niedziela, 3 czerwca 2018

Jak na dłoni.

- Co powiesz na to, żebyśmy kupili sobie psa?
Oderwałam się od przeglądania zawartości plecaka i spojrzałam na Jr, siedzącego za kierownicą Merca. Tym razem jego, mój został w garażu.
- Psa?- Spytałam, woląc upewnić się, że dobrze słyszę.
- Psa. Wiesz, to taki zwierzak, ma cztery łapy, ogon, lubi się bawić, poszczekać...
Od razu przypomniała mi się jazgotliwa kupa sierści, należąca do Shelley, i wypełniona cuchnącym krwią mięsem miska.
- Nienawidzę psów.- Powiedziałam odruchowo.
To była prawda. Od pobytu w Delphi znienawidziłam tę część fauny i prędzej dałabym wytatuować sobie karnego na czole, niż kupiła psa.
- Naprawdę?- Leto wyglądał na zawiedzionego.- Szkoda, ja lubię.
- Jedzą mięso.- Nie odrywałam wzroku od drogi przed nami, siłą woli nakazując Jr, by zmienił temat.
- Większość ludzi też je mięso, ale ich chyba nie nienawidzisz?
- Liżą inne psy pod ogonem.- Rzuciłam kolejny argument przeciw.
- Ja też nie raz poliżę cię w pewnym miejscu, czy to mnie dyskredytuje?
- Nie rozumiesz.- Westchnęłam, mimowolnie się rumieniąc na wspomnienie tego, co jego język wyczyniał między moimi nogami. Szkoda, że tylko raz...- Moja bratowa miała psa, był wstrętny.
- Jedna jaskółka nie czyni wiosny. I masz rację, nie rozumiem.
- Robią wszędzie kupę.- Dodałam.
- To bym sprzątał.
Nawet wyobrażenie sobie Jareda, biegającego po ogrodzie z foliową torebką i szufelką, jakby szukał rzadkich kamieni do swojej kolekcji, nie mogło odpędzić ode mnie wspomnień Cherie. Możliwe, że w jakiś sposób hałaśliwa suczka stała się dla mnie symbolem wszystkiego, co spotkało mnie w rodzinnym domu, ogólnie katalizatorem przykrych zdarzeń, w tym i tych związanych z Jr.
- Przepraszam, ale ja po prostu nie dam rady funkcjonować pod jednym dachem z psem. Nie drugi raz.- Wstrząsnęłam się na samą myśl.
- Aż tak było źle? Ellie, co tak właściwie działo się u ciebie... u twoich rodziców?- Leto zjechał na prawy pas i zwolnił.- Shann coś tam bąknął, że masz kłopoty, ale nie pytałem, jakie. Nie chciałem pytać.- Dodał ciszej.
- Było źle.- Pominęłam milczeniem drugą część jego wypowiedzi.- Czułam się jak intruz. Nie, nie to, że się nim czułam: byłam intruzem. Zawiodłam mamę i musiałam ponieść karę.
- Była zła, że nie udało ci się zrobić kariery? Też mi powód. Nie każdemu się udaje, trzeba mieć naprawdę sporo szczęścia. Albo być takim upartym gościem, jak ja.
- Albo dawać tyłka, jak chce się dostać pracę w biznesie.- Dołożyłam od siebie z sarkazmem.-  Mama była zła, bo...- Przewróciłam oczami, nie mając zbytnio ochoty opowiadać o wszystkim od początku. Te wspomnienia psuły mi humor, zabijając nawet ciekawość dokąd jedziemy i jaką niespodziankę miał na myśli Jared, zabierając mnie z domu zaraz po kolacji.- Widzisz, jak zadzwoniłam i powiedziałam, że kogoś mam i jadę z tym kimś do Europy, zaczęła pisać bajki o moim życiu. Nawet nie wiedziała z kim jestem a dorobiła mi narzeczonego.
- Nie powiem, żeby to było mądre, ale znam podobny model zachowania: powiem coś, a media przekręcają moją wypowiedź, wybierają fragment, który pasuje do ich idei, i wychodzi coś innego, niż miało wyjść. Nienawidzę dementować plotek.
- Ja też. Co by się nie mówiło, nikt nie wierzy.- Przyznałam Jaredowi rację.- Jak wróciłam okazało się, że nie mam już swojego pokoju, bo zabrali mi go i przerobili na pokoik dla dziecka Rolliego. Nawet mnie nie spytali o zgodę. Ani nie powiedzieli, że mój brat będzie ojcem i że mieszka u nas jego dziewczyna.- Mówiłam z goryczą, ale to wciąż mnie bolało.- Jakbym dla nich umarła.
- U nich. Nie u nas.- Jr poprawił mnie od razu.
- Ciągle wysłuchiwałam jaka ze mnie niewdzięczna córka, ile to wstydu że nie umiałam zatrzymać przy sobie chłopa, ile mama musi za mnie świecić oczami.- Na samo wspomnienie w moich własnych pokazały się łzy, ale szybko zebrałam się do kupy.- Nikogo nie obchodziło co czuję, że mam złamane serce, że cierpię. Ważne było tylko to, że przyniosłam wstyd.
- Rozumiem, ale gdzie w tym miejsce dla psa?
- Shelley miała psa, suczkę Yorka, nosiła ją na rękach jak dziecko, mówiła do niej, sadzała przy stole i pozwalała jeść ze swojego talerza. Miała w domu większe przywileje niż ja. I co dzień dawali jej mięso, które stało pół dnia koło drzwi mojej klatki i cuchnęło. Łaziły po nim muchy.- Spojrzałam na Jr.- Ta psia menda ciągle na mnie szczekała i próbowała ugryźć. W ogóle prawie ciągle szczekała. Przysięgam, że miałam czasem ochotę tak ją kopnąć, żeby wybić nią szybę.- Wizja Cherie, lecącej przez całą kuchnię w domu rodziców, przelatującej z impetem przez okno i znikającej w oddali w asyście cichnącego jazgotu tak mnie rozbawiła, że zaczęłam się śmiać.
- Kurwa, Ellie...- Leto też chichotał, potem przestał, spoglądając na zmianę na mnie i drogę.- Naprawdę złamałem ci serce?
- Trochę tak.- Przyznałam.
- Przepraszam. Może pocieszy cię świadomość, że moje też było poharatane.- Wyraźnie spochmurniał.
Przyglądałam mu się, zajętemu prowadzeniem i zamyślonemu, jakby wracał we wspomnieniach do chwil, gdy byliśmy osobno, każde zanurzone w swoich smutkach. Tamte momenty nie były miłe, ale coś podpowiadało mi, że właśnie dzięki nim lepiej będziemy umieć docenić siebie i to, co zaczyna nas łączyć.
- Jesteś inny.- Odezwałam się, stwierdzając na głos to, co właśnie przyszło mi na myśl.
- Inny? Czyli jaki?- Jr skręcił w prawo, w stronę centrum.
- Otwarty.- Fakt, był bardzo wylewny w wyrażaniu wszystkiego, przez co miałam wrażenie, jakbyśmy przeskoczyli pewien etap związku i wkroczyli w jego bardziej zaawansowane stadium, gdy jesteśmy już dobrze zgrani i potrafimy rozmawiać o wszystkim.
- To jest to, jaki chcę być.
Dziwnie się z tym czułam, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Miałam teraz pewność, że naprawdę zależy mu na mnie, stara się, niczego nie ukrywa. Ja też musiałam przejść metamorfozę, stać się równie otwarta, porzucić strach przed okazywaniem pewnych rzeczy. Tyle, że nie zamierzałam się upijać, by to zrobić.
- To dosyć... Muszę się przyzwyczaić.- Skwitowałam.
- A ja muszę coś osiągnąć. To dla mnie bardzo ważne.- Głos Leto był cichy jak szept.
- Co takiego?
- Ty wciąż jeszcze mnie nie kochasz. Nie tak, jakbym chciał. Wciąż się boję, bo tyle nas różni, jesteśmy tak inni, że nie wiem, jak cię zdobyć. Obawiam się, że w którymś momencie nie wystarczy to, co mam, i zatrzymasz się na etapie lubienia gościa, który zapewnia ci dostatnie życie. Stąd tylko krok do... kogoś lepszego ode mnie.
- Dlaczego tak mówisz.- Byłam zdumiona jego wnioskami, wziętymi chyba z Marsa, choć musiałam sama przed sobą przyznać, że miał rację przynajmniej w jednym: wiele nas różniło.
- Widzę. Potrafię obserwować, Ellie.- Pokręcił głową.- Nie chcę być twoim eks. Muszę i będę starał się sprawić, żebyś nie chciała zamienić mnie na nowszy model.
- Zamienić ciebie na kogoś innego?- Uniosłam brwi, zaskoczona po raz kolejny.- Myślałam, że masz więcej wiary w siebie, Jared.
- Akurat w tej jednej kwestii trochę mi jej brak. Jestem też realistą. Niestety.- Westchnął przeciągle.- Nie mówmy już o tym.
Z chęcią zadośćuczyniłam jego prośbie: nie miałam chęci psuć sobie nastroju jego wymyślonymi teoriami. Okej, bał się, miał prawo, ja też się bałam. Też nie chciałam okazać się zbyt nieodpowiednia, nie chciałam mu się znudzić, być za młoda i za głupia, zbyt szara i nieobeznana z życiem w porównaniu do kobiet, które znał. Nie chciałam być od nich gorsza, a byłam i musiałam się z tym pogodzić.
- Dokąd jedziemy?- Spytałam, zmieniając temat. Naprawdę byłam ciekawa, co wymyślił. Raczej nie wyprawę nad ocean ani na lody, był już wieczór. Może spacer bulwarami w światłach neonów?
- Chcę, żebyś coś zobaczyła.
- Jakaś atrakcja?- Chciałam wyciągnąć więcej informacji.
- Mam nadzieję.- Jared uśmiechnął się z zagadkowym wyrazem twarzy.- Pożyczyłem na noc od znajomego jego tutejszy apartament. Mieszka w nim, gdy przyjeżdża do LA, ale teraz jest u siebie w Kanadzie.
- Będziemy spać w cudzym mieszkaniu?- Byłam zaskoczona.- Dlaczego?
- Bo jest piękne i... zobaczysz. To już blisko, w tamtym apartamentowcu.- Wskazał na wysoki budynek, widoczny ponad dachami innych.
- I tak po prostu dał ci klucze?
- Znamy się długo i dobrze, więc nie widział problemu z podaniem mi kodu.
- Będziemy sami?- Wolałam wiedzieć zawczasu, czy nie szykuje jakiego zlotu albo przyjęcia niespodzianki.
- Tylko we dwoje, Ellie.- Wymruczał odpowiedź.
Miałam nadzieję, że nie wymyślił czegoś, co mi się nie spodoba, a mieszkanie znajomego nie jest wyposażone w sprzęty i gadżety erotyczne. Nie miałam chęci spełniać męskich fantazji, napędzanych Greyem. Co to to nie, i jeśli Leto myśli, że mnie przywiąże do czegoś, to srogo się zawiedzie.
Wjechaliśmy do podziemnego parkingu: przy bramce Jr wyjął z kieszeni kartkę i wpisał na panelu kod, zapewne podany przez kumpla.
- Sam jestem podekscytowany.- Wyznał, idąc w stronę recepcji i siedzącego w niej stróża w czarnym uniformie.- Dobry wieczór.- Przywitał się.- Przyjaciel pozwolił nam skorzystać ze swojego mieszkania, numer 1702. Miał uprzedzić, że przyjedziemy.
- Tak, pan Villeneuve poinformował, że będzie miał gości. Pańska godność?
- Jared Leto.- Jr brzmiał tak, jakby obrazą dla niego była konieczność przedstawiania się komuś, kto powinien był rozpoznać go bez problemów.
- Tak, zgadza się: pan Leto z małżonką. Proszę iść do windy numer dwa.
- Brałeś lekcje przesady u mojej mamy?- Spytałam, gdy wsiadaliśmy do przestronnej kabiny. Leto wpisał kolejny kod na klawiaturze i ruszyliśmy na górę.
- Co? Nie, to Denis tak przekazał. Ja nic nie mówiłem.- Szeroki uśmiech przeczył słowom Jr.- Nie zrobiło ci się miło?- Spytał z uwagą w oczach.
- Raczej dziwnie.
- Przyzwyczajaj się. To tylko kwestia formalności, Ellie.- Jr wyglądał na odrobinę rozczarowanego.- Nie będę cię ponaglał, jak mówiłem: daj znać, gdy to przemyślisz.
- Dobrze.- Trochę mi ulżyło, miałam wrażenie, że wszystko dzieje się nagle, za szybko, nie pozwalając mi przyzwyczaić się do żadnej ze zmian, jakie po sobie następują.- Na które piętro jedziemy?
- Na najwyższe. Zobaczysz, jaki stamtąd jest widok. Posiedzimy na tarasie, weźmiemy kąpiel w pianie... Jutro będziesz mogła zaprosić do nas babcię.- Zmienił nagle temat.
- Mhm, fajnie.- Zastanawiałam się, co on do diabła kombinuje. Był bardzo tajemniczy, domyślałam się, że wspólna kąpiel to nie wszystko, ale wiedziałam, że nic z niego nie wyciągnę i będę musiała sama przekonać się o reszcie atrakcji. Pewnie dlatego wspomniał o babci, chcąc uniknąć moich pytań.
Niech mu będzie, niech mnie zaskoczy.
Winda zatrzymała się wreszcie i jej drzwi rozsunęły się z cichym sykiem ukazując wnętrze dużego salonu, oświetlonego wiszącymi w równych odstępach kinkietami.
- Oto jesteśmy.- Jared szerokim gestem zaprosił mnie do środka.
- O mamo, jak tu ślicznie.- Nie kryłam zachwytu, widząc gustowne, skromne a zarazem pełne przepychu mieszkanie. Przemierzałam pomieszczenia jedno po drugim, rozglądając się z dziecięcą fascynacją i zazdrością. W porównaniu do tego dom Jr był przeciętny, wręcz nudny.
- Cały apartament w stylu art deco. Chyba sam pokuszę się o kupno czegoś podobnego. Co ty na to, Ellie?- Jared objął mnie i zatrzymał przed zamkniętymi rzeźbionymi drzwiami.- Tam pójdziemy później.
- Czy tam jest...
- Sypialnia. Będziesz nią zaskoczona.
- Ach tak?
- Uwierz. Jest nieporównywalna do żadnej innej.
- Rozbudzasz moją ciekawość.- Pozwoliłam zaprowadzić się do dużej, lśniącej czystością i chromowanymi dodatkami kuchni, w drodze zaciskając kciuki by spełniło się moje życzenie i sypialnia nie była norą zboczeńca, wyposażoną na przykład w fotel ginekologiczny. Faceci mają różne dewiacje a o ewentualnych skrzywieniach Leto nie wiedziałam nic. Oby były jak najłagodniejsze.- Spałeś tu już?- Spytałam, ciekawa.
- Nie, ale byłam tu wiele razy i zawsze podziwiam wystrój.- Zajrzał do lodówki.- Jesteś głodna, Ellie?
- Nie, choć jeśli są jakieś owoce, to nie odmówię.
- Jakieś są, ale puszkowane. Mogą być?
- Wolę świeże.- Nie miałam ochoty na konserwowe owoce, nie ufałam na ogół zawartości blaszanych opakowań, szczególnie teraz, będąc w ciąży. Kiedyś, w innym życiu, jadłam co mi w ręce wpadło, woląc nawet przeterminowane o kilka dni pikle, niż ból głodnego żołądka.
- Kurwa, nie pomyślałem żeby coś kupić.- Jr naburmuszył się i zatrzasnął drzwi lodówki, jakby to była jej wina, znów ją otworzył i wyjął karton soku z ananasa.- Przynajmniej tym osłodzimy sobie wieczór.
- Czytałam gdzieś...- Zaczęłam i urwałam, nie wiedząc czy chcę dokończyć.
- O czym, Ellie?- Leto wyjął z szafki dwie wysokie szklanki i napełnił je sokiem, podał mi jedną i usiadł na miękko wyściełanym krześle przy stole.
- O soku z ananasa.- Mimowolnie się zarumieniłam.- Podobno od niego mężczyzna...- Nie kończyłam, nie musiałam, Jr i tak złapał, o czym mówię.
- Tak, to prawda.- Oczy rozbłysły mu jak gwiazdy.- Wobec tego włączę ananasy na stałe do swojego menu.- Stwierdził, uśmiechając się w ten specjalny sposób, od którego przechodziły mnie ciarki: to było jak obietnica i groźba w jednym. Zapowiedź, że nie zapomni i mi nie przepuści.
Boże, ile jeszcze razy palnę coś bezmyślnie, dając mu powód do snucia erotycznych fantazji, które będzie chciał wprowadzić w życie i od razu mnie o tym powiadomi? Owszem, byłam ciekawa seksu, wciąż miałam go mało, ale dopiero go odkrywałam i chyba nie byłam gotowa rzucać się na głęboką wodę nie wiedząc, czy pływam już na tyle dobrze, by nie utonąć.
No tak, zawsze mogłam ubrać dmuchane rękawki...
Moje życie erotyczne było tak skromne a doświadczenie tak nikłe, że nadal miałam spory problem nawet z czymś tak błahym, jak dotykanie Jareda. Nie wiedziałam dokładnie jak to robić, w jaki sposób, gdzie... Miałam pytać? Obserwować jego reakcje? Uczyć się na własnych błędach, co rusz narażając się na to, że będzie dawał mi wskazówki? Jaką wiedzę mogłam wynieść z tych kilku razy, które miałam za sobą?
- Osiem.- Powiedziałam na głos.
- Osiem czego?- Leto natychmiast nadstawił uszu. Ogólnie był bardzo ciekawski i często wypytywał mnie o wszystko, o czym wspomniałam.
- Mam prawie 23 lata a robiłam "to" tylko osiem razy.- Wyjaśniłam.
- Mówisz o seksie?- Wziął mnie za rękę i poprowadził do salonu a z niego na rozległy taras, z którego rozciągał się widok na całe miasto, aż po czerniejący w dali ocean.- Czujesz się gorsza przez to, że uprawiałaś seks tylko osiem razy?
- Uprawiać to możesz pomidorki.- Bąknęłam pod nosem.
- Kurwa, Ellie.- Jr wybuchnął śmiechem, kręcąc głową.- Pomidorki. Ja pierdolę, tego jeszcze nie słyszałem.- Chichrał się i chichrał.- Masz dziś ochotę na... pomidorka?- Prawie popłakał się z radości.
- Nie czuję się gorsza, tylko całkiem w tym temacie zielona.- Wyjaśniłam, gdy trochę się uspokoił.- Nadal niewiele wiem a jeszcze mniej umiem.
- Z wielką ochotą zajmę się twoją edukacją.
- W to nie wątpię.- Odwróciłam wzrok, patrząc na malowniczy widok poniżej. Mimo wysokości nie czułam strachu, mając okalającą taras barierkę na poziomie piersi.
- Zauważyłem, że naprawdę lubisz... pomidorki.- Znów zaczął rechotać.
- Jared, litości...- Mnie to nie bawiło tak jak jego. Fakt, było śmieszne, ale tylko w pierwszej chwili.- Naprawdę nie lubię tego określenia: uprawiać seks. Dla mnie brzmi bezosobowo i obojętnie.
- To tylko określenie, jak "uprawiać sport".
- Właśnie. Przy ćwiczeniach nie myślisz o tym że ćwiczysz, tylko o innych sprawach. Przy seksie nie. Albo jesteś w tym całym sobą, albo faktycznie odwalasz zestaw ćwiczeń. Ja nie uprawiam seksu. W trakcie nie myślę o zakupach, o tym, co obejrzeć w TV.
- Jesteś wtedy cała moja. Wiem, że lubisz seks, który ci daję.- Usłyszałam tuż za uchem.- Lubisz, gdy cię ostro zapinam, prawda?- Pytaniu towarzyszył dotyk dłoni na moim karku, lekka pieszczota, od której serce natychmiast przyspieszyło mi o jedną trzecią.
- Lubię.- Odparłam po dłuższym milczeniu, pewna, że Jr czekał na odpowiedź. Lubiłam i nie mogłam udawać, że nie. W mocnym, ostrym seksie z nim było coś pierwotnego, co sprawiało, że zupełnie się zatracałam.
- Dostaniesz jeszcze sporo, Ellie. Naprawdę sporo i naprawdę różnego seksu.- Tym razem Leto szeptał, przyciskając mi się do pleców. Jego oddech pachniał ananasem.- Czasem będzie łagodnie, czasem nie. Czasem będę chciał, żeby cię bolało.- Czułam jak przy tych słowach przeszedł go dreszcz.- Nie mocno, ale tak by widzieć, że sprawiam ci przyjemność i ból jednocześnie. To kurewsko zwierzęce i kurewsko podniecające.
Nie odezwałam się, jedynie przełknęłam głośno ślinę, gapiąc się przed siebie okrągłymi z wrażenia oczami i słuchając słów, które były dla mnie hipnozą, obietnicą i czekającym na mnie rajem w jednym. Najdziwniejsze że bałam się i nie bałam równocześnie, nie potrafiłam przy tym określić, która ze sprzecznych emocji dominuje. Obie były tak samo silne.
- W jaki sposób...?- Musiałam spytać, gnana chorą wręcz ciekawością.
- Czasem będę cię pieprzył naprawdę mocno i głęboko, Ellie.- Przy tych słowach poruszył kilka razy biodrami, wyraźnie podniecony.- I wiem, że ci się to spodoba.
"Jezu i wszyscy w niebie, ratunku" pomyślałam przerażona tym, że chcę poczuć, jak to jest. Czy to będzie jak udawany gwałt, o którym tyle razy myślałam i który mnie, nieszczęsną, pociągał?
Czy ja jestem zboczona?
- Przygotuję nam kąpiel, zanim mi tu zmarzniesz, skarbie. Na tej wysokości mocno wieje.- Leto, nagle znów słodki i grzeczny, odkleił się ode mnie i poszedł, pogwizdując jakąś melodię.
- O mamo...- Jęknęłam, ciągle pod wrażeniem jego przemowy. Wiedziałam, że czeka mnie sporo przeżyć w tej sferze, jaką jest erotyka, ale usłyszeć od swojego faceta, co chce mi robić, to zupełnie inna bajka. To dodawało wszystkiemu realizmu, urzeczywistniało rzeczy, które wcześniej istniały gdzieś tam, w umyśle, i nie były pewne.- Kąpiel.- Uśmiechnęłam się pod nosem.- Chyba zimna, panie Leto.
Wróciłam do salonu, czując chłód. Naprawdę wiało mocniej, niż na poziomie ulicy, do tego miałam wrażenie, jakby budynek chwiał się przy każdym mocniejszym podmuchu.
Przeszłam się jeszcze raz po mieszkaniu, podziwiając jego piękno i nie dotykając niczego w obawie, że coś strącę albo rozbiję. Wszystko tu było idealnie dobrane, jak w muzeum: każdy mebel, dywan, lampa, stojący na stoliku wazon, najdrobniejsza rzecz miała swoje miejsce i pasowała do reszty. Nawet tak nowoczesne sprzęty jak ogromny telewizor były wkomponowane w tło i nie raziły. Całość urządzona była w jasnych kolorach, przełamanych brązem i beżem, gdzieniegdzie z dodatkiem czerwieni.
- Śliczne wnętrza, prawda?- Leto wyrósł koło mnie jak spod ziemi.- Zawsze gdy tu jestem mam chęć kupić dom, który byłby podobny. Tym razem chyba ulegnę pokusie i zacznę szukać czegoś dla nas. Obawiam się, że obecny jest trochę za mały dla rodziny. Jak myślisz, Ell?
- Dla trójki w sam raz.- Krępowałam się przyznać że chętnie widziałabym siebie w pokoju tak pięknym jak ten, który miałam przed oczami, choć musiałam mieć na uwadze coś więcej, niż własny zachwyt.- Myślę, że przy małym dziecku niezbyt funkcjonalne byłoby coś w tym stylu. Za dużo rzeczy, które maluch może na siebie ściągnąć.
- Nie pomyślałem o tym. Przepraszam.- Jr przytulił mnie i pocałował w policzek.- Niemniej chcę zmienić dom na większy zamiast przerabiać obecny. I w tym będę uparty. Chodź, kąpiel czeka a ty jeszcze nie widziałaś łazienki.- Pociągnął mnie za sobą.
- Widziałam.
Owszem, chodząc po mieszkaniu zajrzałam i do łazienki, nie widząc w niej niczego specjalnego poza wystrojem.
- Nie tę.
- Jest cudaczna?
- Nie, ale jest ładna i wygodna. Sama zobacz.- Wprowadził mnie do pomieszczenia większego, niż kuchnia w naszym domu.
- Imponujące.- Stwierdziłam na widok wbudowanej w podłogę wanny, poza którą nie było nic, nawet wieszaka na ręcznik. Sama wanna była spora: podłużna, szeroka, z prowadzącymi do niej schodkami na jednym z dłuższych boków.- Miała być kąpiel w piance.- Przypomniałam, wskazując na wypełniającą wannę czystą wodę.
- Chcę cię widzieć.- Mówiąc, zaczął mnie rozbierać.- Dzisiejszy wieczór jest dla ciebie, Ell.
- Nie rozumiem.- Fakt, nie rozumiałam.
Co takiego miało być w tym, że Leto zabrał mnie do cudzego mieszkania? Chyba nie wanna w podłodze? Specjalny seks też raczej odpadał, dziewictwa drugi raz nie stracę, choćby nie wiem jaka była sypialnia, w której mamy wylądować po kąpieli. A może to jakaś okazja, o której nie wiem? Chciał się oficjalnie oświadczyć? Jeśli tak, mógł to zrobić wszędzie, nie potrzebował do tego wnętrz w stylu art deco.
- Zrozumiesz.- Rozebrał mnie do końca.- Woda jest ciepła, ale nie na tyle, żeby siedzieć w niej długo. Poza tym, przyznam, chcę już pokazać ci główną niespodziankę. I wziąć w niej udział.- Popchnął mnie lekko w stronę schodków.
Zeszłam po nich i usiadłam w po jednej stronie wanny, zanurzając się do połowy. Na podłodze obok mojej głowy leżał złożony w kostkę ręcznik. Wsunęłam go sobie pod kark, z leniwym zainteresowaniem obserwując przy tym zrzucającego łaszki Leto.
Lubiłam patrzeć jak się rozbiera, odsłaniając przede mną kolejne partie ciała. Lubiłam jego ciało, umięśnione i szczupłe, silne, dojrzałe. Lubiłam jego tatuaże, choć nie rozumiałam symboliki kilku z nich ani tego, co miał napisane pod prawym obojczykiem, chyba po łacinie. Lubiłam go dotykać, czuć pod dłonią grę mięśni i gładkość skóry, i patrząc jak zajmuje miejsce na wprost mnie chciałam robić to teraz.
Przez chwilę walczyłam z sobą, zagryzając usta, wciąż jeszcze pełna obaw o to, że brak mi doświadczenia. Jak jednak mam go nabrać, nie robiąc nic, zawsze poddając się inwencji partnera i nie mając własnej? Nie mogę wiecznie sama siebie stopować, czuć skrępowania przy człowieku, z którym żyłam. Nie mogłam bać się dać mu tego, co on dawał mi tak otwarcie i z taką ochotą. Przecież nie wstydziłam się w tym momencie siedzieć przed nim nago i pozwalać, żeby na mnie patrzył. Musiałam się przełamać i pozwolić, by zamiast strachu kierowała mną chęć zaspokojenia własnych żądz, a te szalały, wołając o swoje prawa.
- Co też chodzi po tej twojej główce, Ellie?
- Hmm?- Pytanie oderwało mnie od wyobrażeń o tym, jak wodzę językiem po literach w tatuażu Jr.
- Patrzysz na mnie z dziwną miną, która mi się podoba. O czym myślisz?
- O tobie.- Przyznałam, choć bez konkretów.
- To dobre myśli?
- Bardzo.
- Cieszę się.
Przez długą chwilę po prostu patrzyliśmy na siebie w milczeniu, mierząc się wzrokiem, potem, zupełnie niespodziewanie, Jr wstał.
- Woda wystygła. Chodź.- Podał mi rękę i podciągnął mnie w górę.- Nie chcę żebyś mi tu zmarzła, Ellie.- Owinął mnie ręcznikiem, wytarł się szybko drugim i rzucił go na podłogę obok naszych ubrań.- Później to pozbieram.- Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Czego mam się spodziewać?
- Przyjemności.- Otworzył przede mną tajemnicze rzeźbione drzwi z takim namaszczeniem, jakby otwierał wrota świątyni.
- Wow, pierwszy raz widzę...- Zaczęłam i przerwałam, nie wiedząc jak wyrazić własne myśli. Zwyczajnie mnie zatkało, bo wśród wszystkich opcji, jakie brałam pod uwagę w kwestii wystroju sypialni, zabrakło tej jednej.
Owszem, zaskoczyło mnie to, że prawie wszystko w środku jest czarne: gruby dywan, zakrywający całą podłogę, ściany, pionowe żaluzje, teraz zasunięte szczelnie, nawet sufit. Ten ostatni nie był gładki, wyglądał jak wyciosany w skale, jakby ktoś wycinał z niej większe lub mniejsze prostokąty i zostawił po nich miejsca. Jedynie łóżko różniło się barwą od reszty, było ciemnoczerwone.
Tym jednak, co sprawiło, że stałam w progu jak zamurowana, było wielkie lustro, wbudowane w sufit bezpośrednio nad posłaniem.
- O kurde.- Szepnęłam do siebie, zostawiając Jr z tyłu. Podeszłam do łóżka, gładząc dłonią chłodną satynową pościel, nie wiedząc co tak naprawdę czuję. Byłam w tej chwili jak dziecko, któremu pozwolono sięgnąć po wymarzoną zabawkę, tak po prostu wziąć ją w ręce i zabrać ze sobą do domu. Dziecko, które nagle przestraszyło się własnych marzeń, stając oko w oko z ich realizacją.
Chciałam zobaczyć nas podczas seksu, wyobrażałam to sobie, a teraz zwyczajnie byłam przestraszona, że moje wizje rozminą się z rzeczywistością i będę rozczarowana. Bałam się, że naprawdę niczym nie różnimy się od par, które widziałam kiedyś w pornolu. Tamto to nie był seks, to było mięcho i flaki, pot i wydzieliny. Żadnych uczuć, nic romantycznego, tylko mechaniczne ruchy ciał, dążących do osiągnięcia orgazmu. Nie chciałam widzieć siebie w takiej roli.
A jednak uśmiechnęłam się, patrząc w górę i widząc swoją dłoń, szczupłą i delikatną na tle ciemnej czerwieni, przyjemnie kontrastującej z moją lekką opalenizną.
- No to mnie zaskoczyłeś.- Przyznałam, zerkając na zbliżającego się Leto.
- Taki był mój zamiar, skarbie.- Położył się i przykrył do połowy.- Dołączysz?
Zrzuciłam ręcznik i wsunęłam się pod uniesioną przez Jr cieniutką kołdrę, z lekką tremą układając się na wygodnej jak diabli poduszce. Z głupia zaczęłam czuć się tak, jakbym miała zaraz wystąpić przed tłumem i zaśpiewać, gdy naprawdę jedyną publicznością byłam ja.
- Ciekawe oświetlenie.- Powiedziałam cokolwiek, przerywając ciężką jak ołów ciszę.
- Wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Punktowe reflektorki skupiają się dokładnie na nas, ale ich światło jest łagodne i rozproszone, nie razi. Za to wydobywa każdy detal i pozwala się nim delektować.- Mówiąc, Leto wskazywał ręką na drobne świetlne punkty, rozsiane wokół lustra nad nami.
- Naprawdę nigdy tu nie spałeś?- Zdziwiła mnie jego wiedza.
- Naprawdę. Co nie znaczy, że nie leżałem tu przez chwilę, podziwiając pomysłowość Denisa.
- Co też ludzie zdolni są wymyślić, żeby zaspokoić własne perwersje...- Mruknęłam, wciąż odrobinę zażenowana sytuacją.
- Pieniądze zdecydowanie to ułatwiają. Poza tym gdy się je ma, człowiek staje się próżny i myśli tylko o swoich przyjemnościach.- Widziałam w lustrze jak Jr obraca się do mnie z uśmiechem.
- Ty też jesteś próżnym egoistą?
- Byłem.- Widziałam jak wyciąga rękę, kładzie dłoń na moim ramieniu i czułam, jak kciukiem gładzi mnie w szyję.- I draniem, prawdziwym zimnym sukinsynem.- Widziałam jak przysuwa się bliżej, szepcząc.- Znudzonym wszystkim, nastawionym na branie chamem, człowiekiem bez perspektyw i przyszłości.
- Nie jesteś chamski.- Obróciłam się na bok, woląc widzieć go bezpośrednio.
- Jestem, gdy ktoś mnie wkurwi.
- A ja cię czasem wkurzam?- Spytałam, patrząc z bliska w nieziemsko błękitne oczy z siateczką drobniutkich zmarszczek w kącikach. Z jakiegoś powodu te delikatne świadectwo przeżytych przez Jr lat rozczulało mnie bardziej, niż cokolwiek innego.
- Bywasz irytująca, ale nie na tyle, żeby ci się za to oberwało.
- Dzięki.- Prychnęłam, uśmiechając się i obracając znów na wznak.
- Moja szczerość jest taka słodka...- Leto wymruczał mi to prosto do ucha, jednocześnie zsuwając dłoń z mojego ramienia w dół, na pierś.
- Cały jesteś słodki.
- Tego jeszcze nie wiesz, mam jednak nadzieję że zechcesz to w końcu sprawdzić i wpuścisz mnie tutaj. - Pocałował mnie lekko i krótko.- Protestowałabyś? Prosiłabyś, żebym tego nie robił?
- Podejrzewam że tak.- Byłam nawet pewna, że raczej wzbraniałabym się przed tym. Przynajmniej na początku. Potem... być może ciekawość jednak wzięłaby górę nad strachem i niechęcią do takiego doświadczenia.
- A ja podejrzewam że nic bym nie zrozumiał, gdybyś mówiła z pełnymi ustami.- Jego rozciągnęły się w szerokim, cwaniackim uśmieszku.
- Ja pieprzę...- Zarumieniłam się na samo wyobrażenie tego, o czym mówił. Znów zobaczyłam siebie, klęczącą przed Jr, który trzyma moją głowę w mocnym uścisku penetrując mi usta w swoim stylu, mocno i głęboko, patrząc przy tym władczo prosto w moje zapłakane oczy.- Jesteś strasznie sprośny.
- Owszem, jestem.- Zgodził się bez oporów, za to z wymalowaną na twarzy dumą.- Ale teraz już ciii, za dużo gadamy, za mało robimy. Choć temat jest mi miły, wolę pieprzyć, niż rozmawiać o pieprzeniu.- Podparł się na lewym łokciu, jednocześnie odrzucając na bok przykrywającą nas, lekką jak puch kołdrę.
Widząc nasze odbicia miałam przez chwilę dziwne uczucie nieuchronności, jakby czekało mnie coś, przed czym nie mogę uciec, coś groźnego ale też pociągającego. Potem wrażenie znikło, zastąpione rosnącą ciekawością. Niedawny lęk o to, że zobaczę scenę z filmu porno z sobą w roli głównej, też znikł.
Oddychając płytko patrzyłam na dłoń Jr, spoczywającą przez chwilę na moim kolanie, ściskającą je i odsuwającą daleko w bok, potem wędrującą po wewnętrznej stronie uda w górę, wyżej i wyżej, aż dotarła do końca. Widziałam jak dłoń wsuwa się między moje nogi i czułam jej dotyk, łagodną pieszczotę palców, poruszających się w górę i w dół.
- Jesteś taka gorąca, Ellie, jak zawsze dla mnie.- Leto mruczał mi do ucha.- Gorąca i wilgotna, czekająca na to, żebym cię porządnie zapiął. Chcesz, żebym to zrobił, prawda?
- Tak.- Zgodziłam się.
- Wpuść mnie.- Zażądał, nie poprosił. Choć prawie szeptał, ton miał ostry, jakbym wzbraniała się przed nim i musiał mnie nakłaniać do uległości. Może to go w tej chwili podniecało, wyobrażenie sobie, że nie jestem do końca chętna, boję się czy coś? Jeśli tak, mogłam zagrać rolę, którą mi narzucił.
Z potulną miną rozsunęłam uda, robiąc to powoli i z udawaną nieśmiałością.
Przez chwilę zasłaniał sobą widok w górze, zawisając nade mną, cały rozpalony i z ogniem w oczach, potem opuścił się niżej, wsparty na przedramieniu. Pochylił głowę.
- Nie jest ci zbyt ciężko?- Spytał z troską.
- Nie.
Co prawda czułam jego ciężar, ale nie przygniatał mnie ani Jamiego, ledwie opierając się o mój wystający brzuszek.
Popatrzyłam w górę, ciekawa jak wyglądamy w tej chwili, i westchnęłam, oczarowana. Widziałam pokryte dziwnym tatuażem plecy Jareda, jego tyłek i uda, swoje kolana, rozsunięte szeroko, widziałam jak jego ciało porusza się nade mną w górę i w dół, w górę i w dół, i czułam w sobie odpowiadające temu ruchy gorącego jakieś ogień penisa. Choć wcześniej Jr mówił że będzie mnie pieprzył, teraz łagodnie i powoli kochał się ze mną, szepcząc do mnie, lub też do siebie, nie wiedziałam.
- Kurwa Ellie, tak mi w tobie dobrze, tak intensywnie cię czuję.- Mamrotał nieco gardłowym głosem, dysząc między słowami.
Ja też czułam go mocno i intensywnie, nie tylko w sobie ale w ogóle. Miałam wrażenie że całym ciałem odbieram go więcej i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Dotyk jego skóry na mojej prawie mnie patrzył, tak samo oddech na szyi. Przez palce  którymi gładziłam jego kark, przechodziły drobne prądy. Najsilniej jednak czułam go w sobie, każdy kolejny ruch przynosił nową falę bodźców, jedną po drugiej, dokąd nie zlały się w ciągłe uczucie nieprzerwanej przyjemności. Czekałam na orgazm, miałam wrażenie że jest tuż, na wyciągnięcie ręki, ale wciąż nie chciał przyjść. Bałam się, że utknę tak tuż przed nim i zostanę, podniecona do granic możliwości ale nie zaspokojona. Chciałam więcej , chciałam...
- Mocniej.- Jęknęłam, ściskając pośladek Leto.
- Mhm.- Mruknął, unosząc głowę.- Jestem za delikatny?- Uśmiechnął się tak jak lubiłam, drapieżnie, z satysfakcją i wyższością.- Cokolwiek zechcesz, Ellie, będzie ci dane.
Podniósł się i wsunął mi rękę pod biodra, unosząc je w górę i przyciągając do siebie, aż oparł moje pośladki o swoje uda, siedząc na zgiętych nogach.
- Dam ci przedsmak tego, co czasem ci zrobię. Kiedyś. Nie dziś, jeszcze nie jesteś gotowa a ja nie chcę cię uszkodzić. Ale poczujesz zwierzę.
Oblizałam usta, patrząc na zmianę to na niego to na nasze odbicie, chłonąc każdy widoczny w lustrze detal. Z chorą fascynacją przyglądałam się sobie, widząc między udami spory fragment tkwiącego wciąż we mnie członka, wyglądającego jak łączący nasze ciała słup. Patrzyłam jak Jared unosi mi nogi i opiera je sobie łydkami o ramiona, mając przy tym w oczach nowy, inny wyraz, coś dzikiego, mrocznego i pierwotnego, co sprawiło że przeszedł mnie dreszcz. Podobał mi się taki, był piękny i nieposkromiony, jak prawdziwy ogier z grzywą długich, jaśniejszych na końcach włosów.
Chwycił mnie mocno za biodra i pochylił się trochę w przód.
- Nadal będę delikatny, lecz mimo to możesz czuć ból.- Jego ton nie pozostawiał wątpliwości co do intencji.
- Chcesz mi go sprawić.- Nie musiałam pytać, po prostu stwierdziłam rzecz oczywistą.
- Tak.
Z powodów, których nie rozumiałam, nie czułam strachu, nie bałam się że stanie mi się krzywda. Zamiast lęku czułam niezdrową wręcz potrzebę poddania się temu, co Jared chciał mi zrobić, byłam ogromnie podniecona myślą że spełniam jego zachcianki, wiedząc też, że sama będę mieć z tego przyjemność. Gdzieś tam odzywało się we mnie coś mówiącego że to, co robimy, nie jest normalne, że właśnie odkrywamy swoje perwersje, zboczenia, ale uciszyłam sumienie, nie chcąc go znać. Teraz chciałam być perwersyjna dla mnie i Jareda, chciałam być jego dziwką i byłam nią, tym razem bez wyrzutów wobec siebie, za to w idiotyczny sposób szczęśliwa.
Boże...
Przestałam myśleć, czując jak Leto powoli przyciąga mnie za biodra do swojego brzucha, aż dotknęłam go pośladkami. Oddychałam ciężko, mając jak przy pierwszym razie wrażenie, że jest go we mnie za dużo, ale teraz nie było to dla mnie obojętne, teraz sprawiało czystą rozkosz, zabarwioną odrobiną dyskomfortu. Mimo to jęknęłam z ulgą, gdy się wycofał, i wstrzymałam oddech gdy wrócił, tym razem bardziej energicznie. Tym razem poczułam umiejscowiony głęboko na dnie pochwy ból, nie lekkie ukłucie a silny, tępy ból napiętych do granic możliwości mięśni i tkanek. Gdy zelżał wróciła przyjemność, większa niż przedtem przez kontrast z poprzednim odczuciem.
- To jest doskonałe.- Głos Jareda był ochrypły z podniecenia.- To jest kurewsko perfekcyjne rżnięcie, Ellie.- Mówił przez zaciśnięte zęby.
Znów się cofnął i wrócił: tym razem ból wyrwał z moich ust cichy krzyk. Złapałam nadgarstki trzymających moje biodra rąk, próbując odepchnąć się od Jr, uciec w tył.
- Dość, Jared, proszę.- Mój głos brzmiał jak żałosna skarga.- To za wiele.
Choć ból znikł jak wcześniej, znów zastąpiony swoim przeciwieństwem, nie chciałam go więcej poczuć.
- Już dobrze, skarbie.- Leto złagodniał, choć nadal wyglądał dziko i szalenie, jak jakiś grecki bóg, któremu zachciało się seksu ze zwykłą śmiertelniczką i zapomniał, że nie jest do tego stworzona. Nadal był dla mnie piękny, z ciałem lśniącym od potu i drżącymi nozdrzami.- To jest tak idealne, że nie chcę przestać.- Opuścił mi nogi, pozwalając oprzeć się nimi o materac, dzięki czemu miałam teraz cześć kontroli nad sytuacją. Podniósł się na klęczki, unosząc wraz z sobą dolną połowę mojego ciała, i wrócił do pieprzenia mnie w normalny, cholernie przyjemny sposób. Znów nie miałam możliwości ruchu, ale teraz nie chciałam uciekać, teraz czułam tylko nadchodzący nieubłaganie orgazm, przy którym straciłam na moment ostrość widzenia i dech w piersiach.
- Kurwa, Ellie, to najlepszy seks jaki znam.- Leto znów zaczął mamrotać.- Kurwa, wiem że zrobisz dla mnie wszystko, dasz sobie nawet włożyć do gardła gdy będę miał taką chęć.- Patrzył na mnie tak, jakbym była wszystkim, co się liczy i poza mną nie istniał nikt.- Kurwa, jak ja cię za to kocham, Ellie. Aż mnie to rozdziera na strzępy.
Patrzyłam na niego, zmęczonego i roztrzęsionego, czułam jak drżą mu dłonie, które wciąż miałam zaciśnięte na biodrach tak mocno, że pewnie zostaną ślady, i myślałam tylko o jednym: warto było pocierpieć przez chwilę po to, żeby usłyszeć te słowa. Nawet podyktowane podnieceniem były ważne, nie do odwołania. Nawet jeśli ich powodem była moja uległość i zgoda na zaspokojenie jego chorych fantazji.
Było warto.


                                                                 ********

Dość, bo mi już mózg paruje. Od upału oczywiście :)
Mam wrażenie, że ten rozdział jest jakiś inny od poprzednich, nie wiem czemu. Dużo rozmów? Dużo szczerości? 
Co do końcowej części to pisałam ją długo i po kawałeczku, więc ciężko mi ocenić całość. Mam nadzieję zobaczyć Wasze opinie bo jestem ciekawa, czy objawienie skrzywień Jr to nie za dużo.

Pozdrawiam i życzę wszystkim trochę wytchnienia od cholernego gorąca. 
Yas.


3 komentarze:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaa! Nie wiem co napisać! Od czego zacząć ...
    Tak z głupia zajrzałam po dwóch latach i oniemiałam z wrażenia! Tak bardzo się cieszę, że wróciłaś :) Rozdział świetny, tak jak poprzednie :) I już nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ponownie xD
      Zdrówko w normie to i piszę dalej, może troszkę rzadziej rozdziały dodaję ale ważne, że są.
      Już obmyślam kolejny, więc tylko patrzeć i go zacznę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Dzięki, ale raczej by mnie zdyskwalifikowali za treści porno...

    OdpowiedzUsuń