niedziela, 16 marca 2014

Koniec pewnego etapu.

Pierwsze zwiastuny zmian pojawiły się w trzy dni po wyjeździe Jareda. Nagle i bez uprzedzenia, czyli w jego stylu.
W południe zapukał do drzwi człowiek z salonu samochodowego i wręczył mi, oniemiałej z zaskoczenia, dokumenty i kluczyki od nowego wozu, oczywiście białego Mercedesa. Model był inny niż ten, którym woziłam Jr jako jego szofer, do tego został wyposażony w rozmaite udogodnienia i bezpieczniejszy, niż wóz produkcji seryjnej. Stałam się posiadaczką Mercedesa-Benz CLA 200 AMG Line, którego wartość przekraczała moje potencjalne kilkuletnie dochody. Wóz stał jak gdyby nigdy nic przed kamienicą, ściągając na siebie ciekawe spojrzenia przechodniów i sąsiadów. Nie wierzyłam, że jest mój, choć upewniałam się o tym raz po raz czytając na papierach swoje dane.
Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy złościć. Po części spodziewałam się, że moje życie się zmieni, ale nie wiedziałam, że stanie się to tak nagle i tak drastycznie będzie kontrastować z tym, do czego przywykłam. Nie było mowy o zwrocie prezentu, bo Mercedes nie był niczym innym, jak podarunkiem od chłopaka. W myślowej bitwie przekonałam siebie, że przyjmując propozycję wspólnego życia z Leto wzięłam też część tego, co do niego należało. Jak żona, choć w naszym przypadku nie było ani ślubu, ani spisanej przed nim intercyzy. Dziwnie się z tym czułam, ale przecież zgodziłam się na to, by Jared ułatwiał mi życie do momentu, aż przeprowadzę się do niego za niecały miesiąc. I nie mogłam powiedzieć, że własny samochód nie będzie dla mnie wygodą. Dotąd, jeśli musiałam jechać gdzieś dalej, na przykład do centrum, tłukłam się tam autobusem. Nie było to przyjemne, dlatego wyprawy poza najbliższe okolice ograniczałam do minimum. Teraz to się zmieni.
Oswoiwszy się z widokiem białego cacka wsiadłam do środka, pachnącego nowością, ustawiłam pod siebie fotel kierowcy i na szybko, jeszcze pełna wrażeń, napisałam do Jr wiadomość z podziękowaniem i stwierdzeniem, że za takie niespodzianki powinien dostać ode mnie klapsa. Nawet nie pomyślałam, jak to odbierze, dopiero jego odpowiedź uświadomiła mi, że mogłam zabrzmieć dwuznacznie.
"Nie musisz szukać powodów, żeby pomacać mnie po tyłku, tym bardziej, że uwielbiam, gdy to robisz. ;)
Cieszę się, że samochód Ci się podoba. Bądź ostrożna za kółkiem. Jr."
Zarumieniłam się, czytając pierwszą część SMS. Po cichu opieprzyłam siebie za to, że nie kryłam przed Jaredem swojej słabości do jego zgrabnego zaplecza. Chwila nieuwagi z mojej strony i oto efekty w postaci żartobliwego wypomnienia mi, że fascynują mnie jego pośladki.
Wróciłam myślami do naszego ostatniego wieczoru, jeszcze raz próbując zrozumieć jego postępowanie. Widziałam wszystko tak, jakbyśmy znów byli razem u mnie w pokoju, dzień przed wyjazdem Jr.
Leżeliśmy już, każde po swojej stronie łóżka, w pewnej od siebie odległości, jakby możliwość dotknięcia się przypadkiem napawała nas lękiem. Ułożyłam się na boku, patrząc na zajętego rozmową telefoniczną Jareda. Nie wiedziałam, co tym razem załatwia, ale musiała to być jakaś pilna sprawa, bo odzywał się krótko, ostro i mówił wymagającym uwagi tonem. A potem po prostu rozłączył się i odłożył aparat na podłogę, wzdychając przy tym, jakby dokonał czegoś, co dla innych było ponad siły a i jego sporo kosztowało.
-Wszystko w porządku?- Spytałam szeptem.
-Tak.- Zgasił lampkę i ułożył się tak jak ja, przodem do mnie.- Jutro o 11 będzie na mnie czekał śmigłowiec, który zabierze mnie na lotnisko w Indianapolis.
-Wynająłeś sobie śmigłowiec?- Byłam pod wrażeniem. Wiedziałam, że Jareda stać na wiele rzeczy, o których szaraczki mogły tylko marzyć, ale z trudem docierało do mnie, że teraz ta opcja dotyczy także mnie. To, co posiadał, cały majątek, nieruchomości, papiery wartościowe, inwestycje, wszystko miało stać się w przyszłości własnością Jamiego, a ja byłam przecież jego mamą. Pewne było nawet to, że mój synek przez długie lata będzie zbierał plony obecnej pracy swojego taty. Nikt nie wątpił że to, co Jr stworzył, będzie sprzedawane nawet po jego śmierci... A może szczególnie wtedy.
-Gdyby nie twój stan, zaproponowałbym ci wspólną podróż.
-Gdyby nie mój stan, nie było by cię tutaj, Jay.- Wypomniałam mu delikatnie.
-No tak.- Znowu westchnął.- Masz rację, nie było by mnie tutaj.
Jego szczerość zasługiwała na pochwałę, ale sprawiała dotkliwy ból. Coś ścisnęło mnie w gardle, zatkało je na moment i rozeszło się, pozostawiając po sobie niemiłe wspomnienie.
-Właśnie uzmysłowiłeś mi, jak mało dla ciebie znaczę.- Powiedziałam, nie kryjąc rozczarowania.
-Mylisz się.- Słowa zabrzmiały jak zarzut.- Właśnie dlatego, że znaczysz, musieliśmy się rozstać. Nie powinnaś marnować przy mnie czasu.
-Nigdy byś się do mnie nie odezwał, gdybym nie była w ciąży, więc wniosek jest prosty.- Upierałam się przy swoim.
-Nie wydaje mi się.- Jr pokręcił głową.- Wciąż wiedziałbym, że jesteś, każdego dnia miałbym tę świadomość. Sądzę, że w którymś momencie przegrałbym walkę z sobą.
-Ale nie jesteś tego pewien. A ja przez cały czas myślałabym, że się mną zabawiłeś i pozbyłeś, jak robi się z każdą dziwką. Niech cię cholera, Leto.- Wstałam energicznie, poirytowana jego zachowaniem. Było dziwne, obce, a dystans, jaki między nami istniał, był nieznośnie odczuwalny. Podeszłam do okna, patrząc na niewyraźny za mokrą szybą świat, starając się nie roztrząsać tego, jak oceniałabym siebie, gdybym nie zaszła w ciążę. Moje obawy sprzed miesięcy, pewność, że do końca życia miałabym siebie za szmatę, znów stały się prawdą.
-Ellie...- Drgnęłam, czując nagle obejmujące mnie ramiona. Nie słyszałam, żeby Jr wstał, więc gdy znalazł się przy mnie, a raczej za mną, przestraszyłam się.- Powinnaś czytać między wierszami, zrozumieć, co staram się przemycić w swoich wypowiedziach. Nie wszystko umiem powiedzieć wprost.- Pocałował mnie w odsłonięte ramię, potem w szyję, przyciskają się mocno do moich pleców.- Mówiłem przecież, że wtedy zaczęło mi zależeć.
-To było pół roku temu.- Mruknęłam, nieco zbita z tropu. Czyżby chciał powiedzieć mi, że...?
-I widząc cię wczoraj zrozumiałem, że wcale nie osłabło.- Ciche słowa zabrzmiały jak skarga i usprawiedliwienie w jednym.- Pamiętasz, jak rozmawiałaś z moim bratem przez Skype? Wtedy, gdy się wtrąciłem?
-Mhm.
-Miałaś na sobie koszulkę na ramiączkach.
-Nie pamiętam.- Zmarszczyłam brwi, starając sobie przypomnieć tamtą rozmowę.- Czy to ważne, w co byłam ubrana?
-Twoja koszulka prześwitywała. Shan wgapiał ci się w piersi, a mnie krew zalała, gdy to zobaczyłem. Nikt prócz mnie nie miał prawa ich widzieć.
-Nie miałam pojęcia...- Otworzyłam szerzej oczy, zawstydzona, przypominając sobie moment, w którym sięgałam po kabel od ładowarki laptopa, przypadkiem zsuwając niżej kołdrę, którą miałam podciągniętą pod brodę.
-Wściekłem się, bo wmawiałem sobie, że mi przejdzie, a tymczasem okazało się, że wcale nie ma zamiaru.
-Byłeś zazdrosny?- Spytałam całkiem niepotrzebnie, ale chciałam usłyszeć potwierdzenie z jego ust. Czułam się przy tym tak, jakbym oderwała się do ziemi i szybowała w chmurach, lekka jak piórko dzięki rozpierającej mnie radości. Cieszyłam się głównie dlatego, że nie musiałam źle o sobie myśleć, byłam czysta, byłam... On mnie chciał, przez cały czas, a to zwalniało mnie z poczucia winy wobec siebie.
-Byłem, jestem i będę skurwysyńsko zazdrosny, Ellie.
Mrugnęłam kilka razy, skupiając wzrok na szybie i patrząc na nasze odbicie, zamazane i niewyraźne. Nie wiem czemu, ale przyszło mi wtedy do głowy, że nasza przyszłość jest równie niejasna jak obraz naszych twarzy w zalanej deszczem szybie.

Grudzień, ostatni miesiąc roku, był dla mnie zarazem ostatnim spędzonym w Indianie. W dodatku nie w całości: Jr zaplanował moją przeprowadzkę od A do Z, informując mnie po prostu kiedy się po mnie zjawi. Nie spodziewałam się że zapyta, czy termin, jaki wyznaczył, nie koliduje u mnie z czymś, co ja ustaliłam wcześniej. Taki już był. Szef w każdym calu, tak w pracy jak i w sprawach osobistych. Poza tym, mimo wszystkich łączących nas relacji, traktował mnie jeszcze jak niedorosłą do poważniejszych decyzji dziewczynę. Liczył się z moim zdaniem, ale prawie zawsze przedstawiał tyle argumentów popierających jego stronę, że musiałam przyznać mu rację. Był człowiekiem, który wszystko przemyślał, nim stwierdził, że najlepiej daną sprawę załatwić tak czy tak.
W tym przypadku była to data mojego wyjazdu do LA, druga połowa grudnia, na cztery dni przed świętami. Miałam niecałe 3 tygodnie na dopięcie swoich spraw, zawiadomienie odpowiednich urzędów o zmianie miejsca zamieszkania, pożegnanie się z rodziną i z babcią. Smutno mi było na myśl, że ją zostawię, ale przez cały czas powtarzała mi, że muszę mieć na względzie dobro Jamiego i swoje. Tylko to było ważne, a także fakt, że między mną i Leto zaczęło się układać.
Nie mówiłam babci o swoich obawach co do prawdziwości jej stwierdzenia. Nie mogłam być pewna, że naprawdę mój nowy-stary związek będzie szczęśliwy. Nikt nie umiał powiedzieć, co stanie się, gdy ja i Jared zostaniemy sami, mając do rozwiązania zwykłe, ludzkie problemy. Nie miałam na myśli finansów, lecz codzienność, w naszym przypadku specyficzną z racji jego ciągłych wyjazdów. Wiedziałam, że najbliższe miesiące oznaczają dla mnie w zasadzie samotność w czterech ścianach. Nie miałam w LA znajomych, przyjaciół, nie miałam nikogo. Nawet jeśli poznam ludzi z kręgów Jareda, nie od razu znajdę z nimi wspólny język. Jedyną osobą, z którą będę mogła porozmawiać, zostawała Connie. Lubiłam ją, ale... Bałam się, że przyjdą chwile, w których będę potrzebowała obok siebie kogoś, kto przygarnie mnie do siebie przed snem, powie coś czułego, pocałuje w czoło. Wiedziałam, jak wyglądają puste, samotne wieczory, gdy mieszka się samemu, przeszłam to już, będąc w LA po raz pierwszy, przed poznaniem Leto. A teraz byłam w ciąży i obawiałam się, że będę go potrzebowała bardziej, niż kiedykolwiek w innej sytuacji. Jego nieobecność mogła negatywnie wpłynąć na rodzącą się dopiero bliskość i zażyłość, w tej chwili karmiącą się nadziejami i marzeniami o przyszłości. Ale cóż, wybrałam, zdecydowałam, czy raczej zgodziłam się z decyzją Jr, więc musiałam wziąć się w garść i przestać myśleć o tym, co może się popsuć. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu.
O ile sprawy urzędowe nie wiązały się z żadnymi utrudnieniami, o tyle na myśl o wizycie w rodzinnym domu dostawałam czkawki. W przenośni co prawda, ale perspektywa wysłuchiwania utyskiwań mamy, jazgotu psa i dziecinnego paplania Shelley nie była przyjemna. Odkładałam jazdę do Delphi z dnia na dzień, wynajdując sobie dziesiątki powodów, żeby dziś zostać w domu. Raz padał śnieg, kiedy indziej czułam się nie najlepiej, jednego dni bolały mnie plecy, drugiego pomagałam babci przy ciastach... W końcu połapałam się, że został mi niespełna tydzień do opuszczenia Lafayette. Byłam gotowa, spakowana, wszystkie dokumenty, pamiątki, bibeloty spoczywały posegregowane w kartonach. Zostało mi tylko zawiadomić rodziców, nic więcej.
Pogoda sprzyjała jeździe, było słonecznie, choć mroźno. Nie bałam się wyruszyć w drogę mimo leżącego na drogach śniegu. Mercedes sprawował się doskonale, czułam się w nim jak ryba w wodzie, zdając się na pomagające w kierowaniu ulepszenia. Mogłam jechać autobusem, ale moja próżność, cecha, którą odkryłam w sobie niedawno, kazała mi pochwalić się nie byle jakim wozem przed miasteczkiem. Ciekawa byłam, co będą mówić sąsiedzi i znajomi z Delphi, gdy zobaczą, czym się wożę.
Mimo to, zatrzymując się przy krawężniku niedaleko domu rodziców, znów czułam się niepewnie. Wróciły wspomnienia sprzed miesięcy, widok obskurnego pokoiku przy kuchni, dźwięki, towarzyszące porankom, słowa rozmów za ścianą, gdy nikt nie przejmował się tym, że wszystko słyszę. I co najgorsze, obraz psiej miski z cuchnącym, zbrązowiałym mięsem przy moich drzwiach. Jak dobrze, że to już nie wróci, pomyślałam.
Stanęłam przed domem i zawahałam się: pukać, czy wchodzić jak do siebie? Nim sięgnęłam do klamki, drzwi otworzyły się z rozmachem, płosząc mnie.
-Ellie, niech mnie zaraza, siostrzyczko!- Rollie złapał mnie w objęcia, nim zdążyłam otworzyć usta.- Myślałem, że obraziłaś się na wszystkich.- Odsunął się na długość ramion i obejrzał mnie z góry na dół.- Brzuch ci rośnie.- Stwierdził, nagle poważniejąc. Uśmiech, którym mnie przywitał, znikł z jego twarzy jak zdmuchnięty.- Wiesz, że Shelley się wyniosła?
-Nie. Co się stało?- Wreszcie mogłam się odezwać. Rollie wziął mnie za rękę i pociągnął do środka.
-Stwierdziła, że nie wytrzyma dłużej nocnego wstawania i płaczu małej. Spakowała manatki i wyniosła się do kumpeli. Podobno chodzą razem na imprezy.- Mówił tonem pełnym żalu i pretensji, najwyraźniej nie widząc w sobie ani krzty winy.
-Trzeba było trzymać fiuta w spodniach, a nie...- Zza drzwi kuchennych wyłoniła się głowa mamy.- Ellie? Co ty tu robisz? Miałaś siedzieć u babci.- W jej głosie więcej było wyrzutu, niż radości, że mnie widzi. Sama ani raz nie pofatygowała się odwiedzić mnie w Lafayette, ograniczając się do kilku niezbyt miłych rozmów przez telefon.- Ale ty zgrubłaś.- Dodała, patrząc wymownie na moją figurę.
-Ja też cieszę się, że znów się spotykamy.- Odezwałam się z przekąsem.- Przyjechałam w zasadzie tylko na chwilkę, więc nie musisz kroić ciasta ani robić herbaty.- Było mi przykro, że po tak długim czasie nawet mnie nie uścisnęła, gapiąc się tylko tak, jakbym swoim pojawieniem się robiła jej na złość. Nawet nie wyglądała na skruszoną moją uwagą o herbacie.
-Zapomniałaś czegoś?
-Nie. Chciałam tylko odwiedzić dom, to wszystko.- Powiedziałam, od razu mając ochotę zawrócić, wyjść, wsiąść do samochodu i nie zatrzymywać się nigdzie, dokąd nie znajdę się przed domem Jr. Chciałam znaleźć się jak najdalej od kobiety, która zmieniła się w mojego wroga tylko dlatego, że miałam mieć nieślubne dziecko.
-Mogłaś zadzwonić.- Wypomniała mi bez ceregieli.
-Mamo, mam głęboko w dupie, co będą tu o mnie mówić.- Zacisnęłam pięści, chowając dłonie w kieszeniach kurtki.- Przyjechałam zobaczyć się z tobą, a ty nawet nie powiedziałaś "cześć". Nie spytasz, jak się czuję, tylko martwisz się, czy ktoś mnie widział? Nic cię nie interesuje poza opinią pustych bab?- Starałam się nie krzyczeć, ale i tak podnosiłam głos przy każdym kolejnym zdaniu.- Chciałam zrobić ci niespodziankę, żebyś miała o czym opowiadać koleżankom, zamykając im gęby.- Narzuciłam sobie spokój, obierając inną drogę, dzięki której mama nie zacznie zasypywać mnie pretensjami i zarzucać, że swoją wizytą narażam ją na plotki. Nikt w Delphi nie wiedział o mojej ciąży, przeniosłam się do babci za wcześnie, by dało się ją zauważyć. Teraz na pewno ktoś mnie widział, wysiadającą z wozu, za którym oglądano się na ulicach.
-Niespodziankę?- Zdziwiła się ironicznie.- No to zrobiłaś. Jedna ledwie co wyniosła się, zostawiając dzieciaka, to dopiero była niespodzianka. Musiałam zwolnić się z pracy, żeby niańczyć wnuczkę, myślisz, że ktoś mi za to płaci? Jeśli chcesz, żebym pożyczyła ci na życie, to zapomnij.
-Nie chcę od ciebie pieniędzy.
-Pewnie babcia wyrzuciła cię na bruk i chcesz się tu wprowadzić?- W oczach mamy pojawiło się przerażenie. Prawie panika.
Nagle zachciało mi się śmiać i ledwie udało mi się opanować. To było jak szklanka zimnej wody w upał, przyniosło mi ulgę i pozwoliło spojrzeć na wszystko z dystansem. Nie wiem, dlaczego spodziewałam się innego przywitania, przecież mogłam, powinnam wiedzieć, że go nie będzie.
-Nie, choć owszem, opuszczam Lafayette. Wyjeżdżam do LA.- Poczęstowałam ją pierwszą porcją informacji.
-Znowu? Pewnie za rok wrócisz z dzieciakiem, spłukana.- Mama machnęła ręką, jakby odganiała muchę, ale nie umknął mi błysk satysfakcji w jej oczach.
-Raczej nie. Doszłam do porozumienia z ojcem Jamiego.- Mówiąc o synku poklepałam delikatnie swój okrągły brzuch.
-O?- Ślad zainteresowania zmył z twarzy mamy poprzednią niechęć.- Żenicie się?
-Nie.- Jak na złość musiałam się zarumienić.- Ale będziemy razem mieszkać. Przyjeżdża po mnie z 4 dni.- Z jakiegoś powodu nie umiałam tak po prostu powiedzieć, kim jest ów "ojciec Jamiego". Wydawało mi się, że zdradzając jego nazwisko zapeszę coś, sprawię, że Jr nagle zmieni zdanie i nie pojawi się, dzwoniąc i informując mnie, że to nie ma sensu. Miałam wrażenie, że moja mama jest czymś w rodzaju katalizatora złych życzeń, zawiści małomiasteczkowych ponuraków, i wiedząc, z kim będę dzielić przyszłość, samym myśleniem o tym wszystko zepsuje.- Nie mogę powiedzieć, o kim mowa, to właśnie na niespodzianka, o której dowiesz się, jak już się urządzę i przyślę wam bilety na samolot.- Sama nie wierzyłam w to, co mówię, słuchałam siebie, w głowie krzycząc "przestań, idiotko, zamknij się". Dzięki temu udało mi się nie spytać, co powiedziałaby na święta w LA. Ostatnią rzeczą, jakiej Jr by się po mnie spodziewał, było spraszanie rodziny bez uprzedniego pytania go o zdanie.- Muszę już wracać.- Zaczęło mi się spieszyć w obawie, że pod obstrzałem maminych pytań zdradzę, z kim będę mieszkać.- Mam jeszcze do załatwienia parę spraw przed wyjazdem.- Skłamałam.- Mogę zobaczyć małą?- Zwróciłam się do Rolliego, który przez cały czas stał jak kołek obok nas i nie wtrącił słowa.
-Śpi, niedawno jadła.- Wskazał głową salon.
-Będę cicho.- Obiecałam.
Weszłam do pokoju i pochyliłam się nad stojącą w kącie kołyską, patrząc na niemowlęcą buzię, okoloną czarnymi loczkami.
-Jakie ma oczy?- Spytałam szeptem, nie chcąc jej budzić.
-Brązowe.
-Jest śliczna.- Stwierdziłam, choć niewiele mogłam powiedzieć, widząc tylko jej półprofil. Mimo to znalazłam w niej pewne podobieństwo do brata, głównie w kształcie brwi i sposobie, w jaki dziewczynka zaciskała usta, sapiąc przez sen.- Kiedyś będzie bawić się z moim Jamiem.- Powiedziałam, ostrożnie gładząc jej policzek. Przy okazji niepostrzeżenie wsunęłam pod jej poduszkę czek, który zwrócił mi podczas swojej wizyty Jr. Wystawiony na okaziciela nie wymagał poprawek i był ważny przez rok od dnia, w którym go wypełniłam.- Żałuję, że tak wam się ułożyło, ale może to wyjdzie małej na zdrowie. Shelley nie byłaby dobrą matką.
-Byłaby, gdyby urodziła psa.- Mama rzuciła to z pogardą i obrzydzeniem, całkowicie dla mnie zrozumiałym.- Zadzwonić ci po taksówkę? Autobus do Lafayette jest dopiero za godzinę.
-Nie trzeba, mam samochód. Zostawiłam go niedaleko.
-Kupiłaś samochód? Jaki?- Brat od razu nadstawił uszu.
-Dostałam od... chłopaka.- Wyszłam przed dom, dopinając kurtkę. Mama stała w drzwiach, jakby krępowała się choćby mnie uścisnąć, więc zrobiłam to pierwsza. Objęłam ją i uścisnęłam, na co odpowiedziała sztywnym złapaniem mnie w pasie i kilkoma klepnięciami w plecy.- Do widzenia. Pozdrów tatę.
-Powodzenia, Ellie.- To było wszystko, na co się zdobyła, choć miałam nadzieję, że życzyła mi tego ze szczerego serca a nie dlatego, że wypada.
-Odprowadzę cię, chcę zobaczyć, co to za wózek.- Rollie narzucił na grzbiet dżinsową, podbijaną kożuszkiem kurtkę i ruszył za mną w dół podjazdu.
-Niemiecki.- Wzruszyłam ramionami, rozdarta między dumę, że mi się powiodło, a żal, że najbliższe mi kiedyś osoby zachowują się wobec mnie tak obojętnie. W końcu dałam spokój smutkom, wiedząc, że lepiej pozwolić im szaleć, gdy będę już bezpieczna w domu, niż teraz, gdy mam prowadzić.- Jr ma podobny, lubiłam go prowadzić, pewnie dlatego kupił mi ten.- Wyszliśmy zza zasłony żywopłotu i wskazałam ręką na zaparkowany pod drzewem wóz, lśniący bielą i chromowanymi felgami.
-O żesz kurwa...- W głosie Rolliego słychać było niebotyczne zdumienie i zazdrość.- Ty, siostra, ile ten twój ma kasy, że ci takie prezenty kupuje?
-Nie wiem, nie pytałam.- Czułam się skrępowana jego ciekawskim pytaniem.- Muszę jechać.- Cmoknęłam brata w policzek, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jestem podrzutkiem albo znajdą, wychowaną przez jego rodziców. Za bardzo się od nich różniłam, żeby pochodzić z tej samej rodziny.
-Powiesz mi, kto to jest? Nie pisnę matce słowa.- Złapał mnie za nadgarstek, zanim zamknęłam za sobą drzwi. Musiałam skonfrontować prośbę brata ze swoimi głupimi lękami o zapeszenie i doszłam do wniosku, że powiedzenie bratu to nie to samo, co powiedzenie mamie. Dowie się od osoby trzeciej, a ja będę za daleko, żeby spojrzała na mnie i 'rzuciła urok'.
-Jared Leto.- Łagodnie uwolniłam rękę z uścisku i zatrzasnęłam drzwiczki. Ruszając w drogę śmiałam się z głupiej, niedowierzającej miny Rolliego, który wgapiał się w tył mojego ślicznego Mercedesa, a potem zerwał biegiem i znikł mi z oczu.
Wyjechałam z Delphi, czując ulgę i wiedząc, że żegnam je bez żalu. Pozostawię sobie dobre wspomnienia, zapomnę o złych z ostatnich miesięcy, także o dzisiejszym dniu. Mogłam iść do przodu.
Zatrzymując się przed kamienicą w Lafayette wyjęłam z kieszeni telefon i napisałam do Jareda dwa słowa, które miały dla mnie wielkie znaczenie i mówiły wszystko.
"Jestem gotowa".

                                                                    ******

Hej :)
Znów z opóźnieniem, ale chyba do tego przywykliście...
Jak zwykle czegoś nie napisałam, rezygnując z tego na chwilę obecną, by pojawiło się w następnym rozdziale. Inaczej musiałabym zmieścić tu jeszcze wyjazd do LA, a wolę poświęcić mu osobny kawałek. Tak więc za tydzień czy tam kilka dni Ellie na dobre żegna się z Indianą i wkracza na łono rodziny Leto

91 komentarzy:

  1. Tak więc uwaga. Kocham Cię całym sercem! To opowiadanie jest wspaniałe, nigdy nie czytałam lepszego!

    Chciałabym, żeby Jared w końcu powiedział Elli, że ją kocha *.* ale pewnie jeszcze poczekam :)

    Jak Ty to robisz? W życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła! Od początku pokochałam bohaterów i wczułam się w historię.

    Nie kończ tego jeszcze! Jak dla mnie możesz pisać o całych dziejach Leciaków i Elli aż do szczęśliwej starości kiedy Jamie będzie już szanowanym lekarzem czy coś :) nigdy mi się nie znudzi :)

    TYLKO WIĘCEJ SHANNONA!

    Ps. Nie myślałaś o pisaniu jednocześnie jeszcze jednego ff? Mogłoby być bardziej Shannonowate :D strasznie bym się cieszyła jakbyś zaszczyciła nas jeszcze jakimś opowiadaniem :) w twoim wykonaniu na pewno będzie cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Hmm, Jared już prawie powiedział, co jest na rzeczy, tylko Ellie się nie połapała, dokąd nie kazał jej wychwycić ukrytej treści swoich słów. Swoją drogą uroczo było to przeczytać już po napisaniu.
      Jeszcze Dziwki nie kończę, ciągle coś mi do głowy przychodzi, a nawet drobne wątki dodają coś od siebie i przedłużają historię.
      Nie wiem, czy zaglądałaś w komentarze i moje odpowiedzi pod wcześniejszymi rozdziałami, ale wspomniałam w nich, że mam w planie osobne FF właśnie z Shannonem w roli głównej. Kiedy zacznę-nie wiem. Teraz mam trochę pod górkę, walczę z nieprzyjemną alergią, związaną ze środkiem chemicznym używanym w pracy, dodatkowo napiętrzyło mi się spraw osobistych do załatwienia. Planuję ruszyć z Szynkiem po zakończeniu tej opowieści, ale to termin najpóźniejszy, bo jak znam siebie, prolog napiszę szybciej, niż myślę. A potem...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Serce mnie boli, jak widzę zachowanie matki Ellie wobec córki, wcale nie dziwię się, że nie jest jej żal wyjeżdżać. Z drugiej strony podziwiam ją za to, że potrafi zostawić przeszłość za sobą i zacząć w nowym miejscu bez nieprzyjemnych wspomnień. Zazdroszczę jej prezentu od Jareda. Pozostaje nam teraz czekać na narodziny Jamiego :) Jestem ciekawa jak ułoży im się wspólne życie.
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :) xx
    escape-from-this-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia.
      Zanim Jamie się pojawi, będzie jeszcze kilka drobniejszych epizodów. Ellie musi zadomowić się u Jr, i wcale nie będzie to takie łatwe, jak się wydaje. Poza tym niebawem zobaczymy znów Emmę :)

      Nadal opłakuję Rahla...

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Od momentu przeczytania sms'a nie mogłam przestać się uśmiechać. Genialnie Ci to wyszło z Jaredem zazdrosnym o Shanna.. chociaż w sumie to nawet mu się nie dziwię. Jakbym miała takie rodzeństwo to na pewno wpadłabym w kompleksy i była zazdrosna o wszystko. Jr nie ma lekko. ; p Co do rodziny Ellie.. nawet nie wiem, co napisać. Co to, kurczę za matka? Ciekawe jaką minę będzie miała, jak córeczka ją zaprosi w odwiedziny. ^^
    Czekam na następny. I duuuużo weny! ;- )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że Shan sam nie powiedział Ellie o koszulce, ale z drugiej strony który zdrowy umysłowo samiec by to zrobił?
      Zachowanie rodziny Ellie jest żałosne, ale w niektórych przypadkach i w swojej widziałam podobne reakcje. Głównie mam na myśli obojętność i brak zrozumienia.
      Już myślę nad następnym, jutro pewnie zabiorę się za pisanie.

      Usuń
  4. Zazdrosny Jared i żartobliwy Jared.... W tym rozdziale aż go prawie polubiłam xD Na miejscu Ellie bym się wypięła na matkę po całości... Ciekawa jestem czy zmieni swoją postawę wobec córki jak dowie się kim jest ojciec jej dziecka. Ciekawy pomysł z tym czekiem ;p Ale ja już sama nie wiem czy coś ze mną nie tak, czy może ty siadałaś do tego rozdziału kilka razy, ale Ellie podjeżdża autem to braciak otwiera drzwi od auta (więc już jakby je widział), a potem nasuwa mi się mysl, że jak chce obczaić auto to tak jakby go nie widział ;p Ale może po prostu w taki sposób napisane, że do mnie dociera w inny. Mniejsza o to.

    Kij z opóźnieniami... ważne, że rozdział jest. Czekam na Emmę i Shannona. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, siadałam kilka razy i miałam poprawić ten moment, dopisać, że Ellie była przy drzwiach domu, i jakoś mi to z głowy wyleciało. Zaraz naprawię bo to faktycznie dziwnie wygląda.

      Usuń
  5. Jedną literówkę wyłapałam ;)
    -Gdybyś nie twój stan, zaproponowałbym ci wspólną podróż.
    Poza tym jak sobie przypomnę jak szybko chciałaś to skończyć i jak, to aż mnie zżera ciekawość jak masz zamiar to zakończyć na chwilę obecną ;) będzie ten happy-end, czy nie? :P
    Uh, jakbym miała taką rodzinę jak Ellie to bym też chciała się od niej szybko uwolnić, ale przynajmniej trochę utarła im nosa i pewnie jeszcze utrze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówkę poprawiłam, dzięki :)
      Szczerze powiem, że teraz to już nie wiem, kiedy skończę bloga, ale nie planuję happy endu jako takiego. Poza kilkoma zaplanowanymi motywami nie mam nic, więc wymyślam resztę na bieżąco, często w trakcie pisania rozdziału.

      Usuń
  6. Kolejny rozdział pojawi się do końca marca, na pewno nie w najbliższych dniach. Ten nie spotkał się ze zbyt wielkim zainteresowaniem, jeszcze mniej osób zostawiło komentarze. Nie chcę, żeby blog znudził się Wam dlatego, że za często zamieszczam kolejne kawałki. Myślę, że 2 rozdziały na miesiąc to wystarczająco dużo.
    Pozdrawiam i życzę przyjemnego, ciepłego początku wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie! Dwa razy w miesiącu to za mało :( czuje straszny niedosyt. ... ja te rozdziały to normalnie chłone xd zawsze nie mogę doczekać się następnego. I jeszcze teraz każdy nam tyle czekać :( mam nadzieje ze jednak bd częściej zamieszczać.
      Dzięki i nawzajem! :)

      Usuń
  7. Pisz częściej! Uwielbiam Twojego bloga właśnie dlatego, że często zamieszczasz nowe rozdziały i zawsze poprawiasz mi tym nastrój w piątki. Dużo osób czyta Twojego bloga, widzę dużo takich osób na Twitterze :)
    A jak będziesz zamieszczać je rzadko, to ludzie o blogu po prostu zapomną. Już miałam kilkanaście razy z podobnymi blogami.
    Skończ tego cholernego bloga i zaczynaj o Shannonie!
    Ja będę wierna do końca, możesz mi wierzyć :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. No ja nie skomentowała wcześniej bo brak czasu :x ale rozdział przeczytałam od razu po tym jak go zamieściłas. Jak zawsze bardzo fajnie napisany. SMS od Jr mnie rozbroil. Ten to tylko ma jedno w głowie xd w sumie mnie też mógłby kupić takie autko.
    Heh wszystkim w wiosce musiało nieźle ciśnienie podskoczy jak zobaczyli takie auto ;) ojj jestem ciekawa jak oni wszyscy zareagują gdy dowiedzą się ze to Jr jest ojcem dziecka... no i jestem ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej.
    nieee dwa razy w miesiącu to za mało! :( jak ja teraz ledwo wytrzymuje tydzień to jak ja będę funkcjonować jak one bd ukazywać się TYLKO dwa razy w miesiącu! ? ; (
    pozdrawiam :)
    -es

    OdpowiedzUsuń
  9. Cos mi sie wydaje ze na wiesc kto jest ojcem dziecka i jaki majatek posiada zaczna traktowac Ellie jak najkochansza coreczke. Chociaz mozliwe ze sie myle i bedzie zupelnie odwrotnie.
    Szkoda ze nie mogla liczyc na chociazby glupie "poradzisz sobie" czy "bedzie dobrze.
    Mysle ze tak jak wszyscy nie moge sie doczekac powrotu Emmy.
    Bedzie sie dzialo :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja będę się buntować a co, tylko dwa w miesiącu ?! ja cały czas czekam na nowe. No dobrze może nie komentuję za często ale to dlatego że z natury jestem wstydliwa. Proszę nie rób tego. Co do rozdziału to świetny. Normalnie aż jej zazdroszczę, też mogłabym od czasu dostać taki "mały" prezent, a rodziną niech się nie przejmuje. Mogło być gorzej

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I zapomniałam dodać że dołączam się do tego małego buntu ;)
    Dwa rozdziały w miesiącu to zdecydowanie za mało. Zwłaszcza teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak zbiorczo odpowiem na ostatnie kilka komentarzy, żeby się gdzieś nie powtarzać.
    Przede wszystkim na nowy musicie jeszcze troszkę poczekać, bo muszę go napisać. Mam tylko kawałeczek. Opanowało mnie jakieś zniechęcenie do pisania, czasami tak mam. Nie ukrywam, że sporą rolę odgrywa tu mała ilość pisemnych reakcji na to, co tworzę. Mam wrażenie, jakbym pisała w eter, a to nie jest miłe. Jak każdy autor czuję się tak, jakby większość czytelników najnormalniej w świecie na mnie zlewała. Siedzę, głowię się, co dodać w rozdziale, myślę nad tym robiąc zakupy, sprzątając, nawet przed snem zastanawiam się, jaki jeszcze wątek wpleść w akcję. I wszystko po to, żeby przy kilkuset odwiedzających dany kawałek bloga widzieć pod rozdziałem kilka komentarzy. Wiem, nie każdy umie coś napisać i nie każdy jest na tyle śmiały, by pozostawić po sobie ślad. Jedno za to jest pewne: jeśli ktoś coś tworzy, dzieląc się tym z innymi, potrzebuje wsparcia, opinii, wiedzy, że to, co robi, ma sens. To tylko tyle i aż tyle.
    A teraz idę pisać ciąg dalszy. Pozdrawiam, życzę cierpliwości i w miarę ładnego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety smutna prawda, ze przy rozdzialasch na roznych blogach pojawia się tak malo kometarzy przy tak duzej liczbie odwiedzajacych. Ale masz wsparcie w wiernych czytelnikach :))
      Dziekuje, wzajemnie i weny zycze :))
      Pozdrawiam
      -es

      Usuń
  13. O w mordę ! Trafiłam tu przez przypadek, czytam czytam sobie i kurwa ( przepraszam za słowo) i myślę sobie ta kobitka ma potencjał!!! A jak przeczytałam w komentarzach że wydajesz książkę O MATKO ! Dołączam do Twoich stałych czytelniczek. Teraz o opowiadaniu (będzie troszkę chaotycznnie ale mi chyba wybaczysz) ;-) kurwa paczuszek zboczuszek mega - Shannon, jak ktoś napisał w komentarzu przejechać czołgiem ta ..... - Emma kuzwa przylaczam się Rudego już tankuje i wio!!! Gąsienice się wyczysci! Pan Leto młodszy no cóż "gwiazdka" że spalonego teatru??? Może nie ?! Sama nie wiem. Rozumiem pewne jego zachowania ale jakbym była na bierzaco z rozdzialami to kurcze jaja ma wyrwane . To Shannon powiedział że panna Emma lubi dokoloryzowac sobie pewne fakty a ten pieprzony Dziadu to co klepki na oczach i wio! No tak może Emma załatwia jego sprawy zawodowe ale ino od tego jest! Oj pan Leto zmienia się mam nadzieję se nie będzie to tak że Ellie dzisiaj jest a jutro nie?! A sama główna bohaterka troszkę mi jej szkoda chciała zrobić karierę w LA ale nic z tego jak jakiemuś fagasowi nie wyskoczyła do łóżka to nie ma się co dziwić ( też bym jakiemuś spoconemu oblesnemu fiutowi nie wskoczyla w zamian za pracę) zuch dziewczynka! A że wystawila swoją cnotę podziwiam i faktycznie cieszę się że to był Pan Leto .wogóle przemyślenia bohaterów boskie skąd Ty to bierzesz potrafisz wejść utożsamić się z bohaterem jestem pod wrażeniem szczęka opada a już wogóle sceny +18 :-P wymiataja . Powiem tak nie należę do osób poniżej 34 roku a conieco róż padł na moje policzki( hahaha oj jaka ją wstydliwa) ;-) piszesz że nie będzie happy endu oki rozumiem mam tylko nadzieję że jak będziesz miała usmiercac kogoś to będzie to Leto a nie mały Jamie to chyba na tyle pozdrawiam życzę weny a zapomniałam Babcia one zawsze są kochane i unia dobrze doradzić :-D a matka szkoda gadać to prawie tak jak u nas na wsiach co pamiętają jeszcze PRL a co powiedzą sąsiedzi !!! Patrz bank w swoje gary a od moich spierdalaj !!!!;-) to już koniec! czekam ! Pisz weno czuwaj nad " MOJĄ BOGINIĄ" ;-) pozdrawiam dupa w " średnim" wieku ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masło być babo a nie bank pisze na telefonie sorki ;-)

      Usuń
    2. Witam :)
      Miło widzieć nową osobę, której podoba się moja opowieść. Nie wiem, czy czytałaś poprzednią, jeśli nie, link jest w zakładce "polecane". To też o Marsach, ale zupełnie inna rzecz.
      Książka, którą wydaję, prawdopodobnie ukaże się w wakacje, jeszcze nie wiem dokładnie kiedy. Zawiadomię, gdy będę mieć więcej wiadomości. To taka współczesna historia o... Nie wiem, czy określenie "wampiry" będzie tu na miejscu, skoro to są śmiertelne istoty, pozbawione wszystkich tych nadnaturalnych mocy, jakie mają w innych powieściach. W dodatku to sami faceci, którzy dla utrzymania gatunku muszą sięgać (przemocą) po ludzkie kobiety. Uprowadzają je do swoich ukrytych z dala od ludzi wioseczek i... mnożą się bez pytania o zgodę. Całość opowieści będzie miała kilka części, w pierwszej poznamy główną bohaterkę, która będzie narratorką wszystkich kawałków. Tytuł roboczy w tej chwili to "Dusza w ogniu. Yasmine."
      Sama nie mogę się doczekać chwili, w której idąc do Empiku będę mogła zobaczyć swoją książkę na półkach ;) Ach ta skromność...
      Teraz o "Dziwce". Masz rację, w małych miasteczkach życie wszędzie wygląda tak samo i głównym problemem każdego jest opinia innych. Mimo to matka Ellie przesadza ze swoim strachem o to, co o niej pomyślą przyjaciółki z kółka plotkar.
      Shannon-zboczuszek jest moim zdaniem dosyć prawdopodobny, a w jego przypadku mam w zanadrzu jeszcze jedną perełkę, która powoli zacznie wychylać się z muszli już niebawem i mam nadzieję, że będzie miłą niespodzianką.
      Emma, jak wspominałam kilka razy, jeszcze nie skończyła, nie umie dać za wygraną. Chyba ma na punkcie Jr obsesję ;)
      Jared i Ellie będą teraz budować swój związek od podstaw. Czy są one mocne, to się okaże. Nie zawsze dziecko potrafi zbliżyć do siebie ludzi, którzy się od siebie oddalili.

      Widzę, że wiekowo jesteśmy blisko? Ja jestem z rocznika Jareda, tylko o 10 miesięcy starsza od niego. Gówniarz!
      Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy przy kolejnych rozdziałach.
      Yas.

      Usuń
  14. nie no ja protestuję i chce nowy rozdział !!! ;) nie rób nam tego i nie trzymaj w tym ciągłym napięciu :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy, jakby to powiedział Jared: SOON.

      Usuń
    2. hihihi to Jaredowe SOON jest meega długie ;P

      Usuń
  15. Komentuję dopiero teraz, bo nie miałam jak używać kompa.
    Rozdział krótki, ale wyjaśnił parę spraw. Zachowanie mamy Ellie jest okropne, nie wiem jak może tak traktować córkę.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny, że się tak wyrażę, w drodze. Powstaje po kawałku, mozolnie, ale zawsze to coś.

      Usuń
    2. Czyli kiedy mozna się go spodziewac? Czekam z niecierpliwoscia :3 uchylisz rabka tajemnicy? ;)

      Usuń
    3. W sumie to juz jest poniedziałek a rozdzialu nie ma... Blagam jak nie jestes pewna to nie podawaj konkretnych terminów

      Usuń
  16. http://echelonww.tumblr.com/post/68252634578/shannon-singing-alibi-d-d

    OdpowiedzUsuń
  17. Stesknilismy sie! 2 tyg nie bylo rozdzialu :/ prosimy cie nie dodawaj tylko 2x w miesiacu.... to lamie nasze serca

    OdpowiedzUsuń
  18. Codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział, już tęsknię normalnie :D Cudowne piszesz teksty !

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  20. Witam zastanawiam się ile nas tu wchodzi na tego bloga sprawdzić czy nie ma nowego rozdziału a później wychodzi i nie zostawia żadnego śladu po sobie. Pisarz dostaje recenzje za przeczytana książkę jest czasem pozytywna a czasem negatywna tak więc idąc tym tokiem rozumowania niech każdy zostawi jakikolwiek ślad po sobie!!!!!! Motywuje to każdego autora także KURWA ( przepraszam za słowo) czytasz komentujesz !!! To nie boli a jak masz czas przeczytać to te parę chwil na komentarz też będziesz mieć! Brutalne prawda ale prawdziwe ! Przepraszam Yaz za to ale mam nadzieję że to motywuje ludzi do tego aby swoimi komentarzami motywowali Ciebie i doceniali to co robisz! MOJA BOGINI ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. dawaj nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Od dwóch tygodni czekam na nowy kawałek i codziennie sprawdzam bloga, dwa rozdziały w miesiącu to zdecydowanie za mało ! Można już zapomnieć co działo się w poprzednim rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  23. Yas napisz cos wreszcie, bo mi się już nie bedzie chcialo tu zagladac za chwile.

    OdpowiedzUsuń
  24. Proszę Cię dodaj nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonim dajze spokoj z proszeniem co 5 minut . Doda jak znajdzie chwile czasu. Cierpliwosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z tobą zupełnie. Ciągłe bezsensowne komentarze tu nic nie pomogą

      Usuń
  26. Yas co się dzieje? Mam nadzieję że wszystko jest w porządku ! Że nie zdrowie Ci dopisuje i sprawy prywatne także są bez zarzutu !!!! Daj znać nam bo się martwimy! ;-) MOJA BOGINI :-D

    OdpowiedzUsuń
  27. Miało być bez nie przy zdrowiu ;-) pomyłka sorki

    OdpowiedzUsuń
  28. Yas wszystko ok? Ma ktos z nia kontakt? Co się dzije? :c

    OdpowiedzUsuń
  29. ludzie, spokój. Rozdział będzie pewnie SOON. nie znacie dnia ani godziny. Uważam, że najwspanialsze opowiadanie potrzebuje czasu. Jeśli dzięki temu, że trwa to troszkę dłużej możemy napawać się potem cudownym rozdziałem to chyba warto?

    OdpowiedzUsuń
  30. Hej :)
    Wybaczcie, że się nie odzywałam, siła wyższa. Nie mieliśmy internetu aż do dziś, spaliła się instalacja i naprawa trwała kilka dni. Myślałam, że wyjdę z siebie, nawet nie zdążyłam w niedzielę rozdziału dokończyć. Zrobię to w takim razie jutro, dziś mam trochę zajęty czas.
    Dzięki, że się martwiliście, to miłe.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nawet mialam czarne scenariusze :c dobrze ze to tylko instalacja. Marwilismy się ze tobie cos się stalo, tfu tfu! Weny zycze <3

      Usuń
  31. Kiedy mozna spodziewac się nowego rozdzialu? :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Bedzie jak doda . Jej zycie to nie tylko blog

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja uważam,że Yas robi nas w przysłowiowe kulki. Bo chce żebyśmy komentowały,ok rozumiem ale jeżeli mówi ze wstawi rozdział w niedzielę a po tygodniu nadal nic nie ma to jest to dziwne. Rozumiem że nie miała Internetu ale gdy go miała z powrotem to w piątek powiedziała ze da następnego dnia. A jest niedziela i nadal NIC nie ma. Czuje się zbywana i nie szanowana. Yas jak nie wiesz kiedy dasz rozdział to nie podawaj konkretnego czasu,bo się z tego nie wywiązujesz.

    OdpowiedzUsuń
  34. Juz nie moge sie doczekac :)
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  35. Będzie wtedy kiedy się pojawi. Zamiast ciągle pytać kiedy będzie nowy moglibyście skomentować ten obecny ;P A nie połowa komentarzy to rozwodzenie si nad tym kiedy będzie nowy.
    Pozdrawiam.
    P.S. Yas jesteś mega <3
    -es

    OdpowiedzUsuń
  36. Odpowiedzi
    1. mam wrażenie że bardzo głęboko w tej dupie ....

      Usuń
    2. też zaczynam tak myśleć

      Usuń
  37. Dajcie spokój, ona też ma życie i rodzinę. Doda coś nowego kiedy będzie miała chwilę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Podejrzewam,że ponownie została odcięta od neta :) Jej twitter od 7 kwietnia także świeci pustkami,więc zluzujcie majty i trochę cierpliwości. Oddadzą jej neta to i rozdział się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie żyjemy w epoce kamienia łupanego żeby nie mieć tyle czasu dostępu do internetu

      Usuń
    2. Anonimie z 23:52, ja rozumiem, że nie masz żadnych obowiązków chodząc do swojej podstawówki czy też gimnazjum, jednak zrozum, że inni mają większe problemy niż ty. I nikt normalny nie będzie zawalał swojego życia rodzinnego czy też pracy bo jakieś nastolatki chcą przeczytać o życiu seksualnym Jareda Leto. Nie jesteś pępkiem świata.

      Usuń
    3. a dlaczego zakładasz że chodzę do gimnazjum co? I nie obrażaj mnie,bo właśnie mam wrażenie że to robisz. Wypraszam sobie to bo nie jestem jakąś małolatą

      Usuń
    4. Ale tak się zachowujesz. Jak rozpieszczona małolata.

      Usuń
  39. Ale tez ma swoja rodzine i prace. Wiec czego drazysz temat .. jak tak pisac bedziesz to wogle nie zobaczysz zadnej notki bo jej tez jest przykro jak to czyta..

    OdpowiedzUsuń
  40. Wiadomo, że ma rodzinę i pracę, ale jednak postanowiła pisać tego bloga, więc powinna dotrzymać tego zobowiązania, tym bardziej, że co chwilę obiecuje nowy rozdział, a od prawie miesiąca, na blogu niestety nic się nie ukazuje...

    OdpowiedzUsuń
  41. A znasz ja osobiscie ze oceniasz..? Nie zawsze musi na czas dodawac nowych.. moze ma wazne sprawy rodzinne i blog odstawila na dalszy plan..

    OdpowiedzUsuń
  42. Ale czy ktoś ją ocenia? Po prostu to trochę nie w porządku, że rozdział jest obiecywany od dłuższego czasu a jak go nie było tak go nie ma. Chyba każdy rozumie, że ma rodzinę, pracę i tak dalej ale skoro wcześniej mogła dodawać rozdziały co tydzień to chyba ten raz w miesiącu też może go dodać? Zresztą nie będę nic więcej pisała bo jeszcze ktoś pomyśli, że hejtuję.

    OdpowiedzUsuń
  43. Boże, ludzie weźcie wyluzujcie. Rozdziału nie ma bo pewnie jej coś wypadło, albo po prostu nie może dodać go. Siła wyższa i tyle. A wy od razu pretensje -.- Stworzenie czegoś tak dobrego zajmuje trochę czasu, więc nie dziwię się jej, że tyle się już nie odzywa. Chociaż sama umieram z ciekawości : D
    Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało : *
    Pozdrawiam
    Seo

    OdpowiedzUsuń
  44. Pisanie bloga to pewne zobowiązanie. Ja rozumiem dom, rodzina praca, ale serio żeby nie móc chociaż napisać krótkiego komentarza/posta: "Przepraszam, ale rozdziału jednak nie będzie w terminie w którym obiecałam". Trzeba mieć tez jakiś szacunek do czytelnika, a Yas w tej chwili wykazuje kompletny brak tegoż wlaśnie szacunku. Minął juz miesiąc od ostatniego rozdziału nie chce mi sie wierzyć, że nie miala czasu aby napisać chociaż ta krótką informację o której wspomniałam wcześniej. Myślę, że jakby bardzo chciała rozdział by także wstawiła. W tej chwili pretensje czytelników są w pełni uzasadnione, więc wszyscy uspakajający nie maja racji naskakując na tą część czytelników którym jest zwyczajnie przykro i czują się oszukani.
    Zastanawia mnie tylko czy yas chociaz zerknęła na te komentarze, bo jeśli tak to powinna chociaż wyskrobać jakieś skromne "przepraszam".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popieram w 10000%

      Usuń
    2. Moim zdaniem nie dodawanie rozdziału jest zaplanowane. Wcześniej narzekała, że nie ma komentarzy i wyświetleń. Teraz z bodajże 45 tyś jest 66 tyś, a liczba komentarzy wciąż wzrasta. Moim zdanie Yas zrobiła to specjalnie i umyślnie, wiedząc jakie będą skutki nie dodawania następnego rozdziału. Trzeba przyznać, że jest bardzo cwana i przebiegła. Pisze wspaniale, ja osobiście uwielbiam czytać Jej bloga, ale bardzo zawiodłam się na jego autorce.

      Usuń
  45. Jeśli to jest zaplanowane to owszem jest sprytna i przebiegła ale też chamska...

    OdpowiedzUsuń
  46. To jest zwykły brak szacunku wobec czytelnika i mimo, że uwielbiam tego bloga i opowiadanie powoli odechciewa mi się już tu zaglądać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boze ludzie wezcie na wstrzymanie. Moze już nawet nie ma ochoty tez tutaj zagladac jak spojrzy na pare komentarzy wyzej. Blog to rozrywka a nie kurde jakis zasrany obowiazek. Zobaczcie sobie ile jest innych porzuconych blogow. Mysle ze Yas go nie porzucila, bo nawet na twitterze jej nie ma. Wcale bym jej się nie dziwila gdyby nie wchodzila nawet w komy po przeczytaniu paru. Dla autora wazne sa komentarze. Zwlaszcza dla niej bo wczesniej pisala ze to wplywa na akcje w opowiadaniu. No ale nie takie. Snujecie jakies hipotezy i wgle. Jak dobrze wicie, albo i nie, Yas wydaje w tej chwili swoja ksiazke i mysle ze to jest wazniejsze bo trzeba dotrzymac wszystkich terminow inaczej trzeba placic kare. Jak bedzie mogla to wejdzie i cos napisze. Jak nie akceptujecie niemego zawieszenia bloga to nikt wam nie kaze wchodzic co 5 minut i patrzec czy rozdzial zostal dodany bo chcecie sobie poczytac o zyciu seksualnym Jareda, no sorry.

      Usuń
  47. Hej.
    Wybaczcie, że mnie tak długo nie było. Miałam, a właściwie nadal mam, poważne kłopoty. Z powodu nie dającej się wyleczyć alergii straciłam pracę, przez co wiele moich planów stoi pod znakiem zapytania. Atmosfera w domu jest... napięta. Wszystko to razem doprowadziło mnie do małego załamania i przez dwa tygodnie jechałam na silnych lekach. Nie robiłam nic, ledwie potrafiłam zwlec się rano i odprowadzić córę do szkoły, a i to nie co dzień. Teraz powoli dochodzę do siebie i zaczynam jakoś funkcjonować, wracać do życia. Z rozdziałem jednak musicie poczekać, próbowałam dziś coś zrobić i jedyne, co mogłam, to tępo wpatrywać się w napisany kawałek, nie dodając nic nowego.
    Nie będę komentować tego, co pisaliście w czasie mojej nieobecności. Dziękuję tym, którzy nie brali tego za coś, co sobie zaplanowałam. Po prostu życie po raz kolejny skopało mnie po dupie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki żeby wszystko wróciło na dobry tor. Hejterami się nie przejmuj, czekamy na nowy rozdział, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Wszystkiego dobrego i uszka do góry.

      Usuń
    2. Wiedzialam ze praca z tym klejem się zle skonczy ;_; wracaj do zdrowia! Trzymaj się <3 a hejterzy to hejterzy. Pewnie nie maja swojego zycia. Albo wiem ty wszystko sobie idealnie zaplanowalas ta alergie, strate pracy i klopoty w domu. Niektorzy ludzie sa beznadziejni -_-
      Pozdrawiam :)
      -es

      Usuń
  48. Zdrowiej!! A tym co pisza sie nie przejmuj. Jak to sie mowi zdrowie najwazniejsze przyjemnosci puzniej

    OdpowiedzUsuń
  49. Primo-nie uśmierć Go za szybko
    Secundo-życie płata figle ale o tym pewnie wiesz i z opowiadania i z własnych doświadczeń-zatem zdrowe podejście do głównie anonimowych komentarzy jest najlepszym wyjściem
    Po trzecie-nie znamy się, ale jakbyś chciała pogadać, także na temat alergii (i nie tylko) bo mam je całe życie i wiem, jak potrafią je uprzykrzyć, wal jak w dym
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  50. Yas jak sie czujesz, juz lepiej?
    w krótce cos sie pojawi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby tak, cholerka, napisac 'hej yas! zycze Ci szybkiego powrotu do zdrowia, trzymam kciuki, ze wszystko sie ulozy, a rozdzialem sie nie przejmuj' bo wydaje mi sie, ze niektorzy chyba uzaleznili sie od bloga i sa przekonani, ze jest to zasrany obowiazek dodawac w terminach rozdzialy i trzymac sie planu. to moze wy zamiast siedziec przez caly czas przed monitorem, pisac jakies bzdury i srac po gaciach bo nie macie co czytac. do robotu kurna, zajac sie domem/szkola/praca/dziecmi/rodzenstwem a nie zyc w wirtualnym swiecie. a gdyby cholera, okazalo sie, ze jednak to nie alergia tylko cos dużo powazniejszego, a mysle, ze wiece o co chodzi kiedy pisze DUZO POWAZNIEJSZEGO (twu-twu, wybacz Yas) ciekawe jak glupio by wam wtedy bylo za te oskarzycielskie komentarze.
      Tobie kochana zycze wlasnie zdrowia i trzymam kciuki zeby to jednak mialo happy end! ;) a cholerka, tymi glupkowatymi komentarzami sie nie przejmuj. niektorzy po prostu nie rozumieja, ze zdrowie jest wazniejsze od jakis tam blogow. co ja gadam, jest wazniejsze od wszyatkiego. jacy ludzie potrafia byc irytujacy
      Trzymaj sie mocno!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Ja pierdole teraz to trochę ty przesadzasz... Po pierwsze ta osoba spytala sie jak sie Yas czuje... Poza tym chyba ma prawo po prostu zapytac czy w krótce będzie rozdział
      przecież nikt nie napisal "Yas dodawaj rozdział natychmiast" nikt jej do niczego nie zmusza
      a czytelnicy maja prawo pytac o takie rzeczy jak to czy wkrótce pojawi sie rozdział
      poza tym teraz ty zachowujesz sie jak inni
      skąd wiesz ze ludzie piszący te komentarze siedza caly dzien przed monitorem i nie maja innego życia?
      poza tym jakie bzdury o czym ty pierdolisz? Spytanie jak sie Yas czuje i czy rozdział pojawi sie w najbliższym czasie to bzdury?
      jakie oskarżycielskie komentarze?
      ten który skomentowałaś jakże soczystym hejtem nie jest ani troche oskarżycielski nie byl tez glupkowaty byl... Normalny...
      A tobie Yas oczywiście zycze zdrowia i aby wszystko sie ułożyło
      i myślę ze ty rozumiesz że czytelnicy są zwyczajnie ciekawi jak sie czujesz i czy cos pojawi sie wkrótce
      pozdrawiam :)

      Usuń
  51. Hej :)
    Nie wiem, kiedy zbiorę się w sobie i dopiszę resztę rozdziału, ale zrobię to na pewno. Fizycznie właściwie czuję się dobrze, nie licząc efektów ubocznych leku, który będę brać przez cholera wie ile czasu, żeby znów nie wpaść w dołek. Wydaje mi się, że właśnie poprawa nastroju wpłynęła na to, że nie piszę, a to już nie jest wcale takie zabawne. Chcę pisać, ale coś mnie blokuje. Muszę sobie z tym poradzić i zrobię to.

    OdpowiedzUsuń
  52. Najwazniejsze ze lepiej sie czujesz :)

    Autorka komentarza nad twoim ;)

    OdpowiedzUsuń
  53. Czeeść Yas :D Zastanawiałam się jaka forma komentowania będzie lepsza, ale w końcu uznałam, że napiszę coś od siebie pod najaktualniejszym rozdziałem. Chciałam bardzo Ci podziękować za kilka dni wspaniałej zabawy na czytaniu o Ellie. Czasami śmiałam się z tekstów Shanna przez dobre dziesięć minut. Za to młodszy Leto w wielu sytuacjach mnie zaskakiwał. Przyznam szczerze, że nie zwróciłam uwagi na to, iż wtedy mógł przestawić im się ten alarm, a to przecież bardzo logiczne. Chciałabym złożyć Ci osobne gratulacje za opisanie całego pobytu Ellie w jej rodzinnym mieście. Czułam się jakbym stała tuż obok niej i widziała ten dom, jej rodziców i to jak bardzo była tam niechciana. Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny. :3

    OdpowiedzUsuń
  54. czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie :D http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  55. Kiedy pojawi się nowy rozdział? (:

    OdpowiedzUsuń
  56. Raczej się nie pojawi....

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie zaczynajcie od nowa ..

    OdpowiedzUsuń
  58. Cześć.
    Pragnę Was uspokoić, żyję, mam się coraz lepiej i, co mnie najbardziej cieszy, powoli zaczynam wracać do pisania. Dziwna, wkurzająca niemoc, która trzymała mnie przez ostatnie kilka tygodni, mija. Dziś napisałam całkiem spory kawałek rozdziału. Myślę, że dokończę go w ciągu najbliższych dni, a przynajmniej zamierzam to zrobić, skoro już się przełamałam i piszę.
    Bądźcie dobrej myśli i trzymajcie kciuki, żeby wen wrócił do mnie i został na dobre ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  59. HEJ!!!!!! Trafiłam tu przez przypadek 2 dni temu i przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały:):) są cudowne:):* kurcze na prawdę mam nadzieję że wkrótce dodasz następny rozdział bo ja nie mogę się go doczekać:) Nie chce nawet myśleć w jakim stanie są osoby które czekają od marca:) Jestem bardzo ciekawa jakie zakończenie wymyślisz:) Pozdrawiam życzę zdrowia i weny:)

    OdpowiedzUsuń