środa, 13 sierpnia 2014

Nowa Ellie.

Nie mogłam odpędzić od siebie myśli o tym, co powiedziała Emma. W głowie wciąż miałam jej słowa, krążyły wokół mnie, dręczyły, przygnębiały. Miałam ochotę wyciągnąć Jr z salonu i spytać wprost, czy to prawda że on i ta sucz... Ale nie zrobiłam tego.
Siedziałam w łazience tyle, by nie wzbudzać podejrzeń, potem wróciłam do gości, udając że nic się nie stało. Nikt chyba nawet nie zauważył mojego nastroju, praktycznie nie zwracano na mnie uwagi. Jedynie Ludbrook patrzyła na mnie kpiąco, z wyzwaniem w oczach, rozmawiając z, jak się domyśliłam, swoim chłopakiem.
Nie rozumiałam jej: skoro była z kimś związana, i to poważnie, po co próbowała mi bruździć? Co tak bolało ją w moim związku z Leto, że chciała się mnie pozbyć? Widziała przecież, że nawet Connie jest mi przychylna. Nie mogła po prostu odpuścić i dać nam spokój?
Z drugiej strony, jeśli znała pikantne szczegóły na temat Jareda, czy mogło być tak, że w sekrecie odnowili dawny związek a ja byłam chwilową przeszkodą przez to, że byłam w ciąży? Czy oboje sądzili, że okłamuję wszystkich twierdząc, że urodzę dziecko Jr? Czy opracowali taktykę, zgodnie z którą Jay zamydli mi oczy czułościami i poczeka te kilka tygodni by sprawdzić, jaka jest prawda? Dobrze, to było możliwe. Ale Jamie naprawdę jest synem Jr, co więc zrobi knująca za moimi plecami para po jego narodzinach?
Nie chciałam myśleć że wtedy Jared rozstanie się ze mną i będzie tatusiem na odległość.
A jeśli... A jeśli miałam mu zaufać, uwierzyć że coś do mnie czuje, pozwolić, by mój synek nosił jego nazwisko, a potem go stracić, przegrać batalię o to, kto zajmie się jego wychowaniem a kto będzie miał prawa do odwiedzin? Czy celem Jr było odebrać mi dziecko i stworzyć mu rodzinę z Emmą? Do niej mój chłopczyk miał w przyszłości mówić "mamusiu"?
Wydawało mi się to prawdopodobne, ale za nic nie pasowało do zachowania Emmy. Gdybym to ja planowała podobny podstęp za nic nie powiedziałabym do głupiej ciężarnej czegoś, co obudziłoby jej podejrzenia. Ale tu znów mogło być tak, że moja nieufność była częścią knowań i miała czemuś służyć. Czemu, tego nie wiedziałam. Może temu, bym uważała Emmę za zdesperowaną zazdrośnicę i nie uwierzyła w jej słowa, pozwalając Jaredowi się ogłupić?
Cholera! Co mam teraz zrobić? Co robić?
-Ellie, skarbie, wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?- Przedmiot moich rozmyślań zjawił się przy mnie, zadając ciche pytanie.
-Tak.- Odparłam i uśmiechnęłam się zdawkowo.- Odpłynęłam na chwilę.- Spojrzałam mu w oczy, szukając po raz kolejny śladów znudzenia, obojętności czy czegokolwiek, co byłoby dla mnie potwierdzeniem słów Emmy i dowodem na to, że Jr faktycznie mnie oszukuje. Nie umiałam jednak zauważyć niczego podejrzanego, być może przez to, że byłam zdenerwowana, choć starannie to ukrywałam. Postanowiłam udawać że nic się nie stało i obserwować Jr na każdym kroku. Może wtedy coś zauważę, gdy będzie pewien, że niczego nie podejrzewam?
Zaraz, ja JUŻ podejrzewałam. Niech diabli wezmą Emmę i wszystkie podobne do niej baby, umiejące w doskonały sposób zburzyć spokój i sprawić, że nieufność rzuca cień na relacje z partnerem.
-Muszę porozmawiać z mamą.- Jared cmoknął mnie w policzek i odszedł, zostawiając mnie samą.
Rozejrzałam się po salonie: Emma dyskutowała o czymś z żoną Tomo, chłopak z ekipy stał na patio z facetem niezastąpionej panny Ludbrook. Wszyscy mieli mnie gdzieś. Jr znikł za drzwiami kuchni.
Nie wiedząc co z sobą zrobić wyszłam z salonu, chcąc znaleźć sobie jakiś spokojny kącik, w którym będę mogła pomyśleć nad tym, co usłyszałam i zobaczyłam. Nie tak wyobrażałam sobie gościnę u Connie i czułam się, delikatnie mówiąc, rozczarowana. Wszystko było inne, niż myślałam, obce, wręcz wrogie. Dziwiło mnie szczególnie to, że mama Jareda nie zamieniła ze mną słowa od chwili, gdy przywitałam mnie zaraz po przyjeździe. To było podejrzane, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z czyjej winy tak jest. Emma. Zołza musiała wyrobić mi świetną opinię, może nawet podzieliła się z resztą gości wiedzą o tym, jak naprawdę poznałam się z jej szefem. Jeśli tak...
Nie chciałam zastanawiać się nad tym, co musiałaby wtedy myśleć o mnie Constance. Nie zależało mi na innych, ale jej zdanie znaczyło dla mnie bardzo dużo. Była przecież kimś w rodzaju mojej teściowej, przynajmniej ja tak to widziałam. Chciałam, żeby mnie lubiła, bo ja lubiłam ją. Chciałam też, by nie zobaczyła we mnie niczego złego, by nie zaczęła uważać mnie za karierowiczkę, żądną pieniędzy ścierkę, która osiąga swój cel za pomocą tyłka i wpadki z milionerem.
Zastanawiało mnie, dlaczego Jared zachowuje się tak, jakby oślepł i nie zauważał, że towarzystwo mnie olewa. Ciekawa też byłam o czym musiał porozmawiać z matką. Pewnie o mnie... Może tłumaczył jej, że musi traktować mnie jakby nigdy nic?
Myśl, że wszyscy dokoła stoją murem przeciw mnie, była przykra. Bardzo przykra. Czułam się z nią strasznie, przyprawiała mnie o poczucie winy, którego nie powinnam czuć. Ale tak już jest: nawet gdy nie robisz nic złego dopadają cię wstrętne wyrzuty i zaczynasz widzieć w sobie zło, choć tak naprawdę wcale go w tobie nie ma. Niejako usiłujesz usprawiedliwić niechęć otoczenia, bo przecież nie może odtrącać cię bez powodu. Wiesz, że obwiniając siebie nie masz racji, ale nie wierzysz w to z powodu głupiej przewagi, jaką ma nad tobą grupa ludzi.
Ja również zaczęłam czuć się winna. Zaczęłam myśleć, że błędem była moja przeprowadzka, niepotrzebnie zgodziłam się mieszkać z Jaredem, w ogóle nie powinnam była poruszać lawiny i mówić mu, że jestem w ciąży.
Nagle przypomniałam sobie, jakimi epitetami obrzucił mnie przez telefon, gdy dowiedział się o dziecku. Jakich wyzwisk musiałam wysłuchać. Czy w tamtym momencie odsłonił się, pokazał prawdziwe oblicze i to, kim dla niego jestem? Głupią, bezmyślną cipą?
Zawsze jednak była druga strona wszystkiego. W tym wypadku strach Jareda przed chorobą dziecka. Wyjaśnił mi swój problem, a ja go zrozumiałam. Postawiłam się w jego sytuacji i doszłam do wniosku, że moje postępowanie byłoby podobne, jeśli nie takie same. Musiałam też pamiętać o tym, co powiedział ledwie co o Jamiem: że cieszy się z niego mimo wszystko. W chwili, gdy to usłyszałam, pojęłam jak bardzo musiał czuć się... niekompletny, wadliwy, skoro musiał odmawiać sobie posiadania tego, co w życiu najważniejsze. Z tego powodu zapewne zmienił się w pracusia, wiecznie zajętego człowieka. Chyba i ja szukałabym sobie jakichkolwiek spraw, które odciągnęłyby mnie od pustki codzienności. Samotnej codzienności.
W tym momencie gdzieś wewnątrz mnie obudził się bunt, skierowany przeciw Emmie i jej "sensacjom". Doszłam do wniosku, że nawet jeśli w połowie miała rację i mówiła prawdę, wciąż mam szansę zmienić jej przewagę w porażkę. To zależy tylko ode mnie. Kiedyś, na początku naszej znajomości, Jr powiedział wiele na temat tego, jak na niego działam. I nie chodziło mi tylko o mój wygląd ale o ogół. Widziałam, że nie jestem dla niego pierwszą lepszą dziwką, którą posiadł, ale kimś więcej. Może teraz mi nie ufał, może miał pewne wątpliwości, ale mogłam przecież spróbować przywrócić tamte emocje. Jeśli poddam się nieufności, którą zasiała Ludbrook, wszystko szlag trafi. Nie uwierzę w żadne słowa Jareda, w żadne zapewnienia, w nic.
Poza tym... byłam kobietą. Miałam coś, czego Leto szukał na próżno w innych, przede mną. Łączył nas też Jamie. Czy więc nie mogłam doprowadzić do tego, by nasza więź stała się bardziej... intymna, osobista, nie polegająca głównie na wspólnym dziecku? Mogłam. Tylko ode mnie zależało, co się stanie.
Przypomniały mi się słowa babci mówiące o tym, bym walczyła o uczucia kogoś, na kim mi zależy. Chciałabym mieć ją teraz przy sobie, poradzić się, powiedzieć o wszystkim, ale musiałam polegać sama na sobie. Nie po raz pierwszy, ale teraz miałam walczyć o siebie, swoją przyszłość i faceta, który...
Moje rozmyślania przerwał czyjś chichot, dobiegający gdzieś z dalszej części domu. Zapędziłam się w jego głąb nawet tego nie widząc i wylądowałam gdzieś na piętrze, mając za sobą schody do obszernego holu. Na dole nie widziałam nikogo, w korytarzu przede mną również, choć drzwi na jego końcu nie były domknięte.
-... byłem pewien, że na mnie zlewasz.- Usłyszałam cichy głos Shannona.- Unikasz mnie od tygodni.
Uśmiechnęłam się pod nosem: oho, starszy Leto uciekł z salonu, żeby pogadać z dziewczyną przez telefon. Więc jednak jakąś miał, choć udawał przede mną, że nie ma. A może nie mówił o niej, bo nie wiedział, czy jeszcze są razem?
Nie wiem czemu, ale strasznie chciałam zobaczyć jego twarz w chwili gdy rozmawia z kimś, na kim mu zależy. Wiedziałam, że to nieładnie podglądać, ale po prostu musiałam go zobaczyć. Nie wydawał mi się zdolny do jakichkolwiek uczuć wyższych, zaskoczyło mnie więc to, że jednak w jego życiu była jakaś kobieta.
Podkradłam się na paluszkach, aż znalazłam się przy uchylonych drzwiach i mogłam spojrzeć do pokoju. W pierwszej chwili zauważyłam tylko stopę, obutą w sztucznie postarzonego botka, więc przesunęłam się odrobinę w bok, by zerknąć na, jak sądziłam, rozanielone oblicze Shana.
Zerknęłam i omal nie zeszłam na zawał: Shannon nie rozmawiał przez telefon. I nie był w pokoju sam. Siedział na łóżku, mając obok siebie nikogo innego jak... Tomo. Ręka Chorwata obejmowała starszego Leto w pasie, skubiąc palcami jego koszulę. Szeptał coś prosto do ucha Shannona, zbyt cicho, żebym mogła to usłyszeć, ale nie potrzebowałam słów by wiedzieć, co jest grane.
Ok, rozumiem. Śpię i mam głupi sen, w którym Emma prawi mi złośliwości, Jared mnie olewa a jego brat romansuje z własnym kumplem z zespołu, powiedziałam do siebie w myślach, ledwie tłumiąc chęć wybuchnięcia śmiechem. To nie mogło się dziać, było zbyt nieprawdopodobne, by okazać się prawdziwe. Shannon, facet non stop mówiący o dziewczynach, i Tomo, szczęśliwy w małżeństwie i jawnie adorujący swoją żonę nie mogli być...
-... podejrzewa?- Shan poruszył się, więc szybko cofnęłam głowę, by mnie nie zauważył.
-...wiem... powiedzieć... zrozumie jaki jestem...- Kilka słów z cichej odpowiedzi Tomo dotarło do moich uszu. Więc to nie sen, oni naprawdę tulili się do siebie jak para kochanków. Matko Boska...
Wycofałam się równie cicho jak przyszłam i czym prędzej zeszłam na dół, wciąż zaszokowana tym, co zobaczyłam i usłyszałam. W głowie miałam mętlik, jeden wielki bałagan i gonitwę myśli. Wiedziałam już że nie śpię, ale nadal nie dowierzałam w fakty.
Zatrzymałam się na środku holu, przypominając sobie to, co zdarzało mi się wcześniej zobaczyć, choć nie zwracałam wtedy na to uwagi. Przed oczami pojawiły mi się obrazy starszego Leto, z uśmiechem zakładającego pojedyncze pasmo włosów za ucho Tomo. Albo to, jak poszczypywał go w bok przy jakiejś tam okazji. I poddającego się temu Chorwatowi, nie protestującemu w żaden sposób, wydającemu się być wręcz zadowolonym.
-Cholercia.- Powiedziałam do siebie. Zdałam sobie sprawę że wiem o ludziach mniej, niż myślałam. Albo też nie wiem nic o showbiznesie i o międzyludzkich relacjach, jakie w nim panują. Może podobne rzeczy są na porządku dziennym, tak jak na ogół pisze o tym prasa? Może rzeczywiści każdy zdradza tu każdego z każdym, bez względu na płeć? Jak w każdym środowisku, tu też musiał być jakiś procent homoseksualistów albo bi. A może to była swoista moda, żeby sypiać z kim popadnie i próbować nowych rzeczy? Ciągle ukazywały się gdzieś nowinki o tym, że ci i ci się rozstali, ci pobrali i szybko rozwiedli, ten czy tamten znalazł sobie kochankę a tamta od dawna zdradza partnera.
Słodki Boże, w jakie towarzystwo wpadłam?
Nie chciało mi się wierzyć, że Shannon mógłby być... że był... ale przecież widziałam obejmującego go Tomo, szepczącego coś z ustami w jego włosach.
Szokująca niespodzianka zepchnęła gdzieś incydent z Emmą, sprawiła, że przestałam aż tak się nim przejmować. Zrozumiałam, że każdy ma jakieś tajemnice, być może sprawiające ból, zmuszające do tego, by je ukrywać.
Po tym, co zastałam na górze, Ludbrook wydała mi się śmieszna, niepoważna. Coś kazało mi wątpić w jej prawdomówność, a dokładniej fakt, że już raz mnie oczerniła, kłamiąc Jaredowi prosto w oczy. Teraz też mogła zmyślać, tym razem próbując uderzyć bezpośrednio we mnie, wykorzystać to, że czułam się jeszcze niezbyt pewnie jako dziewczyna Jr.
Mogłam to zmienić. Mogłam przykuć do siebie jego uwagę w większym stopniu, niż teraz. Wystarczyło tylko, bym postępowała w sposób, który zawsze wydawał mi się nieodpowiedni i, co tu mówić, poniżej moich aspiracji. Wiedziałam, że w przypadku kilku moich koleżanek to działało, choć sama uważałam to za poniżające. Ale przecież czytałam gdzieś kiedyś, że kobieta jest w posiadaniu czegoś, czemu nie oprze się zainteresowany nią mężczyzna. Tym czymś było jej ciało.
Faceci z zasady uwielbiają seks, mają najróżniejsze fantazje, które chcieliby zrealizować. Częściowo wiedziałam co lubi Jr, zauważyłam przecież jak reaguje na moją wstydliwość, jak bardzo go ona podnieca. Byłam pewna, że silnie działało na niego połączenie skrępowania i gotowość do nowych doświadczeń, łączące się u mnie w zaprzeczającą sobie mieszankę. Ja znów lubiłam to co ze mną robił i sposób, w jaki to robił: stanowczo, niejako dominując nade mną, a zarazem z czułością i delikatnością. Zaspokajał siebie, jednocześnie dbając o mnie i pilnując, by nie sprawić mi przykrości.
Może właśnie dlatego tak mnie pociągał? Wiedziałam, wyczuwałam że z jego strony nie grozi mi nic, co byłoby dla mnie niemiłe, co mogłoby mnie obrzydzić. Nawet jeśli chciał czegoś więcej, niż zwykły seks, nie zmuszał mnie do niczego i czekał, aż sama zdecyduję, czy jestem gotowa spróbować nowości.
Jeśli chciałam, a chciałam, przywiązać go do siebie i sprawić, że inne kobiety nie będą dla niego interesujące, musiałam postępować tak a nie inaczej. Nie mogłam stać w miejscu, musiałam iść do przodu i porzucić wstyd przed...
W tym momencie pojęłam, że nie tyle krępowałam się przed Jaredem, ile przed sobą. Bałam się, co będę o sobie myśleć. Byłam przekonana, że po tym, jak sprzedałam dziewictwo, każdy łóżkowy eksperyment stanie się moim upadkiem, staczaniem się w stronę bycia czyjąś dziwką na pełny etat. Dotarło do mnie że wciąż zachowuję się właśnie tak, jak nie chciałam się zachowywać i podchodzę do siebie tak, jak nie powinnam. Wiedząc, że mój związek jest teraz prawdziwy, zaprzeczałam mu w myślach. Chyba nadszedł czas, żeby to zmienić.
Musiałam zacząć od swojego podejścia do życia z Jaredem. Konieczne było bym przyjęła je za coś, co będzie trwałe i przynajmniej w połowie zależnie ode mnie. Jeśli Jr naprawdę coś do mnie czuł, musiałam sprawić, by to nie wyparowało w natłoku codziennych spraw i przez to, że często mój mężczyzna będzie daleko od domu, otoczony wianuszkiem wielbicielek w różnym wieku. Ufałam, że nie da się skusić żadnej z nich, ale tak czy inaczej musiałam pielęgnować to, co między nami było.
O tym też babcia mi kiedyś mówiła, dając rady na temat chłopców. Powiedziała, że są łatwowiernymi, prostymi do zmanipulowania istotami, a skoro tak, trzeba nauczyć się wyprzedzać ewentualne konkurentki i utrzymać zainteresowanie chłopaka. Stwierdziła, że najprościej jest to zrobić spełniając jego ciche zachcianki, jednocześnie nie będąc na każde skinienie i nie tracąc własnego zdania. Dała mi nawet przykład, który wywołał na mojej twarzy gorący rumieniec: jeśli zobaczę, że mój chłopak ma wokół siebie stadko tokujących dziewczyn, nie powinnam podchodzić, brać go pod rękę czy w inny sposób demonstrować, że jest mój. Powinnam za to z obojętną miną szepnąć mu na ucho coś erotycznego, obietnicę czegoś co sprawi mu rozkosz, i odejść, nie dodając nic więcej. Babcia powiedziała, że dzięki temu jego myśli będą przez cały czas krążyć wokół mnie, nie skupiając się ani na moment na moich potencjalnych konkurentkach.
Nigdy nie próbowałam robić podobnych rzeczy, nigdy nie mówiłam chłopakowi żadnych podszytych seksem słów, nie składałam obietnic. Raz, że się wstydziłam, dwa, że nie widziałam powodów, dla których miałabym posunąć się do czegoś, co wydawało mi się zawsze poniżające.
Wychodzi na to, że srogo się pod tym względem myliłam i nie umiałam zobaczyć różnicy, jaką jest podrywanie chłopaka dla korzyści, a mówienie podsyconych erotyką rzeczy własnemu partnerowi. Jak dotąd wysiliłam się jedynie na powiedzenie czegoś dalekiego od prawdziwego podtekstu w wieczór, w którym Emma nakłamała Jaredowi na mój temat.
-To może być całkiem fajne.- Powiedziałam do siebie, wracając do salonu.
Niewiele się w nim zmieniło prócz tego, że teraz na stole stały ciasta, wino, soki i kubełek z lodem a towarzystwo, które zostawiłam wychodząc, nieco się przemieszało. Connie i Emma rozmawiały siedząc przy stole, facet Emmy znikł a Vic stała z Jr przy drzwiach na patio.
Odwaga, którą czułam sekundy wcześniej, nieco osłabła. Czy powinnam podejść teraz do Jareda? Co miałam mu powiedzieć, żeby nie wyjść na idiotkę? Że go pragnę? Czy nie będzie to wyglądało głupio? I co mam zrobić, odciągnąć go od okna, palnąć prosto z mostu i zostawić go tak? Łatwo było słuchać babcinych rad, łatwo wyobrażać sobie, że się je stosuje, gorzej zrealizować to w rzeczywistości.
Postanowiłam zostawić Leto w spokoju do chwili, gdy znajdzie się blisko Emmy, i ewentualnie wtedy wyskoczyć z czymś, czego się nie spodziewał. Chwilowo, pchana chęcią odgryzienia się na jego niedoścignionej asystentce, zdecydowałam się dołączyć do niej i mamy Jareda.
Zresztą, nie miałam nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Raz kozie śmierć.
Odetchnęłam głęboko, zbierając się w sobie, i podeszłam z tyłu do siedzących razem kobiet, dotykając ramienia Constance. Obejrzała się od razu, uśmiechając się promiennie.
-Ellie.
-Hej.- Udając, że nie zwracam uwagi na Emmę, uśmiechnęłam się przyjaźnie.- Dobrze się bawicie?
-Tak, a ty? Gdzie byłaś?
-Oglądałam obrazy.- Wymyśliłam na poczekaniu. Usiadłam obok niej jakby nigdy nic. Kątem oka widziałam Emmę, wpatrującą się we mnie z napięciem i czymś, co wyglądało na niepokój. Może spodziewała się, że wywołam awanturę i będę chciała skonfrontować ją z Connie?- O czym rozmawiacie?- Spytałam, sięgając po kawałek czekoladowej babki.
-Wspominamy stare czasy i początki istnienia zespołu.- Connie pospieszyła z odpowiedzią.- Moi synowie byli wtedy tacy młodzi i pełni zapału...- W jej oczach zapaliły się iskierki czułości i, jak się domyślałam, sentyment za dawnymi latami, w których sama była o wiele młodsza.- Emma mówiła właśnie jak się czuła, gdy dołączyła do ekipy. Od razu ją polubiłam, była taka kulturalna i pracowita, bardzo pomagała chłopcom w pracy. Nie wyobrażam sobie, żeby bez niej osiągnęli tak wiele.
-Przesadzasz...- Ludbrook machnęła ręką, ale widziałam jak pokraśniała z zadowolenia.
Wtedy doznałam czegoś w rodzaju olśnienia. Skoro Connie widziała w Emmie ósmy cud świata, dlaczego nie miałabym podtrzymać jej w tym przekonaniu?
-Emma naprawdę jest pomocna.- Wtrąciłam, od niechcenia pogryzając ciasto.- Dzięki niej zrozumiałam wiele spraw, o których nie miałam pojęcia.- Pokiwałam głową.- Nie do pomyślenia, jak kilka słów potrafi otworzyć człowiekowi oczy i nakierować go na dobrą drogę do tego, by umiał uszczęśliwić partnera.- Położyłam dłoń na ręce Constance.- Wstyd przyznać, ale w wielu sprawach jestem całkowicie niedoświadczona. Emma zna Jaya na tyle dobrze, że mogła podpowiedzieć mi pewne rzeczy. Chyba nigdy nie będę umiała się jej za to odwdzięczyć.- Zakończyłam, patrząc z niewinną miną na zbaraniałą Ludbrook.
Powiedzieć, że była zaskoczona, to mało. Wyglądała jak ktoś, kto napotkał na swojej drodze coś, czego istnienia nawet nie podejrzewał. Aż skręcałam się w środku z radości na widok jej głupiej miny.
-Ale... ale...- Zająknęła się, wodząc wzrokiem po mojej twarzy.
-Emmo, jesteś zbyt skromna.- Connie złapała mnie i ją za ręce, promieniejąc zadowoleniem.- Myślę, że za nagrodę wystarczy ci widok szczęścia, którego będziesz przyczyną.- Spojrzała na mnie, potem na Emmę.- Myślałam, że się nie lubicie, ale najwyraźniej odniosłam mylne wrażenie. To dobrze. Nawet nie wiecie, ile znaczy dla mnie wasza przyjaźń.- Puściła nasze dłonie i objęła nas obie za szyję, tuląc do siebie jak największe skarby.- Moje dwie kochane dziewczyny.- Gdy nas puściła, oczy lśniły jej tak, jakby miała się lada chwila rozpłakać.
Zrobiło mi się odrobinę głupio: przez moje machinacje przyjęła za pewnik coś, co nie było prawdą... a przynajmniej nie do końca. Nie miałam zamiaru przyjaźnić się z Emmą, ale to, że przez przypadek mi pomogła, było szczere. Zmusiła mnie do myślenia, do zmiany poglądów i zrozumienia, że właśnie owa zmiana jest konieczna, bym mogła żyć z Jr tak, jak tego oczekiwał. Jak oboje oczekiwaliśmy.
Czułam euforię, świadomość wygranej dzięki zaskoczeniu unosiła mnie w górę, dodawała skrzydeł i chęci do życia. Byłam... nową, odważną i pewną siebie Ellie.
Spojrzałam ponad ramieniem Connie na kobietę, która próbowała mnie zniszczyć, i napotkałam jej nienawistne spojrzenie.
-Jeszcze z tobą nie skończyłam.- Choć nie słyszałam ani słowa, bez trudu odczytałam je z ruchu jej warg.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niej najpiękniej, jak umiałam.

                                                                       *****

Trochę krótko, ale za to szybciej, niż poprzednie dwa rozdziały.
Wracam do normy, jak widać.
Mam nadzieję, że Shannona nie było za mało, za to zaskoczyłam Was tym, że w "Dziwce" pojawi się Shomo. O tak. 
W ogóle jestem ciekawa Waszych opinii na temat tego, jak Ellie poradziła sobie z Emmą.
Pozdrawiam.
Yas.

20 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, ile radości sprawiła mi ta krótka notka na Twitterze. A twoja zapowiedź Shomo... tym bardziej. Czytuję sobie czasem Lorda, więc wiem,co może się zdarzyć ;)
    Bardzo podoba mi się również dojrzały sposób zemsty Ellie. Może i Emma jej nabruździła,ale dziewczyna wie, jak wyjść z honorem,za co chwała jej i pokłony.
    Cieszę się również,że wracasz do formy, życzę dużo weny,bo ta na pewno się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lord to mój ulubiony blog :) Moje Shomo zaistniało właśnie dzięki Ciastu.
      Ellie jest mądra, choć sama o sobie myśli inaczej. Dorasta, dojrzewa, rozumie coraz więcej. Poradzi sobie :)
      Wena... nigdy nie jest jej za wiele.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Rany. To jest świetne! Przeczytałam całe opowiadanie od deski do deski w kilka dni. Nie będę się tu rozpisywać jak bardzo mi się podoba, bo by chyba zabrakło miejsca. Co do rozdziału: Shannon i Tomo? W życiu bym się nie spodziewała. W tym opowiadaniu jawił mi się jako prawdziwy samiec alfa. Co do Ellie i Emmy. Świetnie Ella się z nią rozprawia. Ma dziewczyna klasę. Zamiast kopać pod nią dołki i wymieniać złośliwości, stara się pokazać ich relację jako :przyjacielską". Wytrąciła w ten sposób Emmie kilka argumentów. Bo jak teraz Emma ma oczerniać ją w oczach innych i przede wszystkim Constance, skoro tak bardzo się lubią? Podoba mi się zmiana podejścia Ellie. Mi też kiedyś pewna osoba "sprzedała" takie same sposoby na faceta, jak babcia Ellie. Trzeba być pewną siebie i nie pokazywać facetowi, że martwi się o swoją pozycję. Nic, teraz z niecierpliwością czekam na reakcję Jareda. To będzie ciekawe:D Mnóstwa weny i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak, jak piszesz: Emma straciła wiele i albo będzie musiała szukać innej drogi, żeby dopiec Ellie, albo powinna ustąpić.
      Sposób na faceta zaczerpnęłam z książki Grahama Mastertona "Magia seksu". Z dwie dekady temu była hitem na polskim rynku jako śmiały poradnik erotyczny dla kobiet. Myślę, że zawierała sporo prawd przekazanych przez mężczyznę po to, byśmy umiały zrozumieć płeć odmienną.

      Usuń
  3. Kopara mi opadła! W życiu nie spodziewałam się czegoś takiego jak Shomo :D Aczkolwiek jestem zaskoczona pozytywnie, bo jest to oryginalny pomysł. Może z mojej strony będzie to nadinterpretacja, ale teraz tak myślę, że Shannon swoimi tekstami do Ellie chciał ukryć to, kim jest. Dużo homoseksualistów tak robi, aczkolwiek później lansują się na swoją orientację, chyba, że to tylko ja znam tak dużo takich przypadków. Podoba mi się to, co Ellie robi wobec Emmy. Ciężko będzie Emmie teraz mówić złe rzeczy na nią, skoro już Constance myśli, że się przyjaźnią.
    Czekam na kolejny i duużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję zaskoczyć Was tym, co stało się (i będzie się dziać) w związku z Shannonem.
      To nie nadmierna interpretacja ale fakty. Masz rację, część homoseksualistów ukrywa(ła) swoją orientację w obawie o opinię.

      Po zagrywce Ellie to Emma ma teraz pod górkę. Już mam pewien zamysł z nią związany, i jeśli uda mi się nadać mu konkretne kształty, pojawi się niebawem. W tej chwili jestem na etapie wyboru pomiędzy dwoma opcjami rozwoju tego wątku.

      Usuń
  4. Wow, wow, wow. Chyba odebrało mi mowę. No bo jak!? Shann z tymi wszystkimi swoimi żarcikami i propozycjami, a tu nagle wyskakuje jak królik z kapelusza. Ale podoba mi się to, może Ellie znajdzie w nim przyjaciela, skoro zna jego mały sekrecik. Po za tym ja naprawdę lubię czytać Shomo. ^^
    Emma nie ma najmniejszych szans w starciu z Ellie i przez cały czas w to nie wątpiłam. Fajne rozwiązanie, może się 'niezastąpiona asystentka' w końcu przymknie..albo przynajmniej na jakiś czas usunie w cień. ;- )
    Ale miła niespodzianka, że tak szybko jest nowy rozdział. Czekam na więcej i życzę weny.
    PS. Zapomniałabym napisać, że bardzo bym chciała, żeby się pojawił mały Jamie. ; p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emma nie docenia Ellie. Chyba właśnie się o tym przekonała :) Czy nadal będzie próbowała namieszać? Nie wiem. A nawet gdybym wiedziała, to nie powiem :P

      Jamie pojawi się w odpowiednim czasie, obiecuję.

      Usuń
  5. Wow:):):) Zajrzałam tu żeby przeczytać jeszcze raz poprzedni rozdział a tu proszę taka niespodzianka i jest nowy:) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wena dopisuje:) Mam nadzieję, że teraz nowe rozdziały będą się tak szybko pojawiały:) Nowy rozdział jest cudowny jak zawsze. Ellie taka dojrzała i mądra, nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszy taki rozwój jej charakteru. Największe zaskoczenie????? SHOMO!!!!!!!!!!!! Jak to czytałam to myślałam, że padnę to jest ostatnia rzecz jakiej bym się spodziewała:) No ale cóż pomysł mi się podoba bo ja uwielbiam Shomo:) Już się nie mogę doczekać tego jak Ellie zacznie uwodzić Jareda i śmielej sobie z nim poczynać;) Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam:*:*:*:* Pozdrawiam i życzę weny i jeszcze więcej szalonych pomysłów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ellie jest bardzo podobna do swojej babci, choć tego nie zauważa. Potrafi wyjść z twarzą z sytuacji, w których większość ludzi dałaby się ponieść emocjom. Nie znaczy to, że jest zimna i niezdolna do prawdziwego zaangażowania się. Zdaje się na instynkt, a ten jej nie zawodzi.
      Shomo XD Ten pomysł omówiłam wcześniej z Lordem Ciacho. Ona właśnie jest siłą napędową tego wątku bloga.
      Ellie będzie uwodzić, a jakże, tylko jak pogodzi z tym wrodzoną wstydliwość?
      Myślę, że następny rozdział ukaże się w ciągu dwóch tygodni. Będzie prawdopodobnie dosyć gorący ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Mam przed oczami Szynkę z Vanji, erotomana Shannona z początków Ellie, a tu proszę. Jebut! Ale jakie słodkie :D Wiadomo już co się kryje za tą maską pewnego siebie, ironicznego, napalonego faceta. Ukryty romans z kumplem z zespołu. Ajajaj :D Zaskoczyłaś mnie!
    Ellie podoba mi się z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Potrafi coraz lepiej ogarniać swoje życie i podejmuje odpowiednie kroki. W końcu. Mam nadzieję, że usidli Jaya i da tak popalić Emmie, że jej się odechce wszystkiego :D
    Cieszę się, że wróciłaś! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szynek z Vanji był wyjątkowy, tu sporo od niego odstaje, choć... Shomo nie będzie tu tyle co w poświęconych temu tematowi blogach, ale jeszcze zdarzy się to i owo.
      Ellie radzi sobie z tym, co ją spotyka, w bardzo dojrzały sposób. Nie jest głupia, choć sama o sobie często tak myśli. Prawdopodobnie i raczej na pewno w najbliższym rozdziale trochę porozmawia z Jaredem, w końcu to oni są tu najważniejsi. Poza tym wydaje mi się, że właśnie tego brakuje, ich kontaktów, codzienności, oswajania się z sobą i nową sytuacją. Na to chyba czekacie, prawda? Bo przecież wcale nie jest łatwo, wszystko jest świeże i niepewne.
      Rozdziałek będzie pewnie w weekend, jeśli nic mi po drodze nie wyskoczy, ale wtedy dam znać tu albo na TT (wiem, że mnie tam masz, ale gdyby ktoś inny to czytał i chciał mnie znaleźć, to widnieję jako Virgin whore).
      Obawiam się że ten blog, planowany jako niezbyt długa historia, nieco się rozrósł i będzie miał jeszcze parę rozdziałów. Obym wpadała na ciekawe pomysły ;)
      Yas.

      Usuń
  7. Hej to mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, z reguły jestem tylko czytelniczką, bardzo rzadko osobą komentującą. Twojego bloga znalazłam przez twittera i przeczytałam bieżący wtedy rozdział, był to chyba ten, o tytule Emma, bardzo mi się spodobał więc czekałam na nowe. Dopiero w tym tygodniu przeczytałam całość od początku. Szczerze mówiąc wydawało mi się, że historia o sprzedaniu dziewictwa niekoniecznie mi się spodoba, ale udało Ci się mnie pozytywnie zaskoczyć. Cała historia jest świetnie napisana i przemyślana, od pierwszego rozdziału. Bardzo podoba mi się jak dużą wagę przywiązałaś do relacji bohaterów, ich charakterów, jak pokazałaś przemianę Ellie z dziewczyny w kobietę. Jedną z moich ulubionych postaci jest Babcia Ellie, bardzo pozytywnie wpływa ona na główną bohaterkę.
    Obecny rozdział bardzo mi się podobał, Ellie doszła do bardzo wielu koniecznych wniosków i udało jej się przechytrzyć Emmę. Myślałam jedynie, że już w tym rozdziale nastąpi konfrontacja Jared-Ellie.
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki :)
    Nie wiem, czy rozmowę między J i E będzie można nazwać konfrontacją. Ellie naprawdę dorosła do pewnych spraw więc będzie umiała załatwić je tak, by ponieść jak najmniejszy uszczerbek.
    Emmy jest mi trochę żal, ale sama prosi o to, by ktoś dał jej po nosie. Ciekawe, co teraz zrobi ;)

    Cieszę się, że po lekturze całości odniosłaś pozytywne wrażenie. To miłe dla mnie jako autorki piszącej o niezbyt wesołym temacie sprzedawania ciała.

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział, Ell dobże zrobiła z Emmą :D kiedy nowy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy chciałabym skończyć na pojutrze. Byłby jutro, ale przez dwa dni nie było mnie w domu i nie miałam jak pisać.

      Usuń
  10. będzie dzisiaj ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial jak zawsze w dobrym stylu! Mysle, ze Shann jest bee xD
    Weny!

    OdpowiedzUsuń