sobota, 28 grudnia 2013

Polska, część III.

Przebudziłam się nie bardzo wiedząc w pierwszej chwili, co się dzieje. Leżałam na brzuchu, odkryta od połowy. Coś dotykało moich odsłoniętych pleców, delikatnie i prawie nieśmiało. Usta. Błądziły po mojej skórze, obdarzając ją słodką pieszczotą, od jednej łopatki do drugiej, w dół, wzdłuż kręgosłupa, potem wracały w górę.
Uśmiechnęłam się. To było przyjemne, choć niespodziewane.  Nie denerwowało, wręcz przeciwnie. Jak mogłabym narzekać, gdy działo się coś, co od rana wprawiało mnie w doskonały nastrój? Nie chciało mi się nawet otwierać oczu, mogłabym tak leżeć i poddawać się czułościom bez końca, choć pewnie w którymś momencie przeszłyby w coś śmielszego, kończąc się seksem. A raczej kochaniem się "na dzień dobry". Dlaczego nie?
Do pocałunków dołączył dotyk ciepłej dłoni, przesuwającej się wzdłuż mojego boku i zatrzymującej się na biodrze, gdzie zaczynała się okrywająca mnie kołdra. Potem dłoń prześliznęła się po niej, naciskając na moje pośladki, i zamarła na wgłębieniu tuż nad nimi a palce łagodnie gładziły rozgrzaną snem skórę, wysyłając rozkoszne prądy od opuszek do wrażliwych zakończeń moich nerwów. To było naprawdę przyjemne.
-Hmmm.- Mruknęłam.- Mógłbyś budzić mnie tak co dzień.
-Z największą ochotą, pączuszku. Powiedz tylko "tak", a będę budził cię jeszcze lepiej.- Usłyszałam nad sobą i poderwałam się w górę, trafiając tyłem głowy w coś twardego. Zabolało, ale nie tylko mnie bo facet za mną wydał dźwięk, jakby zderzył się ze ścianą.
Pączuszku? Cholera, więc to nie Jay obcałowywał mi plecy, tylko jego brat? Co on tu w ogóle robił, dlaczego zachowywał się, jakby wolno mu było wszystko, no i, do diabła, gdzie jest Jared?
Na to ostatnie pytanie odpowiedź dostałam natychmiast: w zapadłej ciszy usłyszałam szum lejącej się wody i podśpiewywanie młodszego Leto, dochodzące zza niedomkniętych drzwi łazienki. Sięgnęłam po kołdrę, naciągnęłam ją na siebie i obróciłam się, od razu siadając z podciągniętymi kolanami. Shannon, świeżutki i wypielęgnowany, z włosami ściągniętymi gumką, patrzył na mnie z niekrytym żalem i masował sobie czoło, na którym widać było pokaźne zaczerwienienie.
-Co to miało znaczyć, żebym powiedziała "tak". Oświadczasz mi się, Shan?- Prychnęłam, szukając na podłodze swojej koszulki i majtek. Było mi strasznie głupio, że odebrałam zabiegi kurdupla jako coś przyjemnego. I byłam zła, że ośmielił się budzić mnie, jakbym była jego panienką.
-Zwariowałaś? Nie będę żenił się z laską tylko po to, żeby ją posuwać.- Odparł ze śmiechem, ściszając głos. Choć tyle dobrze, że przynajmniej dbał o to, by Jr nic nie usłyszał.
-Do twojej wiadomości: żeby mnie posuwać, musiałbyś mnie kochać.- Powiedziałam chłodno, patrząc mu w oczy.
-Przecież cię kocham, pączuszku.- Przesłał mi całusa i przesiadł się na fotel, w którym rozparł się typowo po męsku, z szeroko rozsuniętymi nogami, jakby chciał pochwalić się tym, co między nimi ma.
-Tak, jasne.- Burknęłam.- Kochasz mnie miłością czystą i nieskalaną, ożenisz się ze mną i będziemy mieć gromadkę małych Shannonów.
-Dwójka mi wystarczy.- Oznajmił to takim tonem, jakby pewne było, że będziemy mieć dzieci.- Dlaczego nie zakorkowaliście butelki?- Sięgnął po niedopitego szampana, obejrzał go pod światło i pociągnął łyk, po czym skrzywił się z obrzydzeniem.- Wywietrzał, do tego jest ciepły jak siki. Marnotrawstwo. Młody pewnie wolał zakorkować ciebie, co pączuszku? Ostro dawał?- Dopytywał się, szczerze zainteresowany.
-Nie mam zamiaru o tym z tobą rozmawiać.- Zarumieniłam się na wspomnienie ubiegłej nocy i wkurzyłam się na swoją tendencję do czerwienienia się z byle powodu. Co za przekleństwo, szczególnie w sytuacjach, gdy gadam z facetem.
-Musiało być nieźle, pączuszku.- Uśmiechnął się szeroko, wodząc zaciśniętą dłonią po szyjce opartej o udo butelki. W górę i w dół, w górę i w dół... To przypominało masturbację i zapewne tak właśnie miało wyglądać.- Wiesz, nad czym się nieraz zastanawiałem? Na co mam ochotę?- Spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem.- Odparłam, walcząc z pokusą dodania, że nie wygląda na kogoś, kto w ogóle umie myśleć.
-Jak by to było, gdybym wydupczył tę samą laską, którą posuwał mój brat. Ciekawi mnie, który z nas jest w te klocki lepszy.- Powiedział cicho, pochylając się do mnie.- Młody nigdy wcześniej nie dupczył żadnej dziwki, dopiero teraz mam okazję dowiedzieć się, czym się różnimy, określ tylko swoją cenę, pączuszku.
Więc o to chodziło przez cały czas, pomyślałam. Tylko i wyłącznie o to, żeby potwierdził lub obalił jakiś mit, który sobie ubzdurał. Nie szło mu o mnie, ale o coś w rodzaju konkurencji z Jaredem, test sprawnościowy czy cholera wie co. Dla niego byłam tylko środkiem do osiągnięcia celu i zaspokojenia ciekawości. Okazją, czy raczej okazjonalną kurewką, którą chciał przekupić. Aż się we mnie zagotowało z wściekłości.
-Wyjdź.- Pokazałam palcem kierunek. Chciałam wstać i rozmówić się z Jr, a nie miałam zamiaru paradować w samej koszulce pod okiem kurdupla.
-Powiedziałem coś nie tak?- Shannon dźwignął się z ociąganiem.
-Domyśl się, skoro jesteś taki genialny.- Warknęłam, owijając się kołdrą. Tak opatulona podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko, patrząc wyczekująco na starszego Leto.
-Obraziłem cię?- Był zdziwiony, ale posłusznie wyszedł na korytarz.- Jeśli tak, to przepraszam.- Wydawał się autentycznie skruszony, miał to nawet wypisane na twarzy, ale nie działało to na mnie w żaden sposób.
-Idź do siebie, usiądź i zastanów się, co zrobiłeś źle.- Zamknęłam drzwi, nim się odezwał. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że właśnie wyprosiłam z pokoju gwiazdę, faceta starszego ode mnie o całe 20 lat, do tego kazałam mu pomyśleć, jak ma się do mnie odnosić. Ja, takie byle co z malutkiej mieściny, rozstawiłam po kątach samego Shannona Leto, jakby był nic nie znaczącym gówniarzem.
Mimo jego potulności nadal czułam złość, teraz na obu braci. Na Jr o to, że z nieznanych mi powodów pozwolił Shanowi zostać w pokoju, gdy ja spałam całkiem nago.
Rzuciłam kołdrę na łóżko, wygrzebałam z walizki jakieś ubranie i zajrzałam do łazienki przez niedomknięte drzwi.
-Można?- Spytałam, nie widząc Jareda.
-Wejdź.- Usłyszałam.
Jr stał przy umywalce i dokładnie oglądał w lustrze swoją twarz, od czasu do czasu przycinając gdzieś dłuższy w tym miejscu zarost. Był mokry, z umytych włosów ściekały mu strumyczki wody i wsiąkały w ręcznik, którym owinął sobie biodra. Wyglądał smakowicie, ale nie przyszłam po to, żeby go podziwiać, choć ciężko mi było tego nie robić.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?- Stanęłam za nim z założonymi rękami, przyglądając się dziwnemu tatuażowi, rozciągniętemu na środku jego pleców.
-Coś się stało?- Spojrzał na mnie z lustra zaciekawionym wzrokiem.
-Shannon się stał.
-Shannon się stał ponad 40 lat temu, przynajmniej tak stoi w jego metryce.- Jr próbował żartować, ale mi nie było do śmiechu.
-Jak mogłeś zostawić mnie z nim, gdy spałam, i tak po prostu iść się kąpać?
-Przecież by cię nie zjadł, to mój brat.
-Który myśli, że jestem chętna dorobić na boku.- Oparłam dłonie na biodrach.
Jared patrzył na mnie z lustra z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
-Domyślam się, że nie jesteś, skoro mi o tym mówisz.- Powiedział po chwili tak długiej, że zwątpiłam, by miał zamiar się odezwać. Zmarszczył na sekundę brwi i wrócił do pielęgnowania zarostu.- Czyli w jakiś tam sposób chcesz być mi wierna?- Rzucił niedbałym tonem, przycinając małymi nożyczkami kilka dłuższych włosków pod nosem.
-W jakiś tam sposób?- Oburzyłam się, mając przy tym wrażenie, że stoi przede mną inny facet niż ten, z którym spędziłam ubiegły wieczór i noc.
-Nie bierz tego do siebie, Ellie. Pochlebia mi twoja lojalność.- Odłożył nożyczki na półkę i przygładził wąsik kilkoma ruchami palców.- Byłbym zawiedziony, gdyby było inaczej, a tego nie lubię.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, pewna, że ktoś podmienił go w środku nocy na gorszy, starszy model. Taki, jakim Jr był na początku: wyniosły, zdystansowany, obcy, wymagający ode mnie różnych rzeczy.
-Straszna szkoda, że nie przyszło ci do głowy zapytać, co ja lubię.- Rzuciłam dżinsy i sweterek na szafkę obok niego, strącając na podłogę nożyczki i pudełko kremu do twarzy dla mężczyzn.- Skończyłeś się picować? Chciałabym zrobić siku.
-Nie będzie mi to przeszkadzało.- Sięgnął po ręcznik i zaczął wycierać włosy, patrząc na mnie z tajemniczą miną.
-Ale mi będzie.- Zaczęłam się denerwować.- To jak, wyjdziesz, czy mam wynająć sobie osobny pokój tylko po to, żeby móc spokojnie usiąść na kiblu?- Podniosłam głos. Nie chciałam tracić nad sobą kontroli, ale prawie beznamiętne spojrzenie Jr i jego dziwne zachowanie, dodane go cholernie złego początku dnia dawało w sumie coś, co naprawdę wyprowadzało mnie z równowagi.- Jared, co się, do cholery, dzieje? Wczoraj byłeś taki... taki... inny, a teraz wyglądasz, jakbym wymordowała ci połowę rodziny. Nic już nie rozumiem.
-Która godzina?- Spytał, jakby mnie nie słyszał.
-Nie mam pojęcia i nie obchodzi mnie to ani trochę!- Krzyknęłam, wkurzona tym, że mnie ignoruje. Czułam, że jeszcze chwila i rozpłaczę się ze zdenerwowania, do tego zaczynałam się bać, nie wiem nawet, czego.
-O 8 idziemy na śniadanie, przy okazji muszę omówić z chłopakami i Emmą parę spraw, związanych z dzisiejszymi zajęciami przed koncertem.- Cisnął ręcznik na podłogę i złapał mnie w pół. Nie spodziewałam się tego, praktycznie więc padłam mu w ramiona na ugiętych nogach.- Strasznie jesteś płochliwa, Ell. Jak zwierzątko.- Przytulił mnie mocno, kładąc mi dłoń z tyłu głowy, w miejscu, w którym urósł mi guz. Zabolało, ale nie dałam tego po sobie poznać. Lepiej żeby nie wiedział, w jakich okolicznościach nabawiłam się drobnej kontuzji.- Przepraszam za swoją oschłość, nie była wymierzona w ciebie, po prostu przerwałaś mi układanie planów na dzisiejszy dzień. To mnie zawsze rozdrażnia.
-Bardzo, kurde, śmieszne. Myślałam, że coś zrobiłam źle, albo...- Zabawne, ale poczułam ulgę tak wielką, że przez moment zrobiło mi się prawie słabo.
-Nie nie, wszystko w porządku. Niemniej twoja reakcja trochę mnie przeraziła.- Odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy.- Chyba się przez to wszystko nie zakochałaś?
-Jasne, że nie.- Zaprzeczyłam szybko.- Mówiłam przecież...
-Pamiętam, co mówiłaś.- Przerwał mi w pół zdania. Przez jego twarz przemknął dziwny, obcy grymas, jakby niezadowolenia, ale szybko znikł pod szerokim uśmiechem.- Swoją drogą ciekawe, jak wyznanie miłości brzmiałoby w twoich ustach.
-Nie masz większych problemów?
-Powiedz to, Ell.- Jr poruszył brwiami, ściskając mnie mocno za pośladek.- Chcę to usłyszeć.
-Zwariowałeś?- Prychnęłam, rumieniąc się na samą myśl o tym, czego zażądał.- Nigdy nikomu tego nie mówiłam, poza rodziną.
-Powiedz, albo zacznę cię łaskotać.- Zagroził, wbijając mi lekko palec w bok.
-Nie przejdzie mi to przez gardło.- Wygięłam się, próbując uciec przed jego dłonią, ale trzymał mnie mocno.
-Wydaje ci się.- Jr śmiał się głośno, wręcz przesadnie. W ogóle jego pomysł był jedną wielką przesadą.- Powiedz. Jestem ciekaw. Co w tym złego? To tylko na niby, prawda? Jedno kłamstewko ci nie zaszkodzi. Powiedz.- Nalegał. Zachowywał się jak dzieciak, nie jak dojrzały facet.
-Nie.- Wiłam się, nie mogąc uciec, choć łaskotanie powoli zaczynało stawać się nieprzyjemne. Chude palce wbijały mi się w ciało, zmuszając je do gimnastyki, na dodatek pęcherz zaczynał rozpaczliwie domagać się uwolnienia od nadmiaru płynów.- Przestań, to boli.- Złapałam Jareda za nadgarstek i odepchnęłam od siebie jego rękę.
-Powiedz. Jestem kurewsko ciekaw, jak to zabrzmi.- Marudził, ale przynajmniej przestał mnie łaskotać.
-Jestem kurewsko pewna, że zabrzmi nieszczerze. W ogóle coś się tak uparł? Zależy ci? To tylko głupie dwa słowa. Nie wolisz, żeby jakaś dziewczyna powiedziała ci je tak prawdziwie?
-Skoro to tylko głupie słowa to czemu nie chcesz ich powiedzieć? Boisz się czegoś?- Jr uspokoił się, skończył z wygłupami i dla odmiany zaczął przebierać palcami w moich włosach, układając je pasmo po paśmie na moi ramieniu.- A może nie chcesz powiedzieć, bo to prawda?- Zerknął na mnie, mrużąc odrobinę oczy.
Nie umiałam rozszyfrować tego, co w nich było. Prawie stale obecna czujność, poza nią ciekawość, ale też było w nich coś, co wydawało się... nie wiem, groźne?
-Nie chcę powiedzieć, bo to idiotyczne.- Odezwałam się cicho.
-Pomyśl sobie, że ćwiczysz rolę. Zagraj dla mnie. Śmiało. I tak ciągle to robisz.- Jr zachęcał mnie w sobie tylko znanym celu.
-Wcale nie. Nie udaję... szczególnie pewnych rzeczy.- Zaprzeczyłam, znów oblewając się rumieńcem.
-Akurat nie o tym myślałem.- Uśmiechnął się, choć jego oczy pozostały poważne.- Przećwicz swoją kwestię, Ellie. Jestem reżyserem i chcę usłyszeć, jak ją wypowiadasz. Masz powiedzieć...
-Kocham cię, Jay.- Wyrzuciłam z siebie jednym tchem i jęknęłam w duchu, bo zabrzmiało to jak prawdziwe wyznanie, nie jak to, czym miało być.- Zadowolony? Możesz teraz wyjść?- Odepchnęłam się od niego, czując się potwornie niezręcznie. Nie umiałam nawet patrzeć mu w oczy, omijałam go wzrokiem, choć przecież wiedziałam, że wszystko to tylko na niby.
-Widzisz, nie było tak trudno.- Powiedział po chwili zduszonym głosem.- Kurwa, Ellie, aż mnie dreszcz przeszedł. Lepiej nie powtarzajmy takich ekstremalnych zabaw w słówka. I nawet nie proś, żebym się zrewanżował.- Zastrzegł od razu.
Nie miałam zamiaru go o to prosić. Wystarczająco źle czułam się z tym, że uległam i powiedziałam to, co chciał. Nie musiałam dokładać sobie słuchaniem, jak powtarza to samo. Bałam się, że to by mogło zaboleć, szczególnie świadomość, że to wcale nie jest prawda, tylko gra, następny etap udawania. Bardzo chciałam usłyszeć kiedyś "Kocham cię" od kogoś, kto naprawdę będzie tak czuł. Od kogokolwiek. Nawet od Jr.
-Idę się ubrać, a ty ogarnij się szybciutko, bo czas ucieka.- Poczułam obejmujące moją głowę dłonie, potem delikatny dotyk ust na czole.- Coś mi mówi, że nie tak do końca kłamałaś.- Dodał, wychodząc z łazienki.
-Chyba w to nie wierzysz?- Powiedziałam cicho, żeby nie słyszał. Nie powinien myśleć, że dałam się namówić przez to, co czuję. Nie było tego aż tak wiele, by usprawiedliwiać miłosne wyznania. Troszkę, odrobinę, i to głównie sympatii, pomieszanej z fizyczną fascynacją. A tego przecież nie można brać za zakochanie.
Prawda?

Patrzyłam w okno busa, którym jechaliśmy na koncert. Ruchliwe, wydające się być ciasnym, miasto tętniło życiem, a ja mogłam przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej, niż dzień wcześniej.
Nie byłam dotąd prawie nigdzie, więc nie miałam porównania poza swoim miasteczkiem, Lafayette i LA. Londyn widziałam "przez chwilę", ale nawet przy nim wydawało mi się, że Polska jest cała obwieszona billboardami. Wszędzie było ich pełno, pojawiały się jeden za drugim, jakby ktoś postawił sobie za cel zasłonięcie nimi ścian domów, drzew, wszystkiego, co można by było zobaczyć. Albo jakby zakrywał nimi coś, co było brzydkie. Gdyby chciał tak zrobić, powinien powiesić billboardy na polskich mężczyznach. Nie tych młodych jak ja, choć czasem i na nich, ale głównie na starszych. W życiu nie widziałam tylu facetów w wieku mojego taty, którzy wyglądaliby na tak zapuszczonych, bez gustu. Pomijając tych ubranych w garnitury, zapewne biznesmenów, reszta wyglądała tak, jakby w życiu nie słyszeli o czymś takim, jak środki kosmetyczne- poza maszynką do golenia, a i to nie zawsze- albo dobry fryzjer. Choć czyści, ubrani byli tak, jakby wyjmowali części garderoby na ślepo, bez prób łączenia ich w sensowne komplety.
Najbardziej jednak zwracały moją uwagę ich twarze, z siateczkami popękanych żyłek, zmarszczkami, zupełnie jakby należały do ludzi o parę lat starszych. Może po prostu taka była uroda polskich mężczyzn i ci młodzi też będą kiedyś wyglądali, jakby nigdy nie użyli nic, poza wodą po goleniu. Przy nich Jr wyglądał jak... nasuwało mi się określenie "młody bóg", ale wydało mi się śmiesznie nie na miejscu, zważywszy na jego erotyczną działalność. Za nic nie pasowała mi do boga, chyba że z greckiej mitologii. Ci lubili sobie pozapinać.
Popatrzyłam na Jareda, siedzącego po mojej prawej i zajętego czytaniem zapisanych drobnym maczkiem kartek. Poruszał ustami, jakby chciał nauczyć się na pamięć wierszyka na szkolną uroczystość. Skupiony i odległy myślami wyglądał poważnie, ale też uroczo. Dotknęłam dłonią jego uda, opiętego czarnymi spodniami.
-Co to?- Spytałam, gdy na mnie spojrzał.- Czytasz notatki?
-Teksty.- Uśmiechnął się z roztargnieniem.- Zdarza mi się zapominać słowa, szczególnie ze starszych kawałków.
-Serio?- Zrobiłam wielkie oczy.- Przecież sam je pisałeś.
-Jestem tylko człowiekiem, Ell, mam swoje słabości. Jedną z nich jest tendencja do zapominania różnych rzeczy.- Powiedział, jakby odczytał moje myśli o jego domniemanym boskim pochodzeniu.
Zmierzyłam go pełnym powątpiewania wzrokiem. Nie wyglądał mi na kogoś, kto ma jakiekolwiek słabości, tym bardziej sklerozę. Miałam wrażenie, że mógłby pamiętać o wszystkim i wytknąć komuś drobne potknięcie sprzed lat, tak jakby w jego głowie siedział maleńki skrzat i notował wszystko w maleńkim notesiku, by w odpowiednim czasie móc uderzyć.
-Schowasz?- Jr podał mi kartki, złożone starannie rożek w rożek.- Będziesz pod ręką, gdybym ich potrzebował.
-Jasne.- Odebrałam je, myśląc nad tym, jak bardzo musi mi ufać, skoro przyznał się do swojej słabej pamięci i zrobił osobą, do której zwróci się w razie czego. Czy wcześniej zajmowała się tym Emma? To ona trzymała teksty i czekała w pobliżu, by ratować sytuację?
Złożyłam kartki na pół i wsunęłam do jednej z przegródek w plecaczku, niechcący wyrzucając na kolana słoiczek z pigułkami. Jego zawartość zagrzechotała cicho, zwracając uwagę Leto. Podniósł go i przyjrzał się drobnym różowym tabletkom.
-Bierzesz je, prawda?- Spytał szeptem.
-Co dzień o ósmej wieczorem.- Przyznałam z dumą, że sama już o tym pamiętam.
-To świetnie. Nie muszę chyba mówić, jak byłbym zły, gdybyś...- Jr zawiesił głos, nie kończąc, ale nie musiał tego robić.
-Spokojnie, żadnej nie opuściłam. Nie wyobrażam sobie, żebym...
-Ja też.- Przerwał mi.- Nie chcę mieć dzieci. W moim wieku już się o tym nie myśli.- Wzruszył ramionami, mając nieprzeniknioną minę.
-A jakbyś się zakochał?- Palnęłam, ciekawa co odpowie. Może tym pytaniem coś z niego wydobędę, jakoś wyciągnę, czy przypadkiem nie zauroczył się mną choć odrobinę?
-Zakochał?- Roześmiał się.- Zebrało ci się na żarty? Tacy jak ja się nie zakochują, Ellie. Nie ma opcji. Poza tym w kim miałbym się zakochać? Chyba nie myślisz o sobie? Za młoda jesteś.
Coś we mnie zamarło i poczułam się tak, jakby część mnie pokryła się warstwą lodu. Nie to chciałam usłyszeć i słowa Jr zabolały mnie jak wbite w ciało igły.
-Tak? Ale do pieprzenia jestem w odpowiednim wieku?- Uniosłam się od razu, urażona.- Uważasz, że nie można się we mnie zabujać, bo co?- Starałam się mówić cicho, szeptać, choć kosztowało mnie to sporo wysiłku.
-Nie złość się.- Jared położył mi dłoń na ramieniu. Miałam szczerą ochotę ją strząsnąć, ale nie chciałam robić sceny.- Zrozum, między nami jest 19 lat różnicy, to całe pokolenie. Myślimy inaczej, widzimy świat inaczej, w dodatku ja żyję w specyficzny sposób. Nigdy byśmy nie znaleźli wspólnego mianownika. Nie ma szans.
Lepiej nie fantazjuj, Ellie, sama sobie zrobisz krzywdę.- Spojrzał na wnętrze busa.- Pogadamy o tym później.
-Nie ma o czym.- Burknęłam, odwracając się do okna.
Więc mam nie fantazjować? Czy on w ogóle wie, co mówi, czy też robi to specjalnie, chcąc mnie, bo ja wiem, zgnębić? Jak mam nie myśleć w pewien sposób, jeśli ten chudzielec zachowuje się tak, jak poprzedniego wieczoru? Przecież widziałam i słyszałam coś, co wyglądało na objawy zabujania, ślepa nie jestem. Ani głupia.
-Niczego sobie nie wymyślam.- Wróciłam do tematu, jednak widząc powód do dalszej rozmowy tu i teraz, nie za ileś tam godzin. Pochyliłam się do Jr, prawie dotykając go czołem, ale nie chciałam, żeby ktoś słyszał, co mówię.
-Odniosłem wrażenie, że owszem, coś sobie uroiłaś na mój temat i starasz się to potwierdzić.- Jared westchnął z rezygnacją.- I tu cię nie rozumiem, bo wciąż powtarzasz, jak bardzo nie chcesz ode mnie nic poza seksem. I kasą. Dostajesz jedno i drugie, ale na nic więcej bym na twoim miejscu nie liczył.
-No to dlaczego zachowujesz się jakbyś...- Urwałam, widząc wlepione w siebie oczy Emmy. Nasłuchiwała, cała jej postawa mówiła, że próbowała wychwycić coś z naszej rozmowy. Wróciłam wzrokiem do Jareda i znów naszła mnie myśl, że on udaje, zaprzecza, bo najnormalniej w świecie głupio mu przyznać się do własnych uczuć. Nie uwierzyłam mu i tyle.- Masz rację, odłóżmy to na później.- Na złość Emmie objęłam dłońmi jego twarz i pocałowałam go lekko.- Masz przed sobą występ, lepiej myśl o nim, nie o moich fantazjach.- Dodałam pogodnie.
-Mądra dziewczyna.- Uśmiechnął się z zadowoleniem.
Niech mu będzie, choć wcale nie czułam się mądra. Mimo tego co powiedział nie miałam ani trochę większego pojęcia co się dzieje, niż wcześniej. W którymś momencie kłamał, a ja miałam prawie pewność, że robił to, gdy mówił, że sobie wymyślam. Jeśli powrócimy do rozmowy po koncercie nie dam się spławić byle czym i spytam wprost. 

Nigdy nie widziałam tylu osób w jednym miejscu i w jednym czasie, do tego na tak małej przestrzeni. Miałam wrażenie, że przede mną rozpościera się morze ludzkich głów, musiały ich być całe tysiące, w większości dziewczęcych. Mnogość widzów wstrząsnęła mną i sprawiła, że poczułam się niepewnie, jakbym to ja miała wyjść na scenę i zaśpiewać.
Ukryta z boku za sceną mogłam obserwować to, co się na niej dzieje, i to, co działo się przed nią. Chwilowo było spokojnie, choć gwar tysięcy głosów mógłby z powodzeniem zagłuszyć szum oceanu. Ekipa rozstawiała sprzęt, co rusz ktoś wnosił coś innego, sprawdzał, czy wszystko działa, czy zostało prawidłowo podłączone… Dla mnie wyglądało to na potworne zamieszanie, choć nie mogłam nie zauważyć, że sprawiało też wrażenie swoistego tańca, w którym każdy członek ekipy doskonale odnajdował swoje miejsce i wiedział, co robić. Nikt nie wchodził nikomu w drogę, niczego nie szukał, wszystko było dobrze dopracowane. Stojąc w kącie przy olbrzymim głośniku czułam się jak piąte koło u wozu, całkiem niepotrzebna. Choć nie, ja też miałam swoją rolę w całym tym bajzlu: trzymałam w plecaku teksty, byłam kimś w rodzaju suflera, czekającego na moment, w którym stanie się niezbędna jego pomoc.
Coś podkusiło mnie, żeby zejść niżej, pod scenę, i stamtąd spojrzeć w górę na trwające jeszcze przygotowania. Bez problemu znalazłam schodki i zbiegłam po nich, prawie wpadając na jednego z ochroniarzy, który praktycznie wyrósł przede mną jak ściana. Powiedział coś, czego nie zrozumiałam.
-Jestem dziewczyną Jareda.- Wskazałam na identyfikator, który Emma dała mi po wyjściu z busa. Co prawda na nim nie było napisane to, co powiedziałam, ale dawał mi prawo bez przeszkód poruszać się po terenie imprezy. Mogłam wchodzić nawet do garderoby, gdyby naszła mnie taka ochota.
-Proszę nie podchodzić do barierek.- Ochroniarz odezwał się po angielsku, mówiąc twardo, ze śmiesznym akcentem. Miał przyjemny, ciepły głos i równie miłą twarz z dużymi, szarymi oczami, w których teraz odbijały się światła wiszących nad sceną reflektorów.
-Chcę tylko popatrzeć.- Wyjaśniłam. Zerknęłam na jego identyfikator, ale ciężko mi było przeczytać, co jest na nim napisane. Istny łamaniec językowy dla kogoś, kto nie potrafi połączyś w wymowie głosek c, z i s w sensownie brzmiące dźwięki. Do tego ogonki przy samogłoskach, zapewne zmieniające ich wymowę.
-Proszę stanąć tutaj.- Facet wskazał mi miejsce obok siebie, bardziej z przodu, przy rogu sceny. Wyminęłam go i zatrzymałam się tam, gdzie kazał, zadzierając głowę by zobaczyć, co dzieje się na górze, ale scena pogrążona była w mroku a światła oślepiały mnie, przez co ledwie widziałam kilka poruszających się tam postaci. Potem reflektory zgasły i...
W ciszy, jaka nagle zapadła, rozległo się uderzenie w bębny, potem następne i następne, a przy każdym ciemność rozjaśniało niebieskie, pulsujące światło. Usłyszałam pierwsze tony muzyki, tak głośne, że nie zagłuszyły ich nawet krzyki i piski dziewcząt z widowni. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ogromną ekscytację, serce biło mi w rytm bębnów, równie mocno, krew zaczęła żywiej krążyć, zrobiło mi się gorąco. Miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do innego, równoległego świata, przesyconego czymś, czego dotąd nie znałam, ale co bardzo mi się podobało. Światła na scenie pulsowały, rozbłyskiwały i gasły, ekran z tyłu rozjarzył się jasno, ukazując to, co działo się na niej.
Wtedy rozległ się głos Jareda. To było tak, jakbym dopiero teraz usłyszała go po raz pierwszy, tak naprawdę. Wcześniejsze razy przestały się liczyć. Teraz, w tej chwili, zrozumiałam, z kim byłam przez ostatnie tygodnie. To nie był zwykły człowiek, to był ktoś więcej, ważniejszy, liczący się bardziej niż ja lub ktokolwiek, kogo znałam. Patrzyłam na niego, ubranego na czarno, z włosami rozrzuconymi na ramionach, słuchałam, i nie wierzyłam, że jeszcze dziś, za kilka godzin, znajdę się z nim w jednym pokoju. Czułam się tak, jakby ktoś zdjął mi z oczu zasłonę, która krzywiła rzeczywistość. Nic nie pozostało z mojego nieco kpiącego nastawienia do Leto, ani odrobina tego, co myślałam o nim przedtem. Ale żeby pojąć, kim jest, musiałam go zobaczyć na scenie, musiałam usłyszeć jak reaguje na niego tłum. Miałam ochotę krzyczeć tak jak reszta widowni, przejść przez barierki, wmieszać się w ciżbę i przeżywać występ z dziewczynami, nawet płakać razem z nimi. Byłam wzruszona i nie wstydziłam się tego, że oczy mam pełne łez. Tam był mój facet, nie ważne, czy udawany, czy nie. Człowiek, który ubiegłego wieczoru pokazał mi swoje inne, nowe i piękne oblicze, gość, który mógł się we mnie... Nawet, jeśli miał rację gdy mówił, jak wiele nas dzieli. Przeszkody są po to, by je przekraczać, zdobywać, dlaczego my nie moglibyśmy spróbować?
Gdzieś we mnie rozległ się cichy głosik, mówiący, że moje myśli wynikają z emocji, jakie wzbudza we mnie koncert. Kazałam mu się zamknąć. Chciałam wierzyć, że nie czuję tego, co czułam, przez piski fanek Jareda, a dlatego, że on jest kimś wyjątkowym. I dlatego, że teraz, dziś, i przez najbliższe dni należy do mnie. Czy mogłabym, czy umiałabym pokazać, że jestem warta czegoś bardziej znaczącego, niż krótki romansik? Dałabym radę zburzyć mur, którym Jr otoczył się, nie chcąc wyjawić mi niczego o swoich uczuciach? O ile wcześniej myślałam o ewentualnym zaangażowaniu z jego strony pod kątem własnej wygody, o tyle teraz byłam oczarowana jego widokiem i śpiewem. Widziałam go w nowy sposób, jakbym poznała go po raz drugi i wpadła w zachwyt.
Prawdopodobnie nie różniłam się w tej chwili niczym od rozszalałych nastolatek zza barierek. Właściwie byłam jedną z nich, choć dzieliło mnie od nich ogrodzenie. Przysunęłam się do niego, chcąc poczuć większą jedność z tłumem, i pożałowałam: prawie natychmiast ktoś pociągnął mnie za włosy, wrzeszcząc na cały głos "Jared". Szarpnęłam się w przód, robiąc przy tym obrót o 180 stopni, i spojrzałam na dziewczynę, która ze zdziwieniem patrzyła na swoją zaciśniętą na barierce dłoń, spod której wystawała spore blond pasmo. Upuściła je i nie zwracając na mnie uwagi wróciła do oglądania show, od nowa skandując imię młodszego Leto. Więc nie pociągnęła mnie z włosy specjalnie, po prostu złapała je razem z barierką, nawet tego nie czując. Mimo to widziała przecież, że stoję tuż przed nią, a jednak zignorowała mnie, jakbym była powietrzem. To mnie wkurzyło, nawet nie wiem czemu, ale miałam ochotę się na niej odegrać, choć szczerze mówiąc nic mi nie zrobiła. Chyba jakaś część mnie czuła przymus pochwalenia się tym, że jestem blisko jej idola, bliżej nawet, niż mogła pomyśleć. Tylko jak...? Nie mogłam podejść do niej i powiedzieć, że jestem dziewczyna Jr, bo mogła mnie nie zrozumieć albo nie uwierzyć. Zresztą to byłoby głupie i prostackie. Mogłam co prawda poczekać do końca koncertu i na przykład objąć Jareda, gdy będzie schodził ze sceny, robiąc to tak, żeby dziewczyny stojące w pobliżu schodków mogły to widzieć, ale nie było pewne, że Leto zejdzie właśnie po tej stronie. Szczególnie, że niedaleko stała perkusja Shannona.
Musiałam wyglądać dziwnie, gdy stałam tak, rozglądając się dokoła z namysłem, bo podszedł do mnie ochroniarz, ale nie ten, z którym przedtem rozmawiałam. Wyciągnął rękę, jakby chciał złapać mnie za ramię, więc cofnęłam się pod barierki, tym razem pilnując, żeby nie zbliżyć się do nich za bardzo. Facet spytał o coś i chwycił mnie za łokieć, wskazując drugą stronę ogrodzenia: najwyraźniej myślał, że przeszłam przez nie i być może chciał wyprowadzić mnie z imprezy. Na szczęście jego kolega interweniował, krzycząc ze śmiechem kilka słów, wśród których rozpoznałam imię Jareda.
Odechciało mi się stania pod sceną, wbiegłam więc po schodkach i ustawiłam się na posterunku niedaleko Shannona. Co prawda nie widziałam stąd wszystkiego, Jr znikał mi chwilami z oczu, ale cieszyłam się tym, że wciąż go słyszę. Poza tym widok jego brata, zapamiętale tłukącego w bębny, był swego rodzaju rekompensatą. Shan wyglądał, jakby był w swoim żywiole. Ociekał potem, włosy lepiły mu się do czoła, ale widać było, że to co robi sprawia mu przyjemność. Kołysał się do rytmu, kiwał głową, uśmiechał się, a co najlepsze grał na ślepo, prawie nie patrząc, gdzie uderza pałeczkami. Pomyślałam sobie, że takiego go jeszcze nie znałam. Nawet moment, w którym spojrzał w moją stronę i pokazał mi język, wywalając go aż na brodę, nie miał w sobie odrobiny znanej mi dobrze sprośności. Był po prostu zabawny.
W ogóle nie miałam pojęcia, jacy są jako muzycy. Nie wychyliłam nosa poza pewne sprawy, a zetknąwszy się z nimi wpadłam w szok, pomieszany z zachwytem i oczarowaniem. Jared biegał po scenie, śpiewał, krzyczał do tłumu, a ten odpowiadał mu piskami i aplauzem. Shannon szalał, Tomo śmiał się prawie cały czas, a ja stałam, patrzyłam, słuchałam i zatracałam się we wszystkim. O ile nigdy wcześniej nie słyszałam większości śpiewanych przez Jr piosenek, o tyle na czas koncertu dołączyłam do grona jego fanek, będąc bardziej rozgrzana, niż wszystkie one razem wzięte. Świadomość, że niebawem wrócimy do hotelu i zostaniemy sami przyprawiała mnie o szybsze bicie serca: chciałam go, cholernie chciałam, czułam fizyczną potrzebę dotykania go wszędzie i poddawania się jego dotykowi. Wiedziałam też, że właśnie ja go dziś dostanę, nie jakaś inna dziewczyna czy kobieta.
Nie Emma. Widziałam ją, stała niedaleko i wpatrywała się w Leto z miną świadczącą o podobnych do moich odczuciach. Połowa jej twarzy kryła się w cieniu, ale na tej, którą oświetlały reflektory, malował się zachwyt i coś, co wzięłam za bolesną tęsknotę. Więc tak jak myślałam, nie pozbyła się słabości do Jareda, choć prawdopodobnie to ukrywała. Możliwe, że żałowała swojego wyboru sprzed lat, ale nie współczułam jej z tego powodu. Dla mnie jej rezygnacja ze związku z Leto była korzystna, i jeśli jest tak, jak myślałam, nie zmieni się to tak szybko.
Emma wyczuła chyba, że na nią patrzę, bo obróciła się gwałtownie, mrużąc oczy. Zmierzyła mnie pełnym wyższości wzrokiem i wróciła do obserwowania show. Wyglądała żałośnie, podstarzała, brzydka blondynka, gapiąca się na swojego niedoszłego faceta tak, jakby chciała go zjeść. Nie wiem, dlaczego uważała, że jest lepsza ode mnie, skoro przegrała na własne życzenie. Wredna część mojego "ja" na chwilę przejęła nade mną kontrolę: niby przypadkiem, zmieniając miejsce, przeszłam koło niej i nachyliłam się, gdy ją mijałam.
-Ja nie wybrałabym kariery, ale jego.- Powiedziałam cicho z fałszywym współczuciem.- Będziesz umiała na nas patrzeć? Może czas pomyśleć o zmianie pracy?
-Suka.- Usłyszałam pełen jadu szept z jej strony i uśmiechnęłam się pod nosem. Może i byłam suką, ale suką, która dzieliła łóżko z przedmiotem jej westchnień.

-Wreszcie.- Jr rzucił na łóżko torbę z prezentami od fanów i odetchnął głęboko. Nie wyglądał na zbytnio zmęczonego, choć trochę było po nim widać, że przez kilka godzin dawał z siebie wszystko. Miał zmierzwione włosy, przepocone ubranie, ale dla mnie w takim stanie był uosobieniem męskości.
Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi pokoju i oparłam się o nie, patrząc na Leto z prawdziwą przyjemnością. Wciąż widziałam w nim energię, która buchała z niego podczas koncertu. Jak facet po czterdziestce mógł w ogóle wykrzesać z siebie tyle sił, do tego wyglądając tak, jakby właśnie to było dla niego na porządku dziennym?
-Podobało ci się.- Stwierdził, jakby to było pewniejsze, niż kurs dolara.
-Aż tak widać?- Uśmiechnęłam się, upuszczając na podłogę plecak.- Byłeś niesamowity, Jay. Nie wiedziałam...
-To teraz wiesz.- Podszedł do mnie blisko, prawie stykając się ze mną brzuchem.- Ellie...
-Tak?
-Jesteś głodna?- Spytał, trącając mnie nosem w policzek. Wyczułam jego nastrój, bardzo seksowny, i przeszedł mnie dreszcz.
-Nie.- Przesunęłam dłońmi po jego ramionach, czując przez ubranie jaki jest gorący. Ja też taka byłam.
-A może chcesz się czegoś napić?- Mruknął cicho.- Mógłbym coś zamówić, jeśli chcesz.
Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, co ze mną robi i jak na mnie w tej chwili działa? Powietrze wokół nas przesycone było jego zapachem, budzącym moje najbardziej prymitywne instynkty i żądze i powoli zmieniającym mnie w gotową na jego zachcianki samicę. Zrobiłabym wszystko, żeby tylko go mieć. To, co czułam podczas koncertu, teraz wybuchło ze zdwojoną siłą, prawie pozbawiając mnie rozsądku.
-Mógłbyś zamówić dla mnie Jareda Leto, najlepiej na miejscu.- Powiedziałam jednym tchem, słysząc jak drży mi głos. Wyjawianie wprost, że mam ochotę na seks, wywołało u mnie rumieniec wstydu.
-Przyjęte.- Wymruczał mi wprost do ucha.- Odwróć się, Ellie.- Dodał bardziej władczo.
-Chcesz...- Zaczęłam, posłusznie obracając się plecami do niego, na miękkich nogach i cała roztrzęsiona.
-Chcę.- Nie dał mi dokończyć.- Kręcisz mnie jak skurwysyn, dziewczyno, gdy jesteś taka rozgrzana i jednocześnie onieśmielona.- Mówiąc, sięgnął od tyłu do zamka moich dźinsów i rozpiął je a potem szarpnął w dół razem z bielizną.- Wypieprzę cię właśnie tak, na miejscu jak prosiłaś.
-Dobrze.- Zgodziłam się, bezwolna i niecierpliwa. Ton, jakim mówił, nie dawał mi możliwości odmowy, i wcale nie zamierzałam nie zgodzić się na to, czego ode mnie chciał. To było niesamowite, pozwalać mu robić z sobą co mu się podoba, mając w głowie jego obraz sprzed paru godzin, gdy stał na scenie, wydając się być istotą nie z tego świata, nieosiągalny. Dla wszystkich poza mną.
Słyszałam, jak dyszy za moimi plecami, dotykając moich pośladków, potem bioder. Chwycił je i przyciągnął do siebie, przyciskając mnie do swojego podbrzusza. Szorstki materiał spodni ocierał się o moją nadwrażliwą skórę, ale mnie interesowało tylko to, co było pod nim ukryte.
-Stań na palcach.- Zabrzmiało to jak stanowczy rozkaz, który spełniłam bez ociągania. Ciekawa byłam, jak wyglądam w cudzych oczach, oparta policzkiem o drzwi hotelowego pokoju, z przyciśniętymi do nich rękami, stojąc na lekko rozsuniętych nogach, z podciągniętą koszulką i opuszczonymi prawie do kolan spodniami. Moje wyobrażenia przerwał nagły dotyk między udami, od którego zadrżałam, wciągając głośno powietrze.
-Cholera.- Wygięłam kręgosłup w łuk.
-Jesteś mokra, Ellie. Dla mnie.- Gorączkowy szept Jr ledwie przedarł się przez mój jękliwy oddech.
-Zawsze będę.- Powiedziałam, nie myśląc nad słowami. Wyszły z moich ust bez udziału świadomości, ale były szczere, oddawały prawdę. Wiedziałam, że Leto jest mężczyzną, na którego moje ciało będzie reagować w ten sam sposób, stając się gotowe na jego przyjęcie. Jak teraz. Samo przyjmowało najbardziej dogodną pozycję, dzięki której twadry jak stal członek mógł wniknąć w nie jak najdalej.
-Kurwa, Ellie, ty ciągle jesteś tak samo ciasna, jak za pierwszym razem.- Usłyszałam pełen zdziwienia głos Jr.- Jesteś pewna, że to cię nie boli?
-Ani trochę.- Odparłam, choć czułam go intensywniej niż kiedykolwiek, prawie na granicy doskomfortu.- Chciałbyś, żeby bolało?
-Nie wiem.- Odpowiedź przyszła dopiero po chwili i brzmiała niezbyt pewnie.
-Mroczne fantazje Jareda?- Uśmiechnęłam się do siebie.
-To ty pytałaś, czy mógłbym cię zgwałcić.- Przypomniał mi, tuląc się do moich pleców. Dłonie położył na moich, zakrywając je zupełnie.
-A mógłbyś?
-Nie.- Tym razem odpowiedział od razu, bez uprzedniego wahania.
To mi wystarczyło. Znów miałam przy sobie Jr z poprzedniego wieczoru, choć tym razem nie musiał mówić mi, co zrobi. Mimo iż zanosiło się na ostry seks, pieprzenie w dziwnej pozycji, na szybko, zmieniło się to w łagodne i czułe kochanie. Niezbyt długie, ale oboje byliśmy w stanie maksymalnego podniecenia, za to pełne spontanicznych pocałunków, którymi Jr obsypywał mój kark i ramię. Robił to nawet gdy skończyliśmy, potem oparł głowę o moją, burząc mi włosy niespokojnym oddechem.
-Mógłbym tak ciągle od nowa.- Zachichotał nagle i poruszył biodrami, nadal przyciśnięty do mnie brzuchem, i nadal twardy.
-Znudziłoby ci się.- Otworzyłam oczy. Widziałam przed sobą nasze dłonie, splecione w uścisku, który był dla mnie bardziej wymowny, niż większość słów.
-Raczej nie. Bardzo mnie kręcisz, Ell.-Poparł stwierdzenie następnym delikatnym poruszeniem bioder.
-Nogi by cię rozbolały od stania.- Podpowiedziałam, ale to mi zaczynało być niewygodnie.
-To fakt.- Westchnął przeciągle.- W takim razie zarządzam krótką przerwę na prysznic, a potem...- Nie dokończył, zawieszając głos w bardzo obiecujący sposób. Odsunął się, pozostawiając po sobie uczucie bolesnej pustki.
-Ja pierwsza. Dołączysz?- Spytałam figlarnie, zrzucając z siebie ubranie.
-Jasne.
Pobiegłam do łazienki, chcąc wykorzystać chwilę samotności na zrobienie siku. Słyszałam jak Jr krząta się po pokoju, mamrocząc coś do siebie, i nie mogłam przestać się uśmiechać. W myślach już układałam sobie plany, w których pojawiła się opcja mojego późniejszego niż zakładany powrotu do domu. Czy powinnam sama zaproponować Jaredowi, że jeśli chce, mogę zostać na dłużej? Czy też jakoś sprawić, że sam o to poprosi? Może wystarczy wspomnieć, że podoba mi się wspólna jazda i bycie na koncertach, a on podłapie przynętę? Wydawał się być na to gotów.
Puściłam wodę, regulując ją tak, by nie była za gorąca, i wyjrzałam z łazienki, żeby pospieszyć Jareda. Stał przy oknie, nadal ubrany, i rozmawiał przez telefon. Mówił za cicho, żebym coś usłyszała. Pewnie znów załatwiał jakieś swoje sprawy. Wróciłam do środka i weszłam pod prysznic, z ulgą pozwalając wodzie spływać mi po plecach. Nie byłam zmęczona, ale kilka godzin spędziłam na powietrzu, czułam się zakurzona i nieco nieświeża. Zamknęłam oczy, unosząc twarz pod kojący strumień, mocząc włosy, ciesząc się przyjemnym ciepłem i w ogóle wszystkim, co się działo. Chyba czułam coś w rodzaju szczęścia.
-Ellie.- Usłyszałam i drgnęłam.
-Już myślałam, że...- Zaczęłam, otwierając oczy, ale głos uwiązł mi w gardle na widok wrogiego spojrzenia, jakim Jr na mnie patrzył.- Coś się stało?- Spytałam niepewnie, przestraszona. Cały nastrój sielanki prysł, jakby go nie było.
-Co powiedziałaś Emmie?- Usłyszałam wypowiedziane przesadnie spokojnym tonem pytanie i wiedziałam już, z kim rozmawiał chwilę wcześniej.
Poczułam, że robi mi się zimno, nawet woda stała się nagle lodowata, przyprawiając mnie o gęsią skórę.
-Nic. Nie pamiętam.- Rzuciłam szybko, próbując opanować chaotyczne myśli, przebiegające mi przez głowę.
-Myślę, że pamiętasz.- Jared zacisnął zęby i poruszył szczęką, jakby powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś, co wolał zachować dla siebie.- Przesadziłaś, Eleanor, ale więcej tego nie zrobisz. Koniec zabawy.- Odwrócił się na pięcie i wyszedł, nie dając mi szansy powiedzieć choćby słowa. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi na korytarz i zapadła cisza.

                                                                       *****

Cześć.
Myślałam, że nigdy nie przebrnę przez ten rozdział, ale się udało. Za nic nie umiałam opisać w odpowiedni sposób koncertu, choć kilka razy oglądałam fragmenty na YT. Jeśli więc mój opis jest płytki i byle jaki, to musicie mi wybaczyć. 
Jak się łatwo domyślić, w następnym rozdziale Ellie zostanie, delikatnie mówiąc, oddalona. Posypie się trochę gorzkich słów, padnie parę oskarżeń. 
Pozdrawiam i czekam na komentarze.

22 komentarze:

  1. Początek w wykonaniu Shannona świetny. ^^ Całe moje uwielbienie do Jay'a z poprzedniego rozdziału się ulotniło po scenie w łazience. Straszny z niego dupek, daje Ellie nadzieje, a potem traktuje ją jak dziwkę. Fragment, gdzie 'docenia jej lojalność' aż podniósł mi ciśnienie. Inna sprawa, że raczej nie jestem obiektywna, bo się zżyłam z Twoją bohaterką i zawsze będę trzymać jej stronę. Emmy od początku tutaj nie lubię. Sama prowokowała młodą, to się w końcu doczekała. Nie wiem, co kombinuje, ale poskarżenie się Jr to zdecydowanie mądre posunięcie. Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń.
    Jeśli chodzi o opis IF - mnie zupełnie nie przeszkadza, że krótko. Ja skupiam się na bohaterach, a nie na tym, co się dzieje w tle. ;- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shannon :) Jeszcze się chłopak pokaże.
      Nie oceniaj Jr po tym, co pokazał w tym rozdziale. Ma ku temu swoje powody. Jakie? Zobaczysz. W następnym rozdziale i poźniej.

      Usuń
  2. Początek i koniec. Obie te części w jakimś stopniu były genialne jak i zadziwiające. Myślałam, ze rozdział zacznie się tak jak pierwsze zdania na to wskazywały, a tu nagłe zaskoczenie. W sumie nawet lepiej, bo odrobina zszokowania nikomu nie zaszkodzi. W momencie kiedy Ellie podeszła do Emmy i wypowiedziała to przyszło jej do głowy, od razu zaczęłam coś podejrzewać. Tak przeczuwałam, że tym razem rozdział nie skończy się tak pięknie. Zakończenie...omg, z jeden strony kocham jak tak się kończy rozdział, ale z drugiej to czekanie na następny może mnie wykończyć. No nic, jako, że ja jestem po tej drugiej stronie, stronie czytaelnika, to pozostaje mi tylko czekanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki.
    Jak już nie raz wspominałam, wszystko wyjaśni się w odpowiednim czasie. Im mniej teraz o tym powiem, tym większe będę miała pole manewru dla siebie.
    Mam nadzieję, że z następnym uwinę się dzybciej, może uda mi się skończyć go w ciągu... ile to zostało do Sylwka? No, 3 dni.
    Opis IF był dla mnie czymś nie do przeskoczenia. Poza początkiem, potem Dziadu naprawdę był dziadowski. Serio trzeba mieć klapki na oczach, żeby nie widzieć, jaki marny z niego wokalista. Nie ubliżając jego fanom oczywiście. JA jestem fanką Ville Valo, faceta o głosie tak dobrym, że podejrzewano go o śpiew z playbacku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też słucham takiego zespołu, gdzie wszyscy myślą, że facet śpiewa z playbacku. Takie coś mnie denerwuje jak nie wiem co.
    Nie mam pojęcia, co ludzie widzą w Jaredzie, jego głosie itp. Boże, przecież on "śpiewa" jakby dopiero co mutację przechodził. Jedynie co mi się w widzi w marsach, to Shannon jak napieprza na perkusji. Nic więcej.
    To się Jaredzio wkurzył. Przez takie głupie słowa rezygnuje z Ellie? Trzeba mieć nierówno pod sufitem. W końcu udawali, że są razem. A Emma jak jakaś wielce pokrzywdzona, musiała się poskarżyć. To tak jakby małe dziecko poszło na skargę do rodzica.
    Szybko to minęło, skoro już koniec. Szczerze mówiąc, to podziwiam Cię za to, że chciało ci się isać opowiadanie o kimś kogo nie lubisz.
    Ja ostatnio nie komentowałam, bo nie mogłam ani dodać komentarza ani się zalogować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie taki koniec, jak się wydaje. Jak obiecałam, napiszę o tym, co dzieje się z Ellie po całej przygodzie z Jaredem. A czeka ją w domu spora niespodzianka. Poza tym jej udawany chłopak ukrywa coś, o czym dziewczyna nie ma pojęcia, ale w swoim czasie się dowie.

      Pisałam o Dziadu, bo jest bardzo medialny, do tego wdzięczny z niego przedmiot, jeśli chodzi o wzór bohatera blogu. Jest łatwy do rozszyfrowania. Może skusiłabym się o jakieś opowiadanie, w którym głowną rolę grałby Valo, ale... za bardzo go szanuję za to, że nie robi z siebie takiej małpy, jak Jared i trzyma swoje prywatne życie w tajemnicy. Dziadu po prostu obnaża się na wszelkie możliwe sposoby, byle tylko wzbudzić sobą zainteresowanie. To takie "Jestem do dupy, ale robię zamieszanie, więc mnie widać".

      Usuń
    2. Jeżeli rzeczywiście, osobiście sama uważasz, że Jared jest łatwy do rozszyfrowania, medialny, robi z siebie małpę, "sprzedaje się" bo "jest do dupy, ale robi zamieszanie, więc go widać", a nie wyłącznie na potrzeby opowiadania, to znaczy, że patrzysz na niego jedynie przez pryzmat medialnej nagonki i nie dostrzegasz jego wrażliwego, twórczego oblicza. Zastanawiasz się po co to piszę? Czytam twoje opowiadanie, czytałam poprzednie o Jaredzie-mężu terroryście - spoko, fajnie, podobało mi się, coś nowego. Jednak za każdym razem gdy ktoś spłyca osobę, ktrórą sznuję czuję się w obowiązku powiedzenia tego, jak ja to widzę. A widzę tak: Jared jak mało kto dba o swoją prywatność, co widać chociażby po tym jak utrzmuje w tajemnicy swoje zwiazki z kobietami, a że jest osobą publiczną - nie jest w stanie uniknąć ingerencji w swoje życie, gdy się gdzieś pojawia. KAŻDY kto jest znany w jakimś stopniu się sprzedał. Nie poznałam jeszcze nikogo czystego pod tym względem. Nie przyklejał mu łatki Bibera (Paris Hilton,Miley), ten dopiero jest do dupy i robi zamieszanie. Nie chcę go gloryfikować, bo ma wady, ale błagam nie zamykaj go wyłącznie w ryzach komercji. Oglądałaś Artifact? Jeśli nie, polecam. Pod wieloma względami pokazuje prawdę na różne tematy (Jareda, Shannona, zespołu, kwestii finansowych, relacji). Myślę tylko, że osoby które nie mają pojęcia o jego życiu, nie powinny tak szybko go oceniać. Ja tak nie robię, wciąż potrafię wmienić tyle samo jego wad, co zalet.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Sądzę, że patrzysz na Jareda przez pryzmat tego, jaki był kiedyś, ileś lat temu. Co stało się z nim teraz? Zostały resztki, echo. Wokalistą jest naprawdę marnym, szczególnie na żywo. Uważam, że obecnie ważne jest dla niego tylko to, żeby nabić kieszeń, póki jeszcze może, więc stara się zwracać na siebie uwagę, nie zawsze w sposób, który się podoba nawet jego fanom. Dlaczego tak uważam? Miałam okazję zamienić parę słów z osobami, które z nim rozmawiały, i ich wrażenia były negatywne. Często widzę opinie, że widzą, jak się zmienił, i to na gorsze. Gdzieś widocznie zapodział swoją artystyczną wrażliwość, skoro potrafi powiedzieć przed kamerą (czy też kamerką, żadna różnica) "blow me". Lub też komuś, kto zwraca mu uwagę, że zapłacił za koncert na którym chce słyszeć piosenki a nie pogadanki, mówi, że jeśli mu się nie podoba, niech spada, bo on tu takich ludzi nie potrzebuje. Chamskie "fuck you", powiedziane do tych, którzy nie łaszą mu się do nóg i nie uważają, że jest naj, również niezbyt dobrze o nim świadczy. Spod zasłony medialnej paplaniny, jaką karmi ludzi (jak robi to każdy, kto jest sławny), wychylają się podobne brudy.
      Ze swojej strony powiem tylko, że dla mnie Jared jest zwykłym, przeciętnym piosenkarzyną, odcinającym kupony od zyskanej popularności. Łapie się czego może, żeby ją utrzymać, tyle, że gdzieś tam zaczął tracić kontakt ze światem, lewitując na wyżynach swojej wątpliwej boskości.
      Nie mówię, że masz go nie szanować, jeśli widzisz w nim człowieka, który na Twój szacunek zasługuje. Pozwól jedynie, że będę mieć swoje zdanie na jego temat. Dla wyjaśnienia dodam, że lubię posłuchać paru marsowych kawałków i często włączam je sobie w tle na równi z moim ulubionym HIM. Tak więc nie chodzi o moje uprzedzenie do muzyki, jaką Jared tworzy, a tylko o to, co zauważyłam, obserwując Jr od momentu, gdy zaczęłam pisać pierwszego marsowego bloga. Uwierz, czasami wstyd mi, że jesteśmy z tego samego rocznika.

      Życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku i również pozdrawiam.

      Usuń
    4. Nie chodzi tutaj o kwestię muzyki, czy to, jakim Jared jest wokalistą (zgadzam się, nie jest najlepszy, np. słuchając Muse mam wrażenie, że dzieli ich od Marsów cała przepaść). Po części chyba chcę widzieć dawnego Jareda, potrafiącego krzyczeć ze sceny: fuck the system, jednocześnie też potrafię obserwowac to co się dzieje teraz. Osobowość, charakter, o to mi chodzi. Kojarzę sytuację z blow me i fuck you, bo oglądałam te vyrty i to nie było skierowane do fanów, którzy mieli objekcje, co do polityki cenowej, lecz do typowych hejterów, mimo to, fakt ten nieusprawiedliwia z lekka hamskiego zachowania (tym samym, z drugiej strony każda cierpliwość ma granice).
      Chyba w tej kwesti nie dojdziemy do porozumienia.Zauważyłam, że się zmienił. Na gorsze? Hm, z pewności te zmiany są niepokojące. Ale stwierdzenia, że Jared myśli teraz tylko jak napchać sakwę i łapię się wszystkiego, byle utrzymać popularność, bo się starzeje,a konkurencja nie śpi, boli mnie i z tym się nie zgadzam. O to tylko chodzi.
      P.s. Jeszcze coś. Mówisz, że ci wstyd, że jesteście z tego samego rocznika? Patrząc na Jareda nie można powiedzieć, że jest w jakikolwiek sposób normalny. Nie zastanawiałaś się nigdy, czy to przez swoje dzieciństwo i młode lata stał się taki? Kompleks małego chłopca, piotrusia pana? Czasem mam wrażenie, że tych kompleksów jest jest jeszcze więcej. Że każda rzecz jaką doznał odbiła się mocno na jego wrażliwej psychice.

      Usuń
  5. Jestem w lekkim szoku po przeczytaniu tego rozdziału. Trudno mi rozszyfrować zachowanie Jareda, ma humorki jak baba w ciąży. Podobała mi się akcja z Shannonem, była świetna. Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam zaraz szok... Do zachowania Dziada można było przywyknąć przez te wszystkie rozdziały, niczym nie zaskoczył. Ale nie mówmy "hop", zanim nie przeskoczymy.
      Shannon wyskoczył ze swoim budzeniem pączuszka jak nikt inny. Ale po nim można się czegoś podobnego spodziewać.
      Lecę zacząć następny, co nieco mam już poukładane w głowie.

      Usuń
  6. Opowiadanie jest rewelacyjne! Codziennie zaglądam czy przypadkiem nie pojawił się kolejny rozdział. Piszesz z taką lekkością, wszystkie te przemyślenia, opisy. Napisałaś kiedyś jakąś książkę?? Jeżeli nie, to zdecydowanie powinnaś :)
    Uwielbiam Shannona w tym opowiadaniu. A po ostatnim rozdziale nie mogę doczekać się kolejnych akcji z jego udziałem :D Szczerze powiem, że miałam cichą nadzieję, że może kiedyś stanie w obronie Ellie... przed Jaredem oczywiście, przecież tak się przejął jej skaleczoną stopą hehe ale chyba się na to nie zanosi...
    Ville Valo ... a może jednak skusisz się na coś z Nim w roli głównej?! Uwielbiam Go w każdym calu, a skoro Go szanujesz, nie musisz pisać o Nim źle :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      Owszem, napisałam coś poza blogami (pierwotnie były to również opowiadania online), nie jedną ale dwie rzeczy, i obie zyskały aprobatę wydawcy. Pierwsza, w kilku częściach, doczeka się druku za jakieś pół roku. Główny bohater jest tam wzorowany właśnie na Ville.

      Jeśli chodzi o Shannona tutaj to jak najbardziej weźmie w pewnym momencie stronę Ellie, być może jako jedyny i ku zaskoczeniu całej reszty towarzystwa. A o tym już niebawem.

      Usuń
    2. O! W takim razie gratuluję! Mam nadzieję, że to dzieło trafi kiedyś w moje ręce :) Z wielką chęcią zagłębię się w lekturze...

      Shannon... a jednak! Świetnie... :) Dzięki za dobre wieści... Nie mogę się już doczekać.

      Usuń
  7. YAY, w końcu więcej Shana :D:D Lubię go takiego jaki jest w tym opowiadaniu. ;) No, ale zakończyłaś w takim momencie, że żałuję, że nie ma już kolejnego rozdziału, bo jestem tak bardzo ciekawa co będzie się potem działo...Może Jareda tak to rozdrażniło, bo sam darzy uczuciami Ellie, ale nie chce się do tego przyznać. :D Rozdział genialny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Heeej rozdział jest świetny ;*** od niedawna zaczęłam czytać tego bloga i jest bardzi ciekawy. Piszesz go bardzo dobrze. Opisujesz przeżycia Ellie i jej przemyślenia. ^^ jestem ciekawa jak się skończy ta historia czy Ellie jednak się w nim zakocha chociaż stanowczo zaprzecza temu.Jeśli mam mowa o Jr to nie wiem co o nim myśleć bo raz zachowuje się jak zakochany, a potem jak ostatni kretyn. Co do Emmy w tym opowiadaniu straszna jest, bo co chwilę docina Ellie albo patrzy na nią z wyższością, a jak E się odgryzie i coś powie to od razu Jr się na nią wścieka. Podobno wcześniej pisałaś też bloga. Dasz linka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko rozwikłać co tak naprawdę łączy tę parę. Niby nic, ale... Domyślam się, że dopiero rozstanie da im obojgu odpowiedź na pytanie, co czują. O ile Ellie będziemy śledzić jeszcze przez jakiś czas, więc i jej myśli będą nam znane, o tyle z Jaredem urywa nam się kontakt. Chyba, że się chłop odezwie, może zadzwoni czy napisze.

      Tak, mam na koncie jeden marsowy blog, z Dziadem w roli ostatniej szmaty i Shannonem, którego nie można nie uwielbiać.
      http://yasvt.blogspot.com
      Miłej lektury :)

      Usuń
  9. Przepraszam za błędy ale pisałam ten komentarz na telefonie ;) więc proszę o wyrozumiałość C:

    OdpowiedzUsuń
  10. No więc zabieram się za komentowanie moich zaległości u Ciebie. Hmm nie spodziewałam się tak szybko dwóch odcinków, zaskoczyłaś mnie, ale pozytywnie.
    W życiu nie skapnęłabym się, że to Shannon wlazł do łóżka Ellie i Jareda, gdyby nie użył swojego "pączuszka". Swoją drogą ten koleś jest bardzo pewny siebie, ale z drugiej strony czy można mu się dziwić? Po pierwsze jest bratem Jareda, żyje takim życiem od bardzo dawna i widząc to, jak laski i ludzie w ógole reagują na niego , zachowuje się, jak się zachowuje. A po drugie mając takie ciało, no sorry wciąż seksowne, po opiniach kobiet wyrobił sobie pewne zdanie. Chyba rozumiesz, co chciałam powiedzieć? Ale to też dowód na to, że jakby nie patrzyć cielesność Shannona działa i również na Ellie. Jej z kolei nie można dziwić się, że wkurzyła się o obecność Shannona w pokoju podczas gdy ona spała. Bo Jared jest albo głupi, albo udaje, że nie wie, że brat chce po "skończeniu" pracy Ellie u Jaya, podebrać ją dla siebie.
    " -Przecież cię kocham, pączuszku.- Przesłał mi całusa i przesiadł się na fotel, w którym rozparł się typowo po męsku, z szeroko rozsuniętymi nogami, jakby chciał pochwalić się tym, co między nimi ma.
    -Tak, jasne.- Burknęłam.- Kochasz mnie miłością czystą i nieskalaną, ożenisz się ze mną i będziemy mieć gromadkę małych Shannonów. "
    Ten fragment mnie rozbroił. Bardzo bym chciała widzieć minę Shannona, kiedy to mówi. Ja na miejscu Ellie parsknęłabym śmiechem. I motyw wywalenia go z pokoju.
    Te wszystkie sygnały swiądczące o tym, że Jared albo się zabujał w Ellie albo jest na dobrej drodze do tego, sama już nie wiem co mam o tym myśleć. Coś tu brzydko pachnie, ale jeszcze nie mam pojęcia co. Bo niby po co Jaredowi wymuszone "Kocham Cię"? Żeby podręczyć swoją ofiarę? To już chyba Shannon nie byłby na tyle bezczelny, żeby coś takiego zrobić.
    Późniejszy opis koncertu czytałam jak po grudzie. Takie opisy raz, że mnie męczą, dwa że ten opisywał marsowy koncert, a z takiej perpektywy, jaką teraz widze, to co czuję, nie umiem się z tymi uczuciami zgodzić. Ellie jest na takim czymś po raz pierwszy, myślę, że to też miało znaczny wpływ na jej ocenę, bo ja sama taką miałam za pierwszym razem ( a to był właśnie koncert marsowy). Ale ten króciutki moment z laską, która przypadkiem złapała Ellie za włosy i nawet nie zwróciła na to uwagi, jest dobitnie prawdziwy. Te dziewczyny naprawdę nie wiedzą wtedy, co się z nimi dzieje i teraz z perspektywy czasu widzę, jakie to jest przerażające dla normalnych ludzi.
    Nie sądziłam, że te kilka słów, które Ellie powie Emmie tak wpłynie na rozwój sytuacji. Niestety Emma to Emma, tkwi przy Jaredzie nie od dziś i umie z pewnością wykorzystać to, co wie o nim i co jak na niego wpływa. Mam tylko nadzieję, że to jeszcze się rozwikła. Teraz lecę czytać kolejny rozdział.
    Anonimowa od MH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisanie koncertu był.o dla mnie bardzo trudne. Starałam się wczuć w to, co się na nim dzieje, podpierając się fragmentami na YT i opisami osób, które tam były. Mimo to było ciężko. Dlatego tak długo pisałam ten rozdział. Za nic nie umiem znaleźć w występach Dziada czegoś, co chwyciłoby mnie za serce, że tak powiem. Może trzeba lubić zespół, żeby coś czuć?
      Shannon, jak napisałaś, nauczył się, czy też został nauczony, że wszystkie laski go chcą. I że może robić, na co ma ochotę, a i tak będą zadowolone. To nie bezczelność z jego strony, tylko zwykły nawyk, wyrobiony przez lata.
      Jared w tym rozdziale zdecydowanie sobie z Ellie pogrywa. Tylko on wie, dlaczego i co chce tym osiągnąć. Jego żądanie, by powiedziała, że go kocha, jest niezrozumiałe. Ellie jeszcze do tego wróci, jej rozmyślania na temat Jr nie skończą się w chwili, gdy wróci do domu.

      Usuń
  11. Pigułki nigdy nie są w słoiczkach. xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Stosunek na stojąco, od tyłu i Z PEŁNYM DO GRANIC PĘCHERZEM! Podziwiam! :D

    OdpowiedzUsuń