnie prowokowała...
-Ona ma na imię Emma i jest moją asystentką.- Z trzaskiem zamknął wierzch walizki i zasunął zamek.- Nie interesują mnie twoje teorie spiskowe, tym bardziej, że Emma nie miała powodów, by cię prowokować, więc nie zmyślaj teraz dla siebie usprawiedliwienia.
-Uważasz, że kłamię?- Zerwałam się z pościeli. Przed snem ubrałam się w spodenki i koszulkę, co teraz bardzo mi było na rękę. Czułabym się źle, stojąc przed Jr w negliżu w sytuacji takiej, jak ta, tym bardziej, że dokładnie mi się przyglądał, choć wzrok miał taksujący i pełen rezerwy.
-Ciekaw jestem, co wbiłaś sobie do główki, że kazałaś Emmie złożyć rezygnację z pracy, grożąc że i tak odejdzie, bo inaczej uprzyjemnisz jej życie.
-Co?- Spytałam, nie rozumiejąc o czym mówi. Czułam, że brakuje mi powietrza i usiadłam, przytrzymując się nocnej szafki.
Jared zajął miejsce w fotelu, przyciągając go tak, że siedział na wprost mnie.
-Chcę poznać twoją wersję. Mów.- Splótł dłonie na kolanach i wpatrzył się we mnie wyczekująco.
-Ja...- Potarłam palcami skronie, czując w nich ból.- Ona stała i gapiła się na ciebie, zjadała cię wzrokiem.- Odezwałam, nie widząc powodu, by cokolwiek przed nim kryć. Intuicja podpowiadała mi, że i tak jestem na straconej pozycji.- Chyba... byłam zazdrosna o to, że kiedyś prawie z nią... wiesz.- Zerknęłam na niego, ale nie mogłam odczytać nic z jego twarzy.- Powiedziałam, że ja wybrałabym ciebie, nie biznes. Spytałam, czy boli ją patrzenie na nas. I czy nie powinna rozważyć możliwości zmiany pracy, jeśli tak jest. To wszystko.- Wzruszyłam ramionami. Dziwne, ale nawet się nie zarumieniłam, choć było mi potwornie wstyd z powodu całej sytuacji. Bardziej jednak byłam przestraszona i przegrana, pozbawiona sił do tego stopnia, że mogłabym mieć kłopot z podniesieniem ręki.
-To wszystko? Nie masz odwagi przyznać się do niczego więcej?
-Nic więcej nie zrobiłam, Jay. Przysięgam. Musisz mi uwierzyć.- Spojrzałam mu w oczy.- Jeśli Emma...
-Latałaś wczoraj i rozpowiadałaś wszędzie, że jesteś moją dziewczyną. Emma mówiła, że z tuzin osób ją o ciebie pytało.
-Niczego nie rozpowiadałam!- Krzyknęłam, wyprowadzona z równowagi.- Powiedziałam tak tylko ochroniarzowi, bo chciał wyprowadzić mnie spod sceny. Mogła to słyszeć, była niedaleko. Ona kłamie, Jared!- Ze zdenerwowania miałam łzy w oczach.- Leci na ciebie, grzeje się jak suka w rui na twój widok!
-Zważaj na słowa, Eleanor.- Jr warknął, podrywając się z miejsca. Okrążył pokój i stanął przede mną, wkurzony.- Mam uwierzyć, że Emma się we mnie durzy? Jest zaręczona, w przyszłym roku wychodzi za mąż.
-Ty też kiedyś byłeś zaręczony, więc to o niczym nie świadczy. Uwierz, ta kobieta...
-Znam ją prawie tak długo, jak ty żyjesz, i jeśli mam komuś uwierzyć, to na pewno nie tobie. Szczególnie, że nagadałaś jej, jaki to niby jestem w tobie zakochany. Nie jestem.- Prychnął lekceważąco.
-No to się pomyliłam!- Zerwałam się, czując przypływ sił. Dodawała mi ich złość na niego, wściekłość na Emmę, desperacka potrzeba wyjaśnienia całej sytuacji.- I nic jej takiego nie mówiłam!
-Oczywiście, że nie. Wszystko wyssała sobie z palca.
-Żebyś wiedział. Może widziała, jak się do mnie lepisz i wywnioskowała, że musi się mnie pozbyć, zanim do reszty wpadniesz?- Podpowiedziałam to, który samo mi się nasuwało.- Chętnie ją o to zapytam i ciekawa jestem, czy będzie trzymać się swoich kłamstw, gdy będzie rozmawiać ze mną.- Sięgnęłam po spodnie.
-Emma śpi, przepłakała pół nocy.
-To się, kurwa, nie wyśpi! W dupie to mam! Chcę wiedzieć, dlaczego mnie oczernia, i mam do tego prawo.- Nałożyłam adidasy i zdecydowanym krokiem ruszyłam do drzwi. W połowie drogi poczułam, że Jr łapie mnie za ramię, chcąc zatrzymać. Wyrwałam mu się, napompowana adrenaliną i rozpaczliwą potrzebą obnażenia fałszywej i zakłamanej strony Emmy.
-Gdzie jest jej pokój?- Rozejrzałam się po korytarzu.
-Nie rób scen, to ci nie pomoże.- Jr wyglądał na ostro wkurzonego, ale nawet w połowie nie tak bardzo, jak ja.
-Powiesz mi sam, czy mam zejść do recepcji albo zapytać Shannona?- Podparłam się pod boki, patrząc wyzywająco. Nie obchodziło mnie już, czy ktoś będzie świadkiem naszej awantury, czy nie. Zanim Jr odpowiedział, podeszłam do drzwi pokoju jego brata i zabębniłam w nie mocno pięścią. Otworzyły się szybko, ukazując rozespanego jeszcze, rozczochranego Shana, ubranego w same bokserki.
-Co się...?
-Shan, gdzie jest pokój Emmy? Muszę wyjaśnić z nią pewne nieporozumienie.
-Tam.- Wskazał mi drzwi po przekątnej.- Ale co się stało, pączuszku? Jar mówił, że Emma źle się wczoraj poczuła...
-Dopiero poczuje się źle, jak z nią skończę.- Nie patrząc na Jareda, który wyglądał teraz na bardziej pogubionego i niepewnego, niż złego, zastukałam do Emmy, tym razem spokojniej. Wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując opanować emocje: nie chciałam ośmieszać się krzykiem czy czymś podobnym, choć Bóg mi świadkiem, że aż się we mnie gotowało. Może gdyby wszystko miało miejsce w ścisłym gronie naszej trójki, między mną, Jr i Emmą, pozwoliłabym sobie na więcej, ale widziałam, że Shannon wlecze się za nami, w drodze naciągając dżinsy i koszulkę.
Emma otworzyła po chwili, ledwie uchylając drzwi na kilka centymetrów. Na mój widok wyraźnie zbladła, potem nabrała rumieńców, mrużąc oczy w wyrazie pogardy. Miała się za wygraną?
-Emmo, chcemy porozmawiać, wpuść nas.- Jr odezwał się zza moich pleców.- Wiem, że to nie ma sensu, ale...
-Po co? Wszystko już powiedziałam.- Stwierdziła lekceważąco, ale odsunęła się, robiąc nam przejście.
-Właśnie po to przyszłam, ciekawa jestem, co powiedziałaś.- Stanęłam przed nią z rękami założonymi na piersi. Musiałam je trzymać przy sobie, bo na widok jej pełnej wyższości miny miałam ochotę zrobić coś, co na zawsze zetrze ją z jej twarzy.
-Jared, czy muszę jeszcze raz przechodzić przez to wszystko?- Ominęła mnie wzrokiem, w jednej chwili wyglądając na nieszczęśliwą i załamaną.- Widziałeś, jak wczoraj to przeżyłam.
-Po prostu powtórz, co Eleanor ci powiedziała, i kończymy z tematem. Ona twierdzi, że kłamiesz.
-Ach tak? Niby po co?- Spojrzała na mnie pełnym udawanego zdziwienia wzrokiem zranionej łani.
-Bo na niego lecisz, a ja weszłam ci w drogę. Więc co ci powiedziałam?- Odezwałam się cicho, ale musiałam mieć w głosie coś, co brzmiało groźnie, bo Emma spięła się i zesztywniała, choć parsknęła krótkim, brzmiącym fałszywie śmiechem.
-Podeszłaś do mnie na koncercie i powiedziałaś, że powinnam się zwolnić, albo postarasz się, żeby praca z Jaredem mi zbrzydła. Stwierdziłaś, że doskonale się nim zajmiesz, i nie życzysz sobie, żeby ktoś odciągał od ciebie jego uwagę. Dodałaś, że samotna stara panna nie powinna kręcić się przy facecie, który zakochał się w innej, bo to śmiesznie wygląda.- Mówiła, patrząc to na mnie, to na Jr.- Na koniec powiedziałaś, żebym nie biegła do Jareda z płaczem, bo i tak przekonasz go, że kłamię. Podobno masz na to swoje sposoby.
Słuchałam jej z niedowierzaniem. Nie mieściło mi się w głowie, że była zdolna łgać mi prosto w oczy, w obecności świadków, nie zająknąwszy się przy tym ani raz. Musiałam też przyznać, że czułam coś w rodzaju podziwu: ja nie wpadłabym na to, żeby asekurować się twierdzeniem, jakobym miała metody na oddalenie od siebie podejrzeń o zmyślanie. Praktycznie wykopała mi dół, wrzuciła do niego i zasypała mnie żywcem.
Opuściłam ręce, nie widząc już dla siebie możliwości wyjścia z tej sytuacji z twarzą. Poczułam przez to całkowitą obojętność, rezygnację. Nie miałam tu już nic do roboty. Czas wracać do domu i zapomnieć o Leto, wraz z całym jego dworem.
-Nie doceniłam cię.- Gdy to powiedziałam, w jej oczach pojawił się na sekundę błysk tryumfu.- Próbuję tylko wyobrazić sobie, jaka desperacja tobą kieruje. Jak bardzo musisz żałować, że wolałaś pracę zamiast faceta. To dlatego wozisz z sobą ten żałosny pas do pończoch? Zaplanowałaś sobie, że pozbędziesz się mnie, młodej dupy znikąd, i zagrasz pokrzywdzoną, żeby Jr musiał cię pocieszyć?- Mówiąc, wyjęłam z kieszeni telefon, który dostałam od Jareda.- Nie obchodzi mnie, czy dzięki temu udało ci się zaciągnąć go do łóżka, to nie mój interes. Powinnaś tylko wziąć pod uwagę, że oczerniając kogoś rzucasz złe światło na siebie. Powinnaś bać się co będzie, jak prawda się wyda. Ale to pewnie nigdy nie nastąpi, bo przecież miałam starać się zrobić z ciebie kłamcę.- Obróciłam się do niej tyłem, nie chcąc nawet jej widzieć. Czułam obrzydzenie, nic poza tym. Do niej i do Jareda, który w momencie, gdy wspomniałam o łóżku, miał zastanawiająco niepewną minę.
-Ja pierdolę, ale numer.- Shannon przerwał nagłą ciszę, która zapadła po moich ostatnich słowach.- Dwie dupy żreją się o mojego brata.
-Błąd, Shan.- Uśmiechnęłam się do niego blado.- Ja się nie żrę o Jareda, tylko o prawdę.- Wyjaśniłam obojętnym tonem. Obróciłam w dłoni telefon i schowałam go na powrót do kieszeni. Miałam zamiar oddać go teraz, ale zrobię to później.- Jared, możemy zamienić kilka słów na osobności?
-Nie widzę w tym sensu.- Odparł, całą postawą zdystansowany do mnie tak bardzo, jak dwa dni wcześniej był mi przychylny.
-Idę się spakować, chciałabym uzgodnić z tobą pewne sprawy, chyba, że wolisz tutaj porozmawiać o kasie, którą mi wisisz, i o blokowaniu czeku, żebym nie mogła jechać do domu.
-Wyjdźmy.- W sekundę zmienił zdanie i złapał mnie za rękę, ciągnąc do drzwi.
-Nie dotykaj mnie.- Wyszarpnęłam się z uścisku.
-Jak sobie życzysz. W sumie nawet nie mam ochoty tego robić po tym, co usłyszałem.
-Nadal jej wierzysz?- Spytałam, choć dla mnie było to oczywiste.
-Znam ją od lat, nie mam powodu, żeby wątpić w jej słowa.- Otworzył przede mną pokój, który teraz był dla mnie symbolem przykrych wydarzeń. Nie kojarzył mi się już z niczym przyjemnym i chciałam jak najszybciej go opuścić, znaleźć się jak najdalej od hotelu, Emmy i Jareda. Szczególnie od niego.
-Więc jej nie znasz.- Wyjęłam telefon i podałam mu, uważając przy tym, żeby nie dotknąć go nawet końcami palców.- Zwracam w nienaruszonym stanie.- Wyjęłam z walizki laptop, nawet nie fatygując się, żeby włączyć go i usunąć z przeglądarki swoje strony, w tym pocztę. Nie miałam tam nic, co musiałabym przed kimś ukrywać.- Dziękuję za pożyczenie komputera.
-Dałem ci go, nie pożyczyłem. Możesz go...
-Możesz wsadzić go sobie gdzieś, razem z tym.- Przerwałam mu, zirytowana, zdejmując z ręki bransoletkę i kładąc ją na laptopie. Wysypałam z walizek wszystkie rzeczy i zaczęłam przeglądać je, wybierając tylko kilka sztuk odzieży i butów.- Czy będzie ci przeszkadzać, jeśli zamiast czeku zażądam gotówki?- Spytałam, nie patrząc na niego. Znów opanował mnie smutek i bałam się, że mogę mu ulec i zacząć płakać. Nie chciałam tego, ale było mi coraz trudniej zachować nad tym kontrolę. Z każdą kolejną koszulką, którą chowałam do mniejszej z walizek, z każdą parą spodni czy spódniczką coraz bardziej się poddawałam.
-A co, boisz się, że nie dostaniesz forsy? Więc jednak jesteś dziwką.- Powiedział z sarkazmem, do tego wyjątkowo napastliwym tonem.
-Ty ją ze mnie zrobiłeś.- Zostawiłam na chwilę pakowanie i stanęłam przed Jr.- Właśnie dziś zrobiłeś ze mnie dziwkę, mówiąc, że wierzysz Emmie. Przeleciałeś ją, prawda?- Przekrzywiłam głowę, patrząc na niego z zaciekawieniem. Wyglądał na zmieszanego.
-Nie.- Burknął.- Jesteśmy przyjaciółmi, Emma poza tym wie, że nic by...
-Och, przestań, możesz mi to zdradzić. Zaraz i tak zniknę z twojego życia, więc się nie krępuj. Nikomu nie powiem.- Nalegałam.
-Powiedziałem, że nie!
-Jakoś ci nie wierzę.- Trzepnęłam palcem w leżące na jego ramieniu pasmo włosów.
-Kurwa, Ellie, powiedzia...
-Dziwka potrzebuje pieniędzy na bilet, możesz jej to zapewnić?- Przerwałam mu. Nie interesowało mnie tak naprawdę czy ją zerżną, czy nie. Wiedziałam, że na pewno próbowała go dopaść, a on musiał zdawać sobie sprawę, że wiem. To było widać w jego oczach, pełnych z trudem ukrywanego poczucia winy.- Dziwka wolałaby gotówkę, bo byłaby pewna, że bezpiecznie dotrze do domu. Dziwka boi się, że pokazanie w kasie na lotnisku zablokowanego czeku niewiele załatwi, a bardzo nie chciałaby znów zostać zmuszona do sprzedania tyłka jakiemuś dupkowi z takich samych powodów, z jakich sprzedała swoją niewinność. Musisz pamiętać, że dla zabawy wywiozłeś dziwkę do obcego kraju i dziwka nawet nie zna tutejszego języka, więc sporo ryzykuje. Złapany w desperacji pierwszy lepszy klient mógłby ją pobić czy coś.
-Przestań mówić w ten sposób.- Warknął, choć widziałam wyraźnie, że jest zmieszany. Wyrwał z kieszeni portfel i drżącymi palcami wyjął z niego plik banknotów.- Masz, i zamknij się.
-Dziękuję.- Wzięłam pieniądze, znów pilnując, by go przy tym nie dotknąć. Nagle wydał mi się kimś obcym, do tego brudnym przez to, że dotykał Emmę. Sama myśl, że zapewne obejmował ją i pocieszał, była dla mnie wstrętna. On mógł wiedzieć w tym przyjacielską przysługę, ale ona kleiła się do niego z zamiarem uwiedzenia. Podszyty fałszem dotyk tej kobiety zbrukał to, co wcześniej było dla mnie na swój sposób piękne.- Chciałabym, żebyś mi coś powiedział. To dla mnie ważne.- Zagryzłam wargę, czując znów pieczenie pod powiekami. To było dla mnie trudne, ale musiałam wiedzieć.
-Co znowu?
-Że faktycznie wszystko udawałeś. Całe to kochanie się, ostatnie dwa dni. Wtedy, gdy byliśmy sami.- Powiedziałam na jednym wydechu.
Jr zamrugał i rozejrzał się po pokoju, potem drgnął, jakby nagle o czymś sobie przypomniał. Podszedł do jednej ze swoich walizek i zaczął przetrząsać jej zawartość.
-Proszę, żebyś mi odpowiedział.- Nie odrywałam od niego wzroku. Zachowywał się dziwnie, wyglądał, jakby uszło z niego powietrze.
-Wiesz, czemu to zrobiłem? Żeby ci było miło powspominać. Wystarczy?- Odpowiedział po chwili, grzebiąc w wewnętrznej przegródce walizy. Wyjął z niej coś, przyjrzał się temu i schował z powrotem.
-Chciałabym, żebyś powiedział mi to prosto w oczy. Wyglądasz w tej chwili mało przekonująco.
-Jak sobie życzysz. Mam ci powiedzieć, że nic do ciebie nie czuję?- Poderwał się nagle, szybko i nerwowo, i stanął nos w nos ze mną.- Nie. Kocham. Cię.- Cofnął się o krok, zaczerwieniony na twarzy i z błyszczącymi zdenerwowaniem oczami.- To chciałaś usłyszeć? Więc usłyszałaś. A teraz daję ci godzinę na opuszczenie pokoju, bo chcę się przygotować do wyjazdu na następny koncert. I pamiętaj, że podpisałaś zobowiąznie do milczenia na temat tego, co widziałaś i słyszałaś.- Szybkim krokiem ruszył do drzwi.- Czek jest ważny, jeśli chcesz wiedzieć. Był taki przez cały czas.
-Więc dlaczego...?
-Bo tak mi się podobało.- Otworzył z rozmachem drzwi i wypadł na korytarz, zatrzaskując je głośno.
Wróciłam do pakowania, przełykając gorzkie łzy rozczarowania. Bolało mnie to, jak zostałam potraktowana. Jawna niesprawiedliwość aż kłuła w oczy, ale nie zamierzałam się ani skarżyć, ani mścić. Wiedziałam przecież, że wcześniej czy później wszystko się skończy, miałam tylko nadzieję, że w innych, lepszych okolicznościach.
Dupa. Miałam nadzieję, że cała czułość, z jaką Jr ostatnio się do mnie odnosił, pociągnie za sobą coś więcej. Chyba właśnie z tego powodu czułam żal, tak do siebie, jak i do niego. Szczególnie do niego, za udawanie, że coś jednak znaczę, gdy tymczasem po prostu się mną bawił. Nawet nie chciałam myśleć, jak cierpiałabym, gdybym poddała się i pozwoliła sobie na uczucie do niego, będąc przy tym pewna, że odwzajemniam jego własne. Byłabym skończona, a tak...
Będę potrzebowała trochę czasu na wylizanie się z ran, pozbycie poczucia straty, teraz dominującego nad resztą emocji. Mnie kilka tygodni, nim wrócę do siebie, zacznę widzieć dobre strony życia i rozjerzę się za odpowiednią dla siebie drogą. Może pomyślę wtedy nad dalszą edukacją? Miałam ukończone jedynie liceum, z wynikami rokującymi na dobry start w razie, gdyby zachciało mi się studiów. Mogłam też znaleźć dobrą pracę, najlepiej w Lafayette, wynająć tam mieszkanie i usamodzielnić się. Albo po prostu przeczekać w domu jakiś czas, żyjąc skromnie za część pieniędzy z czeku, a potem wyjechać daleko. W stronę przeciwną, niż LA, jak najdalej od Leto.
Myślenie o przyszłości w cudowny sposób oddaliło ode mnie przygnębienie, pozwoliło oderwać się od rzeczywistości. Przerwało je jednak pukanie do drzwi. Miałam nadzieję, że to nie Jared: nie chciałam go widzieć. Oby to nie była Emma, dostałaby w twarz nawet wtedy, gdyby przyszła mnie przepraszać i przyznać, że zrobiła wszystko z zazdrości. Oby to był ktoś z obsługi, sprzątaczka albo boy hotelowy.
Za drzwiami stał jednak Shannon, do tego podekscytowany.
-Wyjeżdżasz?- Spytał i wszedł do środka, nie czekając na zaproszenie.
-Tak, właśnie się pakuję. Twój brat dał mi godzinę na wyniesienie się z pokoju.
-Ja pierdolę.- Shan przeciągnął dłonią po głowie, rozglądając się odrobinę nieprzytomnie.- Co się, do chuja, stało?
-Po wyjaśnienie powinieneś pójść do Emmy, choć pewnie udawałaby, że nic nie wie.
-Ale byłaś wkurwiona, wyglądałaś, jakbyś chciała dać jej po mordzie.- Usiadł na łóżku i podniósł na palcu jedne z moich majtek, leżących obok walizki.- Fajne. Lubię, jak laska nosi takie fatałaszki.
-Miałam ochotę jej przywalić, ale co by mi to dało? Twój brat obrał jej stronę i to się nie zmieni. W tym układzie, kiedy jestem nowa i za krótko się mnie zna, nie może być inaczej.- Powiedziałam, czując coraz większą obojętność wobec tamtej dwójki. Ból przycich, ale pewnie jeszcze się odezwie, w najmniej spodziewanym momencie.
-Też mało cię znam, ale ci wierzę. Uczciwa z ciebie dupa.- Zakręcił majtkami w powietrzu.- A Emma wcale nie jest taka święta, lubi koloryzować. Tylko Jar oślepł, bo bez niej nic nie załatwi. Włazi jej w tyłek, żeby potem nie musiał nic robić sam. Gdyby nie...- Urwał, spoglądając na mnie uważnie, jakby bał się, że palnie o kilka słów za dużo.
-Wiem od niego, że kiedyś prawie z sobą byli, ale nie wyszło.
-Aha.- Kiwnął głową, ale nie dokończył poprzedniego zdania.
-Jestem pewna, że ona... miała pewne plany, a ja jej przeszkodziłam. Więc się mnie pozbyła.- Wzruszyłam ramionami.- Jak mam udowodnić, że nie powiedziałam większości z tego, co twierdzi? Jestem bezsilna, Shan. Zrobiła ze mnie ostatnią szmatę.
-Ty, Emma serio wozi pas do pończoch?- Oczy Leto rozbłysły żywym zainteresowaniem.
-Tak. Widziałam go, jak zostawiła otwartą walizkę, leżał na wierzchu...- W tej samej chwili przyszło mi na myśl, że nie leżał tak bez powodu: Emma chciała, żebym go zobaczyła. Czyżby jej plany usunięcia mnie z ekipy powstały już przed wyjazdem?
-Kurwa, nie wyobrażam sobie, jak by w tym wyglądała. Co innego ty, pączuszku.- Roześmiał się głośno.- Chciałbym zobaczyć...- Zamilkł i otworzył szerzej oczy.- Ej, nie musisz wyjeżdżać.- Poderwał się, siadając sztywno.
-Twój brat nie chce mnie widzieć, poza tym jak to sobie wyobrażasz?- Spytałam, sama jednak od razu zaczęłam mieć wizję siebie, wlokącej tyłek razem z resztą, wynajmującej pokoje w hotelach na własny koszt, płacącej za bilety na samolot i liczącej topniejące w zastraszającym tempie pieniądze. Z drugiej strony, pewnie wkurzyłabym Jr, gdybym wydała je w głupi sposób na śledzenie jego poczynań z panną Ludbrook. Byłoby to z mojej strony wredne, ale wyglądałabym jak zakochana dziewczyna, nie umiejąca pogodzić się z zerwaniem.- Nie, Shan. Wracam do domu, nie będę się ośmieszać.- Pokręciłam głową.
-Mogłabyś jeździć ze mną. Wcale nie jestem taki zły, miałabyś wszystko.- Powiedział poważnym tonem.
-Shan, nie jestem taka, za jaką mnie bierzesz.- Odparłam tak delikatnie, jak umiałam. Gdzieś tam w środku spodziewałam się, że ponowi swoją propozycję sponsoringu, ale zaskoczyło mnie, że zrobił to już teraz. Byłam pewna, że poczeka do końca trasy i odezwie się dopiero wtedy. O ile oczywiście by o mnie nie zapomniał.
-Wiem, że żadna z ciebie kurwa. Znaczy, spałaś z młodym za kasę, ale... Kurwa, no. Moglibyśmy z sobą ten, jak to się mówi? Chodzić?- Motał się, wyraźnie skrępowany.
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Pewne było, że nie zgodzę się na jego propozycję, choć postawił mnie w strasznie głupiej sytuacji. Jak odmówić, nie raniąc go tym i nie robiąc sobie wroga? Jako jedyny stanął po mojej stronie, choć być może zrobił to właśnie dlatego, że zwietrzył okazję dla siebie. Jego oferta, żebyśmy zostali parą, wcale nie musiała być tym, na co wyglądała. Mógł nadal liczyć tylko na to, że sobie pobzyka, ale tym razem za darmo, a gdy się znudzi, po prostu ze mną "zerwie". Wątpiłam, żeby był szczerze zainteresowany mną jako partnerką na poważnie. Za bardzo się różniliśmy, i nie tylko wiekiem. Tak naprawdę to nigdy nawet z sobą nie rozmawialiśmy, więc co mógł o mnie wiedzieć poza tym, że mam niezłe ciało?
-Shannon, nie zrozum mnie źle, ale nie mogę.- Odezwałam się po chwili rozmyślań.- Z kilku powodów. Pierwszym jest to, że właśnie zostałam wyrzucona przez twojego brata i poniżona przez jego asystentkę. Drugim to, że gdybym zgodziła się być twoją dziewczyną, byłoby to nieuczciwe wobec ciebie. Jeszcze nie ochłonęłam po całej aferze z Jaredem, nie umiałabym pozbyć się tak od razu myśli o nim.
-Bujasz się w nim?- Wtrącił, skupiony na tym, co mówię. Wyglądał jak zawsze, jakby nic go nie interesowało, ale teraz dotarło do mnie, że to poza. Jego mina, wyrażająca nonszalanckie lekceważenie dla życia, była przykrywką, pod którą tkwił pełen uwagi prawdziwy Shannon. Nie był głupi, tylko takiego udawał. Nawet sposób, w jaki się wyrażał, był pozą.
-Nie.- Moja odpowiedź była szczera: wszystko, co czułam w tej chwili na myśl o Jr, oscylowało po stronie emocji negatywnych i przykrych.- Trzecim powodem, dla którego muszę odrzucić twoją propozycję jest to, że gdybym teraz po prostu przeniosła się do ciebie, nawet zostając oficjalnie twoją dziewczyną, zrobiłabym z siebie prawdziwą dziwkę. Nie tylko przed twoim bratem, ale przed wszystkimi. Nawet ty byś mnie nie szanował, gdybym przeszła z łóżka Jr do twojego.- Uśmiechnęłam się leciutko.- Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
-Jasne.- Odłożył majtki, którymi bawił się przez cały czas, i wstał.- Nie pomyślałem, że tak by to wyglądało. Masz coś do pisania?
-Mam.- Wyjęłam z plecaka czarny długopis.
-Dam ci swój numer, wiesz, jakbyś chciała pogadać czy coś.- Zanim zareagowałam zaczął zapisywać cyfry na wewnętrznej stronie mojego bagażu.- Dziewczyny mają dziwną tendencję do gubienia kartek z moim numerem, chyba nie zgubisz walizki?- Puścił do mnie oczko, uśmiechając się szeroko.
-Wiesz, jak to bywa, niekiedy giną na lotnisku.
-Racja. W takim razie...- Pospiesznie nakreślił cyfry na podszewce plecaka, pod spodem dopisując swoje imię.- O, przy okazji masz autograf.- Potem złapał mnie w objęcia i uścisnął.- Trzymaj się, pączuszku. I dzwoń jak coś, zawsze pogadam.- Poklepał mnie po plecach.- I zapomnij o tym, co mówiłem na początku. Równa z ciebie laska.
-Dzięki, Shan. Na pewno zadzwonię, jak tylko dotrę do domu. Obiecuję.- Uścisnęłam go mocniej, niż powinnam, ale wzruszyło mnie tak sympatyczne pożegnanie. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek z ekipy pofatyguje się choćby mi pomachać. Co prawda mogli nie wiedzieć, że wyjeżdżam, ale istniała też możliwość, że Emma roztrąbiła wszem i wobec, jaka ze mnie podła ściera i jak ją potraktowałam. Stawiałam na drugą opcję.
Pół godziny później wsiadłam do taksówki i ruszyłam na lotnisko, zostawiając w pokoju większość rzeczy, które dostałam od Jr. Nie mogłam zostawić jedynie wspomnień tego, jaki był i co robił. Tego, jak mnie traktował, jak się zachowywał, co mówił. Mimo wszystko wciąż miałam wątpliwości. Część mnie nadal chciała wierzyć, że nie byłam dla niego tylko rozrywką na chwilę, przyjemnym epizodem. Druga część zaś twierdziła, że lepiej dla mnie, jeśli przyjmę za pewnik bycie zabawką bogatego artysty. Tak będzie łatwiej wszystko znieść, przekonywała. Tak będzie łatwiej...
Kłamała.

                                                                    ******

Hej ho!
Najlepszego w Nowym Roku, spełnienia marzeń, nawet tych najdziwniejszych, przypływu gotówki, żebyście mieli za co jeździć na koncerty, zdrowia, szczęścia w życiu osobistym, dobrych ocen w szkole przy minimalnym nakładzie nauki ;) Pracującym powodzenia w życiu zawodowym, awansu i podwyżki.

Niniejszy rozdział NIE JEST końcem opowieści. W następnym Ellie dotrze do domu i, jak obiecała, nawiąże kontakt z Shannonem. Tak wiec jeszcze trochę przed Wami, bo mam o czym pisać. Ellie musi przeżyć rozstanie, przeboleć je, poza tym czeka ją w domu mała niespodzianka. 
Nie wszystko się jak dotąd wyjaśniło, a to, co wyszło na jaw w tym kawałku, nie zawsze musi być prawdą. Czy tylko ja mam dziwne wrażenie, że Jr wcale nie był do końca szczery? 
Pozdrawiam i czekam na komentarze.
Yas.

27 komentarzy:

  1. Aż podskoczyłam widząc kolejny rozdział :D
    Coś tak czuje, że Jr zabujał się w Elli. a Emma...no cóż xd wredna z niej szmata i tyle :D
    Kiedy kolejny rozdział ?
    Pozdrawiam :*
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, na kiedy napiszę następny. W tej chwili jest w fazie obmyślania, przynajmniej częściowo, bo pewne rzeczy już z sobą ustaliłam ;)

      Usuń
    2. A co do tej niespodzianki w domu.... Ktoś dowie się o jej małym romansiku z Jr ?

      Usuń
    3. Nie, o ile sama o nim nie powie. To nie będzie związane z Jr, ale dla Ellie okaże się przykre.

      Usuń
  2. Oooooo jak się cieszę z tego rozdziału. Zaskoczyłaś mnie zupełnie ale wyszło to tak realnie że nie mogę uwierzyć
    czekam na następny
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wcześniej wspominałam, że moja para się rozstanie. Nie planowałam zrobić im niespodzianki w stylu "zakochali się i żyli długo i szczęśliwie". Nie chciałam też robić z tego rozdziału wielkiej dramy, ale pewne jest, że Ellie jeszcze nie raz popłacze w poduszkę.

      Usuń
    2. Akurat bardziej chodziło mi o zachowanie Shannona bo mimo wszystko po nim się tego nie spodziewałm. :)

      Usuń
  3. Shannon w Twoim opowiadaniu idealnie pasuje do mojego wyobrażenia o nim. Mam nadzieję, że Ellie będzie miała w nim może nie przyjaciela od razu ale dobrego kumpla i ich znajomość szybko się nie skończy :) No i ciekawa jestem, czy bracia zamienią ze sobą kilka ciekawych słów odnośnie całej akcji. Oby prawda o Emmie wyszła na jaw :)
    A ta niespodzianka w domu... ciekawe cóż mogłoby to być... Bo na pewno nie Jared siedzący na kanapie z przeprosinami.... może media...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontakt Ellie z Shannonem nie urwie się, będą z sobą utrzymywać na stopie w miarę przyjacielskiej, choć Shan jak to Shan, nie raz coś odwali. Jeśli chodzi o rozmowę, jaką mógłby przeprowadzić z bratem, to musiałby sam o niej wspomnieć ;) Może coś tam powie, jeszcze nie podjęłam decyzji, choć coś mi świta. Jeśli to, o czym myślę, zaistnieje w blogu, oberwie się i Emmie. A Jared? Wtopi się w tło, jak statysta w filmie.
      Niespodzianka, jaką zastanie w domu Ellie, może nie będzie aż taka, jak myślisz, ale dla dziewczyny, która przeszła swoje, stanie się czymś w rodzaju małego kopniaka w tyłek. Niemiłego.

      Usuń
  4. To się porobiło. Namieszała Jaredowi ta jego 'asystentka'. Shannon. Jak ja go uwielbiam. Dobrze, że uratował sytuację. Całe to opowiadanie jest świetne i pełne niespodzianek, ale teraz to zaciekawiłaś mnie baaardzo konkretnie w końcówce. Czekam na więcej, więcej i jeszcze raz więcej Shanna, najlepiej w "miśkowej" wersji. ;- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie nie, Shannon nie może być tu miśkiem, jakim był u Vanji. To nie ta bajka. Mimo wszystko jednak chłop trochę się ogarnie i... nie przestanie być namolny, ale złagodnieje.
      Kurteczka, miałam pierwotnie zakończyć opowiadanie właśnie na rozstaniu Ellie z Jr, a tu szykuje się ciąg dalszy.

      Usuń
  5. Proszę powiedz że to nie koniec Jr i Ellie! To tak nie mogło się skończyć przez tą sukę Emme. Wydaję mi się że Jared nie był do końca szczerzy. :'( i mam nadzieję że trochę Jareda tu będzie jeszcze. Jak on mógł wierzyć Emmie przecież wiadomo że ona kłamała przecież to logiczne wytlumaczenie. Czemu on ją tak poniżył :(( a mój Shann to mnie pozytywnie zaskoczył proponując jej związek i tak jakby wreszcie normalnie z nią rozmawiając ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shannon ma swoje za uszami. Jak podejrzewała Ellie, nie jest bezinteresowny tak do końca. W jego przypadku nie można powiedzieć, że się nawrócił i nagle zmienił swoje podejście do dziewczyny. Owszem, coś mu się przestawiło, ale...
      Jared się pokaże, przecież nie zostawię Was bez jednej z najważniejszych tu osób.

      Usuń
  6. Hahah mam nadzieję :) ale pewnie Jared nie będzie już w tym opku z Ellie ale i tak będę czytać. Uwielbiam czytać twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Hahaha, najkrótszy a zarazem najzwięźlejszy komentarz, jaki dostałam :D

      Usuń
  8. tak szczerze mówiąc to wgl nie byłam gotowa na ten rozdział, w mojej głowie ułożył się całkiem inny scenariusz. Myślałam, że to Ellie będzie tą co namiesza, i najbardziej zawini. A tu proszę, ktoś pokazał na co go stać. Bardzo, ale to bardzo i się podobał ten rozdział :)
    a kiedy można się spodziewać następnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ellie jest po części winna swojej sytuacji: dziewczę poczuło się zbyt pewne Jr i jego domniemanych uczuć. Jak widać nie zawsze wszystko wygląda tak, jak się wydaje.
      Następny powoli się pisze, myślę że za kilka dni wrzucę. Teraz przede mną trochę łatwiejsze zadanie, opisanie powrotu Ellie do domu nie jest takim wyzwaniem, jak opisanie miaukolenia Jareda na IF.

      Usuń
  9. Denerwuje mnie. Naprawdę, przez Twojego bloga mam ochotę go palnąć. Dziadzie, przejrzyj na oczy!
    Intrygujący i ciekawy blog. Bardzo oryginalny. Yas, zaczynam rozumieć, dlaczego jestes taka uwielbiana :) zapraszam do mnie!
    http://sandra-lost-in-a-daydream.blogspot.com

    MARShugs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Zajrzę, obiecuję, pewnie znajdę czas wieczorem. Dziś akurat szykuję dom na powrót połowy rodziny ze świątecznego urlopu w Krakowie. Leniłam się przez 8 dni, więc trochę się nazbierało.
      Nie denerwuj się na Dziada. Ma powody, by zachowywać się dziwnie. Albo myśli, że ma. To się wyjaśni.

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc, to miałam nadzieję, że zachowa się zdecydowanie inaczej. Ależ wszystko mi się odwróciło - jak Shannon działał mi na nerwy, tak teraz zachował się całkiem sympatycznie. Umieram z ciekawości :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Akcja, akcja, akcja! Tyle się działo w tym rozdziale, że sama nie wiem od czego mam zacząć. Tak wiele myśli mam teraz w głowie, ale jestem pewna, że i tak coś mi umknie i nie zawrę tego w moim komentarzu. Ale może po prostu będę szła etapowo, zobaczymy.
    Nie zdziwiło mnie w ogóle, że Emma dodała coś od siebie, w zasadzie całkiem sporo i podkoloryzowała to, co powiedziała jej Ellie. Blondyna doskonale wiedziała, że Jared uwierzy jej a nie swojej kochance i świetnie to wykorzystała. Zna na tyle dobrze Jareda, żeby umieć go odpowiednio zmanipulować, ale co jej muszę przyznać, że jest też wyśmienitą aktorką , tego fachu musiała się nauczyć od samego Leto (chociaż on wybitny nie jest, dobry, ale przeciętny). Przykro mi, że Ellie została tak potraktowana, po tym wszystkim co ostatnio przeszła, nic dziwnego, że czuła tak jak czuła i miała poważne podstawy, żeby myśleć, że ze strony Jareda to nie jest takie obojętne, jakie on chciałby, żeby było. Też mi się wydaje, że młodszy braciszek kłamał, ale czy mam racje, czy też nie to się dopiero okaże.
    Ku..... właśnie mi wcięło pół mojego komentarzu, musze znowu klepać!
    Bardzo bym chciała, o ile w ogóle to jakoś możliwe, byś opisała dalsze dzieje między Emmą a Jaredem. Może oczami Shannona, który to przekaże to Ellie? Opowiadanie jest pisane z jej perspektywy, więc to chyba jedyna droga by móc się tego dowiedzieć.
    Największym zaskoczeniem tego rozdziału jest Shannnon. Kiedy ukazałaś go z innej, bardziej ludzkiej perspektywy, staje się on do przyjęcia jak człowiek. Nie jest już bawidamkiem, którego próbuje grać ( z realnym pewnie to nie ma nic wspólnego), a kimś kto dostrzegł prawdziwą Ellie i w takiej chwili jak ta, nie staje przeciwko niej. Co prawda wyskoczył jak Filip z konpii z propozycją chodzenia, ale coś mi się zdaje, że to jednak było bardziej opiekuńcze. Poza tym jako jedyny żegna Ellie nie jak wroga. Do tego wychodzi z propozycją kontaktu zostawiając numer telefonu i mam nadzieję, że ten kontakt potrwa bardzo długo. Coś mi się zdaje, że to nie spodoba się ani Jaredowi, ani Emmie. Blondyna widząc, że Ellie ma w kimś sojusznika, może się nadal jej obawiać. Bo kto wie, co Shannon może nagadać bratu? A idąc tym tropem (o ile taki powstanie), to komu Jay uwierzy? Własnemu bratu czy asystentce?
    Jeśli chodzi o samą Ellie, to zbytnio zaprzecza, żebym tak do końca uwierzyła, że nic nie czuje do Jareda. Jakkolwiek teraz jest bardzo rozżalona tym, jak została potraktowana i całkiem słusznie. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że karma się zwróci. Nie mogę się doczekać kolejnej części tego opowiadania. Trzymam kciuki za wenę:) I pozdrawiam:) I również wszystkiego dobrego w tym 2014!
    Anonimowa od MH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W opisywaniu tego, co dzieje się między Emmą a Jr nie mam zbytniego wyboru i muszę posłużyć się Shannonem jako osobą, która jest na bieżąco. Dlatego właśnie go uczłowieczyłam i kazałam mu dać swój numer niewinnej tak naprawdę dziewczynie. Wyjaśni się też, skąd jego wiara w to, że nie nagadała Emmie. Inna sprawa, czy coś z tym zrobi a jeśli tak, to czy brat mu uwierzy.
      Ellie będzie cierpieć, bo jakżeby mogło być inaczej? Jej przemyślenia, dotyczące stanu, w jakim się znajduje, będą bliskie prawdy. Ale to, co będzie robiła, ją samą zacznie zastanawiać.
      Widzę, że przede mną jeszcze troszkę, nim zakończę tę opowieść. W miarę jak ją piszę dorastają coraz to nowe wątki i komplikacje. Mimo to nie zmienię tego, co planuję na koniec. Kiedyś tam.

      Usuń
  11. Piszesz świetnie, czekam na ciąg dalszy ^_^ Brak zastrzeżeń :D Kiedy pojawi się następny rozdział?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie smiertelna-pasja.blogspot.com lub smiertelnapasja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thx.
      Zajrzę w wolnej chwili. Gdybyś podała link wcześniej, na święta, miałabym więcej czasu, ale i tak go znajdę :)
      Nowy w trakcie powstawania. Wydaje mi się, że będzie trochę smutny, głównie ze względu na to, co dzieje się obecnie w życiu Ellie i co dzieje się w jej domu.

      Usuń
  12. co tu duzo mowic, a wlasciwie pisac, wszystko sie rozwalilo, a bylo tak pieknie! :D niedawno tu trafilam i nie moglam przestac czytac. tak jak kilka osob wyzej zgadzam sie z tym, ze Ellie z pewnoscia czuje cos do Jr, ale nie chce sie do tego przyznac przez zlosc. no coz, sama wiem jak to bywa. :D
    czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy i mam nadzieje, ze bedzie wiecej momentow, w ktorych Shann, tak jak tutaj, pokaze sie od tej innej, lepszej strony.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na: http://nieidealny-swiat.blogspot.com/ . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bajka skończyła się nagle i nieprzyjemnie. Tym bardziej, że Jr w zasadzie nie zrobił nic, żeby wyjaśnić sytuację do końca. Nawet nie dał Ellie szansy. Dlaczego?
      Dziewczyna będzie miała sporo czasu na dokładną analizę własnych uczuć do byłego kochanka, o ile takie istnieją. Nie wyobrażam sobie, żeby był jej tak do końca obojętny, z drugiej strony... Może swoim zachowaniem zniszczył w zarodku coś, co dopiero się zaczynało?

      Zajrzę na Twój blog, ale muszę uczciwie przyznać, że utworzyła się kolejka z linkami, więc czekaj cierpliwie.

      Usuń