wtorek, 3 września 2013

Ale o co chodzi?

Przeciągnęłam szczotką po włosach Jareda jeszcze raz, wygładzając je tak dokładnie, jak się dało. Były miękkie, delikatne, miłe w dotyku, jakby należały do młodej dziewczyny, a nie do faceta po czterdziestce. Aż mu ich zazdrościłam, choć mogły być odrobinę gęściejsze.
-Zadowolony?- Spytałam, chcąc się cofnąć, ale przytrzymał mnie, obejmując mi biodra ramionami. Stałam między jego nogami a on siedział i patrzył w górę, uśmiechając się lekko.
-Nawet bardzo, Ellie. Dawno nie byłem tak zadowolony, jak ostatnio.- Mruknął, poruszając brwiami.
Od dwóch dni, od chwili, gdy zaatakował mnie z zaskoczenia, wciąż karmił mnie podobnymi słowami, jakby nie mógł przestać się mną zachwycać. Mimo tego, że zrobiliśmy to tylko raz, mimo, że od tamtej pory prawie mnie nie dotykał, poza chwilami, gdy obejmował mnie, podobnie jak teraz. Domyślałam się że czeka, aż skończy mi się okres, który zjawił się niespodziewanie w kilka godzin po mojej seksualnej inicjacji.
-Mógłbyś się ogolić.- Powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl, onieśmielona tym, jak Jr się we mnie wpatrywał.
-Nie podobam ci się taki?- Spytał, nie odrywając ode mnie oczu.
-Nie no, czemu... Tylko pomyślałam, że wyglądałbyś wtedy młodziej.- Bąkałam, czerwieniąc się.
Jr mi się podobał. Nie wiem, czy powodem było to, że niejako wmówiłam sobie już wcześniej, że jest przystojny, czy też naprawdę miałam go za takiego po naszym pierwszym razie. Chyba obie opcje miały w tym swój udział w jednakowym stopniu. Dodatkiem było zachowanie Jareda wtedy, gdy rozbeczałam się pod wpływem emocji i ulgi, że mam "to" za sobą. Przeciętny facet pewnie objechałby mnie za to, że się mażę, ale on tego nie zrobił. Wręcz przeciwnie. Był tak delikatny i troskliwy, że nie mogłam uspokoić się przez dobre pół godziny, bo gdy tylko przestawałam płakać, jego zachowanie od nowa mnie rozbrajało. Kto inny wziąłby mnie do lazienki, postawił na ręczniku i obmył, potem wytarł do sucha, podał świeżą bieliznę, na koniec ubrał w swoją koszulkę i położył do łóżka? Który facet zrobiłby tak z dziewczyną, której miał zapłacić za seks? Prędzej spodziewałabym się usłyszeć, że mam się zamknąć, a najlepiej kłaść się i rozłożyć nogi jeszcze raz, niż być spytaną dziesiątki razy, czy wszystko w porządku i czy czegoś potrzebuję, czy chcę gorącej herbaty...
-Sądzisz, że wyglądam staro?- Pytanie Jr wyrwało mnie z rozmyślań. Zamrugałam, patrząc na niego, i uśmiechnęłam się.
-Nie, tylko...- Zawahałam się, szukając odpowiednich słów, mających najprościej wyrazić to, co chodziło mi po głowie.- Tylko wiesz, ja mam 22 lata, i to widać, trochę boję się, co powie twoja mama, jak mnie zobaczy.- Wyznałam wreszcie, z góry bojąc się reakcji Jareda. Dotąd nie poruszałam tematu, zgrabnie udając przed sobą, że nie istnieje, ale dziś, za godzinę, mieliśmy jechać do niej na obiad, a ja naprawdę się tego bałam.
-Ellie.- Jr odsunął mnie i wstał, poważniejąc w jednej chwili.- Byłoby dobrze, gdybyś nie zawracała sobie tym głowy, szczególnie że spotkasz się z Constance tylko raz, i nie powinno cię obchodzić, co pomyśli. To nie twoja sprawa, pilnuj tylko, żeby nie wyszło na jaw, kim naprawdę jesteś. Jedynie Shan wie, a on nie piśnie słowa, więc po prostu trzymaj buzię na kłódkę i grzecznie odpowiadaj na pytania. Żadnego wywnętrzania się, wymyślania, jak to nam razem dobrze, rozumiesz? Matka wie tylko, że kogoś poznałem, że to jest świeże i jeszcze nie wiadomo, czy wypali. A nie wypali, o czym my oboje doskonale wiemy. I niech tak zostanie. Nie mów o tym, że za parę tygodni wracasz do domu. Nie wieszaj się na mnie demonstracyjnie, bądź w miarę powściągliwa, a wszystko będzie w porządku. Jasne?- Skończył swój monolog, czekając na potwierdzenie, że zrozumiałam, czego po mnie oczekuje.
-Taaa...- Wydęłam usta, z trudem powstrzymując się przed dodaniem "szefie". Nie chciałam go drażnić, wiedząc, jaki bywa nerwowy z byle błahego powodu. Pan Jared "Rób Co Mówię" Leto, w jednej chwili kumpel, za minutę kochanek, potem pouczający mnie staruszek. Chwilami przypominał mi moich rodziców, którzy kiedyś w podobny sposób uczyli mnie co wolno, a czego nie.- Czy ty próbujesz mnie wychowywać?- Wyrwało mi się, nim pomyślałam, co mówię.
Jr nic nie odpowiedział, zmierzył mnie za to ostrym wzrokiem i poszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi tak delikatnie, iż miałam pewność, że miał ochotę nimi trzasnąć. Co go tak wpieniło? To, że obawiałam się opinii jego matki, czy to, że zasugerowałam mu niezdrową fascynację młodymi dziewczynami? Jeśli to drugie, to cóż, palnęłam głupio i przeproszę go za to w dogodnej chwili. Jeśli to pierwsze...
Musiałam przyznać przed sobą, że miał trochę racji w tym, co mówił. Będąc z nim tylko dla kasy i na niby, nie powinnam martwić się, co pomyśli o mnie jego rodzina. W sumie mówiąc o tym, w pewnym sensie wpychałam się tam, gdzie nie moje miejsce. Mógł pomyśleć, że czuję się jego dziewczyną, zapędzam na nie swoje tereny, zamiast trzymać się jasno wyznaczonych granic. Dziwka chyba nie powinna pytać klienta, co powie jego matka na to, że jest młodą, ledwie opierzoną dupą, a on wszedł właśnie w wiek średni.
Kurde, naprawdę się zagalopowałam.
Rozmyślając nad rozwiązaniem konfliktowej sytuacji poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy sukienkę, którą postanowiłam dziś założyć. Jr chciał, żebym wyglądała skromnie i ładnie, więc wybrałam lekką szafirową kieckę bez rękawów, z niewielkim dekoltem, rozszerzaną od pasa i długą do kolan. Świetnie podkreślała kolor moich oczu i pasowała do opalenizny, a przy tym była naprawdę niewinna, jak ja jeszcze trzy dni temu.
Do sukienki dobrałam delikatne sandałki ze srebrnymi paskami, zapinanymi wokół kostek. Miały niewielki obcas, akurat taki, żebym była prawie równa wzrostem z Jaredem. I wyższa od Shannona, pomyślałam nie bez satysfakcji. Nie lubiłam starszego Leto, głównie za to, że nie szczędził przykrych słów pod moim adresem. Może i sprzedałam się jego bratu, ale to nie usprawiedliwiało ciągłych docinków z jego strony, ani propozycji, jakie mi rzucał. Byłam daleka od zamiaru skorzystania z którejkolwiek, i powinien przyjąć to do wiadomości. Z drugiej strony wydawał mi się na to zbyt tępy i nastawiony na bzykanie wszystkiego, co nie cuchnie rozkładem i nie ucieka na drzewo.
Zaczęłam chichotać, rozbawiona ostatnią myślą, wyobrażając sobie Shana, goniącego spieprzającą w popłochu wiewiórkę, wykrzykującego do niej swoje obleśne teksty o tym, jak dobrze może jej zrobić i ile orzeszków jej za to da.
Wciąż chichocząc dokończyłam toaletę, splatając włosy w gruby warkocz, spływający mi na plecy, potem obejrzałam się krytycznie w lustrze. Wyglądałam młodo, naprawdę młodo i dziewczęco, niemal niewinnie, jakbym dopiero wchodziła w dorosłość, nie posmakowawszy niczego z nią związanego. Skrzywiłam się, mając wrażenie, że trochę przesadziłam, i zrobiłam szybko lekki makijaż, dzięki któremu przestałam przypominad nastolatkę. Teraz byłam zadowolona, i miałam nadzieję, że Jared również uzna mój wygląd za odpowiedni do sytuacji.
Wyszłam z pokoju, natychmiast natykając się na niego, zajętego zapinaniem białej jak śnieg koszuli. Omal nie parsknęłam śmiechem: nie ogolił się co prawda, ale skrócił zarost tak, że niemal go nie było. Więc jednak zależało mu na opinii matki, chyba, że miał na uwadze moją. Trochę w to wątpiłam, choć gdyby się zastanowić…
-Ładnie wyglądasz.- Rzucił od niechcenia, wodząc po mnie wzrokiem z góry na dół i z powrotem.- Do twarzy ci w tym kolorze.
-Dziękuję.- Dygnęłam jak pensjonarka, unosząc odrobinę rąbek sukienki i odsłaniając na moment kolana.- Tobie też niczego nie brakuje.- Dodałam, odwdzięczając się za komplement. W myślach uniosłam radośnie ręce, wietrząc w jego słowach koniec dąsów i dalszych pouczeń. Może, siedząc w łazience, doszedł do wniosku, że trochę przesadził?
-Nie jedziemy sami, Shannon po nas wpadnie. Ma po drodze w obie strony.- Jr dopiął koszulę do samej góry, potem pokręcił głową i rozpiął dwa górne guziki. Widocznie nie należał do facetów, którzy dobrze czuli się w eleganckiej garderobie, zresztą miałam sporo okazji widzieć, w czym chodził. Co jak co, ale gust pod tym względem miał naprawdę wyjątkowy i niepowtarzalny. W życiu nie widziałam, żeby ktoś nosił się w takich ciuchach, w jakich lubował się Jared, do tego dobierając je w sposób, na jaki ja bym nie wpadła. Przykładowo spodnie, kończące się gdzieś nad kostkami, wyraźnie przykrótkie, jakby miał wodę w piwnicy i bał się, że zmoczy nogawki. Do tego buty, na które nie spojrzałabym drugi raz, widząc je na wystawie w sklepie. No i te jego podkoszulki, rozchełstane do pasa, jakby usilnie starał się pokazać jak najwięcej ciała i pochwalić się liczbą żeber.
A mimo to i tak mi się podobał.
-Zabrałaś tabletki?- Spytał, podwijając rękawy do łokci.
-Właśnie miałam je schować do torebki.- Skłamałam gładko, okręcając się na pięcie i wracając do pokoju. Tak naprawdę zapomniałam o nich na śmierć i pewnie zostawiłabym je w szufladzie, gdyby Jr mi o nich nie przypomniał. Nie miałam głowy do takich rzeczy, przykre to, ale prawdziwe. Dobrze, że mój udawany chłopak ustawił w swoim telefonie alarm, inaczej pewnie brałabym je o różnych godzinach, co mogłoby mieć przykre konsekwencje.
Chowając słoiczek spojrzałam na spakowane walizki, czekające spokojnie pod ścianą pokoju. Dwie duże i jedną mniejszą. Moje bagaże na podróż do Europy. Patrząc na nie zagryzłam wargę, zastanawiając się, jak wyjaśnię w domu fakt, że ja, zwykła dziewczyna z reklamy balsamu do stóp, rozbijałam się po świecie, jakby było mnie na to stać. Wątpiłam, by ktoś uwierzył, że miało to związek z moją pracą: przecież nie powiem mamie, że kręciliśmy ujęcia na plażach Morza Śródziemnego, bo tam jest ładniejszy piasek. Nikt w to nie uwierzy. W żaden sposób też nie mogłam ukryć wyjazdu, ślad po nim pozostanie w moim paszporcie. Co miałam zrobić, wyrzucić dokument po powrocie i udawać, że go zgubiłam, albo zgłosić jego kradzież? A co, jeśli w którymś momencie wyrwie mi się coś, co zdradzi, że byłam za granicą? Musiałabym okropnie się pilnować, żeby nie powiedzieć nic podejrzanego, szczególnie, gdybym w telewizji zobaczyła coś, co widziałam na żywo.
Co innego, gdybym powiedziała, że wyjechałam z chłopakiem, z którym byłam, i pokłóciliśmy się o coś, zerwaliśmy, a ja wróciłam do kraju. Nawet nie musiałabym zdradzać, kto to był, mówiąc, że po prostu był na tyle bogaty, żeby zabrać mnie w podróż służbową. Odkąd zadzwoniłam do domu z nowego numeru, rozmawiałam z mamą kilka razy, spodziewałam się więc, że będzie dzwoniła do mnie jeszcze, i zdziwi się, że rozmowa kosztuje ją majątek.
Cholera, w całej tej historii kłamstwo goniło kłamstwo, a ja czułam się przez to podle. Bałam się, że po powrocie nie będę umiała spojrzeć jej w oczy ze wstydu, bo nigdy, przez całe dotychczasowe życie, nie oszukiwałam jej ani taty. Nie musiałam. A teraz?
Westchnęłam. Teraz byłam dziwką, do tego kłamliwą i udającą kogoś, kim nie była. Cieszącą się z pieniędzy, które dostanie, szalejącą w drogich sklepach i wydającą kasę faceta, który na uwadze miał tylko to, żeby ją zapiąć. Po prostu prywatna, dostępna w każdej chwili pochwa na długich nogach. Oto ja.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale aż tak już się tym nie przejmowałam. Ot, zrobiłam, co zrobiłam, ciągnęłam z tego korzyści, z postanowieniem, że potem o tym zapomnę. Nawet nie wiedziałam, że tak łatwo mi to przyjdzie. Widocznie nie znałam siebie tak dobrze, jak myślałam, że znam, lub też nowe doświadczenia obudziły we mnie cechy, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Czy każda dziewczyna, która się sprzedała, przechodziła przez to samo?
Zostawiłam myśli w spokoju, nie widząc sensu w dalszym zagłębianiu się w nich, i tak do niczego nie mogło mnie to doprowadzić, może jedynie do tego, że znów zacznę widzieć siebie w złym świetle, a tego nie chciałam. To było mi niepotrzebne w obecnej sytuacji. Tym bardziej, że w sumie nie było tak źle, jak mogło być, a Jared okazał się facetem na poziomie. Mogłam trafić gorzej, więc trzeba docenić to, co dostałam.
Nagle, zupełnie bez powodu, zrozumiałam jedną rzecz: naprawdę mam za co dziękować losowi. To, co mi dał, było jak wygrana na loterii. Ile dziewczyn, decydujących się na kupczenie ciałem, mogło powiedzieć, że nic złego ich w związku z tym nie spotkało? Ile dziewic po pierwszym razie było traktowanych tak, jak ja? Nawet własny chłopak, taki prawdziwy, mógł być bardziej obojętny wobec mnie, niż był w tamtej chwili Jared. Na dodatek kłamał o mnie przed ludźmi, dla których byłam obca. Dobrze, mógł robić to, bo tak było mu wygodnie, bo dzięki temu miał mnie pod ręką, ale i tak z jego strony było to spore poświęcenie. Być może sporo ryzykował, choćby zaufanie ludzi, z którymi znał się od dawna. Może opinię, jaką wśród nich miał.
Kurde, nie mogłam go zawieść. Nie, i koniec.
W przypływie wdzięczności podeszłam do Jr i objęłam go za szyję, po czym ucałowałam w policzek. Za to, że był w porządku. Za to, że chyba naprawdę mnie lubił. Za to, że mimo wszystko nie miał mnie za szmatę. I za to, że… Za wszystko, co dla mnie robił, bo wcale tego robić nie musiał. Naprawdę w tej chwili miałam gdzieś powody, jakie nim kierowały.
-A tobie co?- Zdziwił się, patrząc na mnie, jakby zobaczył mnie pierwszy raz w życiu.
-Nic.- Przycisnęłam się do niego na sekundę.- Dziękuję.
-Za co znowu?- Objął mnie, trochę niepewnie, jakby bał się, że mi odbiło.
-Za to, że jesteś dla mnie dobry.- Wyznałam, chowając twarz w jego włosach.
-A jaki mam być?- Spytał zdumionym tonem.- Spodziewałaś się czego, tego, że będę cię bił czy coś? Matko, Ellie, wyrosłaś w patologii, że dziwi cię normalność?- Odsunął mnie na długość ramion i przyglądał mi się podejrzliwie.
-Boże, skąd, miałam szczęśliwe dzieciństwo i kochającą rodzinę.- Zaśmiałam się, trochę zawstydzona swoim impulsywnym zachowaniem.- Tylko spodziewałam się, że będziesz… że będziesz niemiły, a ty…- Dukałam, czerwieniąc się pod jego spojrzeniem.
-Jestem jaki jestem, bo mogę taki być, i tyle. Bo tak mi wygodnie, więc nie bierz tego za bardzo do siebie. Tak będzie lepiej. Wolałbym, żebyś nie wmawiała sobie czegoś, czego nie ma, i nie robiła nadziei na coś, czego nie będzie. I żadnego angażowania się, nawet nie chcę słyszeć, że się we mnie kochasz czy coś.- Potrząsnął głową.- Jak tylko zobaczę, że coś takiego się święci, będę naprawdę wkurwiony.- Puścił mnie i sięgnął po telefon, jak zawsze w chwili, gdy coś go zdenerwowało. Tyle już zdążyłam zauważyć, jeśli chodzi o jego nawyki.
-Akurat o to nie musisz się bać, nie jesteś w moim typie. Poza tym jesteś dla mnie za stary.- Odpaliłam chłodno. Zabolało mnie że w momencie, gdy chcę pokazać, jak cenię sobie jego zachowanie, on musi sprowadzić mnie na ziemię, do tego w nieprzyjemny sposób.
-A ty za młoda, żebym choć pomyślał, że coś mogłoby z tego być. Nie zamierzam prowadzić przedszkola.
To już było złośliwe. Jawnie i czysto złośliwe, do tego niesprawiedliwe.
-Ale pieprzyć przedszkole możesz, nie?- Podparłam się pod boki, dając się ponieść emocjom.- Odmładza cię to?
-Pieprzę co chcę, bo mnie na to stać.- Wycelował we mnie palec.- I przypominam ci, że to nie ja szukałem jelenia, żeby zarobić, tylko ty. I jak zauważyłem, mocno ci się podoba to, co z tobą robię, więc skończ temat, zanim dojdę do wniosku, że jesteś zwykłą, głupią pindą.
-Z wiochy. Zapomniałeś dodać „z wiochy”.- Poprawiłam go, używając określenia, jakim nazwał mnie jego brat.
-Jak dotąd mam o tobie w miarę dobrą opinię, Eleanor, ale jeśli nadal będziesz pyskować, szybko ją zmienię. I przestanę być miły.
-Ja nie pyskuję!- Krzyknęłam, wyprowadzona z równowagi.
-Właśnie słyszę.- Założył ręce na piersi, patrząc na mnie z uniesioną sceptycznie brwią.
-To ty reagujesz przesadnie. Chciałam tylko podziękować, a ty zacząłeś mi wygrażać. To już nawet nie można powiedzieć „dziękuję”, żebyś nie myślał, że człowiek robi to, bo się w tobie buja?- Powiedziałam z oburzeniem.
Nagle cała sytuacja wydała mi się śmieszna. W ogóle Jared był dla mnie w tej chwili śmieszny, ze swoim przekonaniem, że jeśli już cokolwiek w związku z nim czułam, to od razu musiała być miłość. Czyżby był aż tak wbity w dumę, że nie brał pod uwagę innych możliwości?
-Nie chcę po prostu, żebyś zaczęła sobie coś wyobrażać.- Wyraźnie złagodniał. Opuścił ręce i schował telefon do kieszeni. Jak zwykle, po nagłym wybuchu równie nagle się uspokoił.
-Jeśli ktoś tu sobie coś wyobrażał, to na pewno nie ja.- Wzruszyłam ramionami.- Żeby było jasne: naprawdę się w tobie nie zakocham, Jared. Po prostu to wiem. Mogę cię lubić, i nic więcej.- Powiedziałam szczerze.
Przez chwilę w milczeniu mi się przyglądał, mając przy tym minę, jakbym powiedziała coś, czego wolał nie usłyszeć. Wyglądał na zawiedzionego, i to mnie naprawdę zdziwiło. Ten facet wydawał się nie wiedzieć, czego chce. Najpierw mówił, że nie życzy sobie żadnych uczuć, potem, gdy twierdziłam, że na pewno ich nie będzie, w jego oczach pojawiało się rozczarowanie. Aż tak łaknął adoracji, że zniósłby i moją, gdyby oczywiście w ogóle była możliwa?
-Co do seksu...- Dodałam ciszej i tak łagodnie, jak umiałam, choć moje słowa wcale nie miały być dla niego miłe. Ale musiałam je powiedzieć.- Ciebie stać na przebieranie i pieprzenie tego, na co masz ochotę. Ja nie mam wyboru.- Chciałam dodać jeszcze "dlatego pieprzę się z tobą", ale uznałam, że wystarczy, wyraziłam się dość jasno, by pojął, że nie mam go za ósmy cud świata i nie zamierzam dać na mszę z wdzięczności, że Jared Leto został moim kochankiem. Mimo to zrozumiał, o co mi chodzi, bo drgnął, cofając się o pół kroku, i zbladł nieco. Zamrugał, jakby dostał w twarz i nie wiedział, z której strony. Potem odwrócił się i stanął przy oknie, plecami do mnie, nadal milcząc. Widziałam, jak ściska dłońmi parapet, jakby chciał wbić palce w twardy kamień, zadać mu ból, ukarać za to, co powiedziałam.
Niech myśli. Niech zastanawia się, czy naprawdę chwilami nie przesadza, w nieprzyjemny sposób reagując na niektóre moje wypowiedzi. Niech wyciągnie wnioski, domyśli się, czy zasługuję na to, żeby na mnie burczał. Może zrozumie, że to, co z nim robię, choć przyjemne, kosztuje mnie więcej, niż jego kosztowało kupno mojego ciała. On tracił tylko pieniądze, ja traciłam część siebie. Nieodwracalnie.
-Shan przyjechał.- Odezwał się, mówiąc dziwnie przytłumionym głosem.
-Świetnie.- Przyznałam, choć niezbyt szczerze.- W takim razie chodźmy odegrać swoje role, im szybciej będę mieć to za sobą, tym lepiej.- Ruszyłam do wyjścia, dziwiąc się sama sobie. Kiedy stałam się tak zimna i obojętna, by mówić te wszystkie rzeczy z czystą świadomością, że mogą ranić?
-Ellie..- Jr dogonił mnie w połowie schodów i zatrzymał, odwracając do siebie. Już nie był blady, teraz miał lekkie rumieńce, jakby wstydził się za coś, co zrobił czy powiedział.- Nie mam pojęcia, jak zachowujesz się zawsze wobec swoich chłopców, domyślam się tylko, że nie ma w tym nic związanego z seksem.- Zaczął, raz na mnie patrząc, to znów uciekając wzrokiem w bok.
Boże, co z nim jest nie tak, jak powinno?
-Do czego zmierzasz?- Ponagliłam, gdy przez minutę się nie odzywał.
-Sądzę, że lepiej ode mnie wiesz, jak zachowywać się naturalnie w takiej sytuacji. Umknęło mi, że dotąd nie miałaś żadnych doświadczeń, rozumiesz.- Ciągnął dalej.
Nie, nie rozumiałam, ale wolałam poczekać na resztę jego usprawiedliwień. Dlatego wpatrywałam się w jego oczy niemal bez mrugnięcia, ciekawa, co powie.
-Byłem przekonany, że wzorem innych dziewczyn będziesz, że tak powiem, natrętna, demonstracyjnie i prowokacyjnie. Dlatego na ciebie nakrzyczałem.- Przyznał, z zakłopotaniem oblizując wargi po ostatnich słowach, jakby chciał pozbyć się ich gorzkiego smaku.
-Na zapas, żebym wiedziała, gdzie moje miejce.- Dokończyłam za niego i westchnęłam.- Nigdy nie byłam ani natrętna, ani prowokacyjna, Jay.- Pierwszy raz, mówiąc do niego, użyłam zdrobnienia jego imienia. Uznałam, że mogę sobie na to pozwolić.- Zawsze wystarczało mi trzymanie się za rękę czy coś w tym stylu. Szczególnie wśród obcych. Tyle powinieneś wywnioskować po tym, jak trochę mnie już poznałeś.- Zostawiłam go i zeszłam na dół, pozwalając, żeby w spokoju przetrawił moje słowa. Może rzeczywiście coś do niego dotrze i przestanie uważać mnie za głupią jak but? Czy nie ufał mi wystarczająco pozwalając u siebie mieszkać, dając kluczyki od drogiego samochodu, śpiąc przy moim boku, jakby czuł się przy mnie bezpiecznie? Niech więc zaufa mi bardziej i pozwoli na swobodę, przestanie trząść się ze strachu, że narobię głupot. Fakt, że nie powinno mnie obchodzić czyjeś zdanie o mnie, nie sprawiał, iż naprawdę mnie nie ono nie interesowało. Nawet jeśli miałam zniknąć z życia Jareda za kilka tygodni, chciałam pozostawić po sobie dobre wrażenie. Tak po prostu, żeby wiedzieć, że ktoś tam, wspominając o mnie, uśmiechnie się, powie "to była fajna dziewczyna, szkoda, że jej tu nie ma".
Wyszłam na podjazd, wprost w upał, i czym prędzej ukryłam się przed gorącem w klimatyzowanym wnętrzu terenowego wozu Shannona.
-No no, pączuszek, jak widzę, nie w humorze?- Karzeł obejrzał się przez ramię, obrzucając mnie wzrokiem i zatrzymując spojrzenie na tych fragmentach mojego ciała, które dla facetów były najbardziej interesujące.
-Wgapiasz mi się w cycki, wyczytałeś z nich mój nastrój?- Przekrzywiłam głowę, od samego wejścia czując, że będzie wesoło. Lub raczej, że prawdopodobnie znów się z nim pokłócę, jeśli dam się sporowokować.
-Cycki masz fajne. Mogłyby być trochę większe, ale i takie bym pomiętosił. Urwiesz się kiedyś na kawkę?- Spojrzał mi w oczy.
-Nie. I więcej mnie na nagabuj, nie ma sensu, żebyś strzępił język.- Odwróciłam się do okna, patrząc, jak Jared zamyka drzwi domu i sprawdza, czy dadzą się otworzyć.
-Jak na dziwkę jesteś dość wybredna.
-Prawda?- Przyznałam obojętnie.
-Nie podobam ci się?- Spytał.
Przewróciłam oczami: czy oni obaj mają coś na punkcie swojego wyglądu?
-Jesteś przystojny.
-Więc co, moje pieniądze ci śmierdzą?- Ściszył głos, najwyraźniej nie chcąc, żeby jego brat coś usłyszał.
-Shannon, po prostu daj mi spokój. Jeśli mówię "nie", to znaczy, że...
-Jeszcze zobaczymy.- Przerwał mi w momencie, gdy Jared otworzył drzwiczki.
-O czym rozmawiacie?- Spytał, siadając koło mnie i zapinając mi pas, potem zapiął swój, na koniec wziął mnie za rękę. Trochę mnie to zaskoczyło, ale pomyślałam, że chce wczuć się w rolę, jaką miał grać wśród znajomych. Nie zamierzałam mu tego utrudniać, dlatego też nie oponowałam, gdy po chwili splótł ze mną palce i ścisnął je mocniej.
-Mówimy sobie "dzień dobry".- Shan ruszył z podjazdu, sypiąc żwirem spod kół. Widziałam, jak zerka na nas w lusterku wstecznym i marszczy brwi.
-Nie podoba mi się to.- Powiedział po kilku minutach, zatrzymując się na światłach tak gwałtownie, aż poczułam wbijający mi się w ciało pas.
-Co takiego?- Jared, dotąd również milczący, spojrzał na niego z zainteresowaniem.
-To, co odpierdalasz.
-A co ja takiego robię?- Jr zdziwił się szczerze, zapewne udając nieświadomego, o czym mówi jego światły brat. Ja od razu domyśliłam się, że chodzi o mnie.
-Jar, dobra, jakoś przetrawię to, że bierzesz dziwkę w trasę, może to nawet niegłupi pomysł mieć zawsze pod ręką gotową piczkę, może lepiej w takiej sytuacji bawić się w dom i mydlić ludziom oczy, że to twoja dupa, ale za chuja nie będę kłamał matce.- Przy tych słowach Shannon uderzył pięścią w deskę rozdzielczą, aż podskoczyłam ze strachu.- No kurwa, człowieku, nie zmusisz mnie do tego, żebym powiedział Constance, że to twoja dziewucha. Nie będę kłamał własnej matce dlatego, że chce ci się dupczyć.
-A kto wylaptał jej, że mieszkam z dziewczyną?- Jared pochylił się w jego stronę.- Jak ci nie pasuje, to się nie odzywaj, wiem, co robię. Dla mnie to zabawa, a matkę wkręciłeś ty, nie ja, więc teraz siedź cicho.
-Wiesz, co robisz?- Shan obejrzał się przez ramię, patrząc na niego z urazą.- Jasne, kurwa. Ty zawsze wiesz, co robisz, tylko, kurwa, chyba nie masz pojęcia, po co.- Starszy Leto trochę się uspokoił. Zmierzył mnie niechętnym wzrokiem, na który odpowiedziałam bez mrugnięcia, za to z największym chłodem, na jaki było mnie stać. Odezwała się moja wrodzona przekora, ostatnio dająca o sobie znać częściej, niż kiedyś. Prawdopodobnie powinnam się obrazić, i pewnie tak by się stało jeszcze jakiś czas temu, ale nie teraz, nie w sytuacji, w jakiej się znalazłam, i nie wtedy, gdy stając się głównym powodem wybuchu Shannona czułam ściskające moją rękę palce jego brata. Teraz nie byłam sama, miałam Jareda po swojej stronie. I, co najważniejsze, mając sprzymierzeńca mogłam walczyć, postawić się, pokazać, że nie czuję się tą, za którą karzeł mnie miał. Nie zamierzałam się wycofać, nie dam tej świni satysfakcji i nie zwieję z podkulonym ogonem.
-Dobra, nie wtrącam się, ale jak matka dowie się, że skumałeś się z dziwką, złamiesz jej serce. Wiesz, jak się o ciebie martwi.
-To jej nic nie mów i tyle.- Jr wzruszył lekceważąco ramionami, choć trochę spochmurniał. Pewnie jednak było mu trochę głupio. Powinno być, tak jak mi było źle z tym, że kłamałam swoim rodzicom na temat tego, co robię w LA. Boże, po co to wszystko w ogóle, komu to potrzebne?
-Chyba najlepiej by było, gdybym wróciła do domu.- Powiedziałam cicho.
-Tu nie wolno się zatrzymywać.- Shan zerknął na mnie radośnie.- Ale owszem, pomysł dobry.
-Ellie nigdzie nie wraca.- Jr od razu zaoponował.
-Miałam na myśli swój dom.- Spojrzałam mu w oczy.- Jared, to chyba nie ma sensu. Najlepiej będzie, jeśli zamiast do Europy, polecę do domu. I tak załatwiłeś już to, co chciałeś, możemy uznać, że sprawa dopięta.
-Zapominasz, że nadal u mnie pracujesz? Masz umowę.- Warknął, patrząc na mnie wyzywająco.
-Która jest tylko przykrywką.- Przypomniałam mu.
-I klauzulę, mówiącą o tym, że jeśli ją zerwiesz przed czasem, rezygnujesz z dodatkowego wynagrodzenia i premii.- Wyszczerzył się tryumfująco.
Otworzyłam szerzej oczy, nie chcąc uwierzyć w to, co powiedział. To było niemożliwe, nie mógł ot tak dać mi do zrozumienia, że nie zapłaci za to, co w gruncie rzeczy było głównym powodem wszystkiego.
-Nie zrobisz tego.- Szepnęłam, ledwie siebie słysząc. Byłam zaszokowana, ogłupiała.
-Sprawdź mnie.
Rozejrzałam się z niedowierzaniem: on nie mógł być takim skurwielem. Nie on, nie facet, który zachowywał się chwilami tak, jakbym była dla niego najważniejsza. Przecież podpisałam umowę w dobrej wierze, miała być tylko nic nie znaczącym papierem, czymś, co zamknie usta innym, a tymczasem stała się narzędziem w rękach Leto. Przedmiotem szantażu.
Wodząc wzrokiem po wnętrzu wozu natrafiłam na rozbawione spojrzenie Shannona. Ten burak się ze mnie śmiał, i nawet tego nie ukrywał.
-I co, pączuszku, dałaś dupy, i nie zobaczyłaś forsy?- Zaczął rechotać.- Ja pierdolę, chyba właśnie dowiedziałem się, w jaki sposób można zgwałcić dziwkę. Wystarczy jej nie zapłacić.
-Zamknij się, Shan.- Jared trzepnął go w potylicę.- Zatrzymaj się gdzieś i idź kupić sobie kawę, przejść się czy coś. Już.- W jego głosie pojawiła się nowa nuta, swego rodzaju groźna stanowczość, zniechęcająca do oporu.- Wpierdalasz się, gdzie cię nie trzeba, kłapiesz jadaczką a potem ja muszę wszystko odkręcać.
Starszy Leto dziwnie potulnie skulił ramiona i zjechał na pobocze, potem szybko wysiadł i odszedł na dobre parę metrów.
Miałam szczerą ochotę pójść w jego ślady, uciec z samochodu, wmieszać się w tłum na chodniku i zniknąć na dobre. Biec przed siebie, byle dalej od Jareda, od wszystkiego, potem zaszyć się w jakimś kącie i rozpłakać się, wyrzucając z siebie w ten sposób całe rozczarowanie Jaredem. Już teraz ledwie wstrzymywałam cisnące się do oczu łzy, choć w tej chwili były spowodowane rosnącą we mnie wściekłością.
-Nie wiedziałam, że jesteś jednak taką mendą. -Syknęłam, zaciskając zęby, żeby nie krzyczeć. Wolałam nie zwracać na siebie uwagi przechodniów, zaglądających w lustrzane, przyciemniane szyby wozu.
-Wybacz, to wyszło przypadkiem.- Jr przysunął się bliżej, rozpinając swój pas.- Ellie, jeśli chcesz wracać do domu, nie będę cię zatrzymywał na siłę, ale mam nadzieję, że jednak tego nie zrobisz.
-Tak? Mam wracać bez niczego?- Prychnęłam.- Chyba jasno dałeś mi do zrozumienia...
-Kłamałem przy nim.- Kiwnął w stronę brata.- Dam ci to, co ci się należy, nie bój się. Naprawdę wolałbym jednak, żebyś została.
-Strasznie jesteś zakłamany.- Zauważyłam z przekąsem, wciąż gotując się ze złości.- Tak bardzo, że chyba ci już nie wierzę.
Nie skomentował tego. Puścił moją rękę i zaczął grzebać w kieszeniach spodni, szukając w nich nie wiem czego, może rozumu? Odwróciłam się, woląc w tej chwili patrzeć na obcych ludzi, niż na niego.
-Niektórzy jednak mają rację mówiąc, że w świecie biznesu nie ma uczciwości, a sławni ludzie to szuje. I chamy. O tak, jeśli chodzi o potwierdzenie tej opinii to jesteście modelowym przykładem.- Mówiłam, dając upust emocjom.- Nawet nie wiesz, jak żałuję, że w ogóle wsiadłam wtedy do twojego samochodu. Powinnam była trzymać się od ciebie z daleka. Szkoda, że jednak nie trafiłam na kogoś, kto zrobiłby wszystko od razu, nawet gdybym musiała potem iść do psychiatry, żeby wyleczyć traumę.- Nakręcałam się własnymi słowami, czując ulgę z każdym kolejnym, wypowiedzianym na głos zdaniem.
-Proszę, trzymaj.- Coś wcisnęło mi się w dłoń, złożony w pół kawałek papieru. Spojrzałam w dół, nie wiedząc w pierwszej chwili, co dostałam.
-Co to?- Spytałam podejrzliwie.
-Twój czek. Jeśli chcesz, możesz wyjechać, choć bardzo mi to nie na rękę.- Powiedział, chowając portfel.- Nie miałem zamiaru cię oszukiwać, nie jestem taki. Owszem, sporo ostatnio kłamię, ale powinnaś zauważyć, że ma to związek tylko z tobą.- Odsunął się i zapiął pas.- I mam do ciebie jedną, ostatnią prośbę, Ellie. Co prawda jesteś wolna, jakoś odkręcę całą sprawę, choć Emma pewnie urwie mi głowę za to, że znów zmieniam zdanie...- Westchnął z rezygnacją.- Chciałbym, żebyś została do jutra.
-Po co?- Spytałam, oglądając czek. Opiewał na kwotę większą, niż ustalona. Zamiast spodziewanych 42.600 Jared wypisał na nim równe 50.000. Schowałam go do torebki, zamykając w jednej z przegródek i mając nadzieję, że nie okaże się nie mieć pokrycia, lub Jr nie unieważni go przed tym, jak wsiądzie do samolotu.- Jestem spakowana, mam pieniądze, nic mnie tu już nie trzyma.- Dodałam, czując ekscytację. Naprawdę mogłam wracać, rzucić w diabły całe LA i wszystko, jeszcze dziś spieniężyć czek, kupić bilet do Indianapolis, a jutro uścisnąć rodziców, pierwszy raz od miesięcy położyć się spać we własnym łóżku, w swoim pokoju...
Tylko dlaczego, gdy o tym myślałam, gdzieś pod radością pojawiał się zawód i żal? Poczucie straty?
-Moglibyśmy spędzić razem ostatni wieczór, wiesz, taka forma pożegnania, bo przecież więcej się nie spotkamy.- Jr powiedział to ze smutkiem, zaskakując mnie po raz kolejny.- Jutro, jeśli nie zmienisz zdania, rozstaniemy się jak przyjaciele, ale dziś zapomnij o całej niepotrzebnej awanturze i odłóż ją na bok.
-A co, głupio ci, że musiałbyś się tłumaczyć mamie, dlaczego nie przyjechałam?
-Z tym bym sobie poradził, Ellie. Głupio mi, bo cię lubię, mimo wszystko nie uważam cię za dziwkę i trochę jestem rozczarowany, że w kryzysowej sytuacji jednak chcesz nią być.
Au! To zabolało naprawdę mocno. Prawie fizycznie. Musiałam przełknąć ślinę, żeby pozbyć się z gardła guli, która nagle się w nim pojawiła.
-Skoro nie uważasz mnie za dziwkę, dlaczego dałeś mi czek?- Spytałam nieswoim głosem, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.
-Bo jestem wobec ciebie uczciwy, i chcę, żebyś to wiedziała.
-Kurwa.- Przeklnęłam pod nosem.
Jared zupełnie zbił mnie z tropu, do tego sprawiając, że wstydziłam się swojej pazerności i tego, że wykłócałam się o swoje. Zapłacił, jak obiecał. Bez oporów. Wywiązał się ze swojej części umowy. I był mną zawiedziony. Kłamał na mój temat. Ale mi mówił prawdę. Chyba.
Kurwa, dlaczego liczył się ze mną bardziej, niż z ludźmi, z którymi pracował? Z Emmą? Nawet z matką? Przecież byłam nikim. Chyba, że...
Nie, to niemożliwe. Gdyby tak było, nie wrzeszczałby na mnie, że mam trzymać emocje na wodzy. Nie, niemożliwe, żeby coś do mnie czuł. Nawet nie chciałam, żeby tak było. Chyba.
Łypnęłam na niego spod oka: był zamyślony, jakby odleciał gdzieś i przestał kontaktować, ale przyglądał mi się cały czas.
Oddałabym swój czek, żeby poznać jego myśli, tak byłam zakręcona tym, co miało miejsce tego dnia, od samego rana. Wszystkim, co powiedział i zrobił, jego przesadnymi reakcjami, przepraszaniem, wszystkim! Boże, jaka byłam ciekawa, o co tu w ogóle chodzi. Dlaczego to robił. Po co. Te pytania dręczyły nie tylko Shannona. Nie dowiem się, jeśli wyjadę. Będę zadawać je sobie wciąż od nowa, będę próbować znaleźć odpowiedzi, analizując krok po kroku każdą spędzoną z Jr chwilę.
Jeśli wyjedziesz, nie poznasz, jaki tak naprawdę jest w łóżku. 
Nie! Nie chciałam myśleć jeszcze o tym, co siedziało dotąd upchnięte gdzieś w głębi mnie, ale domagało się odpowiedzi tak samo, jak reszta związanych z Jr pytań. Nie chciałam przyznawać się przed sobą, że jestem tego ogromnie ciekawa i chcę spróbować, już bez strachu, właśnie z tym facetem. Nie chciałam uświadamiać sobie, że teraz naprawdę zaczął mnie pociągać, i że dziś rano ucieszyłam się, bo skończył mi się okres, a ja zamierzałam... Chciałam...
-Możemy jechać?- Shannon otworzył drzwi po stronie pasażera i zajrzał do środka.- Kurwa, Jar, możesz wreszcie przestać robić szopki?
Jared zamrugał i spojrzał na mnie pytająco.
Musiałam podjąć decyzję, co robić. Czekał na to. Pal licho jego brata, nie miał pojęcia, co tak naprawdę się dzieje. Pal licho wszystkich, tkwiących poza granicami kręgu, w którym byłam zamknięta z młodszym Leto. Mieliśmy swój świat. Taka była prawda i właśnie do mnie dotarła. Byliśmy... naprawdę byliśmy z sobą związani w sposób, o jakim nikt poza nami nie miał pojęcia. To była pewnego rodzaju więź, i jej ślad widziałam teraz w niebieskich oczach Jareda.
-Jutro porozmawiamy.- Powiedziałam.
Uśmiechnął się z ulgą i kiwnął głową, potem znów wziął mnie za rękę i zajął się oglądaniem tego, co działo się za oknem.

                                                                            ****

Cześć :)
Ale się naczekaliści, prawda? Miałam lekkie problemy ze zdrowiem, dokładnie mówiąc z tą całą alergią na klej w pracy, ale już mi przeszło. Wróciłam. 
Trochę ciężko mi było pisać po tek długiej przerwie, dlatego rozdział może wydawać się nieco chaotyczny. W następnym, a jakże, obiadek u mamy Leto, potem Ellie będzie musiała zdecydować, do którego samolotu wsiądzie. Choć tak po prawdzie już wie, co zrobi.
Pozdrawiam i czekam na komentarze.
Yas.

17 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział, strasznie lubię Twój styl pisania i nie mogę się doczekać następnych części. ;- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thx :)
      Jutro zacznę następny, albo i dziś na note trochę popiszę, bo już mam w głowie spory kawałek. Powinien ukazać się w weekend, jako że wszystkie sprawy mam już poukładane a zdrowie dopisuje.
      Pozdrawiam :)
      Yas.

      Usuń
  2. Już miałam się pytać kiedy nowy rozdział, ale nie chciałam zawracać głowy :p
    Zachowanie Jareda mnie czasem irytuje, bo zachowuje się jak baba w ciąży. To jest śmieszne, co sobie pomyślał o Ellie. Przecież ona nie dawała mu żadnego sygnału, że miałoby być tak, że się w nim zakocha. Nawet kasy od niego nie żebrała. Jednak to, że ją wziął do matki, to był szok. Zresztą chyba nie miał wyboru, skoro Shannon się wygadał. Te jego 'pączusiu' mnie rozbraja totalnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie przeciągnęłam z tym rozdziałem, kilka razy go zaczynałam i zawsze coś mi nie pasowało. Wreszcie trafiłam, i znów wpadłam w ciąg myślenia, co dalej. Wiem, co będzie w kolejnym kawałku, teraz tylko muszę to porządnie poukładać i napisać.
      A Shannon jest śmieszny. Jak przeczytałam jeszcze raz kawałek, w którym dostał w czapę od Jr, zaczęłam się śmiać.

      Usuń
  3. świetny! i w końcu kolejny, już myślałam, że nigdy się nie doczekam :D:D jestem strasznie ciekawa spotkania Ellie z Constance i potem tej rozmowy z Jaredem... nagmatwał Ellie w głowie i to nieźle. Zastanawia mnie czy w tym opowiadaniu Ellie ew. zostanie z Jaredem czy jednak wpadnie w ramiona Shannona ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagmatwał, oj nagmatwał, i to zdrowo. Można zwariować.
      Co do zakończenia, to mogę zdradzić tylko tyle, że dziewczyna wróci do domu.

      Usuń
  4. Może zacznę od tego, że jestem przeszczęśliwa, że w końcu nowy rozdział :D
    Według mnie Ellie i Jared posiadają wielkie temperamenty, które nieświadomie nawzajem w jakiś sposób równoważą. Muszę przyznać, że bardzo namieszałaś mi w głowie tym rozdziałem, wydaje mi się, że z każdym kolejnym ich relacje są coraz bardziej skomplikowane, że aż nie mogę się doczekać punktu kulminacyjnego. Zachowanie Jar jest bardzo impulsywne, ma on bardzo specyficzny charakter, będąc na miejscu Ellie też miałabym mętlik w głowie. Nie mogę się doczekać obiadu u Constance i późniejszej rozmowy E. z J. Mimo wszystko wydaje mi się, że Ellie jednak poleci z Jaredem :)

    Pozdrawiam,
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poleci, oczywiście, że poleci, bo przecież inaczej tej historii pociągnąć nie mogę. I charakterki pary udawaczy przejdą ostrą próbę, bo co innego, gdy się jest w domu, a co innego w obcym miejscu, do tego w specyficznych warunkach. Ciągłe podróże, masa ludzi dokoła...
      Constance :) Mam nadzieję, że to, co napiszę, będzie ciekawe.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. W końcu kolejny rozdział, codziennie sprawdzałam czy pojawił się nowy i się doczekałam.
    Fajny, chociaż za dużo się nie wydarzyło, mam wrażenie, że Ellie pojedzie w trasę, bo the show must go on xD
    Gdyby nie to, że napisałaś "Nie, nie zakochają się. Ona jest dla niego tylko dziwką, którą kupił, choć jego zachowanie chwilami będzie temu przeczyć." to uznałabym, że "kto się czubi ten się lubi" i coś by się z tego "interesu" (?) urodzi, no więc nadal wyczekuję w napięciu czegoś co mnie zaskoczy... Nie wiem też czego mogę się spodziewać (może co nieco z Shannonem? :D )
    Ellie niby porządna dziewczyna, ale mimo wszystko się sprzedała, jak to wszystko się już skończy to zastanawiam co ona zrobi, jak będzie się z tym wszystkim czuła, bo chcąc nie chcąc, sprzedała się (jakkolwiek dobrze by jej z Jaredem nie było), co dalej zrobi z życiem... Pokażesz to, czy opowiadanie skończy się z jej "przygodą" z Leto?

    Tak czytam ten komentarz, wszystko się powtarza i jest bez ładu i składu, ale to nie mój dzień xD mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ;)
      Rozdział miałam poszerzyć o wizytę u mamy Leto, ale postanowiłam zrobić z tego osobną część, bo trochę mogę się rozpisać.
      Tak jak piszesz, Ellie pojedzie. Jr znajdzie sposób, by ją do tego przekonać, jeśli oczywiście dziewczyna sama nie zdecyduje się jechać. Ma nad czym myśleć, choć sądzę, że im więcej zastanawia się nad swoim udawanym chłopakiem, tym mniej go rozumie. A że jest ciekawa, ma pierwszy powód, by jechać.

      Owszem, pokażę, co Ellie zrobi po zakończeniu "przygody". Byłoby nieuczciwe, gdybym tego nie zrobiła.

      Usuń
  6. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Hallelujah! Jestem absolutnie wciągnięta i zauroczona! Na pczątku czułam tu nutę Gray'a i bałam się że pójdziesz za bardzo w tym kierunku, ale musnęłaś o niego jedynie subtelnie i to mnie cieszy i niezmiernie mi się podoba! Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały. I wiedz że jednocześnie cię ubóstwiam i nienawidzę za to, że zawalam życie i go nie ogarniam! Tak bardzo odpływam czytając to opowiadanie, że to aż niebezpieczne! Ale rób mi tak dalej, na coś trzeba umrzeć :)

    Jak już mówiłam, czekam jak na szpilkach. W miedzy czasię podrzucam ci linka do mojego opowiadania, jeśli kiedyś będziesz miała ochotę. To jest też blog na którym z przyjemnością cię "powieszę" w zakładce "Warto przeczytać". :))
    http://fight-for-revival.blogspot.com/

    Pisz! Życzę aby kapryśny pan Wen spełniał każde życzenie twojej wyobraźni :)

    Pozdrawiam
    xx

    PS. Jeżeli jest taka możliwość, to była bym wdzięczna za wadomości o nowych rozdziałach na tt. @LunaAgainstSol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Dodałam Cię do obserwowanych, żeby pamiętać o informowaniu.
      Dziękuję za miłe słowa, bardzo podniosły mnie na duchu po ostatniej niechęci do internetu w ogóle.
      Do Ciebie zajrzę, jak zrobię format kompa, bo teraz z łaski odpala mi jakiekolwiek strony i bywa, że muszę go restartować, żeby ruszył;. Dziaduś ma już swoje lata, na oko jakieś 11, więc i zdrowie mu siada powoli ;)
      Zaczęłam już kolejny rozdział, na note mam spory kawałek i do niedzieli skończę na pewno, więc spodziewaj się na koniec weekendu lektury do poduszki.
      Pozdrawiam.
      Yas

      Usuń
  7. Cześć! :)
    Rozdział czytałam z przerwami, niestety, za dużo na głowie, no... Ale jestem i zostawiam po sobie krótki ślad! :D
    Ogólnie mówiąc, to momentami Ellie tymi swoimi przemyśleniami nieźle mnie irytowała. Nie wiem czy to wina mojego humoru, czy co... Niby ma się czym tłumaczyć, sama nie wiem jakbym się zachowywała na jej miejscu, więc niby to zrozumiałe. Ale czasami trzeba przestać się zadręczać, bo to nas w przyszłości może krótko mówiąc - zjeść od wewnątrz, o.
    Jared... On ma chyba jakieś zaburzenie osobowości :DD Może bym niewinnym dzieckiem, szalonym i niezaspokojonym młodym człowiekiem, starym zrzędzącym kolesiem albo po prostu kimś normalnym. Ale lubię to, po nim nigdy nie wiesz czego się spodziewać :).
    Shann - jemu wybaczę wszystko, każde głupie docinki :D.
    I ciekawość mnie zżera, jak tam będzie na obiadku u mamy :D.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi :)
      Piszę z przerwami, więc i czytać można po kawałku ;)
      Jak zapewne zauważyłaś, Ellie sama dochodzi powoli do wniosku, że nie ma co za wiele myśleć, bo to nic nie da. Więc jej dręczenia się jest coraz mniej, w miarę, jak dziewczyna wciąga się w zabawę. A że dopiero zaczyna to, po co jest u Leto, jej zaangażowanie może wzrosnąć.
      Obiadek u mamy będzie, mam nadzieję, zaskakujący. Szczególnie dla Ellie, która nie wie, czego się spodziewać. Konfrontacja z mamą Leto może ją nieźle zaskoczyć i pokazać to i owo. No i Shannon, on też dołoży swoje. A Jared? Sądzę, że będzie próbował zapanować nad chaosem, jaki prawdopodobnie powstanie.
      Słowem: chyba trochę zaskoczę tym, co napiszę.
      Życzę miłej niedzieli :)

      Usuń
  8. Wreszcie zabieram się do komentowania:) Może komentarze nie będą takiej długości jak normalnie, ale ostatnio rozleniwiłam się, a poprzedni weekend miałam pracujujący i jakoś nijak nie mogłam zmusić się po nim do napisania czegokolwiek:)
    Masz rację, ten rozdział był strasznie chaotyczny, ale chodzi mi tutaj o to, jak przebiegały rozmowy między Ellie a Jaredem. Przez cały ten rozdział miałam wrażenie jakoby Jared również miał okres, tyle że mentalny. Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć to, że Jared boi się, że ktoś odkryje kim naprawdę jest Ellie i to jak się poznali, ale momentami pan „Rób, co każę” przesadza. Mógłby naprawdę wyluzować, a jest spięty jak drut pod napięciem. Myślałam, że to będzie ich jedynie spięcie w tym rozdziele, ale Ty po prostu zaszalałaś i zaserwowałaś nam jazdę bez trzymanki.
    Wychodząc na chwilę z tematu przewodniego sama chciałabym zobaczyć Shannona goniącego uciekającą przed nim wiewiórkę.
    I kolejny wybuch Jareda. Ten facet naprawdę jest mocno przewrażliwiony, co oczywiście po części znów można usprawiedliwić, ale z drugiej moim zdaniem winę ponosi za to jego wygórowane o sobie zdanie. Bo każda laska przecież zakochuje się w panie przystojnym. A jak mu Ellie powiedziała, że na pewno się w nim nie zakocha ( to na pewno, na pewno? Bo zaczynam mieć mieszane uczucia wobec tego), to on z tą swoją miną, jakby mu krzywdę zrobiła. I później te wyjaśnienia. Jared wydaje się jej ufać, ale tylko w kilku sprawach, przez cały czas i tak musi mieć kontrolę nad wszystkim. Jednak wszystko pobija akcja samochodowa. Shannon mnie momentami strasznie irytuje, głąb jeden. A Jared? Jared to sam nie wie, czego tak naprawdę chce. Zaraz zabiorę się za napisanie kolejnego zaległego komentarza, ale mam nadzieję, że szybko wrzucisz następny rozdział:)
    Serdecznie pozdrawiam i weny życzę:)
    Anonimowa od MH:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szybko i krótko odpiszę, żeby nie powielać tego, co pisałam wyżej.
      Jared miesza, Jared kręci, Jared ogłupia i daje do myślenia. Jared się bawi. Albo serio nie wie, co robi i czego chce. To się okaże. Może po prostu jest ślepy, głupi i mało przewidywalny? Zbyt samolubny?
      Ja wiem, ale nie powiem ;)
      Yas.

      Usuń
  9. Zatrzymałam się na wiewiórce.....wiewiórka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!i oplułam ekran :) Nie wiem, co dalej, zaraz doczytam ale masz mega teksty kobieto!

    OdpowiedzUsuń