poniedziałek, 23 września 2013

Siła perswazji?

Connie nie miała basenu. Dziwne, myślałam, że w LA wszyscy, których na to stać, je mają. Ale nie ona. Zamiast niego w jej ogrodzie stała wielka altana, dająca cień, w którym można było posiedzieć na wiklinowym krześle przy dużym stoliku. Teraz zastawionym ciastami i ciastkami, butelkami z winem, dzbankami z lemoniadą i paterami owoców. Czyli ciąg dalszy napełniania brzuchów, pomyślałam, zajmując miejsce między Jaredem i tym samym brunetem, obok którego siedziałam w jadalni. Tomo, o ile dobrze pamietałam jego imię, pochodził z Europy, chyba z Rosji. Sporo się śmiał i często dotykał swojej żony, ładnej i równie wesołej, jak on. Widać było, że dobrze im z sobą, aż gdzieś w sercu poczułam ukłucie zazdrości o ich szczęście. Ja mogę go nie mieć, choć dałabym wszystko, żeby spotkać na swojej drodze chłopaka, z którym połączą mnie równie silne uczucia. Znając jednak życie i widząc, jakie jest, byłam przygotowana na to, że moja przyszłość będzie przypominać to, co znałam z domu: przeciętny związek z przeciętnym facetem, dzieci, praca, ot, zwykłe, szare życie. Dobrze choć, że nim wpadnę w głębokie koleiny codzienności, zwiedzę kawałek świata. O ile, oczywiście, polecę z Jr.
Wciąż nie podjęłam decyzji, ale nie powiem, żebym nad nią nie myślała. Kusiło mnie zostawić wszystko, skończyć swoją część gry z Jaredem i wrócić do domu, do rodziców. Naprawdę za nimi tęskniłam. Za rodziną, swoim pokojem, starymi kątami, nawet wiszącą na drzewie w ogródku oponą, na której wieki temu huśtałam się z bratem. Za prawie wiejską atmosferą maleńkiego Delphi, za weekendowym wyrywaniem się "na miasto", czyli wyprawami do sklepów w Lafayette. Za spokojem uliczek mojego rodzinnego miasteczka, w którym wszyscy znali wszystkich. Mogłam się nawet założyć, że mama już rozpowiedziała sąsiadkom, jakobym pracowała w reklamie. Ciekawe, czy widząc spot z balsamem do stóp zadaje sobie pytanie, czy to ten, w którym moje dolne kończyny grają główną rolę.
Owszem, grały, ale nie tak, jak mama myślała. Rolą moich nóg było oplatanie talii Jr, a ud poddawanie się naciskowi jego bioder. Myśląc o tym, zerknęłam w bok, rzucając ukradkowe spojrzenie na tę część jego ciała, która w tej chwili mnie zaabsorbowała. Choć Jared miał na sobie spodnie i wypuszczoną na nie koszulę, potrafiłam zobaczyć to, co kryło się pod spodem. Wyobrazić sobie jego nagi brzuch i to, jak przylega do mojego, jak gorący oddech owiewa mi szyję i piersi, jak...
Przeszedł mnie dreszcz, i to tak silny, że cała się wzdrygnęłam, zwracając na siebie uwagę Jr. Musiał mnie obserwować, skoro to zauważył.
-Zimno ci, Ellie?- Spytał, pochylając się do mnie z troską w oczach.
-Nie.- Szepnęłam, odwzajemniając jego spojrzenie.
-Trzęsiesz się.- Położył mi dłoń na ramieniu.- I masz gęsią skórkę. Na pewno nie będziesz chora?
-Nie będę. Po prostu mi się przypomniało.- Wyjaśniłam cicho.
Nie wiem czemu, ale radością przepełniała mnie świadomość, że siedząc w gronie jego znajomych i rodziny mamy swoje tajemnice, o których możemy rozmawiać tylko we dwoje.
Jr zmarszczył lekko brwi, patrząc na mnie badawczo.
-Chyba nie masz żadnych przykrych odczuć, które się z tym wiążą?- Spytał, przybliżając się jeszcze bardziej.- Wiem, że mocno to przeżyłaś, chyba nawet byłaś w lekkim szoku.
-Nie zaprzeczam, byłam.- Szepcząc, przysunęłam usta do jego ucha.- Ale i tak później mi się podobało, Jay.- Dodałam, prostując się i udając, że nie zauważyłam, jak wstrzymał na sekundę oddech. Jakby nigdy nic sięgnęłam po kieliszek z winem i uśmiechnęłam się promiennie do Connie, wyraźnie zachwyconej tym, że grucham z jej synem.
-Wiesz, że po tamtym może być tylko lepiej?- Usłyszałam po chwili ciche słowa Jr i poczułam jego ramię za plecami, na oparciu krzesła. Przez moment miałam wrażenie, że jestem jak wędkarz, który zarzucił przynętę i złapał na nią dosyć interesujący okaz. Moją przynętą było przypadkowe wyznanie, że nie było tak źle, jak się wydawało, że jest, a Jared natychmiast stracił zainteresowanie gośćmi mamy i skupił uwagę na mnie.
Czy mogłam jakoś to wykorzystać?
-To chyba nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy, jeszcze ktoś usłyszy.- Szepcząc, pochyliłam się do Jr i oparłam dłoń o jego opięte materiałem spodni udo. Gest w zasadzie niewinny, ale było w nim sporo poufałości i intymności, na jaką nie pozwoliłabym sobie w stosunku do żadnego innego faceta. Nawet nie wiem, dlaczego w ogóle pokusiłam się o dotykanie go w miejscu oddalonym od jego najczulszych stref o centymetry, ale robiąc to, poczułam...
Nie, nie umiałam określić emocji, jakie to we mnie wzbudziło. Od ekscytacji po lekki dreszczyk podniecenia, od pewności siebie po świadomość, że przecież wolno mi robić takie rzeczy, skoro sypiam z tym człowiekiem w jednym łóżku i pozwalam, żeby on dotykał mnie. Pamiętałam przecież, jak przy naszym pierwszym spotkaniu obłapywał mnie za nogi a nawet wcisnął mi łapę prosto między uda. Mógł on, mogłam i ja... Poza tym odezwała się we mnie chęć posiadania, typowy babski egoizm, nakazujący zrobić wszystko, żeby facet, którym byłam chwilowo zainteresowana, należał tylko do mnie.
-Jeśli wyjedziesz jutro, Ellie, stracisz okazję, by przekonać się o tym osobiście.- Jr widać nie przejął się moim ostrzeżeniem i mówił dalej.
-Jeszcze nie zdecydowałam, co zrobię.- Postanowiłam nieco go uspokoić, i dać mu pretekst, by próbował na mnie wpłynąć. Ciekaw byłam, dlaczego i jak bardzo mu zależy na tym, żebym zrezygnowała z wcześniejszego powrotu do domu. Tym bardziej, że nasz układ został sfinalizowany, byliśmy rozliczeni, każde dostało to, czego chciało.- Jay, czemu chcesz, żebym z tobą jechała? Już nie muszę, prawda? Żal ci biletów? Oddam ci za nie, jeśli tak.
-Nie o to chodzi, Ellie.- Skrzywił się z niechęcią.- Pieprzyć bilety, to pestka, stać mnie na taki wydatek.
-Boisz się tłumaczeń, dlaczego wyjechałam?- Spytałam o to drugi raz tego dnia.
-Nie.
-No to co, zakochałeś się? Bo już serio nie wiem, o co ci chodzi.- Rzuciłam ryzykancko, obojętnym tonem, czując przy tym jak serce zamiera mi z niepewności, co usłyszę w odpowiedzi.
-Zakochałem?- Jared parsknął cichym śmiechem.- Lubię cię, ale nie przesadzaj. O ile wiem, oboje nie chcemy żadnych idiotyzmów z uczuciami.
Kwinęłam skwapliwie: jasne, że nie chciałam się zakochać, i wiedziałam, że mi to nie grozi. Pytanie tylko, czy nie chciałam też, żeby on... Może troszkę...? Na jakiś czas...? Żeby zadzwonił kilka razy, jak już będę w domu, i powiedział, że tęskni...? A potem mogłoby mu przejść...
-No to oświeć mnie, bo całkowicie cię nie rozumiem. Masz problemy z podrywaniem?- Spytałam, raczej w to wątpiąc. Ktoś taki jak Jared nie mógł mieć kłopotów z wyrywaniem lasek, pewnie wystarczyło, że pstryknął w palce, i od razu do niego biegły, w drodze rwąc z siebie ubranie.
-Po prostu, Ellie, jeszcze się tobą nie nacieszyłem, ty mną zapewne również. To, co dotąd przeszłaś, to ledwie czubek góry lodowej, początek. Powiedzmy: gra wstępna. Nie jesteś ciekawa reszty?
Omiotłam spojrzeniem siedzące przy stole towarzystwo: nikt na nas nie patrzył, wszyscy zajęci byli rozmowami. Słyszałam ich fragmenty, jakieś wspomnienia z poprzednich wyjazdów, domniemania, co zobaczą podczas obecnego, co będzie się działo, jak zareagują fani... Nie interesowało mnie to, moja uwaga skupiona była tylko na Jr i na tym, co powiedział.
Gra wstępna. Wszystko, co mi dotąd zrobił, było ledwie wstępem, jak twierdził. Podświadomie sama o tym wiedziałam, ale dopiero usłyszenie tego z ust Jareda na dobre rozbudziło moją ciekawość. Co jeszcze dla mnie miał? Co chciał mi pokazać?
-Więc jak będzie, Ellie?- Kolejne pytanie oderwało mnie od myśli.
Ziewnęłam, udając znudzenie tematem.
-Nie wiem, Jay. Pomyślę.
-Kobiety...- Westchnął wymownie i poklepał mnie po dłoni.- Po deserze wszyscy jadą do klubu na drinka.- Dodał, już głośniej.- Trochę posiedzimy, najpóźniej do północy, lot mamy o pierwszej po południu, więc się wyrobimy. Lecimy do Nowego Jorku i dopiero stamtąd mamy nocny lot do Londynu.
-Do klubu?- Byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.- Jared, możemy porozmawiać na osobności?- Wstałam, nie czekając na odpowiedź. Od razu też zauważyłam, jak oczy reszty towarzystwa zwracają się na nas, a rozmowy milkną. Czyżby wietrzyli kłótnię? Wątpiłam, żebyśmy się mieli z Jr spierać, ale jeśli któreś z nas powie coś ostrzejszego, wolałam, żeby nikt tego nie słyszał.
Odeszliśmy na dobre kilkanaście metrów, stając na ścieżce między różanymi krzewami.
-O co chodzi, Ellie?- Jared schował ręce w kieszeniach, potem wyjął prawą i zaczął skubać palcami płatki najbliższego kwiatka. Widziałam, że jest zdenerwowany, i to mnie zdziwiło. Czym się trapił, przecież nie powiedziałam jeszcze nic, co wyprowadziłoby go z równowagi.
-Nie chcę jechać do żadnego klubu.- Powiedziałam stanowczo, starając się przy tym wyglądać niewinnie: czułam, że jesteśmy obserwowani, i wiedziałam, że nasze zachowanie poddawane jest skrupulatnej ocenie przynajmniej dwóch osób. Connie i Emmy. Przypuszczałam, że również Shannona.- Nie chcę, żeby ktoś widział nas razem, bo tobie od razu będą robić zdjęcia, a ja wolałabym się na nich nie znaleźć. Mając na uwadze twoją popularność, biorę poprawkę na to, że nawet w moim miasteczku znajdzie się ktoś, kto śledzi twoje życie i jest na bieżąco. Jeśli mnie zobaczy, będę miała przesrane, od razu rozpowie, że baluję w lokalach i pewnie daję bogatym facetom.- Zaczęłam. Jared otworzył usta, ale nie pozwoliłam mu dojść do słowa.- Wiem, jacy są ludzie w Delphi i jak myślą, za nic nie uwierzą, że tylko u ciebie pracowałam i byłam w klubie, bo była tam cała ekipa pracowników.
-Nie musisz siedzieć obok mnie, możesz siąść przy Vicky albo Emmie i udawać, że...- Wtrącił się jednak, gdy nabierałam powietrza.
-Jay, w tej chwili udajemy zgodną parę, która właśnie zaczęła związek.- Dla podkreślenia swoich słów poprawiłam mu kołnierzyk koszuli, bo coś takiego mogłaby zrobić jego dziewczyna.- A w klubie mam udawać kogo, koleżankę Emmy? Nie za młoda jestem na jej psiapsiółkę? A może mam udawać jej asystentkę, albo lećmy na całość i poudaję twoją cudem odzyskaną siostrę, porwaną w niemowlęctwie przez kosmitów?- Rozkręciłam się, mówiąc coraz żywiej.- Jared, mam dość kłamania na każdym kroku, to zaczyna mnie dusić. Wstyd mi przed twoją mamą, nie wiem nawet, jak spojrzeć jej w oczy po tym, jak mnie przywitała. Nigdy nie musiałam zmyślać, udawać, zawsze byłam szczera i prawdomówna. Nie proś mnie, żebym dokładała następną bajkę do tych, które już opowiedziałam, bo i tak, w razie, gdybym z tobą pojechała, muszę jakoś wyjaśnić to rodzicom, i nie mam pojęcia, jak wytłumaczę im, że wybieram się jutro na drugi koniec świata. A powinnam to zrobić.
-Jesteś przecież dorosła, nie musisz tłumaczyć się ze wszystkiego.- Jr uśmiechnął się, ale chyba tylko na pokaz przed matką, bo oczy miał poważne, czujne, i odrobinę zatroskane.
-Jared, mam tylko 22 lata, ledwie wyrosłam z pieluch.- Sięgnęłam i chwyciłam go za dłoń, w której międlił płatki róży.- Ja naprawdę przestaję sobie z tym radzić, Jay. Odkąd cię znam, kłamię wszystkim naokoło, i chyba naprawdę najlepiej będzie, jeśli z tym skończę i wrócę do domu.
-Wszystkim? Więc mnie też okłamujesz?- W jego głosie pojawiła się ostrożność.
Dlaczego spytał właśnie o to, pomijając milczeniem resztę moich słów? Czy ważne dla niego było, co mu mówię? Przecież byłam nikim, chwilówką, rozrywką.
Może jednak nie?
-Z tobą jestem szczera, bo nie mam powodów, żeby kłamać.- Stwierdziłam zgodnie z prawdą.- Ale co do innych, to w tym momencie stawiam linię, poza którą nie chcę się zapuszczać. Ani jednego nowego kłamstwa, Jared. To jest mój warunek, jeśli mam gdziekolwiek z tobą jechać.- Nie mam pojęcia, czemu to powiedziałam, ale w chwili, gdy usłyszałam własne słowa, zdałam sobie sprawę, że mogę stawiać własne warunki i granice. To już nie był biznes, Jr nie mógł już ode mnie żądać, bym mu towarzyszyła choćby na przejściu dla pieszych. Teraz oboje byliśmy na równych prawach i musiałam zadać sobie pytanie, czym obecnie jest nasz "układ". Czy całe to udawanie naprawdę nim było, czy też przerodziło się w coś innego? Ale nie mogłam spytać o to swojego chłopaka, takiego na niby albo na poważnie, już sama nie wiedziałam, jaki teraz był.
-Rozumiem, Ellie, że jeśli nie będę wymagał, żebyś sięgała po następne wymyślone powody, dla których robisz to lub tamto, pojedziesz i dotrzymasz mi towarzystwa przez pierwsze tygodnie trasy? Tak, jak się umówiliśmy?- Jr najwyraźniej przetrawił moje słowa i wyciągnął z nich swój wniosek.
-Coś w tym stylu. Poza tym umówiliśmy się tak, bo ty chciałeś poczekać, a i tak się pospieszyłeś, więc...- Wzruszyłam ramionami.- W sumie mogłabym uważać resztę umowy za unieważnioną, i to przez ciebie.- Zaczęłam się z nim droczyć, robiąc to w zasadzie bez powodu.- Jeśli z tobą polecę, Jay, to dlatego, że tak chcę, a nie dlatego, że muszę.- Dodałam, uśmiechając się przekornie.
-Jasno stawiasz sprawę, nie ma co.- W przeciwieństwie do mnie Jr nie wydawał się rozbawiony nawet odrobinę. Wręcz przeciwnie, jego twarz zachmurzyła się wyraźnie, jakbym powiedziała coś, czego nie powinnam była mówić. A przecież tylko wyjaśniłam swój punkt widzenia, nic więcej.- Dobrze, Ellie, żadnych nowych bajek. Nie pojedziemy do tego cholernego klubu tylko do domu.- Wyjął z kieszeni nieodłączego Black Berry.- Wróć do stołu, ja muszę coś załatwić. Aha.- Dodał, zerkając na wyświetlacz telefonu.- Za parę minut masz wziąć tabletkę.- Złożył na moim policzku przelotnego całusa, wyminął mnie i poszedł dalej w głąb ogrodu, po drodze wybierając numer. Gdzie znów dzwonił i w jakiej sprawie?
Odetchnęłam kilka razy nim poszłam do stolika, udając beztroską, pozbawioną jakichkolwiek problemów dziewczynę. Dyskretnie wyjęłam ze słoiczka maleńką pigułkę i równie dyskretnie ją połknęłam, popijając kilkoma łykami wina i zastanawiając się, czy dobrnę do ostatniej sztuki hormonów, czy też porzucę je wcześniej, niepotrzebne już do niczego.
-Maleńki kryzysik w związku?- Usłyszałam radosne pytanie Shannona. Podniosłam głowę: wgapiał się we mnie, szczerząc zęby, i choć był przystojny jak sam diabeł, dla mnie wyglądał w tym momencie odpychająco przez to, że był tak wrednie wścibski.
-Nie, maleńkie ustalanie planów na wieczór. Nasze są nieco odmienne od waszych, to wszystko.- Wyjaśniłam spokojnie.
-Nie jedziecie do klubu?
-Nie.- Tuż za plecami usłyszałam odpowiedź Jareda, który zjawił się jak duch, wyręczając mnie w dalszych tłumaczeniach. Usiadł, znów kładąc rękę na oparciu mojego krzesła, jakbyśmy byli najlepiej dobraną parą na świecie.
-Robisz sobie jaja?
-A wyglądam na jajcarza?- Jr wziął mnie za rękę.- Ellie nie chce, żeby ją fotografowano i pokazywano w sieci albo w prasie, a ja szanuję jej wybór pozostania anonimową. To właśnie mi się w niej podoba, że nie pcha się na świecznik i nie próbuje wjechać na salony na moich plecach.
-Chyba wjechać na chuju.- Shan musiał wtrącić swoje.
-Dlatego chciałbym, żeby nikt nie rozgłaszał, że kogoś mam.- Jared nie zwrócił uwagi na chamski wtręt brata.- To ma pozostać ściśle między nami, poza moim hotelowym pokojem będzie wyglądało tak, jakby Ellie tylko u mnie pracowała. Jeśli ktoś coś powie mediom, wylatuje z roboty.- Potoczył wzrokiem po twarzach siedzących przy stoliku zdumionych gości, milczących i cichych, jakby ogłaszał im wielką nowinę.

Wysiadłam z taksówki, czując się bardziej zmęczona, niż powinnam być, zważywszy na to, że przez całe popołudnie nic tak właściwie nie robiłam. Czekając, aż Jr zapłaci za kurs, przeciągnęłam się i wygięłam plecy, choć nic mnie nie bolało. Zmęczenie, jaie czułam, dotyczyło mojego umysłu, działającego tego dnia na wysokich obrotach. Jedyne, czego chciałam w tej chwili, to iść pod prysznic, położyć się do łóżka i leżeć, patrząc w sufit. Miałam dość bycia w centrum uwagi, a byłam w nim od momentu, gdy Jared grzecznie kazał swoim ludzim trzymać dzioby na kłódkę w mojej sprawie. Nie mógł zepsuć atmosfery spotkania skuteczniej, niż tym, co powiedział. I co dziwne, choć reszta towarzystwa miała od tamtej chwili dość skwaszone miny, on sam promieniał. Jedynie Connie wydawała się nie przejmować nastrojem, jaki zapanował i chyba nawet nie zauważyła, jak wrogie spojrzenia mi rzucano. Jeśli wcześniej byłam dla ekipy obca, to teraz stałam się persona non grata w pełnych stu procentach.
Jedynym, co mnie pocieszało, była pełna niedowierzania i zaskoczenia mina Emmy, jej niemal przegrany wyraz twarzy, z jakim na mnie patrzyła. Więc jednak musiała mieć oko na Jr, mimo, iż była z kimś tam związana. Może żałowała, że kiedyś wybrała pracę? Trochę było mi jej żal, nie powiem, ale wciąż pamiętałam, jak zimno się do mnie odnosiła i jak dała mi do zrozumienia, że powinnam zmiatać, zamiast kręcić się w towarzystwie jej niedoszłego faceta. Zachowywała się wtedy jak pies ogrodnika, jakby uważała, że skoro ona lata temu coś tam z Jr miała, to teraz nie wolno mu było zahaczyć żadnej dziewczyny przez pamięć niedoszłego związku.
Idąc do domu przyglądałam się ogrodowi Jareda, gdzieś tam w myślach żegnając się z nim, z miejscem, w którym spędziłam troszkę czasu. Gdziekolwiek się nie udam jutrzejszego dnia, do którego samolotu nie wsiądę, już tu nie wrócę. Z czasem obraz wijących się ścieżek i białych ścian domu zatrze się w mojej pamięci, wspomnienia zblakną, potem znikną, i pewnie za ileś tam lat będę zastanawiała się, czy to wszystko w ogóle mi się nie przyśniło. Choć nie, wiedziałam, że pewnych rzeczy nie zapomnę nigdy, jak choćby swojego pierwszego razu. Podobno tego się nie zapomina. Jeśli tak, to cóż, będę pamiętać Jareda nawet tego nie chcąc. A nie chciałam, bo kojarzył mi się nie tylko z przyjemnością, jakich doświadczyłam z jego rąk, ale też z krętactwem, oszukiwaniem, dwulicowością. I mało ważne powody, dla których oboje kłamaliśmy jak z nut, liczyło się tylko, że to robiliśmy.
Na myśl przyszła mi jedna z piosenek, które Jr mi niedawno puścił. Nie pamiętałam jej tytułu, ale śpiewał w niej coś o tym, że zgubił drogę i że potrzebujemy wiary. O tak, ja zgubiłam swoją drogę, temu nie mogłam zaprzeczyć. Jared sprowadził mnie na manowce, zasłonił oczy i wywiódł na tereny dla mnie obce, pełne bagnistych kałuż, w które się zapadałam, nie potrafiąc z nich wyjść o własnych siłach. I miałam przez nie brnąć jeszcze przez jakiś czas...
Zdecydowałam się jednak na lot z Jr. Nie zrobiłam tego dla siebie, z chęci przeżycia przygody. Tych miałam już dosyć. Nie zrobiłam tego ze względu na Emmę, żeby utrzeć jej nosa. To również przestało mnie bawić, tak jak udawanie cudzej dziewczyny. Zrobiłam to z powodu słów, jakimi pożegnała mnie Connie i dlatego, że nie miałam sumienia wracać już teraz do domu, w jej oczach zrywając cudowny związek, w którym widziała przyszłość swojego syna. Po prostu nie umiałam jej tego zrobić już teraz, tym bardziej, że machając do nas, gdy wsiadaliśmy do taksówki, miała łzy w oczach.
Powiedziała mi to na osobności, obejmując mnie i ściskając, jakbym była dla niej kimś naprawdę bliskim.
"Zmieniłaś go, Eleanor. Dzięki tobie zaczął zauważać coś poza pracą. Nigdy nie widziałam, żeby tak mocno się zangażował, choć jak go znam, pewnie nic ci nie mowi. Nawet jak był zaręczony, nie powiedział dziewczynie, że ją kocha. Może ty będziesz pierwsza."
Co prawda brała wszystko opacznie, nie mając pojęcia o prawdzie, ale jej słowa obudziły we mnie pewne wątpliwości: a co, jeśli to prawda?
Nie chciałam dłużej o tym myśleć, nie mając przy tym wrażenia, że z dnia na dzień wszystko gmatwa mi się jeszcze bardziej, dlatego zwolniłam, pozwalając, by Jr mnie dogonił.
-Jay, czy to prawda, że byłeś kiedyś zaręczony?- Spytałam, zaciekawiona.
-Ta, ale to zamierzchła przeszłość.- Mruknął, wchodząc do domu. Wyglądał na nie mniej znużonego ode mnie, miał przy tym na twarzy wyraz zaciętości i uporu.
-Z kim?
-Z Diaz.- Rzucił mi kose spojrzenie, pospiesznie wbijając kod wyłączający alarm.- Co to, przesłuchanie?
-Tak tylko pytam, bo coś mi się obiło o uszy.- Wzruszyłam ramionami.- Kto to jest Diaz?- Spytałam natychmiast, nie kojarząc nazwiska z nikim konkretnym.
-Nie wiesz?- Zdziwił się szczerze. Pokręciłam głową.- Czy wy tam, na tej swojej wiosce, macie w ogóle telewizję i prasę? O internet nie pytam, pewnie pierwszy raz zobaczyłaś go dopiero w LA.
-Nie musisz być opryskliwy. Nie mam obowiązku znać wszystkich na świecie, poza tym tak naprawdę to mi lata, z kim się zaręczałeś albo nie, kogo przeleciałeś albo nie, w ogóle nie obchodzi mnie, co robiłeś.- Wkurzyłam się.- Niedługo będzie mi obojętne wszystko, co jest z tobą związane, już się doczekać nie mogę.- Rzuciłam zaczepnie, zginając nogę, by rozpiąć pasek buta.
-Gdyby nie to, że masz okres, zastanawiałbym się, dlaczego jesteś taka drażliwa.
-Już nie mam, poza tym przyszło ci do głowy, że to ty jesteś wnerwiający?- Zdjęłam but i zaczęłam rozpinać drugi, wiedząc przy tym, że Jr gapi mi się na nogi. Zawsze się na nie gapił. Podniosłam wzrok: jednak tym razem tego nie robił. Zamiast na mnie, patrzył na swoje ręce, jakby widział je po raz pierwszy. Zamarłam, widząc w jego oczach podszyte paniką zagubienie. Czyżby zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo zagalopował się z całym naszym udawaniem i ile szkód mógł narobić przez, jak to określił Shannon, chęć, żeby sobie podupczyć?- Jared, wszystko w porządku?- Spytałam, mając nieodparte wrażenie, że nie, i że jeśli coś jest nie tak, to tylko z głową pana Leto.
Jakby chcąc potwierdzić, że mam rację co do jego szaleństwa, w jednej chwili wypogodził twarz i nawet lekko się uśmiechnął.
-Dlaczego my ciągle skaczemy sobie do oczu, Ellie?- Odpowiedział pytaniem, wracając do swojego zwykłego, pełnego wyższości tonu, jakim szef zwraca się do podwładnego.- Łączą nas pewne relacje, nie powiem, ale nie na tyle bliskie, żebyśmy zachowywali się, jak prawdziwa para. A żremy się, jak stare małżeństwo.- W jego oczach, chwilę wcześniej przelęknionych, pojawiły się iskierki rozbawienia.
-Jesteś stuknięty, wiesz?- Nie mogłam się nie roześmiać: miał rację, od rana darliśmy koty, jakbyśmy mieli za sobą długoletni staż i nie mogli przetrwać dnia bez kłótni o byle co.- Zdrowo stuknięty, jakby ktoś pytał.
-Widocznie dobrobyt mnie zepsuł, kiedyś byłem milutkim chłopakiem.
-Ktoś to widział?- Mruknęłam powątpiewająco, biorąc w rękę buty i idąc boso na górę. Słyszałam za sobą kroki Jr, ciężkie, równe, i byłam pewna, że tym razem na mnie patrzy. Wręcz czułam jego wzrok na plecach i niżej.
-Ty raczej nie, pewnie jeszcze ssałaś cycka.- Zauważył z przekąsem.
-Hej, ładnie to tak wytykać wiek młodszym?- Zatrzymałam się w pół drogi i odwróciłam, spinając się w sekundę z zaskoczenia, że Jr jest tuż za mną, tylko o dwa stopnie niżej. Byłam pewna, że dzieli nas większy dystans.
-A ładnie to mówić starszym, że są stuknięci?- Nie zatrzymując się wykonał zwrot w bok i wyminął mnie, ledwie ocierając się o mnie ramieniem.
Patrzyłam za nim, nie ruszając się z miejsca, i zastanawiałam się, co ja właściwie robię. Stałam boso w obcym domu, jakbym była u siebie, rozmawiałam z obcym facetem, jak ze swoim, za około godzinę położę się w jego łóżku i prawdopodobnie... a nawet na pewno... będę się z nim bzykać. Nagle wszystko wydało mi się jakieś takie nieprawdziwe, nierealne, jakbym siedziała między publicznością i oglądała sztukę, w założeniu mającą być komedią, ale tak naprawdę przesiąkniętą do bólu elementami dramatu.
Westchnęłam, poważniejąc, i poszłam do swojego pokoju. Choć spałam u Jr, nadal używałam łazienki, którą mi przydzielił, ani raz nawet nie robiąc siusiu u niego. To w swojej korzystałam z toalety i brałam prysznic, a on ani razu nie spytał, dlaczego tak jest i nie zaproponował, żebym skróciła drogę i robiła wszystko we wspólnej.
Zdjęłam sukienkę i majtki i stanęłam na środku łazienki, marszcząc brwi. Tak właściwie to co się stanie, jeśli to ja zrobię coś z własnej inicjatywy? Przecież Jr nie wyrzuci mnie za drzwi, jeśli przyjdę do niego pod przysznic. Miałam z każdą rzeczą czekać, aż on coś zdecyduje? Przecież ja też miałam prawo do własnych pomysłów i ich realizacji. A teraz miałam ochotę zobaczyć jaredowy tyłek, tak po prostu. Właśnie tyłek, a nie jego po dziecięcemu błękitne oczy.
Zgarnęłam z podłogi ubranie, rzucając je byle jak na szafkę, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam, zawracając w połowie drogi do sypialni Jareda: siku. Zrobię  to tutaj, nie będę przesadzać i rozsiadać się u niego.
Stając pod drzwiami bliźniazej łazienki w bliźniaczym pokoju nadstawiłam uszu, woląc się upewnić, że mój-nie mój facet nie stęka przypadkiem na sedesie. Co jak co, ale nie chciałam zaskoczyć go w chwili tak skrajnego skupienia. Na szczęście usłyszałam szum lecącej wody, więc ostrożnie uchyliłam drzwi i zajrzałam przez szparę.
Jared stał w otwartej kabinie, odwrócony prawie tyłem do mnie, w lekkim rozkroku, z dłońmi opartymi o ścianę i z nieco pochyloną głową. Włosy związał ciasno na karku, dzięki czemu woda, spadająca na jego plecy, ani trochę ich nie moczyła.
Otworzyłam drzwi szerzej, z delikatnym uśmiechem przyglądając się temu, co chciałam obejrzeć. Nasyciwszy się widokiem całkiem zgrabnych pośladków weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą, starając się zrobić to cicho. Jr musiał mnie jednak usłyszeć, bo spojrzał przez ramię, ale nie ruszył się ani nie odezwał. Patrzył tylko beznamiętnie, jak wchodzę do środka i powoli odwijam opasujący mnie ręcznik.
Nie robiłam striptizu, nie wyginałam się kusząco ani nic z tych rzeczy, jedynie zdjęłam okrycie i weszłam pod prysznic, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, Jr nadal stał tak, jak wcześniej, i patrzył mi w twarz, milcząc. Czekał pewnie, aż coś powiem, a ja miałam poważny problem ze znalezieniem jakichkolwiek słów, które usprawiedliwiałyby moje wtargnięcie na jego teren.
Myśl, nakazywałam sobie. Myśl!
-Chcesz, żebym z tobą pojechała.- Zaczęłam, rozpaczliwie próbując zebrać się do kupy pod jego bacznym spojrzeniem. Nie odrywał ode mnie wzroku, wydawało mi się nawet, że w ogóle nie mrugnął. Chciałam powiedzieć, że pojadę, bo zależało na tym jego mamie, ale nie wiedziałam, w jaki sposób przekazać mu swoją decyzję. Gdyby odpowiedział choć słowem, ułatwiłby mi sprawę. Czekałam przez chwilę, ale nie zareagował w żaden sposób. Patrzył, gapił się z wyrazem twarzy takim, jakbym marnowała jego cenny czas. I to właśnie mnie wkurzyło. W jednej sekundzie zmieniłam plany odnośnie tego, co chciałam mówić.
-Przekonaj mnie, żebym chciała jechać.- Powiedziałam, śmiało patrząc mu w oczy.- W jakikolwiek sposób, Jay.- Dodałam, mając nadzieję, że nie zaciągnie mnie do pokoju, nie posadzi przy biurku i nie każe oglądać fotek ze swoich poprzednich wyjazdów, zachwalając przy tym widoki.
Po moich słowach w oczach Jr pojawił się dziwny blask, powoli rozpalając je od wewnątrz, choć w interesujący sposób stawały się równocześnie ciemniejsze, pełne mroku.
-Chodź tu.- Warknął, w jednej chwili przyciągając mnie bliżej i opierając o ścianę, do której przed momentem przyciskał dłonie. Znów to zrobił, tym razem po obu stronach mojej głowy, potem opuścił prawą rękę i chwycił mnie pod brodę. Trzymał mocno, ale nie sprawiał mi bólu, jedynie mnie unieruchamiał.- Jak sobie chcesz, Ellie. Jak sobie chcesz...- Ostatnie słowa wymawiał mi prosto w usta, robiąc z nich wstęp do pocałunku. Innego niż te, które już znałam, mocniejszego, pełniejszego pasji. Zaskakującego tłumioną agresją, pełnego lekkich ugryzień, od których, byłam pewna, moje wargi będą jutro lekko opuchnięte.
Nie wiem dlaczego, ale ani trochę się nie bałam, że Jr zrobi mi krzywdę. Coś, zapewne instynkt, podpowiadało mi, że to nie jest ten typ faceta, że nie kręci go czyjeś cierpienie. To, jak mnie całował, było raczej odzwierciedleniem jego głodu, niezaspokojonego od trzech dni, jego chęci dominacji, ale nie skłonności sadystycznych, czy choćby chęci pokazania mi, że jestem godną pogardy istotą. Poza tym... Było w tym coś pierwotnie podniecającego, co szybko sprawiło, że mój oddech przyspieszył a przez ciało przeszła fala gorąca, skupiając się w dole brzucha. Wiedziałam, czym wszystko się skończy, myślałam o tym w ciągu dnia i niedawno, już po powrocie, i zdałam sobie sprawę, że czekam na to niecierpliwie, wręcz skręcając się z ciekawości, czy naprawdę będzie lepiej, niż poprzednio. Czy w ogóle coś poczuję.
Jr odsunął się odrobinę i przylgnął policzkiem do mojego, opuszczając głowę.
-Dobrze słyszałem, że okres ci się skończył?- Spytał, zjeżdżając dłonią wzdłuż mojego boku.
-Tak.
-Kiedy?- Przycisnął się do mnie mocniej całym ciałem.
-Dziś.
-Trzy dni, to nie za krótko?- W jego głosie pojawiła się nutka niepokoju.
-Zawsze tak mam.- Wyjaśniłam, wciągając brzuch, gdy wsuwał dłoń między nas i opuszczał ją niżej.
-Dlatego do mnie przyszłaś.- Stwierdził, a ja poczułam, że się uśmiechnął.- Więc mówiłaś szczerze, naprawdę ci się spodobało.
-Powiedziałam przecież, że jestem z tobą szczera.- Mruknęłam niewyraźnie, czując pierwsze dotknięcie ciepłych palców między udami i nie mogą poradzić nic na żyjące własnym życiem biodra, które wysunęły się w przód, w ogóle mnie nie słuchając.
-Szczera, i chętna. Piękne połączenie, Ellie. Bardzo je sobie cenię.- Każdemu słowu Jareda towarzyszyła łagodna pieszczota, rytmiczne, okrężne ruchy dłoni, od których przechodziły mnie dreszcze.-Więc, moja szczera i chętna Ellie, jeśli pieprząc cię dam ci orgazm, pojedziesz ze mną?
-Mhm.- Nie widziałam powodów, dla których nie miałabym się zgodzić.
-A co, jeśli mi się nie uda?- Mówiąc, wsunął we mnie palce.- Byłem tam tylko raz, do tego w szczególnych okolicznościach.
-Dostaniesz drugą szansę.
-I trzecią?
-Jeśli będzie trzeba...
Jr zaczął się śmiać. Odchylił głowę, patrząc na mnie z rozbawieniem.
-Coś mi się wydaje, że ty bardzo chcesz jechać, tylko wstydzisz się do tego przyznać. Mimo to chętnie spróbuję dać ci pretekst, skoro tak go potrzebujesz.- Zabrał rękę, nadal chichocząc.- Mając zapewnioną drugą szansę nie muszę robić niczego szczególnego przy pierwszej, a przynajmniej będę mógł cię wyczuć.
Miałam chęć spytać, co miał na myśli, ale nim to zrobiłam, Jr chwycił mnie za pośladki i podniósł. Instynktownie objęłam go udami w pasie, nawet nie myśląc nad tym, co robię.
Więc tak odbędzie się to tym razem. Pospiesznie, bez większego wstępu, który tak w zasadzie nie był chyba nawet potrzebny. Sama świadomość tego, co się dzieje, podniecała mnie równie mocno, jak dotyk. Drżałam z niecierpliwości, z chęci poznania, z ciekawości. Odrobinę z lęku, że jednak znów poczuję ból. To ostatnie sprawiło, że patrzyłam szeroko otwartymi oczami nad ramieniem Jr i oddychałam płytko, spazmatycznie, czując jak opuszcza mnie w dół i wsuwa się powoli, centymetr za centymetrem... Nie bolało, nie było nieprzyjemnie, ale miałam wrażenie, że wnikają we mnie całe kilometry twardego, gorącego penisa, choć tym razem nie miałam uczucia, że jest go stanowczo za dużo. Tym razem było idealnie.
Jr zatrzymał się, oparł mnie plecami o ścianę i pocałował delikatnie w ramię, raz, potem drugi. Poruszył biodrami, zataczając nimi niewielki krąg, wycofał się i wrócił, potem powtórzył cykl. Objęłam go za szyję i przycisnęłam się do niego kurczowo, całą sobą chłonąc nowe doznania i doszukując się w nich tego, czym miały być: przyjemności.
Chwilami pojawiała się, jeszcze nieśmiało i na krótki moment, potem znikała, znów się budziła i znów usypiała. W sumie przez większość czasu czułam tylko miarowe, równe poruszenia członka, rytmiczne suwy w tę i z powrotem, i przez głowę przemknęła mi myśl, czy jeśli zacznę udawać przed sobą, że jest mi dobrze, nie wywołam tym pozytywnych odczuć. Potem przypomniałam sobie scenę z filmu z Jaredem, tę, w której pokazano jego nagie pośladki, i wyobraziłam sobie, że teraz wyglądają tak samo, i tak samo się poruszają. Zamknęłam oczy, mając pod powiekami obraz krągłego tyłeczka, udało mi się nawet dostosować wyobrażone poruszenia do rytmu tych rzeczywistych. Przez chwilę naprawdę czułam, że to, co robimy, jest przyjemne. Każde kolejne pchnięcie Jr wzbudzało gdzieś we mnie rozkoszny dreszczyk, uderzało lekkim prądem, wędrującym wzdłuż zakończeń nerwowych w kręgosłupie aż do lędźwi. Ale trwało to tylko chwilę, dokąd Jared nie zmienił tempa, zakłócając moją wizję. Obraz jego ponętnego zaplecza rozwiał się jak dym, a ja znów czułam tylko miarowe rozpychanie. Byłam rozczarowana.
Otworzyłam oczy, napotykając badawcze spojrzenie niebieskich oczu.
-Co się stało, Ellie? Widziałem, że było dobrze.- Zwolnił, potem zupełnie się zatrzymał. Nie wyglądał na zatroskanego, raczej poirytowanego moim brakiem oczekiwanej reakcji.- Myślałaś o kimś i to ci pomagało?- Spytał podejrzliwie.
-Nie.- Pokręciłam energicznie głową.- Widziałam.
-Widziałaś kogoś?
-Ciebie. Nas.- Poprawiłam się. Nie czułam skrępowania, mówiąc otwarcie o swoich wyobrażeniach. Były mi potrzebne, jeśli miałam nauczyć się czerpać przyjemność ze stosunku. Potrzebowałam tej przyjemności, więc uważałam, że wyjawiając, co mnie podnieca, pomagam sama sobie, działam na własną korzyść.
-Chcesz widzieć?- Usta Jareda rozciągnęły się w uśmiechu.- Lustro?- Obejrzał się za siebie.- A może to?- Sięgnął i zasunął jedną stronę szklanych drzwi kabiny. Na gładkiej tafli widać było nasze odbicia, niezbyt wyraźne, ale na tyle dobre, by dało się rozpoznać twarze i ciała.- Czekaj...- Uniósł rękę, odwracając zawieszkę z prysznicem tak, że woda zaczęła spływać po ścianie. Potem opuścił się na klęczki i przysiadł na piętach, trzymając mnie na sobie.- Zabierz ręce. Oprzyj stopy na podłodze.- Komenderował.
Posłusznie wykonywałam jego polecenia, ciekawa, czym to się skończy. Raz po raz zerkałam przy tym w drzwi kabiny, zawsze widząc w nich obraz nas samych, splecionych w uścisku, wciąż czułam też obecność podnieconego Jr we mnie. To było... obiecujące.
Nagle poczułam, że lecę w tył, i złapałam się ramion Jareda, próbując powstrzymać upadek.
-Spokojnie, połóż się, o tak, właśnie tak...- Mój nieobliczalny kochanek, z zagadkowym uśmiechem błąkającym się na ustach, pchnął mnie, podtrzymując za ręce, dokąd górna część moich pleców i głowa nie znalazły się na rozgrzanych wodą kaflach.- Ja też lubię popatrzeć, Ellie.- Złapał mnie za biodra i podniósł się z siadu, równocześnie unosząc wyżej dolną połowę mojego ciała. W rezultacie on klęczał między moimi szeroko rozsuniętymi udami, ja wisiałam nad podłogą, opierając się o nią jedynie głową, ramionami, kawałkiem pleców i palcami stóp. Zaskakujące, ale nie było mi niewygodnie.
Zerknęłam na odbicie w szkle: widziałam siebie, widziałam ręce Jareda, jego dłoń, zaciśniętą na moim biodrze, widziałam górną część jego pośladka, nie zasłoniętą moim udem. Widziałam, jak cofa się i czułam to w sobie, widziałam jak wraca, energicznie i szybko, i poczułam przeszywającą moje wnętrze przyjemność, jakby w tej pozycji moje ciało odbierało bodźce silniej, intensywniej. Jęknęłam, drapiąc paznokciami śliskie, mokre kafle podłogi.
Spojrzałam przed siebie, na Jareda. Miał opuszczoną głowę i uchylone usta, wpatrywał się prosto między moje uda, poruszając się w zmiennym tempie. Powędrowałam wzrokiem niżej, na jego brzuch i doskonale widoczne czarne włosy, porastające podbrzusze, chwilami widziałam nawet fragment lśniącego członka, zjawiający się na sekundę czy dwie i  znikający we mnie w asyście kolejnego przyjemnego odczucia.
-Tego chciałaś, Ellie?- Głos Jr był chrapliwy i gardłowy, przesycony erotyzmem.- Jesteś niesamowita, dziewczyno. Strasznie mnie kręcisz.- Mówił, ani na moment nie zwalniając tempa coraz mocniejszych pchnięć biodrami. Przy każdym kolejnym czułam, jak przesuwam się po podłodze w tę i z powrotem.- Widzę, jak ci dobrze, Ellie. Słyszę, jak ci dobrze.- Mówił i mówił.- Kurwa, jest świetnie...
Przestałam go słuchać, nie chcąc się rozpraszać. Odwróciłam głowę w bok, z fascynajcą przyglądając się temu, co działo się w szybie drzwi. Nie patrzyłam na siebie, tylko na Jr, jego tyłek, a raczej widoczny fragment tyłka i na to, jak poruszał się szybko, bardzo szybko, i mając pewność, że jeszcze chwila a odczuwana przeze mnie przyjemność przerodzi się w coś naprawdę wielkiego. Już teraz każdy kolejny bodziec rozlewał się we mnie coraz szerszą falą, stopniowo obejmując większe obszary pochwy i promieniując do lędźwi, mocniej i mocniej, każąc mi zaprzeć się stopami o kafle i unieść biodra jeszcze wyżej, rozsunąć uda jak najdalej, tak, żeby agresywny penis mógł wejść głębiej...
Nie spodziewałam się, że orgazm, o ile w ogóle go osiągnę, będzie tak intensywny i odczuwalny w całym ciele, wyrywając mi z gardła wcale nie cichy krzyk, rozmywając obraz przed oczami. Tymczasem byłam jak ogłuszona, czułam tylko kolejne fale zaskakująco mocnej przyjemności, podsycane silną, wciąż trwającą penetracją jaredowego penisa. Teraz robił to wolniej, ale naprawdę z impetem, jedną ręką podtrzymując mnie w pasie, drugą wspierając się o podłogę obok mnie. Pochylony, patrzył mi w twarz z wyrazem samozadowolenia.
-O to... ci... chodziło?- Spytał między kolejnymi pchnięciami, mówiąc przez zaciśnięte zęby.- Czujesz się... odpowiednio i... wystarczająco... przekonana?- Ostatnie słowo zakończyło się chrapliwym jękiem i Jr zamarł, wbity we mnie głęboko, z głową opuszczoną tak nisko, że niemal dotykał czołem moich piersi. Oddychał ciężko, głośno, był mokry od potu, perlącego się kroplami na jego ramionach i torsie.
Opuścił mnie ostrożnie na podłogę i usiadł, opierając się plecami o ścianę.
- Ja pierdolę, to było coś.- Otarł przedramieniem czoło, rozglądając się z lekkim roztargnieniem, dokąd nie skupił wzroku na mnie. Uśmiechnął się.- Nie wiem jak ty, ale ja mam dość. Druga taka akcja i po mnie. Chyba jestem za stary na ostre numerki, choć nie powiem, żebym się na nie w przyszłości nie pisał.- Wstał, podał mi rękę i pomógł się podnieść, po czym przygarnął do siebie i mocno przytulił.- Idziemy spać, Ellie. Musimy być na lotnisku o 11, z całym bagażem, więc czeka nas wczesna pobudka.- Zakręcił wodę i pociągnął mnie do sypialni, nie fatygując się nawet z wycieraniem. Tam podał mi jedną ze swoich koszulek, na siebie naciągając drugą, podobną, na koniec nałożył bokserki i rzucił się na łóżko, aż jęknęło.- Co ty się tak nie odzywasz? Znów jesteś w szoku?- Spytał wreszcie, patrząc na mnie wesoło.
-Nie. Wszystko w porządku, Jay. Po prostu pomyślałam sobie, że masz prawdziwy dar przekonywania.- Stwierdziłam, wchodząc pod kołdrę i układając wygodnie głowę w zagięciu jego ramienia. Nawet nie wiedziałam, że jestem zmęczona, dokąd nie zamknęłam oczu: gdy raz to zrobiłam, nie miałam siły ponownie ich otworzyć.- Dobranoc, mistrzu.
W myślach uśmiechałam się do siebie i swojej przebiegłości, dzięki której dostałam to, na co czekałam i sprawiłam, że mój udawany chłopak przeszedł samego siebie. Muszę zapamiętać lekcję, której sama sobie udzieliłam. Muszę pamiętać, że ja też mogę mieć to, na czym mi zależy.


                                                                    ****

Na początek przepraszam za spóźnienie. Tradycyjnie nie wyrabiam się na czas, ale chyba już się do tego przyzwyczailiście ;)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał? W następnym pierwsze loty Ellie i... ale to już przeczytacie sami.
Pozdrawiam.
Yas.

12 komentarzy:

  1. Witam!Jestem pod wrażeniem Twojego opowiadania :-D Czułam że Ellie będzie kusić Jareda swoim ciałem. Stworzyłaś z Niej " małą suczkę" która zaczyna mieć świadomość jak jej ciało wpływa na jej "MISTRZA". Mam nadzieję że będzie korzystać z dobrodziejstw podanych jej praktycznie na złotej tacy w każdym miejscu i czasie (np samolot którym będą lecieć do Nowego Jorku ;) a on dojdzie w swoich przemyśleniach że stworzył "demona seksu na swoim penisie" hihihi pozdrawiam czekam z utęsknieniem na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Mała suczka jeszcze nie do końca wie, czym dysponuje, dopiero się uczy. I niech Dziadu jak najcześciej mówi jej, jak go kręci, a pożałuje ;)
      Poruszyłaś sprawę samolotu: owszem, mam w głowie coś, co się tam podzieje. Niby nic, ale...
      "Mistrz" pewnie pęka z dumy, że nim został, i jak go znam, nie usłyszał nutki ironii w głosie swojej młodej nie-dziewicy. Ale przekonywał ją naprawdę zapamiętale, nie powiem ^^

      Usuń
  2. Ellie coraz bardziej mnie zaskakuje. Jest strasznie niezaspokojona, zresztą co się dziwić, skoro nie miała doświadczenia. Ciągle kusi i kusi, a to mnie rozbawia :D a Jared udaje niedostępnego-z początku, bo potem idzie po całości. Szkoda mi tylko trochę Constance, tak polubiła Ellie, a tu się okaże, że jej synalek wcale się nie zmienił. Śmiać mi się chciało z końcówki, jak 'dziewczyna' dziada nazwała go mistrzem :D a co więcej to mnie zaskoczyłaś-znowu. Bo na innych blogach, jak są sceny erotyczne, to za 2x jak dupeczka nie miała doświadczenia, to opisują to tak...hm no jakoś nie umiem tego nazwać. Ty opisujesz to tak po kolei? Nie wiem czy dobre słowo użyłam. No po prostu nie wiem jak to napisać :p tak jakby czytelnik mógł się wczuć? Jakoś tak. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yep, staram się opisywać pewne sceny na tyle dokładnie, żeby można je było sobie wyobrazić. To, że są dosyć szczegółowe, zawdzięczać można sporej wiedzy teoretycznej Ellie. Dziewczę po prostu nie miało praktyki, teraz jej nabiera. A że ciekawska z niej osóbka, to jej "mistrzu" może dziękować losowi, że zachciało mu się w odpowiednim momencie przeglądać pewne stronki ;)
      Co do "mistrza", to nawet nie wiem, dlaczego tak napisałam, chyba przez to, że w mojej rodzinie przyjęło się tak nazywać kogoś, z kogo w duchu się śmiało. Nie, żeby obrazić, ale żartobliwie. Niech więc Jared będzie sobie mistrzem i pęka z dumy.

      Usuń
  3. Odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem relacje Ellie i Jareda stają się coraz... cieplejsze? Wracając pamięcią do pierwszych dni ich znajomości i podejścia Jr do Ellie różnica jest ogromna. Wydaje mi się, że dzieje się tak, ponieważ Jared, chcąc nie chcąc, uchylił Ellie spory rąbek swojego życia prywatnego i chyba teraz w końcu zaczął przyjmować to do wiadomości. Ona zna go już na tyle dobrze, że wie o jego czułych punktach, w które może uderzyć, aby urazić jego dumę i to daje jej poczucie pewności siebie. Wydaje mi się, że Jared także dostrzegł w niej tę zmianę i to go nieco onieśmiela, ale też i podnieca. Dziewczyna coraz bardziej się rozkręca, widać, że podoba jej się ta intymna sfera życia z którą zapoznał ją Jr.
    Co do samego zainteresowanego, po tym rozdziale strasznie nurtuje mnie dlaczego jest taki miły dla Ellie. Nadal ma ten swój pazur, ale w jakimś sensie zdecydowanie zmiękł. Zastanawia mnie co miało na niego taki wpływ?

    Pozdrawiam,
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: co wpływa na Dziada. Opowiadanie jest pisane z perspektywy osoby, która sama tego nie wie i ciągle snuje domysły. Niech więc tak zostanie, wtedy w chwili, gdy wszystko wyjdzie na jaw, będzie ciekawiej. Choć siłą rzeczy łatwo się domyślić, iż sporą rolę gra tu wzajemna fascynacja i rosnąca sympatia.
      Ellie może się cieszyć z tego, jak jest traktowana, jeśli chodzi o seksualną część relacji z Jr. Widać, że facet stara się oswajać ją z tym łagodnie... w miarę. Tu też można zastanawiać się nad powodami, które nim kierują, prawda? W zasadzie nie ma żadnego interesu w tym, żeby uczyć młodą pewnych rzeczy. No, gdyby się uprzeć, można by powiedzieć, że dzięki jego podejściu jest bardziej dostępna i zainteresowana, a nie spłoszona, zawstydzona, czy nawet pełna obrzydzenia. Wszystko tak czy inaczej będzie się stopniowo wyjaśniać, i zapewniam, że nie zawsze Ellie będzie odkrywać przyjemne rzeczy a to, czego się czasami dowie, mocno nią potrząśnie. Bo Jr wcale nie jest takim altruistą, jak jej się wydaje, i swoje za uszami ma.

      W pracy już obmyślam następny rozdział :)
      Yas.

      Usuń
  4. no nieźle się porobiło. Jared w swoim żywiole, a Ellie czerpie korzyści i dyktuje warunki. to lubię (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyktuje, albo tylko jej się tak wydaje ;) Kto w końcu wie, co siedzi w głowie Jareda? Nikt.

      Usuń
  5. wybacz, że znów zaniedbuję komentowanie, ale urwanie głowy mam ostatnio. czytam, ale nie mam czasu żeby zostawić komentarz. no ale raz na jakiś czas się postaram, nie gniewaj się!
    tak więc po pierwsze ta Constance jest taka inna od tej z Vanji, aż chce się ją przytulić :D taka fajna kobitka. zachowanie Ellie mi się podoba coraz bardziej, ale narobi bałaganu Jaredowi w głowie :d powinna go tak przed samym wejściem na scene podpuścić źeby biedny się sam pogubił co robi :D pewnie by się wkurzył :D dalej nie mogę przeżyć tego chamskiego Shannona :( brakuje mi słodkiego Shanny'ego, chociaź jego komentarze są zabawnie chamskie :D no czekam na podróż do europy i liczę na to, że będzie ostrzej niż pod prysznicem :P
    jeszcze raz mega przepraszam, że nie komentuję na bieżąco ale się staram! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, wszyscy mają urwanie głowy i rózne sprawy, przecież ja też zamieszczam rozdziały rzadziej, niż kiedyś.
      Jeśli śledzisz mniej więcej to, co robi Dziadu, to wiesz, jak ludzie narzekają na to jego zapominanie tekstów na koncertach. Mogę wykorzystać to i wytłumaczyć jego "zakręceniem" osobą seksownej Ellie.
      Nie wiem, czy w scenach erotycznych będzie ostrzej, ale na pewno będzie ciekawie. Para, jeśli o to chodzi, okaże się wyjątkowo dobrana. I to będzie jedyna rzecz, która im razem wychodzi dobrze, bo reszta...
      A Shannon wciąż będzie krążył wokół Ell jak satelita.

      Usuń
  6. Z kawą, co bym nie zasnęła przed komputerem i by udało mi się zmusić mój mózg do normalnego funkcjonowania, zasiadam by naskrobać dzisiaj dwa komentarze. Jutro, jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie, postaram się napisać kolejny, bo od poniedziałku przez tydzień lub więcej nie będę mogła nic na pewno skomentować.
    "Siła perswazji"
    Ten rozdział przeczytałam już dawno temu, ale właśnie z tego powodu nie bardzo pamiętam, co w nim było. Odświeżyłam go sobie w pamięci i muszę rzec, że Ellie, kiedy już zakończy przygodę z Jaredem, będzie miała ogromniaste wyrzuty sumienia. Względem Connie z pewnością. Stworzyłaś niebanalną matkę Jareda, taką ludzką i przyjazną, ale nie włażącą w dupsko. Polubiła Ellie i co więcej, zauważyła, że jest coś szczególnego między nią a jej synem. Dla jej dobra, na szczęście nie wie, jak ta wyjątkowość wygląda. Chociaż jestem pewna, że już coś byś wymyśliła, gdyby doszło do tego i reakcja pani Leto byłaby odpowiednia do sytuacji.
    Czy Jared zakochał się w Ellie? Prawdopodobnie nie, ale jego stosunek do dziewczyny i tak odmiega od normalności. W zasadzie pan Leto nie jest normalnym człowiekiem (zarówno w tym opowiadaniu, jak i w realu), więc o czym tu mówić?
    Czyżby Ellie myślała, że ludzie faktycznie będą śledzić jej poczynania? Tzn. wiem dobrze, jak to jest mieszkać na takim zadupiu, ludzie interesują się wszystkim i wszystkimi i gdyby tak jednemu z mieszkańców poszczęściło się i nagle znalazł się w towarzystwie sławnej osoby, plotkom nie byłoby końca. Ale dziewczyna seryjnie powinna mieć na to, że tak powiem wyjebane. Nie ma co zawracać sobie tym głowy, ludzie za nas życia nie przeżyją.
    Ellie postawiła na swoim i nie jedzie do klubu, a co więcej, Jared nie jedzie również. Po tym co działo się w domu, jestem pewna, że tego nie żałuje. Dziewczyna nieźle leci po bandzie. Wie, jak podjarać Jareda, sama zaczyna wychodzić z inicjatywą. A co najlepsze, strasznie jara młodszego całą swoją osobą. Wydaje mi się, że gdyby tylko się odrobinę postarała, byłaby w stanie omotać go na długi czas. Nie mówię o zakochaniu, ale o tym, że Jared byłby w stanie być na jej skinienie. Dziewczyna ma potencjał i chyba zaczyna go dostrzegać. Ok, lecę czytać kolejny rozdział ( bo stwierdziłam, że najlepiej czytać przed komentowaniem, więc go zostawiłam). Trzymaj się i niech Cię wena omota:D
    Anonimowa od MH
    Ps. Z góry przepraszam za literówki czy inne błędy, ale nie chce mi się już poprawiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od Connie.
      Jej postać to osoba sympatyczna, troskliwa, ciepła. Nieco naiwna i kierująca się prostymi zasadami. Polubiła Ellie, bo być może zobaczyła w niej to, czego jej zdaniem potrzeba synowi najbardziej. Ale są też inne powody, i te wyjawię dopiero później, w dalszej części opowiadania.
      Jared.
      Tego, co myśli i co czuje, nie wiemy, dokąd sam o tym nie powie. Cudownie jest pisać z perspektywy osoby, która sama nie ma o tym pojęcia. W każdym jego zachowaniu musimy szukać sensu i powodu, domyślać się, i często przy tym błądzimy. Znaczy, ja nie, bo ja już wiem, co jest na rzeczy ;)
      Ellie.
      Jej strach przed plotkami jest czymś zwykłym dla niektórych osób. Została wychowana w poszanowaniu pewnych zasad a teraz je łamie, więc boi się konsekwensji i tego, że zostanie odrzucona przez społeczność, w której się wychowała. Naiwnie myśli, że nie ma innych możliwości, jak powrót do domu i spędzenie w Delphi reszty życia. Ale usprawiedliwa ją młodość, tęsknota za rodziną, i ta ostatnia właśnie każe jej snuć plany takie a nie inne.
      Być może w dalszej części będzie chciała użyć swojego uroku i zagrać na potrzebach Jareda. W końcu z dnia na dzień nabiera coraz wiecej śmiałości, więc podobne rzeczy wydają się w tej sytuacji całkiem na miejscu. No i przecież w pobliżu będzie Emma, jakoś trzeba sprawić, żeby Jr nie był nią tak mocno zainteresowany.
      Ale, żeby nie było, Dziadu też niekiedy zabawi się w podobny sposób, bo przecież wie, że działa na młodą.
      Pozdrawiam i życzę więcej czasu dla siebie :)
      Yas.

      Usuń