niedziela, 28 lipca 2013

Nie jestem groupie!

Człapałam korytarzem, prawie nie widząc, gdzie idę. Byłam strasznie niewyspana. Co prawda zasnęłam jak niemowlę zaraz po tym, jak ułożyłam się wygodnie na ramieniu Jr, ale obudziłam się niewiele później, bo było mi za gorąco, za ciężko i za ciasno. Resztę nocy spędziłam na drzemkach i próbach ucieczki na wolne miejsce, gdzie zaraz pełzł za mną Jared, albo na zrzucaniu z siebie jego ręki czy nogi. Nie wiem, jakim cudem jego kończyny ważyły tak dużo, jakby miał kości wypełnione betonem.
Dotarłam wreszcie do kuchni, szukając jej przez chwilę i gubiąc się w obcym domu. Gdyby nie nagły wybuch śmiechu Shannona, pewnie szukałabym dłużej.
-Cześć.- Bąknęłam do siedzących przy stole braci.
-Cześć, Ellie.- Jr obrzucił mnie zaciekawionym wzrokiem, spojrzał na Shana i pochylił głowę nad trzymanym w ręce telefonem.- Niewyspanie-poziom maksymalny.- Stwierdził.
-Bo się przez sen pchasz.- Wyjaśniłam, ziewając.- Jest tu gdzieś kawa? Umrę bez kawy.
-Górna szafka po lewej.
-Dzięki.- Wyjęłam z niej słoik z kawą rozpuszczalną.- Gdzie mój ku...- Przez chwilę, nim się połapałam, szukałam wzrokiem "swojego" kubka w stokrotki.- Już nic.- Czerwieniąc się zdjęłam z haczyka pierwszy lepszy i nasypałam dwie łyżeczki granulatu, potem nalałam wody do czajnika i włączyłam go. Oparłam czoło o chłodną powierzchnię drzwi szafki i przymknęłam oczy, prawie drzemiąc na stojąco.
-Chyba pójdę dziś spać zaraz po obiedzie.- Mruknęłam, dając Jr do zrozumienia, że mój stan niepełnej świadomości jest jego winą.
-Bo się pcham?- Spytał dziwnie zduszonym głosem.
-No. Prawie spadłam z łóżka.- Woda zaczęła bulgotać, więc zalałam kawę i zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu mleka. Znalazłam je na drugiej, zakazanej półce, zamknęłam lodówkę, dotarło do mnie, że to nie jest półka Jareda, znów otworzyłam i wyjęłam butelkę, z westchnieniem ulgi chłodząc mlekiem gorącą kawę.
-Ona tak zawsze?- Shannon zadał pytanie, krztusząc się śmiechem.
-Tylko jak się nie wyśpi. Czyli zawsze. Przez te kilka dni zdążyłem się przyzwyczaić.- Jr odpowiedział chichocząc.- Nie wiem, czy podobne lunatykowanie jest dla jej pokolenia czymś normalnym, czy tylko ona na nie cierpi.
-Strasznie ją musiałeś wymęczyć.- Shan ledwie wydukał te kilka słów.
-Coś ty, troszkę się... spociła, to wszystko.
-Hej, wy się ze mnie śmiejecie?- Spytałam, jak na rasową blondynkę przystało. Oczywiście, że się śmiali, teraz już oficjalnie i na głos. Trochę mnie to zdenerwowało i rozbudziło.- Tak wam wesoło?
-Ellie, słonko.- Jr spojrzał na mnie rozbawiony. Nawet oczy mu się śmiały.- Musiałaś mieć naprawdę ciężką noc, bo zapomniałaś ubrać spodenki. Masz na sobie tylko koszulkę i majteczki.- Powiedział.
-Czarne.- Dodał Shannon, opuszczając wzrok tam, gdzie pewnie było je widać.
Nie zwracałam na niego uwagi, zajęta byłam jego bratem. Nie odrywał wzroku od mojej twarzy, na swojej, prócz wesołości, mając wypisane coś, co wydawało mi się skrywaną dumą. Czyżby się mną chwalił? A może był dumny z tego, co zrobił... co zrobiliśmy... przed pójściem spać?
Na samo wspomnienie oblałam się rumieńcem. Jak mogłam tak się zapomnieć, żeby pozwolić mu robić podobne rzeczy? Przecież nie byłam pijana, więc co we mnie wstąpiło?
-Jared, mogę prosić cię na słówko?- Spytałam, łapiąc kuchenną ścierkę i owijając nią prowizorycznie biodra. Wzięłam łyk kawy, krzywiąc się, bo zapomniałam ją posłodzić, odstawiłam kubek i pospieszyłam do pokoju, w którym spaliśmy. Jr przyszedł zaraz z mną. Przysiadł na łóżku i patrzył, jak naciągam na nogi spodenki.
-Co chciałaś, Ellie?
Znów się zarumieniłam.
-Czy ty... czy mówiłeś mu... wiesz, o tym wczoraj?- Wystękałam, omijając go wzrokiem.
-Nie.
-To nie mów.- Rzuciłam szybko.- Nie powiesz?- Spojrzałam na niego z ukosa.
Uśmiechał się, przyglądając miejscu, w którym łączyły się moje uda.
-No nie wiem... Sporo sobie mówimy.- Jego uśmiech stał się szerszy. Podniósł wzrok, zatapiając go w moich oczach, pełnych błagania, by siedział cicho, i wstydu, że jednak powie.- Mogę zatrzymać to dla siebie, ale tylko pod warunkiem, że pozwolisz mi to powtórzyć.- Gdy mówił, jego źrenice rozszerzyły się wyraźnie, jakby wrócił myślami kilka godzin wstecz i delektował się wspomnieniami.- Wspominałem ci, że zawsze chodziło mi po głowie, żeby zrobić coś takiego. I parę innych rzeczy, ale o tym powiem ci przy lepszej okazji.
-Parę innych rzeczy?- Musiałam się upewnić, bo wydawało mi się, że  uszy płatają mi figla.
-Tak, Ellie.- Jr uśmiechnął się swoim drapieżnym uśmiechem, którego nie lubiłam, ale który w zakręcony sposób mi się podobał. Jego twarz nabierała wyrazu, mówiącego "lepiej mi się nie sprzeciwiaj, dziewczyno", a ja czułam, przynajmniej teraz, że to zwalnia mnie całkowicie z odpowiedzialności za wszystko, co zrobię.
-Aż się boję pytać, jakich.- Wymamrotałam, mając przed oczami kilka niezbyt budujących scen z obejrzanych kiedyś tam filmów porno. Jakieś lewatywy, zabawy z użyciem gumowych gadżetów... Głupi, stary pornol, niepotrzebnie dałam się namówić na jego obejrzenie.
Co prawda później starałam się omijać tego typu pozycje w wypożyczalniach, domowych kolekcjach, czy w internecie, pamiętając, jak kilka lat wcześniej ciekawość popchnęła mnie do sięgnięcia po zakazany jeszcze owoc. Rezultatem było to, że przez długi czas miałam poważną pewność, iż tak właśnie wygląda prawdziwe życie erotyczne. Praktycznie do niedawna nie miałam styczności z czymś, co zmieniłoby moją opinię o wizualnej stronie damsko-męskich zabaw. Dopiero Jr nieco złagodził przykry efekt. To NIE WYGLĄDAŁO tak, jak na filmie, gdy patrzyłam na nasze odbicie w szybie. Również nagość Jr odebrałam inaczej, niż myślałam, że odbiorę. W pierwszej chwili mnie zaszokowała, potem przyjęłam ją spokojnie. Wczoraj... żałowałam, że nie mogłam widzieć jej w kulminacyjnym momencie.
-Ellie, czerwienisz się.- Jr podszedł bliżej, patrząc na mnie z lekko przechyloną głową.- Czy to przeze mnie?
"Jakżeby inaczej?"
-Nie, pomyślałam tylko, że wyskoczyłam w tej koszulce, jakbyśmy byli sami. Zapomniałam o Shannonie.- Skłamałam, naciągając wyżej spodenki.
-Widział cię przecież w stroju, więc nie oponowałem.- Wzruszył ramionami.
-Ale strój nie jest koronkowy.- Podsumowałam, mając na myśli to, że koronka z zasady ma otworki i prześwieca. Boże, a ja wystąpiłam w niej przed Shannonem, który i tak już wkurzał mnie swoimi propozycjami. Wyszło, jakbym specjalnie przed nim paradowała, żeby się pokazać.
-To też racja, przez koronkę widać twoje jasne kudełki.- Jr kiwnął głową, znów opuszczając wzrok.- Jeśli mógłbym cię o coś prosić, Ellie...- Zaczął.
-O co?- Ponagliłam, ciekawa, czego chciał.
-Nie pozbywaj się ich. Przed możesz podgolić, ale tylko trochę. Są bardzo... niewinne, podniecające.- Mruknął gardłowo przy ostatnim słowie.
-Przed?- Spytałam, i w tej samej chwili zrozumiałam, o co mu chodzi.
-Aha, przed tym, jak cię rozdziewiczę, Ellie. Chciałbym je wtedy widzieć i czuć.- Spojrzał mi w oczy z żarem, jakiego nigdy u nikogo nie widziałam.
Nie wytrzymałam jego wzroku i odwróciłam się do okna. Twarz paliła mnie żywym ogniem, byłam jednym wielkim uosobieniem konsternacji i zawstydzenia. Serce tukło mi się w piersi jak ptak w klatce, nie wiedziałam, co mogłabym odpowiedzieć, więc milczałam.
-Wypijesz kawę i jedziemy, musisz załatwić dokument do prawa jazdy.- Jr przypomniał mi o zleconej przez Emmę sprawie.
-Najpierw wolałabym się przebrać, w tym chyba nie wypada pokazywać się w urzędzie.- Powiedziałam, łapiąc skraj koszulki i lekko nią potrząsając. Prawie od razu poczułam na odsłoniętym boku ciepłą, silną dłoń Jr, wędrującą niespiesznie do przodu. Przylgnął do moich pleców, opierając mi brodę o ramię.
-Pomyślałem sobie, że moglibyśmy od dziś spać razem. Co ty na to?
Co ja na to? Mówiłam mu przecież, że się na mnie pcha przez sen. Nie dotarło?
-Nie wiem.- Bąknęłam cicho.
-To tylko pięć nocy, przemęczysz się. Chyba warto?
Spięłam się w środku na te słowa: co miał na myśli? To, że dostanę potem niezłą kasę? Bo o czym innym mógł myśleć, jak nie o tym? Dla równowartości półrocznego zarobku warto pozwolić sobie na niedosypianie przez pięć dni, prawda?
-Nie wycofuj się znów, Ellie.- Jr odwrócił mnie do siebie.- Mówiąc, że warto, miałem na względzie przyjemność, jaką oboje możemy... nie, nie możemy, lecz będziemy z tego mieli.- Wciąż trzymał dłoń pod moją koszulką, teraz jednak przesunął ją na moje plecy, opuścił niżej i zaczął ugniatać mi pośladek.- Miej na uwadze to, Ellie, że tylko tu mamy okazję na trochę spokoju, w trasie ciężko będzie urwać się gdzieś we dwoje. A ja mam w zanadrzu parę sztuczek, które pokażą ci, czym jest seks i jak można się w nim zapomnieć. Bo zapomnisz się, bądź pewna.- Mruczał z ustami przy mojej skroni, dmuchając mi we włosy gorącym oddechem.- Tyle jeszcze jest na tobie miejsc, którymi się nie zająłem.- Wolną ręką sięgnął mi do piersi i delikatnie potarł brodawkę między kciukiem i palcem wskazującym, a przez moje ciało przeszedł prąd.
Jęknęłam cicho, zagryzając wargę. Czułam, jak mięśnie w moim brzuchu zmieniają się w twardy węzeł, potem rozluźniają się i znów napinają... To było miłe, bardzo miłe, i wędrowało w dół, zmieniając się w owo rozkoszne mrowienie między udami, od którego szybko robiłam się tam mokra. Już mnie to nie przerażało i nie czułam do siebie niechęci. Po prostu zrozumiałam, że cały ten udawany związek mniędzy mną i Jr polega, i będzie polegał właśnie na tym. Miał rację, powinnam czerpać z tego, ile się da. Być może nigdy już nie będę mieć ku temu okazji, bo przecież nie mogłam już teraz wiedzieć, czy mój ewentualny przyszły chłopak, albo mąż, będzie działał na mnie równie mocno. Może, będąc w innej sytuacji, nie będę umiała wykrzesać z siebie tej iskry, która teraz mnie rozpalała. Może właśnie świadomość, że sięgnęłam po coś perwersyjnego, stałam się obiektem seksualnym, była katalizatorem mojego podniecenia.
Czy ja jestem zboczona?
-Co chcesz ze mną robić?- Spytałam szeptem, przyciskając się do Jr brzuchem. Czułam przez ubranie jego erekcję, czułam, jak lekko ociera się o mnie, łagodnie kołysząc biodrami.
-Kiedy masz dostać okres?- Odpowiedział pytaniem, ani na chwilę nie przerywając pieszczot.
-Nie wiem dokładnie, zapisywałam w laptopie. Chyba początkiem czerwca, albo na koniec maja.- Odparłam, marszcząc brwi: jakim cudem mówiłam mu o tym tak otwarcie, bez skrępowania? Przecież nigdy nie rozmawiałam o takich sprawach z żadnym chłopakiem, nawet w domu temat miesiączki był czymś, o czym nie wspominało się za często.
-Używasz tamponów, Ellie?- Kolejne pytanie wywołało na mojej twarzy lekki rumieniec, choć częściowo spowodowało go też to, co robił Jr. Wciąż drażnił kciukiem moją pierś, drugą ręką sięgając mi od tyłu między uda. Mimo spodenek i majtek czułam jego dotyk bardzo intensywnie, a chcąc więcej wyprężyłam się, mocniej przyciskając do jego dłoni.
-Używam tych najmniejszych.- Wyjaśniłam.
-Dlaczego? Nie możesz stosować zwykłego rozmiaru?- W głosie Jr słyszałam niekrytą ciekawość i skupienie. Czemu tak mnie wypytywał?
-Nie wiem, boję się sprawdzać.- Przyznałam. Nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się z tego, że w ogóle wolę podpaski, ale w gorącym klimacie LA jestem zmuszona za dnia zrezygnować z nich i sięgnąć po coś, co podobno jest wygodniejsze. Nie dla mnie. Może przesadzałam, ale zmieniałam "koreczki" co dwie godziny, mając przeświadczenie, że jeśli któryś zostanie we mnie dłużej, nie będę mogła go wyjąć, nie cierpiąc z bólu i nie pozbawiając się przy tym dziewictwa.
-Więc wiesz już, jak to jest mieć coś tam, w środku.- Powiedział miękko, zabierając rękę spomiędzy moich ud. Szybko jednak sięgnął tam z powrotem, tym razem z przodu, wsuwając mi ją pod ubranie.- W takim razie nie skrzywdzę cię... jeśli zrobię... to.- Mówiąc, przycisnął mi tam dłoń, prostując palce, poza jednym, który wsunął we mnie niespodziewanie.- Powiedz, Ellie, czujesz różnicę?- Spytał, lekko zginając palec i naciskając nim gdzieś we mnie, głęboko, rytmicznie.
-Tak, o tak.- Wymamrotałam, jęcząc mimowolnie. Przy każdym poruszeniu jego dłoni mięśnie ud zaciskały mi się, potem rozluźniały, co jeszcze bardziej wzmagało odczuwaną przyjemność. To było obce, ale cudowne doznanie, jakby wewnątrz mnie istniał magiczny przycisk, którego dotknięcie wyzwalało kolejne fale gorąca, wędrujące wzdłuż całego ciała.
Wczepiłam się dłońmi w ramiona Jr, odsuwając go od siebie na kilka centymetrów. Chciałam go pocałować, dopełnić tym całości, ale umykał mi, uśmiechając się przekornie i odwracając głowę za każdym razem, gdy musnęłam jego usta swoimi.
-Wystarczy, Ellie, nie chcemy przecież, żebyś szczytowała już teraz.- Łagodnie cofnął dłoń, pozostawiając po niej bolesną pustkę. Spojrzał na mnie, zdyszaną, zawiedzioną i rozczarowaną, i odetchnął głośno, ze świstem.- Rozumiesz już, czego chciałaś sobie odmówić?
Skinęłam potakująco, nie będąc jeszcze w stanie się odezwać. Zrozumiałam lekcję, jakiej mi udzielił. Nadal czułam jeszcze echo rozkosznych bodźców, słabnące z każdą chwilą, i wiedziałam, że będę czekać niecierpliwie na ciąg dalszy. Jr powiedział "już teraz", więc domyślałam się, ciesząc na zapas, że zamierza wrócić do tego później. On też był podniecony, widoczny pod dżinsami podłużny kształt, wypychający materiał, aż nadto wyraźnie mówił, w jakim stanie jest mój udawany chłopak. Miałam ochotę pomasować go odrobinę, podniecić jeszcze bardziej, doprowadzić nad samą granicę i zostawić, mszcząc się za to, że on zostawił mnie, ale... Nim się na to zdecydowałam, w kieszeni Jr rozdzwonił się telefon, skutecznie kończąc wszystko, co miłe.

Oglądałam laminowany świstek, otrzymany od faceta, którego nazwisko widniało na dole karteczki od Emmy.
-Od ręki?- Zdziwiłam się, patrząc na to, co uprawniało mnie do prowadzenia samochodu w większości krajów w Europie.
-Pani Ludbrook zadzwoniła dziś i podała mi wszystkie potrzebne dane, naciskała na konieczność pośpiechu w pani sprawie. Proszę podpisać tutaj...- Wskazał mi miejsce na dole dokumentu, poświadczającego odbiór "prawka".- Wspomniała, że jest pani osobistym kierowcą pana Leto i pani obecność w czasie jego pobytu za granicą jest niezbędna.
-Ale tak szybko? W urzędzie?- Nie mogłam wyjść z podziwu nad działaniem magii nazwiska Jr.
-Zgodnie z przepisami wydajemy potwierdzenie w jak najkrótszym terminie, o ile nie jest wymagane przystępowanie przez petenta do powtórnych testów, a w pani przypadku nie jest, gdyż prawo jazdy otrzymała pani niedawno.- Wyjął mi z dłoni ozdobny, zapewne swój prywatny długopis, i uśmiechnął się beznamiętnie.- Życzę miłej podróży.- Dodał.
-Dzięki.- Pomachałam mu ręką, idąc już w stronę wyjścia z działu, w którym miał swoje stanowisko. Zerkając przez ramię zauważyłam, że obsługuje już kolejną osobę, ciesząc się do niej w identyczny sposób, w jaki cieszył się z mojego przyjścia. Ot, załatwianie spraw taśmowo, bez zaangażowania się czy choćby poświęcenia myśli siedzącej na wprost ludzkiej istoty. Przy tym praca, jaką wykonywałam, wydawała się o wiele bardziej rozrywkowa. W końcu pojadę do Europy, co nie?
Stukając niskimi obcasami sandałek wybiegłam z budynku, z daleka chwaląc się nowym nabytkiem czekającemu w samochodzie Jr. Siedział w otwartych drzwiach, zasłaniają twarz wielkimi przeciwsłonecznymi okularami, i rozmawiał przez telefon. Robił to tak często, że chyba miał u operatora szczególne zniżki za każde połączenie. I darmowy internet, na którym siedział, gdy nie rozmawiał.
Wsiadłam, ciesząc się powiewem chłodnego powietrza z klimatyzacji.
-Mam umówiony lunch, podrzucisz mnie na miejsce i będziesz mieć godzinę dla siebie. Chcesz sobie połazić po sklepach?- Spytał mój szef, kończąc rozmowę.
-Po sklepach?- Spytałam, czując się rozczarowana tym, że nie zabierze mnie z sobą.
-Kupisz sobie coś, w końcu dziewczyny chyba potrzebują różnych rzeczy, na których się nie znam. Pamiętaj, że za parę dni jedziemy, więc zaopatrz się w to, co będzie ci niezbędne.- Sięgnął do tylnej kieszeni po portfel i wyjął z niego kilka banknotów.- Gdyby ci brakło, możesz zapłacić kartą.- Wyciągnął rękę z pieniędzmi, ale nie puścił ich od razu, tylko trzymał mocno z jednej, a ja z drugiej strony.- Wykupiłaś oczywiście receptę, prawda?
-Zapomniałam.- Przyznałam, rumieniąc się.- Zaraz pojadę po nią do domu i wykupię.- Dodałam szybko, widząc cień niezadowolenia na twarzy Jr.
-Ellie, rano mówiłaś, że lada chwila dostaniesz okres, powinnaś była wykupić tabletki od razu, gdy lekarz dał ci receptę. Miałaś dziesiątki okazji to zrobić.
-Wiem.- Wtrąciłam, chcąc ukrócić jego pełne oburzenia wywody.
-Wiesz, a jednak lekceważysz sprawę. Cholera, jeśli zawalisz z ich łykaniem, spieprzysz wszystko.- Powiedział, wyraźnie na mnie zły. Puścił banknoty.- W schowku masz coś do pisania, podam ci kod do alarmu.- Warknął.
Zapisałam ciąg cyfr, wydymając usta żeby wiedział, jak bardzo się nie przejęłam jego pretensjami. Tak naprawdę jednak przejęłam się, i to mocno. I trochę się wkurzyłam, bo jego słowa zabrzmiały tak, jakby ułożył sobie jakiś misterny plan, który mogłam zepsuć. Och, przepraszam: spieprzyć. Wykupię te cholerne pigułki, niech ma spokojną głowę.
-Ellie, jestem bardzo zajętym człowiekiem, choć może w tej chwili tak tego nie widać. Ale przekonasz się, że tak jest, gdy tylko zacznę grać. Dlatego naciskam, by ludzie, z którymi pracuję, wypełniali moje polecenia i nie zapominali o niczym.- Jr pochylił się do mnie, tłumacząc jak dziecku.- Polegam na swoich współpracownikach, Ellie. Jeśli któryś z nich czegoś zaniedba, konsekwencje tego mogą być nieprzyjemne.
-A co ja mam do tego? Boisz się, że zapomnę przepisów drogowych?- Prychnęłam, rozśmieszona jego wyjaśnieniami.- O ile wiem, z nami chodzi tylko o to, że chcesz mnie bzyknąć, a to nie ma nic wspólnego z twoją pracą, nie?
-Mylisz się, jeśli coś pójdzie nie po mojej myśli, ucierpi na tym moja praca.- Jr odezwał się ostro, wyraźnie zagniewany.- Tak, chcę cię bzyknąć, ale chcę to zrobić wtedy, kiedy mi odpowiada, a dla mnie najlepszy do tego jest wcześniej ustalony termin, czyli po twoim okresie. Na to czekam.
-Phi, jak coś, możesz mi przedłużyć umowę i poczekać jeszcze trochę. Przecież czekanie cię kręci.- Rzuciłam złośliwie.
Jr zacisnął szczęki, a jego usta przez moment przypominały wąską kreskę, namalowaną poniżej nosa.
-Nie zrobię tego, to pewne.- Odezwał się wreszcie, patrząc na mnie chłodno.- Jeśli coś zawalisz, Eleanor, wrócisz do Stanów co prawda nietknięta, ale uboższa o to, co mam zapłacić ci za dziewictwo. Dostaniesz jedynie tyle, na ile opiewa twoja umowa. Chyba, że...- Uśmiechnął się chytrze.
-Że co?- Chciałam wiedzieć, co miał na myśli, choć wyraz jego twarzy bardzo mi się nie podobał.
-Że w takiej sytuacji zadbasz o to, żeby nie być stratną.- Wpatrzył się we mnie z uwagą.- Mój brat wydaje być tobą się bardzo zainteresowany.
Zmrużyłam oczy, odwzajemniając jego spojrzenie i starając się, żeby w moim wyczytał całe oburzenie, jakie w tej chwili czułam. I urazę, bo i ona pojawiła się, tłumiąc złość.
-Jesteś świnia.- Powiedziałam, odwracając się plecami do niego.
-A ty targujesz się jak dziwka.- Odpalił natychmiast, jakby tylko czekał na odpowiedni moment, żeby to powiedzieć.- A przecież nią nie jesteś.- Dodał ciszej, bez odrobiny jadu. Powiedział to jakoś tak ciepło, miło, z sympatią, całkowicie mnie zaskakując.
-Ja...- Zająknęłam się, gubiąc wątek.
-Mam lunch w Sheraton Gateway. Wiesz, gdzie to jest?- Jr zmienił nagle temat.
-Wiem.- Zerknęłam na niego w lusterku, ciekawa, dlaczego zachował się tak, jakbyśmy w ogóle nie rozmawiali o niczym, poza jego umówionym spotkaniem. Siedział wbity w kąt przy drzwiach, patrząc w okno ze zmarszczonym czołem, i stukał paznokciem kciuka w dolne zęby. Nad czym tak się zastanawiał?
-Zawieź mnie na miejsce, wróć do domu i wykup tę pieprzoną receptę. Proszę.- Odezwał się po kilku minutach, gdy jechaliśmy w stronę części miasta, w której był ustawiony na lunch.
-Dobrze.- Westchnęłam.- Przepraszam.- Dodałam ciszej.
Jared nie zareagował, zatopiony we własnych myślach. Prowadząc, przyglądałam się ukradkiem jego odbiciu, porównując to, co widziałam, do zdjęć, które zostawił w moim nowym laptopie. Nie pochodziły z czasów, gdy grał w tych zawstydzających mnie filmach, ale na pewno na fotografiach był o kilka lat młodszy, był przed czterdziestką. Na jednym czy dwóch widziałam go też z długimi wlosami, i wysiliłam pamięć, w głowie ustawiając fotkę obok odbicia jego twarzy z tej chwili.
Postarzał się. Niewiele, ale jednak wyłapałam różnice. Oczy... Na zdjęciach ich zewnętrzne kąciki wydawały się być usytuowane wyżej, teraz opadły nieco, przy czym rozchodziły się od nich drobniutkie, zauważalne przy dokładnym przyjrzeniu się kurze łapki. Tęczówki miał nadal intensywnie błękitne, więc tu wiek jeszcze go nie naznaczył, choć można było mieć pewność, że za kilka lat i w nich odbije się nieunikniona korozja, jakiej czas poddaje ludzkie ciało. Stracą blask, wypłowieją.
Usta Jr... Kiedyś były pełniejsze, teraz niknęły chwilami w zaroście, szczególnie górna warga. Wyglądało to tak, jakby zbyt często je zaciskał przez minione lata, przez co stawały się coraz węższe, i jeśli Jr nie wyluzuje, kiedyś zupełnie znikną, i pozostanie po nich jedynie śmieszna szczelina na jego twarzy.
-Gdybyś się ogolił, byłbyś przystojniejszy.- Wyrwało mi się. Nie pierwszy raz, odkąd poznałam Jr, choć kiedyś mi się to nie zdarzało. Cholera, co ze mną jest nie tak?
Jr nie zareagował, wciąż wpatrzony w okno i daleki myślami. Pewnie nawet mnie nie usłyszał. To dobrze, jeszcze pomyślałby, że się w nim bujam, czy coś.
Zatrzymałam się przed Sheratonem.
-Jesteśmy.- Obejrzałam się: Jr nadal duchem był gdzieś indziej.- Jared, jesteśmy na miejscu.- Sięgnęłam w tył i trąciłam go w kolano.
Zamrugał, rozglądając się z niezbyt trzeźwym wyrazem twarzy, potem zebrał się do kupy i wrócił do świata.
-Aha, dobrze. Zadzwonię, jak będę chciał, żebyś mnie odebrała. Pamiętaj o tabletkach.- Powiedział, gramoląc się na chodnik.
-Spokojnie, staruszku.- Mruknęłam, odjeżdżając sprzed hotelu i myśląc, że za tydzień być może ja będę gościem podobnego, gdzieś na dalekim kontynencie.

Złożyłam ulotkę, dołączoną do pigułek, i schowałam z powrotem do pudełka. Przeczytałam ją dwa razy, dokładnie zapoznając się z zawartymi w niej informacjami. Trochę mnie przerażały skutki uboczne, takie jak zakrzepica, mogąca doprowadzić do śmierci, ale pocieszyła mnie myśl, że w moim przypadku jej ryzyko jest prawie zerowe. Nie paliłam, byłam młoda, poza tym przygotowałam się, że będę brać hormony tylko przez te kilka dni, w trakcie których mam... Och, Boże, nazwanie tego po imieniu było takie trudne, a jednocześnie takie fascynujące. Miałam współżyć seksualnie z Jr.
W chwilach takich jak ta, gdy po raz kolejny uświadamiałam sobie, do czego to wszystko dąży, miałam wrażenie, jakbym odkrywała to na nowo, po raz pierwszy. I znów czułam się dziwnie, przestraszona i wyczekująca niecierpliwie, pełna obaw i nadziei. Czego mam się spodziewać? Jak to odbiorę? Czy poczuję to, co czułam dziś w domu Shannona, gdy Jr dotknął mnie w środku?
Włożyłam opakowanie z pigułkami do plecaczka i z nudów zaczęłam bębnić palcami w kierownicę. Jr zadzwonił do mnie kwadrans temu i powiedział, że o 4 mam czekać przed Sheratonem. Byłam w okolicy, więc dotarcie na miejsce zajęło mi chwilkę. Czekałam już od dziesięciu minut, a mój szef nadal się nie pokazywał. Widziałam, że zwracam uwagę obsługi hotelu, ale jak dotąd nikt nie podszedł spytać, dlaczego tak długo zajmuję miejsce na podjeździe. Kwestia czasu, aż ktoś wreszcie przyjdzie i każe mi się tłumaczyć.
-Kurde, Jr, gdzie łazisz?- Mruknęłam, po raz trzeci zaglądając do spisu połączeń w telefonie w głupiej nadziei, że tym razem wyświetli mi się w nim numer pana Leto.
Telefon zadrżał mi w dłoni i rozległa się melodyjka, zwiastująca połączenie. Nie powiem, że się nie przestraszyłam, wręcz przeciwnie: upuściłam telefon na kolana, omal nie robiąc pod siebie.
-Kurwa, no.- Podniosłam aparat i odebrałam.- Co?- Spytałam, wiedząc, że to Jared.
-Zmiana planów. Możesz jechać do domu, wrócę taksówką.- Powiedział. W tle słyszałam jakieś głosy, rozmowy, kobiecy śmiech i cichą muzykę.
-Aha. O której?- Mówiąc, włączyłam silnik i ruszyłam sprzed hotelu, chcąc zniknąć z oczu coraz bardziej niespokojnej obsłudze. Może bali się, że mam w samochodzie bombę i wysadzę się w powietrze?
-Wrócę to wrócę, po co ci godzina?- Odwarknął.
-Bo może zachce mi się zrobić balangę i zaprosić sąsiadów.- Odparłam równie przyjaznym tonem.
Po drugiej stronie zapadło milczenie, przedłużające się w nieskończoność, jak mi się wydawało.
-Ellie, jeśli wracając zastanę w swoim domu kogoś, kogo sam nie zaprosiłem, albo znajdę ślady, świadczące o tym, że ktoś był w nim pod moją nieobecność, to nie wiem, co ci zrobię.- Głos Jr był, delikatnie mówiąc, lodowaty. Rozłączył się, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Czy ten facet nie ma za grosz poczucia humoru i nie potrafi wyłapać w rozmowie żartu? Serio uwierzył, że mogłabym urządzać w jego chałupie jakieś schadzki czy coś?
Wracałam do domu okrężną drogą, zatrzymując się na trochę nad oceanem. Stanęłam na parkingu przy niewielkim zajeździe, kupiłam sobie latte i croissanta i usiadłam z przekąską na masce Letomobilu, jak w myślach zaczęłam nazywać swoje narzędzie pracy. Nie spieszyło mi się nigdzie i wcale a wcale nie miałam zapowiedziane, że muszę ślęczeć samotnie w domu, czekając na Jr. Sto razy bardziej wolałam pobyć sama gdzieś indziej, jak choćby tu, patrząc na spienione fale i wdychając pachnące solą powietrze. Nawet rogalik smakował mi tu lepiej, tak bardzo, że poszłam kupić jeszcze dwa i pochłonęłam je, obserwując leniwie surferów, próbujących wykrzesać coś na niezbyt udanej fali.
Miałam ochotę popluskać się trochę, ale nie wzięłam z sobą kostiumu kąpielowego ani ręcznika, poza tym nie chciałam zostawiać samochodu bez opieki. Ehh, szkoda, ale może namówię Jr na krótki wypad na plażę. O ile, oczywiście, ten mocno zapracowany facet znajdzie chwilę dla takiej mało ważnej osoby, jak ja.
Nie chciało mi się wracać. Widok oceanu uspokajał mnie, wprowadzał w nastrój delikatnej melancholii, budził przyjemne myśli. I nastrajał optymistycznie do życia, a tego zawsze potrzeba. Jakkolwiek byłoby dobrze, optymizm jest czymś, co dodaje człowiekowi skrzydeł. Nawet, jeśli w perspektywie miało się coś tak nikczemnego, jak rozłożenie nóg za pieniądze, patrząc na to z punktu widzenia, jaki przyjęłam, można było znaleźć w tym dobre strony. Ja znalazłam, i trzymałam się ich kurczowo, wbijając paznokcie w ich ciało.
Po pierwsze, miałam stracić dziewictwo, które powoli zaczynało mi już ciążyć. Nie byłam do niego jakoś szczególnie przywiązana, i nie będę za nim tęsknić, choć ogarniał mnie lęk na myśl o samym akcie, o związanym z nim, możliwym bólu. Chyba każdy lęka się cierpienia fizycznego i wyobraża sobie je, wyolbrzymiając. Ja, co lepsze, nie miałam pojęcia, jaki to jest rodzaj bólu, do czego go porównać. Do ćmiącego łupania w głowie, do rwących skurczów chorego żołądka, czy też będzie zupełnie inny, nowy? O ile w ogóle coś poczuję, pomyślałam.
Drugą sprawą, która z czasem straciła dla mnie charakter mrocznej i złej, była kwestia pieniędzy. Uznałam, że postąpiłam odpowiednio do swojej sytuacji, a zarobek traktowałam teraz inaczej. Po prostu sprzedałam coś co miałam, nieużywane, komuś, kto tego chciał. I to wszystko. Być może, gdyby Jr nie wyjaśnił mi swojego punktu widzenia i nie podpowiedział, jak mogłabym się do wszystkiego ustosunkować, nadal miałabym poważne wątpliwości co do swojego prowadzenia się. Ale przyjęłam pewne stanowisko i miałam zamiar go nie zmieniać. Ot, romansowałam z szefem, miałam pójść z nim do łóżka, rzecz jak najbardziej spotykana. Jak i to, że mi dobrze zapłaci. Bogatych facetów stać na dawanie swoim kochankom prezentów albo pieniędzy na zakupy, prawda?
Zaśmiałam się, znajdując w swoich myślach określenie, jakim siebie nazwałam.
Kochanka. Miałam być kochanką Jareda. A może po części już nią byłam? Czy to, co robiliśmy dotąd, kwalifikuje mnie do miana „kochanki”? Chyba tak, mimo tego, że jeszcze mnie nie przeleciał. O przepraszam: nie zapiął.
Cholera, to brzmiało naprawdę przyjemnie, seksownie. Myśląc o tym słowie widziałam w głowie jasny, wyraźny obraz pochylonego nade mną Jr, wspartego na rękach, i gotowego do szturmu na moją dziewiczą dziurkę. Tę samą, którą dziś przed południem spenetrował palcem.
Na wspomnienie tego, co wtedy czułam, zaczęłam szybciej oddychać. Jr obiecał… może nie dosłownie, ale ja to tak odebrałam… że dokończy wieczorem to, co zaczął. Seksualna część mnie kazała mi zaklaskać z radości w dłonie i spojrzeć na zegarek, by policzyć dzielące mnie od wieczoru godziny. Trochę ich jeszcze było.
Dopiłam kawę, wyrzuciłam kubek do śmietnika i wsiadłam do Letomobilu, zdecydowana wracać jednak do domu i zdrzemnąć się trochę. Najedzona zaczęłam odczuwać skutki źle przespanej nocy, byłam rozleniwiona, ociężała i miałam ochotę nic nie robić. W takim razie mogłam owo nicnierobienie zastosować w czterech ścianach pokoju.
W drodze zatrzymałam się jeszcze przy sklepiku ze zdrową żywnością i świeżymi, uprawianymi tradycyjną metodą owocami i warzywami. Kupiłam parę rzeczy, planując zrobić na kolację, a może deser po niej, lekką sałatkę owocową, podawaną w wydrążonej połówce arbuza. Trochę słodkich winogron, średniej wielkości truskawek, jedno kwaskawe jabłko, brzoskwinia… Nie zapomniałam też o liczi, którego smak bardzo lubiłam i pomelo, którym miałam zamiar zastąpić inne cytrusy, a także pojemniku dorodnych jagód.
Ciekawe, czy Jr lubi owocowe sałatki. Chyba tak, bo jadł masę zielska. Jeśli nie lubi, to cóż, więcej dla mnie.
W domu schowałam owoce do lodówki, wzięłam szybką kąpiel i w lekkiej sukience do połowy uda położyłam się na kanapie w salonie, włączając telewizor.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie telefon, drący się obok poduszki, na której spałam. Niemrawo podniosłam go i odebrałam połączenie.
-Co?- Mruknęłam, siadając i patrząc w okno, za którym słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
-Przyjedź po mnie, jestem u Shannona.- Usłyszałam zmęczony głos Jr i sygnał zerwanego połączenia.
-Booże, ale ty jesteś marudny, podobno miałeś wrócić taksówką.- Westchnęłam z rezygnacją, idąc do holu po kluczyki. Nie chciało mi się nawet przebierać, poprawiłam jedynie włosy i założyłam buty.
Jared czekał na mnie przed domem brata, rozmawiając z nim o czymś z ożywieniem. Zamilkli, gdy wysiadłam.
-Muszę przyznać, pączuszku, że za każdym razem, gdy cię widzę, wyglądasz lepiej.- Shan wyszczerzył się do mnie w uśmiechu. Był w samych kąpielówkach, opinających mu biodra i podkreślających ich kształt. Musiałam przyznać, że był bardzo męski, choć efekt psuły jego nogi, niezbyt imponujące, do tego odrobinę krzywe. Ha, przynajmniej moim nie można było nic zarzucić.
-Fajnie. Za to ty jesteś coraz mniej ubrany.- Odpaliłam.
-Może następnym razem będę nawet bez tego.- Pociągnął za gumkę kąpielówek, strzelając nią w swój brzuch.
-Chcesz, żebym miała koszmary?- Uniosłam brwi. Drażniła mnie jego pewność siebie i przekonanie, że prędzej czy później mu się nie oprę.
-Po konfrontacji z tym potworem faktycznie mogłabyś mieć kłopot ze snem.- Zarechotał.
Spojrzałam na Jr, tkwiącego w otwartych drzwiach wozu i przeglądającego jakieś papiery, czy też foldery reklamowe. W ogóle nie zwracał na nas uwagi.
-Potwór?- Spytałam ciszej, wracając wzrokiem do drugiego Leto. Kurde, gdyby jeszcze nie był taki zadufany w sobie…- Nie przeważa cię, jak ci staje?- Powiedziałam zjadliwie, uśmiechając się przy tym z satysfakcją.
Shann przestał się cieszyć i podszedł, okrążając mnie tak blisko, że prawie ocierał się o mnie ramieniem. Był boso, a ja miałam na stopach sandałki na obcasie, przez co patrzyłam na niego z góry.
-Szczekasz, suczko. To świetnie, lubię takie zadziorne młode pizdeczki. Są świetne w wyrku.- Szepnął, stając przede mną.- Chętnie cię wypieprzę, pączuszku, jak tylko brat się tobą znudzi. Ile bierzesz za numerek, dyszkę? Dupa z wiochy nie może być droższa.- Syknął i posłał mi całusa, po czym cofnął się, taksując mnie wzrokiem.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale w tym samym momencie poczułam na ramieniu dłoń Jr.
-Dość, Ellie.- Powiedział stanowczym tonem.- Jedziemy.
-Ale on mnie obraża. Powiedział...- Próbowałam się usprawiedliwić, wyjaśnić, pokazać, że czuję się urażona.
-Ty zaczęłaś, wszystko słyszałem. Wsiadaj i koniec rozmowy, a na drugi raz, jeśli zechce ci się robić mojemu bratu jakieś uwagi, głęboko się nad tym zastanów.- Usiadł z tyłu i głośno trzasnął drzwiami.
Zrobiło mi się głupio. Dostałam po nosie, nie ma co ukrywać. Shannon stał z założonymi rękami, patrząc na mnie z wyższością, Jr siedział w samochodzie, naburmuszony, a ja nie wiedziałam, gdzie podziać oczy. Krótko i treściwie dano mi do zrozumienia, że moja pozycja w rankingu najbardziej lubianych przez Jr osób wcale nie jest tak wysoka, jak myślałam. W starciu z jego bratem przegrywam. Cóż, wcale mnie to nie zdziwiło. Ja też broniłabym rodziny przed swoim chłopakiem, gdyby przegiął.
No ale Shan nie musiał być tak chamski i mówić, że jestem tanią kurwą.
Łypnęłam na niego, mając szczerą ochotę podejść, stanąć na palcach i napluć mu na głowę. Już samo wyobrażenie sobie tego poprawiło mi humor więc wysiliłam się na uśmiech.
-Trzymaj się.- Bąknęłam, uciekając za kierownicę i obiecując sobie, że ten konus jeszcze mnie popamięta.
Nie odzywałam się do Jr przez całą drogę. I tak był zajęty segregowaniem zabranych od Shannona papierzysk i książeczek, więc nie chciałam mu przeszkadzać. Był dość nerwowy, nie chciałam narażać się na to, że znów mnie objedzie, albo zacznie wypominać, że dogryzałam Shannonowi.
Dlaczego taki fajny facet musiał mieć takiego głupiego brata? Dla przeciwwagi albo kontrastu?
-Emma dała mi twoje karty pokładowe.- Jr przerwał milczenie, gdy wysiadaliśmy z samochodu.
-Co dała?- Nie zrozumiałam, o czym mówi.
Emma. Cholerna Emma i jej sprawy, wymagające rozmowy z Jr.
-Karty pokładowe. Dla laików: bilety na samolot. Wezmę je w razie, gdybyś i o nich zapomniała.- Pomachał plikiem papierów i ksiażeczek.
-Mogę popatrzeć?- Oczy rozbłysły mi z ciekawości i nawet myśl, że Jr spotkał się z Emmą, a mnie z sobą nie zabrał, wydała mi się w tej chwili mało ważna. Rany, mam bilety na lot, czyli naprawdę jadę do Europy!
Z nabożną czcią wzięłam w dłonie MOJE karty i poszłam z nimi do domu, w drodze otwierając pierwszą z ksiażeczek. Tak naprawdę nie miała stron, tylko przegródki po wewnętrznej stronie, a w jednej z nich wystawiony na moje nazwisko bilet do Londynu. Raz po raz przebiegałam wzrokiem wydrukowane na bilecie litery, nie wierząc, że naprawdę je widzę. Eleanor Susannah Swift. To samo widniało na następnym bilecie, wystawionym na lot do Warszawy. Gdzie jest Warszawa?
-Daj, schowam.- Jr delikatnie wyjął mi bilety z rąk i zabrał na górę wraz ze swoimi. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, dokąd jeszcze pojedziemy.
Chciało mi się śpiewać z radości, ale zamiast zacząć popisy wokalne poszłam do kuchni i zabrałam się za owocową sałatkę. Szybko wydrążyłam połówkę arbuza, pozbywając się soku, potem wykroiłam sam środek miąższu, najsłodszy i pozbawiony pestek. Skroiłam go w grubą kostkę i wrzuciłam do miski. Dodałam całe winogrona, połówki liczi, truskawki, kawałki jabłka i brzoskwini, pozbawione osłonki cząstki pomelo, na koniec wsypałam trochę jagód i ostrożnie wszystko wymieszałam. Całość trafiła do skorupy po arbuzie i zajęła miejsce na środku stołu.
-Co to jest?- Jr wkroczył do kuchni, od razu wskazując palcem zieloną michę, pełną owoców.
-Witaminy.- Wyjaśniłam, patrząc na niego z głupim zapewne wyrazem twarzy. Miał na sobie tylko wiszące na biodrach spodnie od dresu i nic więcej. Wilgotne włosy ciekawie zwisały mu po bokach twarzy, czepiając się szorstkiego zarostu.
-Gdzie kupiłaś...
-W twoim sklepie.- Nie dałam mu dokończyć.
"Jego" sklepem nazwałam ten, w którym zaopatrywał się w jedzenie. Pokazał mi, gdzie to jest, zapamiętałam, i tam postanowiłam robić zakupy.
-Mam więc rozumieć, że proponujesz lekką, zdrową kolację?- Spytał, biorąc w palce winogrono. Obejrzał je dokładnie zanim wsunął do ust, kładąc ostrożnie na języku.
-No, w sumie tak.- Potwierdziłam, lekko się rumieniąc. Co to miało być, do cholery?
-Jutro masz badania, pamiętasz?- Usiadł na krawędzi stołu i zaczął wybierać z sałatki kawałki owoców.
-Tak.- Skinęłam, dołączając do posiłku. Skoro on nie bawił się w sztućce, też nie miałam takiego zamiaru. Przysiadłam po drugiej stronie stołu.- Hej, nie związałeś włosów, a jesteś w kuchni.- Zauważyłam, nieco się z tym spóźniając.
-Moje zasady, więc mogę je łamać.- Wzruszył ramionami.- Za trzy dni moja mama urządza tradycyjny pożegnalny obiad. Jak zawsze, gdy jedziemy w dłuższą trasę.
-Zjazd rodzinny?
-Rodzinno-przyjacielski. Zastanawiam się, czy cię zabrać.- Spojrzał na mnie spod oka.- Mając w pamięci twoją rozmowę z Shannonem...- Nie dokończył, ale i tak zrozumiałam.
--Nie musisz na siłę wpychać mnie między swoich znajomych.- Stwierdziłam zgodnie z prawdą.- I tak ze mną nie rozmawiają.- Dodałam z odrobiną żalu, pamiętając, jak ignorowali mnie na imprezie u Shana.
-Podejrzewają, że z tobą sypiam, ale nie chcę się do tego przyznać. Dziś się dowiedziałem.
-Nie kupili bajki o starym kumplu i jego córce?- Byłam zaskoczona obojętnością, z jaką Jr o tym mówił. Wcześniej nie raz sapał, że nie chce plotek, czemu więc teraz był taki lekceważący?
-Kupili, ale i tak podejrzewają. Normalne. Akurat na to byłem po części przygotowany, choć nie powiem, żeby mi się podobało. W ich przypadku mogę pozwolić sobie na unikanie tematu i odpuszczenie sobie tłumaczeń. To ścisłe grono zaufanych ludzi, nawet, jeśli coś myślą, nic nie wycieknie do mediów.- Powiedział, jakby czytał w myślach.- Oczywiście nie wszyscy snują domysły.- Dodał, podrzucając w górę jagodę i łapiąc ją w zęby.- Emma uważa, że naprawdę jesteś kimś w rodzaju mojej podopiecznej. Powiedziałaś jej, że z nikim jeszcze nie spałaś, to ją przekonało.
A mnie wkurzyło. Znowu Emma. Zawsze Emma. Do tego uważająca mnie za nieszkodliwą dziewczynkę z pipidówy, stan Indiana. No kurde, niefajne uczucie.
-Nie odzywali się do mnie bo myślą, że mnie pieprzysz?- Spytałam, żeby coś powiedzieć.
-Nie odzywali się, bo jesteś młoda, i choć niby znam twojego ojca, mają cię za jedną z napalonych na mnie fanek. Są pewni, że dowiedziałaś się o mojej znajomości ze staruszkiem i wymogłaś na nim, żeby nas spiknął, a teraz wchodzisz mi pod kołdrę.
-To niesprawiedliwe, ja nawet nie znam twoich piosenek.- Powiedziałam, tracąc apetyt. Owoce nagle stały się kwaśne, tak jak świadomość tego, że dla ludzi, z którymi miałam w jakiś sposób współpracować, od pierwszej chwili byłam... dziwką. Choć byłam nią naprawdę, zabolało mnie, że nie zadali sobie nawet trudu, by upewnić się, czy mają rację. Przez chwilę byłam nawet wdzięczna Emmie, że nie dała się zwieść pozorom, choć tak naprawdę chyba jako jedyna była w błędzie.- Kurwa, oni nic o mnie nie wiedzą, dlaczego od razu uznali mnie za jakąś groupie?
-Bo dobrze znają ten biznes i prawa, jakimi się rządzi.- Jr znów wzruszył lekceważąco ramionami.
-Mam to w dupie.- Zeskoczyłam z blatu i stanęłam przy oknie, plecami do Jr. Ze złości i, co tu kryć, rozczarowania, prawie się popłakałam.- Tobie może nie zależy, co pomyślą twoi znajomi, ale dla mnie to ważne. Nie jestem częścią waszego biznesu, tylko zwykłą dziewczyną.- Zacisnęłam dłonie na krawędzi zlewu, czując się naprawdę źle sama z sobą. Starałam się robić dobre wrażenie, dziesiątki razy tłumaczyłam sobie, że wszystko będzie dobrze, że nie zbłaźnię się przed ekipą podczas wyjazdu. Chciałam, żeby ci ludzie mnie polubili, a tymczasem zostałam przez nich wepchnięta do szufladki, do której najbardziej nie chciałam się dostać. Na dodatek zrobiono ze mnie najgorszy rodzaj szmaty, zaliczającej ludzi ze świecznika.
Nie. Nie mogę, wiedząc co o mnie myślą, jechać gdziekolwiek i narażać się na to, że będą się ze mnie śmiać. Nie mogę jechać i być ignorowana, obmawiana za plecami. Bajka, w której wysiadam z samolotu i wdycham europejskie powietrze, właśnie rozwiała się jak dym.
Wiedziałam, że tak będzie. To wszystko było zbyt piękne, żeby mogło się sprawdzić.
-Jared, ile zarobiłam przez te kilka dni?- Spytałam, siląc się na spokój. Nie chciałam płakać, choć smutek i żal prawie pozbawiały mnie oddechu.
-Nie wiem, musiałbym spytać Emmy. A co się stało, potrzebujesz pieniędzy?- Usłyszałam plaśnięcie jego bosych stóp, gdy zeskoczył na podłogę.- Jak tak, to mów, tylko powiedz wcześniej, na co, żebym potem nie dowiedział się, że fundujesz komuś...- Stanął obok mnie i zamilkł.- Ellie?
-Wycofuję się z tego.- Powiedziałam, nie patrząc na niego.- Przepraszam, ale nie potrafię w takiej sytuacji... Możesz obciążyć mnie kosztami biletów, jak znajdę pracę, wszystko ci oddam.- Głos mi się załamał i tama puściła: rozpłakałam się.- Chcę do domu.- Pisnęłam, zwieszając bezradnie głowę. Poczułam się nagle mała, malutka, niepotrzebna i niechciana. Wszystko mnie przerosło.
-Ojej. Ojejej.- Jr delikatnie obrócił mnie do siebie, objął i przytulił, kładąc mi dłoń na karku.- Aż tak przejęłaś się tym, co powiedziałem?- Westchnął.- Tak to już jest w życiu, dziewczyno. Ja już przestałem zwracać na to uwagę, mówię ci, to najlepsza metoda. Dokąd nie piszą o mnie głupot, po prostu to olewam. Zrób to samo, nie pozwól, żeby głupie gadanie cię złamało. Pojedziesz z nami, zobaczysz, będzie świetnie.- Przekonywał mnie, ale jego argumenty były płytkie. Zbyt płytkie, żebym przed nimi ustąpiła.
-Nie chcę. Nie jestem...- Chlipnęłam.- A oni dalej będą tak o mnie mówić, i się do mnie nie odzywać. Nie chcę siedzieć w kącie, jak na grillu. Nawet ty sobie poszedłeś, i gdyby nie Shannon, co gadał ze mną, bo mu kazałeś, stałabym tam sama jak palec. To takie żałosne.- Wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
Jr nie odpowiedział. Milczał długo, bardzo długo, i tylko głaskał mnie po karku. Słyszałam, jak kilka razy westchnął cicho.
-Szkoda, że wzięłaś sobie to tak bardzo do serca. Chciałbym, żebyś z nami pojechała.
-Nie mogę.- Pokręciłam głową. Byłam już spokojniejsza, ostatnie łzy wsiąkły we włosy Jr, nie pozostawiając po sobie śladu. Wciąż czułam smutek, spowodowany tak szybkim i nieprzyjemnym zakończeniem mojej przygody, ale już nie chciało mi się z tego powodu ryczeć. Jak powiedział Jr: tak to już jest w życiu.- Jeśli chcesz... wiesz co... to możesz przed wyjazdem. I tak mam dostać okres, więc jest chyba bezpiecznie.- Powiedziałam, żeby nie myślał, że chcę go wykołować. Poza tym nadal potrzebowałam pieniędzy a wątpiłam, żeby to, co zarobiłam szoferowaniem, starczyło mi na bilet do Lafayette. Stamtąd mogłam jechać do domu autobusem.
-Ellie, nie o to mi chodzi. Lubię cię, dlatego chcę, żebyś z nami pojechała. Nie wiem, wnosisz sobą jakąś świeżość, ożywiasz atmosferę.- Jr odsunął mnie na długość ramion i spojrzał mi w oczy.- Poza tym "chyba bezpiecznie" to nie to samo, co "bezpiecznie".- Mrugnął porozumiewawczo.- Naprawdę nie dasz się przekonać?
-Nie. To byłoby poniżające. Przepraszam.- Opuściłam wzrok.
Powiedział, że mnie lubi. Kłamał, czy mówił prawdę? Czasami zachowywał się jak kumpel, często jak napalony małolat, ale ogólnie mogłam podejrzewać, że jednak darzył mnie sympatią.
-Cóż, w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak zaproponować ci jedyne dobre rozwiązanie, które pozwoli ci jechać i niczym się nie przejmować. I umożliwi nam dobrą, a nawet jeszcze lepszą zabawę.- Znów westchnął.- Skoro już o nas mówią, możemy grać parę, oczywiście tylko w pewnych granicach i tylko przy ekipie, poza tym nadal udajemy, że nic nie ma.
-Co?- Podniosłam głowę, w pierwszej chwili pewna, że się przesłyszałam. Przy Jr często miałam podobne wrażenie, tak mnie czasami zaskakiwał.- Chcesz, żebym udawała przed ekipą twoją dziewczynę?
-Nie inaczej.- Oczy Jr rozbłysły, jakby sam zapalił się do swojego pomysłu.- To ukróci gadanie, poza tym będziemy mieli wolną rękę, jeśli chodzi o bywanie tu i tam we dwoje. Nikt nic nie powie, jeśli wieczorem przemknę się do twojego pokoju w hotelu, albo ty do mojego.
-To idiotyczne, Jared.- Zaśmiałam się, choć nie czułam wesołości.- Przecież to tylko potwierdzi, że mieli rację.
-Słuchałaś, co mówiłem? Mają cię za puszczalską, którą pieprzę po kątach. Inaczej będzie, jeśli ja sam powiem, że jesteś ze mną. Wychwytujesz różnicę?- Westchnął po raz chyba setny, odkąd poruszył temat obrabiania mojego tyłka.- Co prawda żal mi Emmy, uwierzyła, że jest tak, jak na początku jej powiedziałem, ale jakoś jej to wytłumaczę. Powiem, że...
-Okej, idę na to.- Słysząc imię babki, której nie trawiłam za pewną rzecz z jej przeszłości, zdecydowałam się w sekundę. No i Jr miał rację: inaczej będą o mnie myśleć, jeśli powie, że jesteśmy z sobą.
-Co?- Uniósł brwi, zaskoczony, patrząc na mnie z otwartymi ustami. Wyglądał trochę śmiesznie.
-Ja naprawdę chcę zobaczyć Europę.- Mruknęłam, czerwieniąc się.
-Aha.- Zamrugał, potem otrząsnął się i puścił mi ramiona, przez króciutką chwilę wyglądając na zawiedzionego.- No to zobaczysz.- Zmarszczył czoło, patrząc na sałatkę, potem wyłowił z niej kawałek brzoskwinii i zjadł go.- Sporo zobaczysz.- Wypogodził się i uśmiechnął.- Jak to możliwe, żeby moja dziewczyna nie znała moich kawałków? Bierz żarcie i na górę, zaraz cię podokształcam.
Z całkiem nowym podejściem do życia, kolejnym nowym, odkąd zdecydowałam się na bycie dziwką-jednorazówką, przewartościowałam wszystko i zdecydowałam, że najświeższa opcja jest zarazem najlepszą. Dokładnie tak, jak powiedział Jared: znalazł wyjście doskonałe, tak dla mnie, jak dla siebie. Naprawdę, ten facet miał głowę na karku. Oboje nic nie stracimy... no, ja coś stracę, ale mniejsza z tym... i oboje sporo zyskamy. On dostanie to, czego chce, ja dostanę kasę i darmową wycieczkę po świecie.
I, co najważniejsze, przytrę nosa Emmie. To właśnie tak mnie cieszyło, i smuciło zarazem. Nie wiedziałam, że jestem taka wredna, i odkrycie, że mam w sobie tyle podłości, trochę mnie przestraszyło.

                                                                *****

Hej :)
Uporałam się z rozdziałem szybciej, niż myślałam. Jakoś mi łatwiej było pisać, a i czasu miałam więcej. Chyba nawet udało mi się aż tak nie zagmatwać akcji. I wrzucić trochę erotyki. Tak nawiasem mówiąc, w kolejnych rozdziałach będzie mniej więcej podobnie, jeśli chodzi o tę sferę "związku" Jr i Ellie. Nie o to chodzi, że będzie tego równie skąpo, ile o sposób, w jaki będę ją opisywać. I o to, co będzie się działo w łóżku, czy gdzie tam Jr przyjdzie ochota się zabawić.

Okej, a teraz mam do Was taką małą sprawę. Otóż... Wiem, że część z Was, podobnie jak ja, nie za bardzo lubi prawdziwego Jr. Ale jest też zapewne grono osób, które go naprawdę lubią i którym się podoba jako mężczyzna. Właśnie do tych osób mam pytanie: jak odbieracie opisywane przeze mnie scenki dla dorosłych, co czujecie, czytając o tym, co Jared robi z Ellie? Strasznie jestem tego ciekawa, bo nie chciałabym budzić w kimś niesmaku, jeśli uważa Jr za apetyczny kąsek. 

Z góry dziękuję za odpowiedzi :)

Pozdrawiam i życzę mniejszych upałów.
Yas.

23 komentarze:

  1. Ten rozdział jest póki co moim ulubionym :D Lubiłam Shannona "miśka", ale tutaj... Chyba jednak bardziej mi się podoba. Jay ciągle zawstydza Ellie, ale mam nadzieję, że któregoś razu ona mu utrze nosa i powie coś, po czym Jared totalnie zaniemówi, a wręcz zrobi mu się głupio ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shannon "misiek" był przesłodki, ale Shannon-kutasik jest ciekawszy właśnie dlatego, że jest kutasikiem. Do tego przystojnym, co Elie szybko zauważyła i często powtarza.
      Może i przyjdzie moment, w którym dziewczyna zaskoczy jakimś tekstem swojego "chłopaka" "_

      Usuń
  2. Cześć :3
    Napisz kiepski i nudny rozdział, co? To taaakie monotonne. XD Jak niektóre rozdziały po prostu scrolluję czytając pobieżnie, to u Ciebie się tak nie da! No i robisz wszystko, bym znielubiła Twoją Szynkę. Związek?! Dafq?! Nie no, to będzie kolejna świeżynka, i pewna jestem, że tego nie rozwalisz.
    Jareda za jakiś tam mega boski kąsek nie uważam, ale jest przystojny i jego "zabawy" w żaden sposób nie brzydzą czy odrzucają. Przynajmniej mnie.
    To ja uciekam. Pozdrowionka Mamo,
    Lidka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weeź, córcia, teksty Szynki są zajebiste. Jest taki bezpośredni i prosty, że bardziej się nie da.
      Tak, związek. W cudzysłowiu oczywiście. Taka mała zabawa, bo czemu nie? Skoro i tak gadają... A Jr szkoda by było, żeby taka dupcia zwiała mu sprzed nosa, jak już się na nią nakręcił. No i fajnie mi to pasuje do planowanego finału, który kiedyś tam nastąpi.
      Świetnie, że nie czujesz niechęci do seksulanej działalności tutejszego Jr. W sumie... mnie też nie odrzuca. Dziwne ;)
      Yas.

      Usuń
  3. Niezłe zaskoczenie! Naprawdę myślałam, że do końca Ellie będzie w trasie 'tylko' szoferem. A tu proszę, będą... parą przed ekipą! Cóż, za wiele na głos nie będą mogli powiedzieć, w końcu to szef! I nareszcie Ellie zmieniła o sobie zdanie, w sensie znalazła rozwiązanie, dzięki któremu czuje się 'lżej' na duszy. Trochę bawi mnie jej wrogość do Emmy, taka... dziecinna :D. Jestem ciekawa, czy Emma kiedyś to spostrzeże :D. I Shannona w tym odcinku nie lubię! No i po napisaniu tego zdania już żałuję, że tak napisałam, ale niech tak zostanie - oto moje niezdecydowanie. Strasznie zmienna postać w tym opowiadaniu :D Ale pięknie komponuje się z całością.
    Co do Twojego zapytania: Prawdziwego Jareda lubię i szanuję itp, nie będę wypisywać mojej całej opinii o nim. Czy podoba mi się jako mężczyzna? Cóż, kiedyś owszem, na samym początku mojej historii z nimi wydawał mi się baaardzo przystojnym mężczyzną, aczkolwiek moja mama zawsze 'szalała' za nim bardziej. Shannona też uważałam za ciacho, tylko nieco innej urody. W obecnej chwili zbyt często miewam fg na Shanna, ale cóż poradzić? A co czuję, czytając o Jaredzie bawiącym się z Ellie? Cóż, to fikcja. Nie czuję żadnej odrazy, niesmaku. Zupełnie odcinam się do realu, a 'zatracam' w fikcji, oddzielam to - są to dwa różne swiaty.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ellie bywa chwilami dziecinna, bo w sumie za dorosła jeszcze nie jest. Podejrzewam, że jeśli chodzi o Emmę, przez Ellie przemawia zazdrość o to, że tamta była traktowana przez Jr poważnie, podczas gdy ona jest tylko zabawką. Nawet, jeśli nie myśli o swoim szefie, jako o potencjalnym partnerze na serio, to jednak babska mentalność robi swoje.
      Shannon? Cóż, Ellie przypięła się do jego wzrostu, więc odpłacił się pięknym za nadobne.
      Fg na Szynkę... witaj w klubie ;) Podgryzłabym to ciacho w samą wisienkę, heh.
      Fikcja jest fikcją, ale i tak staram się opisywać seksakcje Dziada w miarę delikatnie. Czasem wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach, więc może komuś sprawię przyjemność, pokazując go jako dość subtelnego, choć lubiącego sprośności faceta.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Witam! Jestem tutaj nowa a co tam! ;-) Czytam a raczej pochłaniam Twoje opowiadanie! Jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni i "smaku" jak potrafisz dobrać słowa aby doprowadzić czytelnika do rumieńców na twarzy! A pozatym dziś rano wstaję i szok kolejny rozdział i ten banan na moim dziubie:))) gdybyś go widziała:)))) tak więc kawka papierosek i lektura w fotelu! Czekam na kolejne rozdziały życzę weny twórczej!! Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam i dziękuję :)
      Cieszę się, że pochłaniasz... czytasz moją opowieść z taką radością, z jaką ja je piszę. Poprzedniego marsowego bloga też lubiłam, ale ten ostatnio jakoś bardziej mi się podoba, powiedzmy, że jest ukochańszym z moich blogowych dzieci. Najpewniej przez to, że straśnie zboczona ze mnie baba, i mam frajdę, pisząc te straśnie erotyczne scenki. Z rumieńcami, a jakże ;)
      Następny rozdział być może zdążę napisać do niedzieli. Kiedyś to było moje zwykłe tempo w zamieszczaniu.
      Pozdrawiam :) Yas.

      Usuń
  5. Jak opisywałaś Jareda, to miałam przed oczami Twoją rybę ;D serio! :D
    Uwielbiam tutaj te przekomarzania Shannona i Ellie. Idzie się pośmiać. Te jego "pączusiu" rozwala. Chyba jest bardziej zboczony od brata ;D A co do Jareda. To muszę powiedzieć, że się nieźle zdziwiłam. Nie sądziłam, że wyleci jej ze "związkiem".
    Kurde...wczoraj miałam fajnie ułożone w głowie co chcę napisać, a dzisiaj mi wyleciało ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryba i Jared bez brwi... wypiłam trzy bro, zanim skubnęłam się, że są do siebie podobni.
      Shann jest tu sprośnym facetem, i najczęściej przy tym nieszkodliwym. Ale, o czym przekonała się już Ellie, potrafi dopiec.
      Czemuż tu się dziwić, jeśli chodzi o "związek"? Jr powiedział przecież, że moda ożywia atmosferę, a on jest ewidentnie znudzony i ma na celowniku niezłą zabawę. I zapinanie. Toż to facet, w dodatku bogaty, dlaczego miałby nie wykorzystać blasku swoich $$? Nie wypuści Ellie z rąk, dokąd z nią nie skończy.
      Jak Ci się przypomni, to napisz ^^
      Yas.

      Usuń
  6. Ojejej!!!! to juz tyle czasu minęło... Przepraszam za kolejną nieobecność ale moje wakacje to taki czas kiedy nie mam chwili dla siebie a co dopiero dla komputera. Nadrobiłam te rozdziały i jestem zachwycona. pomijam juz to ze piszesz wspaniale ale to, jak wymyślasz całość jest nie do przewidzenia -na szczęście :P naprawdę powodzenia w pisaniu i czekam na następne :) przepraszam za błędy ale piszę z telefonu.
    I pozdrowienia od Jakuba, który znając swoje porównanie do poprzedniego S, zaczyna swirowac i pyta czy ma się dostosować do zmian :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzę i szczerzę się do monitora, oczywście dzięki Jakubowi.
      Nie, na Boga, nie ma się dostosować, ale... może poprzyglądać się tej wersji drugiego Leto i ewentualnie połączyć niektóre jego cechy z miśkowatym Shannonem z INMW. To byłaby iście elektryzująca mieszanka ;)
      Staram się wymyślać coś, żeby było ciekawie, ale i tak najczęściej coś przychodzi ni do łepetyne w trakcie pisania, i zmieniam plany. Ważne, żebym nie spaprała tego, co mam zachowane na koniec, bo nastawiłam się na pewien epilog i, kurteczka, bardzo mi się podoba.
      Życzę Wam obojgu więcej wolnego czasu dla siebie :)
      Yas.

      Usuń
  7. Oj, my razem, tylko wolnego czasu nie mamy. Ale grunt że razem :P
    Dzięki :) Jakub mam wrażenie że się trochę inspiruje Twoją wizją, na szczęście tylko delikatnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ochotę napisać "uważaj pod prysznicem", ale pewnie nie o takie inspiracje chodzi.
      Boże, o czym ja myślę....

      Usuń
  8. No, byłaś blisko :P myśli że może więcej, a że to facet, to ciężko go opanować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc nie pozostaje nic innego, jak przy kawałkach, które się podobają, malowniczo westchnąć, żeby je uważnie przeczytał xD

      Usuń
  9. ojej, jak ładnie. Jared proponujący jej "związek", no no.kurde to jest chyba właśnie ten moment gdzie napisałaś, że może on być taki, że będzie się wydawało, że się zakochał. czy coś.
    już widze, jak będziesz pisać, jaki on to nie jest czuły itp, a to po prostu będzie taki trik, bo on się w niej nigdy nie zakocha i nie będą parą tak "naprawdę".
    Shannona lubię za jego głupawe teksty. :D ohhh, jak ogólnie on mnie odpycha, to tutaj jest w miarę znośny. nie żebym miała do niego jakąś awersje czy coś, po prostu jest za stary żeby do niego wzdychać. to samo z Jaredem :P 22 lata różnicy robią swoje :S
    tutaj tylko ją pomacał trochę, ale narobiłaś ochoty na więcej! już się nie mogę doczekać kiedy oni będą w tej trasie w tej Europie. będzie na pewno ciekawie :D
    pozdrawiam!! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, właściwie to nie sam moment, ale wstęp to ich większej ilości. Będą czułości "pod publiczkę", wiadomo. Łatwo się wtedy zapomnieć, jeśli jest się młodą, niedoświadczoną dziewczyną, rzuconą w towarzystwo poważnych biznesmenów i światowych gwiazd. Co pomyśli Ellie, gdy zobaczy szalejące tłumy fanek, jak się poczuje? Coś podpowiada mi, że często będzie zapominać, iż to wszystko z Dziadem to tylko układ.
      Shann za stary na fg xD Nie no, nie dla mnie. Jestem od niego młodsza o niecały rok (luty `71), więc mogę wzdychać, aż mi bokiem wyjdzie.
      Yup, Jr trochę pomacał i obiecał więcej, w takim razie mam o czym pisać w następnym rozdziale. Już zaczęty, oczywiście nadal jest wieczór a Ellie zaznajamia się z twórczością szefa.
      Przy dobrych wiatrach (nie moich^^) zamieszczę jak zwykle w weekend.
      Yas.

      Usuń
  10. Nie zapomniałam! Wiem, że trochę mi zeszło tym razem z napisanem komentarza, ale tym razem leń mnie dopadł i stwierdziłam, że odłożę to nieco w czasie. Aczkolwiek cały czas miałam w głowie to, żeby to zrobić:) Tym bardziej, że lada chwila może pojawić się nowy rozdział.
    Płezający Jared. Nie wiedzieć czemu ten obraz w mojej wyobraźni sprawia, że szeroko się uśmiecham. Ktoś, kto nie jest przyzwyczajony do tego, żeby dzielić łóżko z drugą osobą, ma prawo być niewyspany po takiej nocy. Przynajmniej przez kilka pierwszych dni.
    Ukochany, umiłowany przeze mnie Shannon, mistrz ciętej riposty ( momentami strasznie głupkowatej) musiał się ucieszyć widząc Ellie w takim stroju w swojej kuchni. Ja bym się ucieszyła widząc przystojnego faceta ( chociaż niekoniecznie musiałby to być Shannon, mam kogoś lepszego na jego miejsce dla siebie).
    Ja Cię błagam! Na moje zdrowie psychiczne, nie dawaj Jaredowi żadnych gadżetów lateksowych i innych tego typu pierdół w posiadanie, żeby mógł w ten sposób zabawić się z Ellie. Bo jak siebie kocham, porzygam się przed kompem! To taka moja mała prośbe względem Ciebie.
    Propozycja wspólnego spanka? Całkiem nice moim zdaniem. I również całkiem całkiem było to, jak Jared dopadł ją tym razem. Krótko i do tego bez finału w sensie orgazmu, ale celowość tego jest zrozumiała. Chce ją jeszcze bardziej nakręcić na to, co czeka ich razem przez kolejne tygodnie. A tak w ogóle to planujesz pisać to opowiadanie tylko do momentu rozdziewczenia Ellie lub kilka dni dalej czy jeszcze to jakoś wydłużysz? Nie pamiętam, czy już o to pytałam, więc pytam teraz.
    Skoro wzmianka o tamponach, to muszę przyznać, że rozumiem Ellie, też bałam się je testować, ale na dobrą sprawę, są o wiele lepsze niż podpaski.
    Za przerwanie pieszczot zabiłabym Jareda na miejscu, niestety jednak to on dyktuje tu warunki i Ellie musi o tym pamiętać. Ale.... Zawsze można się jakoś zreważnować, pytanie z jakimi skutkami? Wątpię, by Jay pozwolil od tak odejść bez dania mu orgazmu.
    Załatwienie czegoś w urzędzie od ręki jest niemożliwe, chyba że tak jak w opowiadaniu ma się plecy. Bez tego można się jedynie w dupsko cmoknąć. I to przez papierek. Emma musi mieć zajebiste znajomości, że umie pozałatwiać takie sprawy praktycznie w kilka godzin.
    Rozumiem zdenerwowanie Jareda co do tabletek, ale koleś nieco przesadza. Niech czasami wyluzuje trochę. Niemniej Jared znów skutecznie sprowadził ją na ziemię. I faktycznie koleś nie zna się na żartach, kompletnie.
    Bardzo podoba mi się powolna metamorfoza Ellie. Jestem okropnie ciekawa, jak dziewczyna będzie wyglądać na koniec tego opowiadania. Oczywiście nie chodzi mi o wygląd zewnętrzny. I znowu boski żigolo Shannon. Ten to wie, jak dojebać człowiekowi, inteligetnie czy nie ( w jego przypadku raczej to drugie).
    Scenka w kuchni niezmiernie przypadła mi do gustu. Mini załamanie, które Jared zdołał opanować. Bo uwierzę, że ten facet ma jakieś czarodziejskie moce. A już na pewno wie, co i w jaki sposób powiedzieć kobiecie. Zaczynam też się zastanawiać, co jeszcze wymyśli pan Leto, skoro teraz jest już na etapie udawania pary przed znajomymi.
    To teraz możesz wrzucić kolejny rozdział:))) Bo czekałam na niego cały tydzień:) To opowiadanie za bardzo mnie wciąga:) Pozdrawiam, mnóstwa meny życzę, nieco chłodniejszych ale nie zimnych dni i nagiego Shannona w łóżku:D
    Anonimowa od MH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie zapominasz :)
      Zacznę od razu od tego, że mam stuprocentowo zamiar ciągnąć opowieść do momentu, aż Ellie skończy się umowa o pracę. Co się w tym czasie podzieje, to jeszcze zobaczę, ale już sporo wcześniej Jared weźmie swój kupiony towar. Jeszcze nie wiem, kiedy, ale prędzej, niż się tego dziewczyna spodziewa.
      Uspokoję Cię: nie planuję dawać mu niczego do rąk. Co jak co, ale po prostu tego nie widzę. I chyba zabiłabym własną historię, robiąc z Dziada fetyszystę, czy wielbiciela seks zabawek. Będzie się bawił, ale nie przedmiotami. Całość jego delikatnej perwersji będzie polegała głównie na... Nie, nic nie zdradzę.
      Shaaannon :) Uwielbiam wkładać w jego usta kolejne głupkowate teksty. Prawie widzę wtedy tępawy wyraz jego przystojniutkiej twarzy i radochę, jaką daje mu mówienie świństw. W głowie już mam krótką scenkę między nim i Ellie, w towarzystwie oczywiście, nie na osobności. Dla mnie jest śmieszna i pokaże, że mimo wszystko gość da się lubić.
      Wizja jego słodkiego, nagiego ciałka w moim łóżku- bezcenna. Byłabym nawet gotowa zamknąć kotę w łazience, żeby nie przeszkadzała, bo włazi na człowieka i depcze zapamiętale, z pazurkami na wierzchu. Gdyby trafiła Shannona w zbyt czułe miejsce... Pewnie trzebaby wtedy na zranione cacko podmuchać, a nawet pocałować ;)
      Nowy rozdział jest w trakcie powstawania, sporo już mam. Kontynuacja tego, ten sam wieczór. Tak więc, wiadomo, co w nim króluje, i na tym pewnie poprzestanę, nie biorąc się za opisywanie kolejnego dnia.
      Pozdrawiam, Yas.

      Usuń
  11. Wowwowwow,co za świetne opowiadanie :D
    Takie inne od innych i świeże,bardzo mi się spodobało
    Przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem i nie mogę wyjść z podziwu,wielkie brawa dla Ciebie! :D
    Nie wiem co mogę jeszcze napisać,zazwyczaj jak przychodzi co do czego to jestem w tym kiepska,rozdziały są tak idealne dla mnie i przyznam,że czytałam je po kilka razy i nie mogę doczekać się kolejnego.
    Wielki,wielki,wielki plus dla Ciebie,za pomysł i za całe to opowiadanie :3
    P.S Szczerze mówiąc zdziwiłam się gdy przeczytałam jeden z Twoich komentarzy pod tym rozdziałem w którym powiedziałaś,że jesteś młodsza o niecały rok od Shannona,naprawdę myślałam,że jesteś gdzieś tak mniej więcej w moim wieku :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i witam :)
      Nie wiem, co napisać, bardzo się cieszę, że moje opowiadani Ci się podoba. To dla mnie wiele znaczy. Uwielbiam pisać, wymyślać kolejne wątki i sytuacje, dzielić się tym, co stworzę.
      Pierwotnie, pisząc pierwszy marsowy blog, nie planowałam następnego, i podejrzewam, że ten również nie będzie ostatnim, choć chwilami myślę, że w kwestii opowiadań o Marsach wszystko już było.
      Choć nie... Kurrrrtreczka, właśnie w tej chwili, gdy piszę, przyszło mi na myśl coś nowego. Do diabła, muszę to obmyśleć, obejrzeć ze wszystkich stron, przespać się z tym i zdecydować, czy się za to zabrać. Niezłe wyzwanie. I nie, nic nie zdradzę, ale jeśli po skończeniu "Dziwki" zacznę pisać następne opo, czuj się jego matką chrzestą.
      Nie no, fajny pomysł, muszę zobaczyć, jak go ugryźć, żeby się nie udławić.

      Następny rozdział chyba zamieszczę jutro. Dziś raczej go nie skończę, bo muszę się nad nim zastanowić. Wóz albo przewóz.
      Tak, wiekowo jestem gdzieś pośrodku między braćmi Leto. Dlatego łatwiej mi jest pisać o pewnych sprawach, związanych z niektórymi aspektami życia 40-latka. Co nie znaczy, że ciężko mi wczuć się w postać o połowę młodszą.
      Pozdrawiam :)
      Yas.

      Usuń
  12. Mam nadzieję,że w takim razie niecierpliwię będę czekać jutro na nowy rozdział :3
    Ojej,nawet nie masz pojęcia jak mi się ciepło na serduszku zrobiło po raz pierwszy od tak dawna jak napisałaś,że mogę się poczuć matką chrzestną kolejnego opowiadania <3 już jestem ciekawa tego co wymyśliłaś ale jedyne co mogę zrobić to trzymać kciuki,żebyś dostała +37528782098500498098989 weny i po skończeniu tego opowiadania pisać kolejne,albo kto wie jak Ci przyjdzie taaaaaka ogromna wena to może zaczniesz pisać coś jeszcze w trakcie tego które czytamy teraz :3

    OdpowiedzUsuń